A/N: Chciałam zaprezentować tłumaczenie opowiadania trizfores ''Bid for Love''. Autorka wyraziła zgodę :) Od drugiego rozdziału betuje Iza.

Adres oryginału: .net/s/5197287/1/Bid_for_Love


Rozdział I

Severus spojrzał zmrużonymi oczami na dyrektora, kiedy stary głupiec zaczął kontynuować swoją przemowę. Charytatywna aukcja kawalerów? To chyba najgłupszy pomysł na jaki wpadł Albus, pomyślał Severus. Może staruszek w końcu postradał zmysły, kawał czasu biorąc pod uwagę fakt, że wojna z Voldemortem zakończyła się pięć lat temu.

- Sam więc widzisz – ciągnął Albus – wszyscy mężczyźni, którzy wezmą udział w aukcji są bohaterami wojny – wolni członkowie Zakonu, jak również kliku wybitnych obywateli, którzy zostali już powiadomieni przez Ministerstwo. Aukcja odbędzie się w Walentynki.

- Nie wezmę w tym udziału – powiedział spokojnie Severus. Absolutnie nie chciał mieć z tym do czynienia.

- Ach, ale musisz, i zrobisz to mój drogi – powiedział Albus z błyskiem w oku. – Jesteś bohaterem wojennym i wzorem dla wielu. Musisz dać innym przykład i wziąć udział.

- Dyrektorze, kluczowym słowem jest udział – powiedział z naciskiem Severus. – Definiuje się to jako przystąpienie do czegoś. Ja nie przystąpię do twojej aukcji.

- Severusie, dobrze wiesz ile dla mnie znaczy zbieranie funduszy przeznaczonych na odbudowę zniszczeń, które dokonała wojna. - Dumbledore przypomniał czarodziejowi. – Pieniądze są wykorzystywane na wiele sposobów. Dostają je rodziny, które straciły swoje domy, dzieci mieszkające w sierocińcach a nawet, część z nich służy odbudowie naszej szkoły. Wszyscy się zgodzili, nawet Harry odkąd nie jest żonaty, ty też możesz.

- Jestem stary Albusie – powiedział skromnie Severus.

- W tym samym wieku co Remus i Syriusz, którzy zgodzili się wziąć udział – odparł Albus.

- Jestem rozbity. Żadna kobieta nie będzie chciała zdołowanego czarodzieja.

- Nie możesz mieć pewności co do tego Severusie, i nie chodzi o to, byś umizgiwał się do niej i od razu stawał się jej chłopakiem.

Chłopak. Severus wzdrygnął się na to słowo. Nie lubił tego. Nie lubił samej idei innych ludzi w jego życiu. Był człowiekiem potrafiącym zadowolić siebie samego i cieszył się z rzeczy takie jakie były. Nie potrzebował nikogo.

- Kobieta, która wygra, pójdzie z tobą na kolację – powiedział Albus. – Nie widzę w tym żadnej krzywdy.

- Odmawiam! To jest krzywda – warknął Snape, czując jak krew w jego żyłach zaczyna wrzeć ze złości. – Powiedziałem NIE, Albusie.

- Severus – powiedział Albus patrząc prosto w czarne zezłoszczone oczy.

- Nie pozostawiłeś mi możliwości wyboru, prawda? – Zapytał Severus z niedowierzaniem. Twarz i spojrzenie Albusa były zbyt znajome. Widział je wiele razy w swoim życiu i już wiedział, że nie przeciwstawi mu się. Albus właśnie gratulował swojemu umysłowi. – Żadna kobieta przy zdrowych zmysłach nie będzie mnie licytować, w przeciwnym razie byłaby tak szurnięta jak ty, Albusie.

- Nie jestem tego taki pewien – zachichotał Albus. – Jestem natomiast pewien, że jest przynajmniej jedna czarownica, która się tobą interesuje.

Severus przełknął ślinę kiedy w jego umyśle pojawiło się imię i nazwisko. Sybilia Trelawney.

Wytrzeszczone oczy profesor Wróżbiarstwa były dla Severusa wrzodem na tyłku od kiedy stali się kolegami. Jej zachowanie było dziwne, ale stawało się jeszcze dziwniejsze oraz mniej komfortowe kiedy pojawiała się obok niego. Wiedźma miała czelność twierdzić, że lubi go – albo, wręcz jest w nim zakochana. Czasami rozpływała się nad nim i twierdziła, że ich przeznaczeniem jest być razem. Severus oczywiście, kazała się jej odczepić, warcząc na nią w rozdrażnieniu. Nie było żadnej możliwości, by Snape nawet pomyślał o byciu z Trelawney na jakimkolwiek intymnym poziomie. Nie czuł do niej żadnego pociągu.

Myśli o nim samym całującym ją, powodowały krztuszenie. Nie był głupi, i jak inni czarodzieje rozpoznawał piękną czarownicę, kiedy takową zauważył. Ale na pewno nie była nią Trelawney. Większość jej przepowiedni mogła być prawdą, ale niech ją piekło pochłonie jeśli ich przeznaczeniem miało być bycie razem. Severus wolałby raczej stanąć jeszcze raz przed obliczem Voldemorta niż dopuścić, by jej fałszywe przeznaczenie miało stać się prawdą.

- Więc, masz kilka tygodni, by zaplanować specjalną kolację – powiedział Albus z uśmiechem.

Zaciskając szczęki, Severus wstał z krzesła i spojrzał groźnie na dyrektora. – Będziesz tego żałował stary kaczorze! – Powiedział celując palcem w dyrektora. Po czym, obrócił się na pięcie i opuścił gabinet, a jego szaty zafalowały za nim.

- Oh, nie sądzę, bym żałował. – Przemówił Albus, kiedy Severus wyszedł. Jasny błysk na powrót pojawił się w jego oczach, kiedy pomyślał, że coś dobrego może przydarzyć się Severusowi podczas aukcji.

.::.

Severus szedł szkolnym korytarzem zmierzając prosto do swoich kwater. Nagle gwałtownie się zatrzymał i zamarł kiedy usłyszał znajomy głos, przy akompaniamencie pośpiesznych kroków. Odwrócił się, a jego oczy rozszerzyły się w szoku.

- Oh, Severusie! – Sybilia pozdrowiła go w podekscytowaniu i objęła go ramionami, patrząc na niego rozmarzonym wzrokiem. – Słyszałeś o aukcji? Nie mogę się doczekać!

- Ręce precz ode mnie, profesor Trelawney! – warknął Severus, usiłując wydostać się z uścisku. Kiedy mu się to udało, odsunął się i wyciągnął rękę tak, by kobieta nie mogła się zbliżyć.

- Zaczniesz wreszcie mówić do mnie po imieniu? – zapytała Sybilia, mrugając zalotnie.

- Nie w tym życiu – odparł.

- Nie martw się mój Muffinie! – zaśmiała się. – Wylicytuję cię, i nigdy nie zapomnisz naszej randki – zachichotała i posłała mu całusa, po czym odeszła tanecznym krokiem.

Severus wszedł do swojego biura i zatrzasnął za sobą drzwi. Oparł się plecami o grube drewno i załomotał w nie głową, krzywiąc się lekko z bólu. Musiał wymyślić jakiś plan. Nie było możliwości, by pozwolił Trelawney wylicytować go. Merlinie pomóż, pomodlił się.