Przed jej oczami rozpościerał się nieskończony lazur letniego nieba, przecinany gdzieniegdzie jedynie puchatymi niczym baranki, białymi obłoczkami. Unoszenie się wśród nich było synonimem wolności. Nie istniało nic innego. Nie było granic, przeszkód ani obowiązków. Liczyło się tylko tu i teraz.
- Wiesz jak Freud zdiagnozował sny o lataniu? Uważał, że naprawdę są snami o sexsie.
Ari przygryzła wargę i mimowolnie zerknęła na unoszące się z boku demoniczne Zanpakuto.
- W takim razie co znaczą moje sny o sexsie?
Samael podrapał się po brodzie.
- Że jesteś zboczeńcem jawnym, a nie takim utajonym? Zresztą, kiedy miałaś takie sny i czemu ja nic o nich nie wiem? - Zanpakuto oburzył się, ukazując rząd długich kłów.
- To było pytanie retoryczne, a tak na poważnie, to jeśli jeszcze kiedyś zobaczę cię w moim śnie, obojętnie o czym by nie był, to wywalę cię na zbity pysk - zagroziła, choć równie dobrze jak on zdawała sobie sprawę, że nawet nie wiedziałaby od czego powinna zacząć, aby spełnić swoją groźbę.
- A myślisz, że teraz to co, to jest?
Dziewczyna rozejrzała się wokół. Takie niebo nie istniało nawet w zaświatach. Zauważyłaby. Nie mówiąc o tym, że gdyby było to prawdziwe, dawno poszłaby w dół jak kamień w wodę. Dzięki Shinjiemu potrafiła lewitować, ale powiedzieć, że robiła to marnie, było wielkim niedopowiedzeniem. Wcześniej nie zwróciła na to uwagi, ale najwidoczniej tym razem stwór mówił prawdę i było to tylko jej sen. Problem polegał na tym, że za nic nie mogła sobie przypomnieć, kiedy położyła się spać. Zaraz po tym jak z pobliskiej chmury wyleciała salamandra i na srebrnej tacy zaserwowała Samaelowi babeczkę z rodzaju tych z wisienką na wierzchu, jakby czytając jej w myślach demon raczył jej odpowiedzieć.
- Ne zrobiłaś uniku, znowu, jeśli mogę zauważyć i cios Mugurumy posłał cię na ścianę. Jednym słowem: odleciałaś - żeby to zilustrować połknął na raz ciastko i machając rękoma niczym skrzydłami zaczął latać wokół niej, wesoło przy tym poćwierkując.
Kobieta pomasowała nasadę nosa, chcąc powstrzymać nadchodzącą migrenę, która zdawała się towarzyszyć obecności jej Zanpakuto niczym stado much wyjątkowo niehigienicznej krowie.
- Serio, nie dość, że w rzeczywistości moje życie to piekło, to w snach co rusz muszę natykać się na ciebie. Przestań ćwierkać, do jasnej cholery!
Demon znieruchomiał w połowie wykręcania beczki i odwrócił się ku niej, machając jedynie energicznie dłońmi na modłę skrzydeł ważki czy kolibra.
- To zabawne, że ludzie zawsze mówią durne frazesy o rzeczywistości i piekle, choć nie mają o żadnym z nich najmniejszego pojęcia. A jeśli to ten sen jest prawdą, a wszystko co znasz, to wyłącznie stek kłamstw? Bajka wymyślona dla dzieci na dobranoc? Jeżeli świat wokół ciebie jest tak solidny i realny jak warstwa śmieci unosząca się na wierzchu ścieków wiecznie spływających w dół, gdzie czają się rzeczy, o których nawet ja wolę nie myśleć? To znaczy, że jesteście tylko papierowymi lalkami, które w końcu utoną, gdy nurt się wami zmęczy. Bohaterami kiepskiej powieści, którą jej autor zaczyna się nudzić.
Teraz już naprawdę bolała ją głowa.
- Czy ty zawsze musisz tracić mój czas na takie złowieszcze bzdury? Choć raz nie możesz normalnie powiedzieć czego chcesz?
Zanpakuto przechylił głowę niczym kot.
- Wiesz, ja też zgubiłem raz trochę swojego czasu. Oczywiście ostatecznie okazał się być w ostatnim miejscu, w którym szukałem, ale dosyć o tym - Ari słysząc o nadchodzącej zmianie tematu nie wiedziała czy ma odetchnąć z ulgą, czy też zacząć się bać. - Przejdźmy do konkretów.
Po tym jak pstryknął palcami, a ona zaczęła spadać jak kamień wiedziała, że powinna wybrać drugą opcję. Gdy bezwładnie przebiła kolejną chmurę zobaczyła, że otaczające ją niebieskie niebo nie było tak bezkresne jak przypuszczała. Błękit zmienił się w granat i przez szarość przeistoczył się w czerń, która niczym całun opadała na rozciągający się pod nią martwy, bagienny las. Zamknęła powieki i wrzeszczała tak głośno, że aż rozbolało ją gardło. Wrzeszczała i wrzeszczała, póki w końcu nie zorientowała się, że już dawno powinna przestać i w coś przyłożyć. Kiedy otworzyła oczy zorientowała się, że wisi pół metra nad taflą rozlewiska, kiedy zaś ta informacja na dobre zarejestrowała się w jej mózgu, wpadła w nie z głośnym pluskiem wyciągnięta niczym żaba. Siadając i wypluwając wodę oraz resztki piachu, które uparcie nie chciały opuścić jej zgryzu, nie miała nawet siły kląć. Spojrzała jedynie zdegustowana na stojącego przed nią stwora.
- Mam wrażenie, że odnosisz jakąś chorą przyjemność patrząc się jak spadam - wymamrotała, próbując pozbyć się ostatniego ziarnka piasku, które za nic nie chciało wyjść z pomiędzy jej zębów.
- Cóż, spadanie to ciekawa rzecz. Czasami upadek cię budzi. Kiedy indziej spadając odkrywasz, że możesz latać. Aż w końcu, pewnego razu cię to zabije.
Ari chciała zachować się nad wyraz dojrzale i pokazać mu język, ale w porę zorientowała się, że demon znikł. Jej dezorientacja nie trwała jednak długo, bo za moment coś złapało ją z tyłu za ramię i pchnęło na plecy, tak, że zaczęła unosić się na wodzie, patrząc się wprost na lewitującego nad nią Zanpakuto.
- Wiesz, czułabym się znacznie lepiej w twojej obecności gdybyś zechciał traktować grawitację jak prawo, a nie jedną z dostępnych opcji.
- Oh, daj spokój. To dar.
- W takim razie zwróć go - skwitowała, machając pomału rękoma, by utrzymać się na powierzchni, w przeciwnym wypadku on mógłby uznać, że jednak lepiej wyglądała pod wodą i postanowić umieścić ją tam na stałe. - Mógłbyś łaskawie powiedz mi wreszcie, co ja tu właściwie robię?
Demon szturchnął ją szponem w czubek nosa.
- Musisz zacząć się bronić. Nie wypuść z rąk tego co masz, strzeż tego i kryj się w cieniu.
Dziewczyna złapała się jedną ręką za nos, chcąc bronić go przed kolejnymi atakami.
- Mam się zachowywać jak jakiś piekielny smok broniący swych skarbów?
- Jeśli od czasu do czasu zażądasz jakiejś dziewicy w ofierze, to czemu nie. Ale póki co lepiej uciekaj i nie zapomnij o mojej inkantacji.
Kobieta niespodziewanie poczuła pod sobą twardy grunt, a przed sobą zobaczyła pięść w czarnej rękawicy, w której spoczywał krótki miecz. Nie trzeba chyba wspominać, że wszystkie te obiekty nieuchronnie się do niej zbliżały i to z dużą prędkością. Ari nawet nie pomyślała, wyciągając przed siebie Zanpakuto i szepcąc słowa, które przed chwilą zasadził jej w głowie Samael.
Kensei widząc, że dziewczyna próbuje sparować jego cios w ostatniej chwili zmienił plan i uderzył z góry, aby wytrącić jej broń z ręki. Jedyny problem polegał na tym, że jego Zanpakuto nie napotkało drugiego ostrza, które znikło. Ariel tępo patrzyła się na własne ręce. Jej miecz ulotnił się i to nie tak jak rozpada się Senbonzakura czy Haineko, zwyczajnie go nie było.
- What the fuck? - wymamrotała rozglądając się wokół. Nie zlokalizowawszy trefnej zguby podejrzliwie zerknęła na Kenseia, który stał z lekko otwartą buzią próbując przetworzyć zaistniałą sytuację, która skomplikowała się wręcz niebotycznie, kiedy jasnowłosa kobieta niemal rzuciła się na niego, przeszukując mu kieszenie, podwijając bluzkę i pomału zabierając się za obmacywanie spodni.
-Do diabła, Shihoin, co ty wyprawiasz?! - wrzasnął przerażony, próbując ją od siebie odkleić. Kensei wiedział, że jeśli ktoś by ich teraz zobaczył i doniósł o tym pewnemu błaznowatemu blondynowi, ten najpierw by go wykastrował, później zabił, a dopiero na końcu zadawał pytania.
W końcu udało mu się złapać ją za nadgarstki i odsunąć od swej rumieniącej się po czubki uszu osoby. Co prawda przy Mashiro przyzwyczaił się do naruszania przestrzeni osobistej i to nieraz dużo bardziej nachalnie, ale Shihoin w żaden sposób nie przypominała jego byłej porucznik.
- Odbiło ci do końca? Chcesz, żeby Shinji mnie zatłukł? - wpierw myślał, że chciała się mu odwdzięczyć za trening, rzucając go Hirako na przemiał, ale widząc jej spanikowaną minę wiedział, że to nie żart. - Co się stało?
- Proszę cię, powiedz, że wiesz, gdzie on jest - błagała.
- Co, ale kto?
- Ten mój zakichany idiota! - warknęła wyrywając mu się, po czym zaczęła targać się za włosy.
Kensei zamrugał kilkakrotnie i odwrócił się w stronę wyjścia na powierzchnię. Może zbyt mocno ją uderzył?
- Z tego co wiem, Shinji poszedł z Hiyori i Kurosakim po zakupy.
- Nie! - zaprotestowała nad wyraz gwałtownie, potrząsając nim przy tym za ramiona. - Nie ten idiota. Gdzie jest moje Zanpakuto?
- Ale chyba ono znikło? - teraz to już niczego nie rozumiał. A gdzieś ostatnio czytał, że kobiety wcale nie są tak skomplikowane jak się większości mężczyzn wydaje. Teraz przynajmniej wiedział, że ktokolwiek to napisał nigdy nie spotkał żadnej, albo sam nią był.
Jego pytanie doprowadziło ją do szewskiej pasji.
- No przecież, że znikło, dlatego się pytam gdzie jest!
- Czyli to nie jedna z twoich sztuczek? - pożałował swoich słów nim te jeszcze na dobre rozbrzmiały w powietrzu. Złote oczy wyglądały jakby zaraz miały go spopielić.
- Czy wtedy dostawałabym ataku paniki?! Niechcący dałam mu się podpuścić i uwolniłam shikai, a ten drań od razu prysnął!
Przez chwilę dała się słyszeć jedynie cisza przerywana parą krótkich, ledwie kontrolowanych oddechów.
- Jak to shikai?! - teraz to Muguruma wyglądał jakby był wysłannikiem szatana, a przynajmniej na to wskazywały wyszczerzone zęby i szalejące po pomieszczenu mordercze reiatsu. - Chcesz mi powiedzieć, że prawie przez miesiąc wychodziłem z siebie, abyś obudziła zabójcę dusz, a ty po prostu nie miałaś na to ochoty, chociaż mogłaś to zrobić w każdej chwili?!
- Co, u diabła, się tu dzieje? - zapytał Shinji, który nagle odgradzał torbami na zakupy dwoje wrzeszczących na siebie wariatów.
Kensei zacisnął zęby, ze świstem wciągnął przez nos powietrze i niezwykle wymownie spojrzał się na dziewczynę. Jak zwykle to ona była przyczyną bałaganu, to niech ona go teraz wyjaśnia.
Ari złapała się za głowę. Nawet obecność Hirako nie mogła opanować zalewających ją na przemian fal paniki i wkurwu.
- Zdaje się, że niechcący zgubiłam psychopatyczne demoniszcze, które w wolnej chwili lubi opalać się w cieniu, sączyć drinki z palemką i mordować dzieci, planując przy tym wyjątkowo widowiskową zagładę wszechświata.
- Ari-chan - Shinji złapał ją za brodę, chcąc zatamować nacierający słowotok. - Kiedy się denerwujesz paplasz bez sensu, wyrzucając ze swej cudnej buźki minimum trzysta słów na minutę. Wolniej i z sensem - poprosił i po chwili wahania puścił jej szczękę.
Tym razem to ona chwyciła go za głowę i przyciągnęła do siebie, by miał idealny widok na jej usta. Zaczęła mówić pomału i wyraźnie.
- Shinji, Samael dał dyla.
Przez dwa dni Ari nie wychodziła ze swego pokoju, będącego niegdyś sypialnią Hirako, którą normalnie z nią dzielił, ale przedwczoraj został wykopany na kanapę, którą musiał współdzielić z Ichigo. Nie należy się zatem dziwić, że pomysł sporadycznego puszczania rudzielca do domu i szkoły zyskał nowe poparcie. Nie zważywszy jednak na miejsce codziennego spoczynku przywódcy Vizardów Shihoin stała się kłębkiem nerwów. Nie spała i prawie nie jadła, próbując wyczuć energię swego Zanpakuto. Póki co bez rezultatu. Na szczęście wertowanie internetu i innych źródeł informacji w poszukiwaniu wzmianek o katastrofach, krwawych mordach i wszelkich przejawach destrukcji także okazało się bezowocne. Samael rozpłynął się niczym kamfora, nie pozostawiając po sobie ani krzty cienistego śladu.
Ari dowiedziała się za to, że pewna zielonowłosa ex-porucznik regularnie urządza sobie nocne wycieczki do pokoju swego byłego kapitana. Rose wymyka się koło północy, aby myszkować w spiżarni, a Hiyori podkrada Lisie jej magazyny. Były to informacje, bez których spokojnie mogłaby się obyć, zwłaszcza bez tej pierwszej.
Dziewczyna zakryła twarz poduszką, w którą ryknęła tak, że Simba mógł się schować. Jakby miała za mało zmartwień! Kiedy już znajdzie tego ciemniaka, zapieczętuje go tak głęboko w ten jego kiślowy głaz, że będzie wyglądał jak tarte jabłko. Black wymyślała coraz to nowe sposoby dekapitacji hebanowego potwora, kiedy poczuła otwarcie bramy do Seireitei. Z tego co wiedziała Kisuke nie spodziewał się dzisiaj nikogo. Wszyscy Shinigami wrócili do Gotei, by móc zająć się kwartalnymi sprawozdaniami. Nawet Aizen i wisząca nad nimi wizja końca świata nie była w stanie zagrozić miłosiernie panującej we wszystkich planach astralnych biurokracji. Kiedy wrota otworzyły się dosłownie wypadła z nich energia Ruki. Jej reiatsu było niezwykle słabe i niestabilne, ale na szczęście Kurosaki choć raz był tam, gdzie być powinien i złapał ją nim roztrzaskała się o ziemię. To wszystko zdecydowanie jej się nie podobało, a zaczęło podobać jeszcze mniej, kiedy otworzyła się druga brama, z której wyszło coś, czego nigdy wcześniej nie czuła. Tajemnicze reiatsu niezwykle przypominało to należące do młodej Kuchiki, ale zostawiało w jej ustach posmak, jaki nie mógł należeć do Shinigami, a jedynie do…
Ariel zarzuciła na siebie pierwszą z brzegu koszulę Shinjiego i w biegu wciągnęła spodnie. Biegnąc po schodach prawie stratowała Love'a, a przy drzwiach wyjściowych niemal przytrzasnęła nimi palce Hacchiego. Shinji złapał ją dopiero kiedy zbliżyła się do centrum. Vizard zatarasował jej drogę i pytająco uniósł brew.
- A ciebie co napadło? Odkąd to gnasz jak szalona komukolwiek na pomoc? I czemu gnasz akurat do Ichigo, a nie do mnie? - dodał z wyrzutem.
- Zaatakował ich Zanpakuto - powiedział jakby to wszystko wyjaśniało, i próbowała go ominąć, ale blondyn złapał ją za biodra i przyciągnął do siebie.
- I sądzisz, że pozwolę ci walczyć z tym twoim potworem? Kensei rzeczywiście za mocno ci przyłożył - pomimo starań Shinjiego humor całkowicie znikł z jego tonu.
- To nie Samael. Przypuszczam, że to zabójca dusz Rukii.
Hirako nie uspokoił się, ale rozluźnił uścisk wokół jej talii.
- Więcej walniętych Zanpakuto. Super, tylko tego nam brakowało - wymamrotał i klepnął ją w pośladek, aby ją ponaglić. - No, to w drogę.
- Zrób tak jeszcze raz, a będziesz spać co najwyżej z koniem.
- Przynajmniej będzie mi cieplej, bo na razie, to śpię sam. Nawet nie masz pojęcia jak pizga na tej kanapie o tej porze roku.
Tak, wiem, że powinnam się kajać, łajać i robić wszystko inne, co nie kończy się na „ać", a pokazałoby moją skruchę XD Na szczęście ktoś przypomniał mi, że mam pewne zobowiązania i że nieładnie jest coś zaczynać, a potem zostawiać samopas.
Życzę Wam wszystkiego najlepszego w Nowym Roku (szczególnie Tobie, Joreth), a sobie więcej umiejętności zagonienia się przed klawiaturę.