Od tłumacza: To już koniec tej historii. Jednak od razu ruszam z tłumaczeniem sequela – Harry Potter i Spiritus Crystalus. Jeśli nie chcecie przegapić początku sequela, dopiszcie się do alertów e-mailowych.
Epilog
Wielka Sala, Szkoła Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie, śniadanie
Harry i Ginny zeszli na śniadanie dość późno. Chwilę potrwało, zanim nasmarowała mu dłoń maścią, a potem musiała mu zmienić bandaże i, ku ogromnemu zażenowaniu Harry'ego, pomóc w zawiązaniu sznurówek.
Nie żeby nie lubił, gdy się o niego troszczyła, ale wiązanie mu butów? Przez to czuł się jakby miał trzy lata.
Minęły dwa dni od jego przemówienia w Hogsmeade i prawdę mówiąc reakcja na nie nieco go oszołomiła. Naprawdę chciałby po prostu uciec i ukryć się przed tym wszystkim.
Poprzedniego dnia piąty rok zakończył zdawanie SUM-ów, ku niepomiernej uldze całej szkoły. Zwłaszcza Harry cieszył się z tego faktu, bo Ginny wydawała się znacznie bardziej odprężona, gdy miała już z głowy te egzaminy. Większość lekcji już się zakończyła. Za niecały tydzień uczniowie opuszczą szkołę. To był czas przeznaczony na kończenie długoterminowych projektów i oddanie ich nauczycielom, ale dla Harry'ego i Ginny przypominało to jeden długi weekend. Z kolei Hermiona zgłosiła się na ochotnika do pracy przy kilku szkolnych projektach, poza tymi, które robiła dla AD i Zakonu.
Harry i Ginny weszli w drzwi do Wielkiej Sali i zatrzymali się niepewnie. W pomieszczeniu panowała cisza. Wszyscy patrzyli na nich. Hermiona i Ron podbiegli do nich i wręczyli im gazetę.
Potter obala rząd Knota!
Rita Skeeter
Podczas wieczornej sesji Wizengamotu został zgłoszony wniosek o wotum nieufności, który zyskał poparcie większości deputowanych. Tym samym Korneliusz Knot został usunięty z urzędu. Wizengamot wybrał Amelię Bones, dotychczasową dyrektor Departamentu Przestrzegania Czarodziejskiego Prawa, na nowego Ministra Magii. Pani Bones, starszy auror, wybrała starszego aurora Kingsleya Shacklebolta na swojego następcę w Departamencie Przestrzegania Czarodziejskiego Prawa. Mianowała również Artura Weasleya, byłego szefa Departamentu Niewłaściwego Użycia Produktów Mugoli, na stanowisko wiceministra ds. Relacji z Magicznymi Stworzeniami oraz Relacji z Mugolami.
Minister Bones obiecała szybką odbudowę oddziałów aurorów oraz zapowiedziała głębokie reformy, mające usunąć niesprawiedliwe prawa i regulacje uchwalone przez lata działalności poprzedniego rządu.
Głosowanie nad wotum nieufności było bezpośrednim następstwem publicznej przemowy wygłoszonej przez Chłopca, Który Przeżył w Hogsmeade po strasznej bitwie, która miała tam miejsce. Podobno Chłopiec, Który Przeżył odegrał kluczową rolę w bitwie, a później w swoim przemówieniu ujawnił błędy Knota, byłego ministra Magii…
Życiorys Chłopca, Który Przeżył – strona 2
Pełny tekst przemówienia Chłopca, Który Przeżył w Hogmeade – strona 2
Chłopiec, Który Przeżył zaręczony, tylko u nas – strona 3
Historie przyjaciół i dawnych kochanek Chłopca, Który Przeżył – strona 3
Harry warknął, widząc ostatnią linijkę. Dlaczego choć raz na jakiś czas nie mogliby napisać wszystkiego zgodnie z prawdą? Uniósł oczy znad gazety i rozejrzał się po Sali. Wszyscy gapili się na niego, choć część przepełnionych zazdrością spojrzeń była z pewnością przeznaczona dla Ginny.
Ginny roześmiała się, widząc jego reakcję i ujęła go pod ramię. Gdy ruszyli na swoje miejsca, Blaise wstał i uniósł czarkę w salucie. Reszta ślizgońskiej drużyny AD podążyła w jego ślady. Potem całe AD. Zanim dotarli do stołu salutowali im niemal wszyscy, w tym nauczyciele.
Harry wściekle się zarumienił, ale dzięki jego nowej opaleniźnie nie było to zbyt widoczne. Jedynie czubki jego uszu stały się dużo ciemniejsze. Marzył tylko o tym, by wczołgać się pod stół i mieć to wszystko z głowy.
Gdy w końcu wszyscy zajęli swoje miejsca, jedyną stojącą osobą pozostał Dumbledore. Przez dłuższą chwilę patrzył na stół Gryffindoru, po czym przemówił:
- Harry, wiem jak bardzo nie cierpisz być w centrum uwagi, więc będę mówił krótko. Wiem, że nie znosisz, kiedy nazywa się ciebie Chłopcem, Który Przeżył lub bohaterem. Ale zastanów się nad czymś. Prawdziwa wartość bohatera tkwi nie w jego czynach, ale w tym co daje innym. Ty dałeś ludziom nadzieję na przyszłość. Mam nadzieję, że gdy nadejdzie czas, będziesz o tym pamiętał. A teraz możecie wszyscy wsuwać!
Ginny patrzyła, jak zawstydzony Harry wpatruje się w swój talerz, a potem parsknęła.
- Ładny mi bohater, co nie potrafi sobie nawet sam zawiązać butów!
Spojrzą na nią z niedowierzaniem, póki nie dojrzał wilgoci w jej oczach. To przecież ona zawsze pukała go i stukała, gdy potrzebował być sprowadzony na ziemię. Przytulił ją i wybuchnął śmiechem. Ona była tą osobą, która rozumiała go najlepiej. Ale czy nie tak właśnie powinno być?
Harry spojrzał tęsknie na grube plastry szynki leżące przed nim na półmisku. Wciąż nie mógł jednocześnie używać noża i widelca, a Madam Pomfrey powiedziała mu poprzedniego dnia, że miną jeszcze trzy tygodnie, nim przestanie odczuwać dyskomfort w tej ręce. Wspomniała coś o uszkodzonych nerwach, które regenerują się wolniej niż skóra.
- Ginny? Mogłabyś? – spytał, patrząc na szynkę. Ginny uśmiechnęła się do niego słodko i pokroiła szynkę na kawałki na jego talerzu.
- Dzięki!
- Spójrz na to z tej strony, stary. Przynajmniej nie musi cię karmić! AŁA! – Ron spojrzał wściekle na Hermionę. – Czemu mnie kopnęłaś? To kurde bolało!
Harry i Ginny parsknęli śmiechem.
Hermiona umilała im posiłek czytając po kolei wszystkie artykuły na głos. Harry nie był szczęśliwy, że znów wymienili w nich nazwisko Ginny, ale nie mógł zaprzeczyć, gdy określili ją jako „Zachwycającą rudowłosą dziewczynę" z ognistym temperamentem. W końcu miała niezły temperament, była ruda, a zachwycająca to najmniej pochlebny komplement pod jej adresem, z jakim był w stanie się zgodzić. Potem Hermiona przeszła do kolejnego artykułu.
- Podczas rozmów z kolegami i koleżankami z klasy pana Pottera okazało się, że na piątym roku interesował się kimś zupełnie innym. Panna Cho Chang należy do domu Ravenclaw i, podobnie jak Harry, jest szukającą w drużynie swojego domu. Panna Chang jest o rok starsza niż pan Potter. Podobno chodzili ze sobą przez dłuższy czas w czasie jego piątek roku, a niektórzy twierdzą, że planowali się pobrać, nim w jego życiu nie pojawiła się nowa kobieta. „Jestem o wiele lepsza dla Harry'ego niż ta dziewczyna Weasleyów!" powiedziała panna Chang. „Pochodzi z biednej rodziny! Chce tylko jego pieniędzy! Co ona może mu zaoferować? Poza tym wiem na pewno, że nie legnie w małżeńskim łożu bez wcześniejszych doświadczeń…" – Hermiona urwała i spojrzała na Harry'ego.
Harry siedział sztywno. Zdrową rękę zwinął w pięść, a w jego oczach szalał płomień. Ginny była wstrząśnięta i miała łzy w oczach. Harry spojrzał na nią i poczuł, jak jego gniew odpływa. To będzie wymagało drastyczniejszych środków niż obdarcia Cho ze skóry za pomocą tępego noża.
Wstał i spojrzał na swoją dziewczynę. Uśmiechnęła się do niego słabo, gdy wyciągnął do niej rękę. Nie bardzo wiedziała o co mu chodzi, ale ujęła ją i wstała. Poprowadził ją na przód Sali i stanął tam, obejmując ją jedną ręką. Ginny schowała twarz na jego piersi. Powoli w Sali zapadła cisza, gdy wszyscy obracali się w ich stronę.
Dostrzegł Chang, siedzącą przy stole Krukonów. Wylewitował ją na blat i rzucił na nią zaklęcie prawdomówności.
Cho rozglądała się z lękiem, a Harry przemówił cichym głosem, który jednak jakimś sposobem docierał do każdego zakątka Wielkiej Sali.
- Panno Chang, ostrzegałem cię już przed mówieniem czegokolwiek niewłaściwego o mojej rodzinie lub Ginny. Dlaczego nakłamałaś prasie?
- Chciałam się zemścić za to, że nie chciałeś ze mną chodzić.
- Więc przyznajesz, że to co powiedziałaś Prorokowi Codziennemu to kłamstwo?
- Tak. Byłam zraniona. Zrobiłam co w mojej mocy, by cię uwieść, a ty wciąż mnie odrzucałeś! Nie chciałeś nawet mnie dotknąć!
- Zdementujesz wszystko co powiedziałaś – powiedział Harry. To nie była prośba.
Spojrzała na niego hardo.
- Bo co? – warknęła.
Harry rozproszył nałożone na nią zaklęcie.
- Słyszałaś kiedyś historię o Pinokiu? – spytał.
Osoby z mugolskich rodzin zaczęły się uśmiechać. Oczy Hermiony błysnęły złośliwie. Normalnie nigdy nie pochwaliłaby czegoś takiego, ale w tej sytuacji było to idealne rozwiązanie!
Cho spojrzała wściekle na Harry'ego i odmówiła odpowiedzi. Młody czarodziej wzruszył ramionami i kontynuował:
- Już za chwilę zapoznasz się z nią bardzo dokładnie.
Po tych słowach uniósł rękę i wymamrotał coś pod nosem. Cho wstrzymała oddech, gdy otoczyło ją upiorne zielone światło. Gdy zgasło, Cho Chang stała pomiędzy chichoczącymi, śmiejącymi się i rechoczącymi uczniami, macając z przerażeniem swój nowy, ale raczej nie poprawiony nos o długości piętnastu centymetrów.
- Harry.. – wyszeptała Cho.
- Codziennie będzie się wydłużał o pięć centymetrów, póki nie zdementujesz swoich stwierdzeń dla Proroka Codziennego – oznajmił Harry. – Skłamałaś o mnie i moich bliskich po raz ostatni. Gdy odwołasz to co powiedziałaś, zaklęcie zostanie zawieszone i twój nos wróci do normy.
Cho zaczęła płakać i usiłowała ukryć swój wielki nos, jednak Harry bezwzględnie kontynuował:
- Jeśli jednak kiedykolwiek jeszcze skłamiesz o mnie, Weasleyach lub moich przyjaciołach, ten nos powróci. Kieruj swój jad w inną stronę lub ponieś konsekwencje. To moje ostatnie ostrzeżenie.
Śmiech w Sali narastał. Cho rozejrzała się szaleńczo. Wokół widziała tylko drwiące twarze. Zeskoczyła ze stołu i z płaczem wybiegła z Sali.
Harry i Ginny stali niewzruszeni, póki w Wielkiej Sali nie zapadła cisza.
- Możecie mówić o mnie co wam się podoba – powiedział Harry. – Ale ostrzegam was tu i teraz: jeśli powiecie coś złego o mojej rodzinie albo o mojej Ginny, to będziecie mieli ze mną do czynienia. Nie wstydzę się nazywania się Weasleyem czy kochania kobiety z tej rodziny. To dumna rodzina ze wspaniałą historią i jestem szczęśliwy mogąc być jej częścią!
Po tym przemówieniu poprowadził Ginny z powrotem na miejsce. Kiedy wyszli na środek Sali uspokoiła się nieco, ale teraz wydawał się być o coś obrażona.
Harry miał właśnie wziąć gryz z kanapki, ale nagle coś mocno szarpnęło go za ucho. Poczuł mocny ból i nie miał innego wyjścia, jak tylko podążyć za nim.
- „Moja Ginny", Potter? Czyżbym była teraz jakąś własnością, którą można wypożyczyć lub sprzedać? – syknęła ze złością w oczach.
- Eee… widzisz… chodziło mi o to… że… - zająknął się. Wszyscy Gryfoni patrzyli z rozbawieniem, jak Harry kuli się pod spojrzeniem swojej dziewczyny.
Ale Ginny dopiero się rozgrzewała. Zaczęła machać rękami i oznajmiać mu co dokładnie sądzi o jego komentarzu. Gdy Ginny rozpędziła się do maksimum, postanowił dać sobie spokój z ostrożnością. Złapał ją za ramiona ignorując ból w poparzonej dłoni, przyciągnął do siebie i namiętnie pocałował. Na początku zaczęła go bić po plecach, ale po chwili się poddała i zanurzyła palce w jego włosy odwzajemniając pocałunek.
- Gin, należymy do siebie nawzajem. O to mi chodziło – wyszeptał.
Unieśli głowy, słysząc gwizdy, okrzyki i sugestywne komentarze Gryfonów i pozostałych trzech stołów.
- Ciekawe czy to podziałałoby na Mionkę? – spytał głupio Ron. – EJ! Kurde, kobieto! Czemu depczesz mi po nogach?
Spotkanie z dyrektorem
Po śniadaniu czwórka przyjaciół udała się do gabinetu Dumbledore'a. Harry poprosił o krótkie spotkanie z dyrektorem i chciał, żeby wszyscy byli obecni.
Dumbledore siedział na swoim zwyczajowym miejscu, obserwując, jak cała grupa wchodzi do jego biura. Nie miał pojęcia czego miało dotyczyć to spotkanie i był naprawdę ciekawy.
- Harry, skoro to ty poprosiłeś o spotkanie, to proponuję, żebyś zaczął – powiedział uprzejmie. W ciągu ostatnich kilku dni stosunki miedzy nimi mocno się poprawiły, z czego bardzo się cieszył.
- Czy pana myśloodsiewnia jest w tej chwili pusta?
Zaskoczony dziwnym pytaniem Dumbledore skinął głową i wyciągnął ją z szuflady biurka.
Harry wstał z krzesła i podszedł do myśloodsiewni. Wyciągnął różdżkę z kieszeni. Czuł się bardzo dziwnie, operując różdżką przy pomocy drugiej ręki, ale w końcu zdołał zdeponować wspomnienie w myśloodsiewni. Potem rzucił zaklęcie, które pozwoliło zachować wspomnienie do późniejszego użycia.
Obrócił się do swoich przyjaciół i powiedział cicho:
- Jesteście dla mnie jak rodzina i wszystkim się z wami dzielę, ale proszę zrozumcie, że nie chcę, żebyście oglądali to wspomnienie. Błagam was. Nigdy nie proście, żeby je zobaczyć, nigdy mnie o nie nie pytajcie – odwrócił się do Dumbledore'a i kontynuował: - To jest wizja, którą do tej pory się z panem nie podzieliłem. Tylko ja i dwie inne osoby znamy jej zawartość. Gdy profesor Snape i jego żona pomogli mi w jej obejrzeniu, z własnej woli poddałem się wymazaniu części wspomnień o tej wizji.
Dumbledore patrzył na niego wstrząśnięty. Co było w tej wizji tak strasznego, że Harry dobrowolnie zgodził się na wymazywanie pamięci?
Harry mówił dalej:
- Snape'owie i ja weszliśmy zbadać tę wizję, tak jak bez wątpienia zrobi to pan. Byliśmy w stanie określić jej czas na okres między 7 i 15 kwietnia przyszłego roku, tu w Hogwarcie. Nie chcę więcej widzieć tego wspomnienia, więc niech mnie pan o to nie prosi. Jeśli uzna pan to za niezbędne, nie mam nic przeciwko, by podzielił się pan tym z innymi, w tym z minister Bones. Ale sugeruję, by nikt poza nią z Ministerstwa tego nie widział. Nie pokazywałbym tego zbyt wielu osobom, bo niektórzy mogą stracić wiarę po zapoznaniu się z nią. Ponadto proszę pamiętać, że ta wizja ziści się tylko jeśli zawiodę.
- Harry? Naprawdę jest tak źle? – spytała delikatnie Ginny.
Harry spojrzał na nią i wróciło do niego wspomnienie jego desperacji, gdy tamtej nocy musiał natychmiast upewnić się, że jego ukochana jest cała i zdrowa. Spojrzał na nią z bólem w oczach.
- Nawet nie masz pojęcia, Gin i mam nadzieję, że nigdy się nie dowiesz.
Objęła go ramionami i przytuliła, podczas gdy on walczył z echem tego wspomnienia.
Dumbledore obserwował młodą parę i zastanawiał się jak ułożyłyby się sprawy, gdyby postawił na swoim na początku poprzedniego semestru. Z każdym dniem rola panny Weasley staje się ważniejsza, pomyślał. Harry ma bardzo niepewny kontakt ze wszystkim co w ludziach dobre, a jest to w stanie ogarnąć tylko dzięki Weasleyom, a przede wszystkim pannie Weasley.
- Harry – zaczął delikatnie dyrektor. – Obiecuję ci, że będę nadzwyczaj ostrożny w dobieraniu osób, które zobaczą to wspomnienie.
- Dziękuję panu. To właściwie wszystko co chciałem dziś panu powiedzieć. Chciałem też, żeby wszyscy tu wiedzieli jak bardzo jest to istotne i dlaczego nie pozwalam im się z tym zapoznać.
- W porządku. ja mam dwie rzeczy, które chciałbym z tobą omówić. Obie wyszły od minister Bones i wymagają twojej uwagi. Przede wszystkim kazała mi powiedzieć ci, cytuję, „dobry przywódca dba o swoich ludzi i nagradza ich, gdy na to zasłużą". W związku z tym poleciła, bym dał ci to.
Dumbledore pchnął w jego stronę duże pudełko.
- W środku znajdują się Ordery Merlina. Minister oczekuje, że jako przywódca wręczysz je swoim towarzyszom. Znajdziesz tam sześć orderów pierwszej klasy: dla ciebie, pana i panny Weasley, pana Longbottoma, panny Granger i panny Lovegood. Reszta to ordery drugiej klasy dla pozostałych twoich towarzyszy. Z tego co wiem oboje profesorowie Snape'owie otrzymają nagrody za ich przełomowe prace nad eliksirem antycruciatus. Minister Bones wie, jak nie znosisz zwracać na siebie uwagi, ale przypomina ci, że masz pewne obowiązki jako przywódca.
- Wiem. Nie chcę tej nagrody, ale chyba nie mogę cały czas walczyć z rządem. Dopilnuję, by ordery zostały rozdane.
- To dobrze. Po drugie minister Bones jest pod dużym wrażeniem twoich dokonań. Jak wiesz jej bratanica Susan mieszka z nią, bo rodzice dziewczyny zginęli w czasie poprzedniej wojny. Przez ostatnie kilka dni Susan dużo rozmawiała z ciocią. Minister Bones prosiła, bym przekazał ci, że ty i wszyscy twoi towarzysze otrzymacie specjalne pozwolenia z Ministerstwa, które pozwolą wam na używanie magii podczas wakacji. Zapowiedziała również, że w pierwszej ustawie, którą przedłoży, znajdzie się obniżenie wieku legalnego używania magii poza szkołą do czternastu lat. Jeśli prawo to przejdzie głosowania, chciałaby, żebyś był obecny podczas jego podpisywania.
- Będę zaszczycony. Wydaje mi się, że minister Bones odwali kawał dobrej roboty.
- Zgadzam się. Choć nie na każdy temat mamy takie samo zdanie, uważam, że będzie bardzo skuteczna na nowym stanowisku.
Gdy zbierali się do wyjścia, Harry przypomniał sobie o pudełku.
- Eeee… Ron, możesz wziąć pudełko? Brakuje mi ręki.
- Nie ma sprawy, stary. To lepsze niż krojenie za ciebie jedzenia albo wiązanie ci butów – odparł ze śmiechem przyjaciel.
Gabinet Dumbledore'a
Albus Dumbledore oparł się ciężko na fotelu. Czuł jak boli go serce. Fawkes śpiewał uspokajająco ze swojej grzędy.
- Tak Fawkesie, wygląda na to, że nasz Harry dźwiga nadzwyczaj ciężkie brzemię, jeśli ta wizja to tylko część tego, z czym musi sobie radzić.
Właśnie skończył przeglądać wspomnienie, które Harry zostawił mu w myśloodsiewni i doszedł do nieodpartego wniosku, że Harry miał rację, pozwalając Severusowi zmodyfikować jego pamięć. Żałował tylko, że nie może sobie pozwolić na to samo.
Obrazy z wizji Harry'ego były niezwykle ciężkie do oglądania. Jego szkoła! Najwspanialsza szkoła na świecie, duma angielskich czarodziejów. Tyle śmierci i zniszczenia.
Musiał być jakiś sposób, by pomóc Harry'emu, który pokazał w tym kończącym się roku szkolnym tyle mocy i poświęcenia dla dobra sprawy. Ale czy miał na tyle mocy, by zabić Voldemorta? A jeśli o to chodzi, to jak można zabić kogoś, kto jest niemal nieśmiertelny?
Tak, nad tym trzeba się było zastanowić. Voldemort powrócił opętując profesora Quirrela, gdy Harry był na pierwszym roku, potem jako cień siebie samego z lat uczniowskich rok później. Cielesną postać uzyskał na czwartym roku Harry'ego. Czy to znaczy, że nawet jeśli zniszczymy jego ciało, będzie wciąż miał zdolność pozyskania cudzego ciała?
Dumbledore uśmiechnął się przelotnie, rozważając drugi rok Harry'ego. Wszystkie znaki już tam były, ale Harry był zbyt młody i niedojrzały, by je pojąć. A ja byłem tak opętany moją arogancją, że zapomniałem jak to jest być młodym. Jego więź z Ginewrą Weasley powstała w Komnacie Tajemnic.
Żeby mu pomóc, muszę sprawić, by uwierzył, że naprawdę chcę mu pomóc. W związku z tym powinienem otworzyć przed nim i jego przyjaciółmi prywatną bibliotekę dyrektora Hogwartu. Obawiam się jednak, że może to być zbyt duży szok dla panny Granger. W końcu to tam są wszystkie najfajniejsze książki.
Roześmiał się na tą myśl.
Biuro Amelii Bones, Ministerstwo Magii
- Dyrektor Shacklebolt prosi o spotkanie, pani Minister – zaanonsował jeden z bezimiennych asystentów, których największym marzeniem było zostać zauważonym i otrzymać awans.
- Proszę go wprowadzić.
Dyrektor Kingsley Shacklebolt wszedł do gabinetu. Odziedziczył poprzednie stanowisko obecnej Minister i został postawiony przed niewdzięcznym zadaniem przywrócenia korpusowi aurorów sprawności bojowej.
- Pani Minister… - zaczął.
- Kingsley, przez lata byliśmy współpracownikami – przerwała mu, wskazując na krzesło. – Chyba możemy darować sobie formalności.
- W porządku, pani… Amelio. Chciałem ci powiedzieć, że na służbie mamy w tej chwili czterdziestu pięciu aurorów, kolejnych dziewięciu może wykonywać jedynie lżejsze obowiązki. Reszta będzie wyłączona ze służby jeszcze wiele miesięcy. To złe nowiny. Te dobre to fakt, że naliczyliśmy 497 Śmierciożerców, z czego osiemdziesięciu przetrwało w różnym stadium szaleństwa. Z tego co wiemy to większość sił Voldemorta. Oceniamy, że nasze siły są w tej chwili wyrównane, jeśli wszystko się dobrze ułoży. Moim podstawowym problemem jest odbudowa naszych sił. Nawet jeśli przyspieszymy program szkoleniowy i wyrzucimy jeden rok zajęć i tak dwa lata zajmie nam wyszkolenie nowych rekrutów. A wiemy, że Voldemort odbuduje swoje siły szybciej. To jest sedno problemu, Amelio. Startujemy w wyścigu, do którego nie jesteśmy gotowi. Wątpię, by Voldemort dał nam potrzebny czas.
- Więc co sugerujesz? – westchnęła Amelia.
- Uważam, że powinniśmy porozmawiać z Potterem i przekonać się, czy będziemy w stanie zastosować jego metody, by przyspieszyć szkolenie.
- No to tutaj cię wyprzedziłam. Z tego co wiem, Harry opuszcza Hogwart w niedzielę i wraca do domu w Ottery St. Catchpole. Umówiłam nas na wizytę tam, dając mu najpierw tydzień na odpoczynek. Więc mówimy tu o końcówce czerwca. Wiem, że chciałbyś już z tym zaczynać, ale po takiej bitwie nawet ty chciałbyś tydzień lub dwa przerwy.
- Masz zupełną rację. Poza tym tydzień nie robi nam wielkiej różnicy. Miałabyś coś przeciwko, gdybym napisał do niego i zapytał czy jest coś co potrzebuje na tym spotkaniu?
Amelia zastanawiała się przez moment.
- Nie krępuj się, to dobry pomysł. Może chcieć poprosić inne osoby, żeby pomogły mu na spotkaniu.
- W porządku, tak zrobię. Na razie wracam do mojego departamentu.
Wstał i wyszedł z gabinetu.
Bliźniacy Weasleyowie
Remus i Tonks spotkali się z Fredem i Georgem w ich sklepie. Bliźniacy szybko skapitulowali i z niemałym niepokojem oczekiwali spotkania z Huncwotami i Nowymi Huncwotami. Spotkanie ponownie miało się odbyć w Hogwarcie.
Tym razem bliźniacy spodziewali się figla.
Cała czwórka użyła Fiuu ze sklepu, by udać się do trzech Mioteł. Fred i George rozejrzeli się z ciekawością. Wszyscy mówili o wielkiej bitwie, ale w mieście nie było po niej śladu. Magia ma swoje zalety.
Remus i Tonks cieszyli się przyjemnym spacerem z miasta do szkoły, choć jej noga jeszcze trochę bolała. Bliźniacy byli tak zdenerwowani, że nie byli w stanie rozkoszować się ciepłą późnowiosenną pogodą, ani miłą rozmową.
Weszli do szkoły. Remus i Tonks odeskortowali bliźniaków prosto do Pokoju Życzeń.
W środku znajdował się długi stół, za którym siedzieli Harry, Ginny, Ron, Hermiona, Luna i Neville, który niedawno wyszedł ze szpitala.
Fred i George rozejrzeli się nieufnie.
- Wejdźcie panowie – zaprosił ich Harry. – Siadajcie. Chcemy z wami o czymś porozmawiać.
Ron i Ginny zachichotali, widząc znacząco przerzedzone czupryny ich braci.
- Harry, obiecujemy…
- … żadnych psot…
- … złożymy przysięgę…
- … tobie jako naszemu najdroższemu…
- … bratu!
Harry roześmiał się.
- Nie po to was tu dzisiaj zaprosiliśmy i obiecuję wam, że nie musicie bać się żadnej psoty z naszej strony. Przynajmniej dziś.
- W takim razie co…
- … my tutaj robimy?
- I to jest kluczowe pytanie, prawda? – odparł Harry. – Wiem, że zostaliście wprowadzeni do Zakonu Feniksa. Wiem też, że choć używali niektórych z waszych produktów, nigdy nie otrzymaliście żadnego zadania. Moje pytanie jest proste. Czy chcecie odegrać bardziej aktywną rolę w tej wojnie? Naprawdę robić różnicę?
- Ale Harry, my już…
- … robimy coś dla Zakonu…
- … i mamy firmę do zarządzania.
- Właśnie! Jesteśmy szanowanymi…
- … biznesmanami!
Harry westchnął.
- Znam wasz sekret. Chyba nie chcielibyście, żeby wasza mama dowiedziała się tego ode mnie, prawda?
- Sekret? My nie mamy sekretów – odparł oburzony Fred.
Ron nachylił się do przyjaciela.
- Harry, o jakim sekrecie mówisz?
Harry uśmiechnął się złośliwie, chuchnął na paznokcie i wypolerował je o koszulę.
- O niczym szczególnym. Po prostu twoi bracia są prawdopodobnie mądrzejsi od Hermiony i celowo zawalili swoje SUM-y razem z większością innych swoich egzaminów w Hogwarcie. Ciekawe co Molly i Artur powiedzą na takie wieści?
Fred i George byli oszołomieniu, Ron zmieszany, a Hermiona powątpiewała. Tymczasem Ginny usiłowała ukryć uśmiech. Ona już wcześniej wiedziała.
- Oj chłopaki, wystarczy popatrzeć na wasze produkty. Wymyśliliście setki psot, dużo lepszych niż wszystko co wpadło do głowy Zonkowi. Wiele wymagało zaskakująco dużo pracy. Jak to możliwe, że to robicie, a jednocześnie mieliście tylko trzy SUM-y? Musieliście celowo ukrywać swoją inteligencję w szkole.
- Przejrzał nas – przyznał smutno George.
- Jasne, ale czy zauważyłeś sugestię szantażu? – spytał zadowolony Fred.
- Oczywiście. To było niezłe, niemal tak jak psota – odparł George.
- Czy jesteśmy pewni, że nasz tato nie spał z jego mamą?
- Zielone oczy! Żaden Weasley nie miał nigdy zielonych oczu.
- No cóż, Ginny to zmieni.
- To co robimy?
- Skoro nas szantażuje, to przynajmniej wysłuchajmy co ma do powiedzenia.
Odwrócili się do Harry'ego i pokazali, żeby kontynuował. Ginny otwarcie chichotała.
- Chłopaki, zamierzam upiec dwie pieczenie na jednym ogniu. Mamy brata, który jest aktualnie bezrobotny i bardzo zmartwiony tym, co zrobił. Więc proponuję, żebyście przekazali mu w zarządzanie swój sklep, bo wy będziecie na to zbyt zajęci. To, co chcę wam zaproponować, a do czego Remus ma przygotowane papiery, które macie podpisać, to otwarcie nowej spółki należącej do Czarodziejskich Dowcipów Weasleyów, która będzie produkowała wszelki sprzęt służący obronie zamku. Chcę więcej rzeczy takich, jak przenośne bagno. Chcę wszystkiego, co spowolni nacierającą armię czarodziejów i wprowadzi między nich chaos i zamieszanie. Chcę, żeby te rzeczy można było uruchomić z zamku bez narażania kogokolwiek na niebezpieczeństwo. Ogólnie rzecz biorąc, chcę żebyście pogadali z Ronem i wykombinowali jak najwięcej rzeczy, które pomogą nam w obronie Hogwartu.
- Ale Harry, nie mamy do tego kapitału! – zaprotestował Fred. – A musimy nająć warzelników, zaklinaczy, znaleźć lokalizację dla nowej fabryki…
- Fred, Remus ma wszystkie papiery – przerwał mu Harry. – Ja i on fundujemy firmę po połowie i będziemy mieli mniejszościowe udziały. Wy obejmujecie 51%, my pozostałe 49%. Jesteśmy gotowi przelać wam w każdej chwili sto tysięcy galeonów na znalezienie ludzi, płace i materiały oraz kolejne pięćdziesiąt tysięcy na znalezienie miejsca na fabrykę. Remus i ja uważamy, że na wasze produkty będzie można znaleźć popyt wśród czarodziejskich rządów w innych krajach. Przede wszystkim zależy mi na odparciu niebezpieczeństwa grożącemu Hogwartowi na początku przyszłego roku. Ale uważam, że po tym wszystkim rządy będą waliły do was drzwiami i oknami.
Fred i George patrzyli na Harry'ego z identycznym maniakalnym błyskiem w oczach. Kiedy Remus podsunął im pergamin, podpisali z ochotą.
Tylko Hermiona patrzyła na bliźniaków przerażona.
- Celowo zawaliliście wszystkie egzaminy? – spytała z niedowierzaniem.
Ostatnie spotkanie AD w roku szkolnym
Harry tego nienawidził. Widział logikę prośby minister Bones dotyczącej rozdawania nagród. I to właśnie planował po cichu zrobić. Jednak Dumbledore i Ministerstwo mieli inny pomysł.
Tego ranka dostał sowę, w której pytano go, czy nie miałby nic przeciwko obecności Minister podczas rozdawania orderów. Najwyraźniej tego wieczoru miała być w szkole i poprosiła, żeby przeprowadził wówczas ceremonię. I to by było na tyle, jeśli chodzi o krążenie po sali i wciskanie ludziom pudełek do rąk.
Potem Dumbledore zapewnił go, że zajmie się przygotowaniami do uroczystości i wystarczy, jeśli Harry zjawi się w Wielkiej Sali godzinę po kolacji.
Dodatkowo stresowało go, że Ron, Ginny i Hermiona ewidentnie coś knuli.
Po kolacji Ginny powiedziała mu w pokoju wspólnym Gryffindoru, że położyła mu na łóżku szaty wyjściowe do ubrania. Poprzedniego dnia zdjął bandaże, a choć dłoń wciąż była zaczerwieniona i wrażliwa, był w stanie poradzić sobie z ubieraniem się.
Jego pokój był dziwnie cichy. Gdy wszedł, nikogo nie było w środku, co było bardzo dziwne. Wydawało mu się, że będą tam przynajmniej Ron i Neville, szykujący się na uroczystość, ale nie znalazł ich.
Na swoim łóżku znalazł nową szatę. Była srebrnoszara z czarnymi mankietami. Nad sercem widniał monogram feniksa. Nie wiedział skąd się to wzięło, ale Ginny najwyraźniej oczekiwała, że włoży tę szatę. Chwilę potrwało nim się ubrał, ale nie jakoś strasznie długo. Mimo to, gdy zszedł do pokoju wspólnego, odkrył, że nikogo tam nie ma.
Może już poszli? pomyślał.
Szczerze mówiąc ten brak ludzi zaczął go trochę przerażać. Pospiesznie wyszedł z pokoju wspólnego i udał się do Wielkiej Sali.
Gdy przeszedł przez drzwi zatrzymał się. Uprzątnięto stoły, a Sala została powiększona, pozwalając na usadzenie wszystkich uczniów. Ale tym co go najbardziej zdumiało była grupa osób odziana w srebrnoszare szaty, stająca w formacji bojowej przed stołem nauczycielskim.
Zbliżyła się do niego Ginny. Jej szata przylegała do niej niczym druga skóra. Była niemal identyczna jak jego, za wyjątkiem białego wykończenia tam gdzie on miał czarne. Wzięła go za rękę i poprowadziła naprzód mówiąc cicho:
- To był pomysł Remusa i Jacka. To mundury galowe. Kolor wykończenia wskazuje na rolę danej osoby. Jack chce też porozmawiać z tobą o mundurach polowych do walki.
Ciężko mu było to wszystko przetrawić. Ginny wyglądała oszołamiająco w swoim mundurze. Sposób, w jaki feniks na jej szacie poruszał się przy każdym jej kroku, zapierał mu dech w piersiach. W końcu obróciła się do niego i spytała:
- Słuchasz mnie, Harry?
- Eee… niespecjalnie. Nie mogę wyjść z podziwu jak pięknie w tym wyglądasz – przyznał nieśmiało.
Obdarzyła go promiennym uśmiechem i pociągnęła go do stołu nauczycielskiego, za którym czekali minister Bones, Dumbledore i kilkoro członków Zakonu, między innymi Artur, Molly, Remus i Tonks.
Harry stanął u boku Ginny, patrząc wyczekująco w stronę stołu. Nieświadomie wyciągnął rękę i ujął jej dłoń.
Minister Bones wstała, by przemówić. Uśmiechnęła się, widząc gest Harry'ego.
- Panie Potter, według wielowiekowej tradycji aurorów, dowódcy przekazują odznaczenia swoim podkomendnym. Z punktu widzenia przywództwa, lider powinien okazywać swoją wdzięczność swoim ludziom za ich dokonania. Wzmacnia to też więzi w oddziale. Dziś wieczorem ja przekażę ordery tobie i twoim najważniejszym dowódcom. Ty przekażesz je reszcie, w ten sposób rozciągając naszą tradycję aurorów na waszą grupę. Co prawda nigdy nie widziałam, by jakiś dowódca trzymał jednego ze swoich adiutantów za rękę na służbie, ale chyba w twoim wypadku to dopuszczalne… - przerwała, by przeczekać śmiech i przywołała Harry'ego do siebie. – Panie Potter, Order Merlina to jedno z naszych najwyższych wyróżnień. Większość osób nim nagrodzonych nie starała się o niego i nie chciała go, co stawia pana w bardzo dobrym towarzystwie…
Jęknął w duchu, szykując się na długi wieczór.
Ekspres Hogwart
Członkowie AD otrzymali wiadomość, że w razie potrzeby skontaktuje się z nimi ich dowódca drużyny. Mieli wciąż biegać codziennie przez całe lato, ale poza tym mieli się cieszyć wakacjami.
Prawdę mówiąc Harry miał pewne plany, które mogły sprawić, że zwoła swój oddział, ale to najwcześniej w sierpniu. Sam też chciał trochę wolnego.
Szóstka przyjaciół siedziała w swoim przedziale Ekspresu Hogwart. Jedynym znakiem, że niedawno miała tu miejsce bitwa, była osoba nowego zawiadowcy. Hermiona miała spędzić lipiec na południu Francji ze swoimi rodzicami, ale na sierpień planowała wrócić do Nory. Luna planowała wyprawę z ojcem do Kolumbii, gdzie miała nadzieję odnaleźć słynne miniaturowe kangurożce, które były podobno krzyżówką jednorożców i kangurów. Neville pokiwał głową z zainteresowaniem na tą wieść. Jego plany były bardzo podobne do planów Harry'ego. Zamierzał się odprężyć, na ile było to możliwe.
Harry siedział w rogu przedziału, obserwując swoich przyjaciół. Wyciągnął swój rysownik i próbował naszkicować obraz, który miał przed oczami. Madam Pomfrey w końcu przekonała go, że rysowanie może mu pomóc w poradzeniu sobie z pewnymi problemami, które dręczyły go przez Dursleyów. Poradziła mu, jak rysować rzeczy, które wyrażały jego emocje, ale większość była zbyt mroczna i niepokojąca nawet jak na jego gust. Jedyną radę jaką od niej przyjął, było rozwinięcie jego rysunków biżuterii w bardziej skomplikowane dzieła. Nie uważał, by szło mu najlepiej, ale ćwiczył dalej.
Ginny właśnie skończyła grać z Hermioną w eksplodującego durnia i rozejrzała się po przedziale. Ron i Neville grali w czarodziejskie szachy, a Harry znów zajmował się tym rysownikiem! Szkicował tam już coś niemal dwa miesiące i absolutnie nikomu nie pozwolił zobaczyć choć odrobiny. Zaczarował go tak, aby strony wydawały się czyste, jeśli go nie używał. Wiedziała, bo wśliznęła się kiedyś do jego dormitorium, by rzucić na niego okiem.
Harry zauważył, że Ginny na niego patrzy, więc zaczął odkładać rysownik. Położyła mu rękę na ramieniu.
- Harry, rysujesz tam od wielu tygodni i nie pozwalasz nikomu zobaczyć. To chyba nie jest w porządku, że tyle przed nami ukrywasz… no dawaj, pokaż mi.
- Gin, ja tylko tak sobie bazgrzę. To nic rewelacyjnego. Po prostu Madam Pomfrey powiedziała, że powinienem to robić, żeby… no wiesz… łatwiej przejść przez to wszystko. Próbowałem robić to co ona chciała, ale było dla mnie zbyt depresyjne, więc zacząłem rysować inne rzeczy.
„To wszystko" oznaczało Dursleyów i to co mu zrobili. Jego przyjaciele zdawali sobie z tego sprawę.
- Harry – poprosiła delikatnie. – Pozwolisz mi zobaczyć?
Widząc troskę i miłość w jej oczach rozproszył zaklęcie na rysowniku i podał go jej.
Ginny zadrżała, widząc mroczne rysunki na kilku pierwszych stronach. Komórka pod schodami z ukrywającą się w niej małą postacią, ręka dzierżąca pas, okno z kratami. Ale po kilku pierwszych stronach rysunki zmieniły się o sto osiemdziesiąt stopni. Najpierw kilka różnych domów, od dość skromnych, po monumentalne pałace. Ze zdumieniem ujrzała siebie na kilku z tych rysunków.
Były też inne. Neville i Luna śmiejący się przy stole w Wielkiej Sali. Ron na swojej miotle, Hermiona ze swoimi książkami. Ron i Hermiona trzymający się za ręce i idący w stronę jeziora.
Zarumieniła się, widząc swój portret, który ewidentnie przedstawiał ją nagą, choć później domalowano na nim bikini. Była pewna, że Hary nigdy nie widział jej w bikini! Zerknęła na swojego chłopka, który wzruszył ramionami.
- Wiedziałem, że prędzej czy później zechcesz to obejrzeć albo pokazać innym. Na szczęście ten obraz zawsze mam tutaj – zapewnił, pokazując palcem na swoją głowę.
Pociąg zaczął zwalniać. Dojeżdżali do King's Cross. Z okna widział Molly, Artura i Grangerów, którzy oczekiwali ich przybycia. Harry pomniejszył i schował kufer do kieszeni, tak jak pozostali. Zamierzali korzystać z pozwolenia na używanie magii tego lata.
Cała szóstka wypadła z pociągu, nie mogąc doczekać się początku wakacji, choć Ron i Hermiona nie cieszyli się na myśl o czasie, który spędzą z dala od siebie. Neville i Luna pożegnali się i ruszyli do wyjścia. Babcia Neville'a odbierała ich oboje, a miała mało czasu.
Harry i Ginny podeszli do Molly i Artura, podczas gdy Ron i Hermiona poszli do jej rodziców. Molly przytuliła mocno Harry'ego i Ginny, a potem razem z Arturem obserwowała najmłodszego syna. Molly miała łzy w oczach, a Artur pękał z dumy.
Ron rozmawiał chwilę z rodzicami Hermiony, która pokazała mamie pierścionek wykonany dla niej przez jej chłopaka. Dan Granger zmarszczył brwi i spoglądał przez chwilę na Rona niczym na gotowy do zjedzenia kotlet wołowy, ale w końcu skinął mu głową i uśmiechnął się do córki. Hermiona rzuciła mu się na szyję, niemal obalając go na ziemię, a potem podeszła do Rona. Objęli się i pocałowali namiętnie.
Ginny spojrzała tęsknie na Harry'ego. Uśmiechnął się do niej i pocałował ją z czułością, a potem wyszeptał do ucha:
- Pozwól im się tym cieszyć. Będziemy mieli dla siebie całe lato, a oni mają tylko jego część.
- Od kiedy jesteś taki mądry, panie Potter? – spytała cicho.
- Nie wiedziałaś, panno Weasley? – odparł z uśmiechem. – My Weasleyowie wszyscy jesteśmy mądrzy.
Ron dołączył do nich i również otrzymał od Molly uścisk, po którym zatrzeszczały kości. Nawet Artur przytulił syna. Potem Molly obróciła się do Harry'ego i Ginny.
- Gotowi na podróż do domu?
- Nie wiem jak Ron i Ginny, ale dla mnie dom brzmi naprawdę wspaniale – zapewnił Harry z radością.
KONIEC
Od tłumacza: Tak jak wspominałem już wcześniej możecie oczekiwać sequelu tej historii. A w nim dalszy rozwój Armii Dumbledore'a, Jack wkracza do bezpośredniej akcji i Harry dorobi się niespodziewanie młodszego rodzeństwa.
Dzięki serdeczne za wszystkie recenzje i opinie, które motywują mnie do dalszej pracy. Bez Was pracowałbym znacznie wolniej.