A/N: Poniższe "dzieło", zostało stworzone przez Intoxic i Olę1494. Jest to one-shot na zasadzie Role Play.

Sumarry: Alec i Magnus przeżywają swoją pierwszą rocznicę. Co się na niej stanie? Przekonajcie się.

Pogrubiony- POV Magnusa

Pochylony -POV Alec'a

Kto jest kim? To zostawiamy dla was jako zagadkę!

Miłego czytania życzą Ola i Intoxic.


"Rocznica"

Czarownik od samego rana ze zdenerwowaniem przerzucał wszystkie ciuchy w szafie. Nie mógł znaleźć nic odpowiedniego na tę okazję. A okazja była niemała. Dziś miała się odbyć jedna z ważniejszych randek w jego egzystencji. Dokładnie dziś mijał rok odkąd Magnus Bane zaczął spotykać się z Nocnym Łowcą Alexandrem Lightwood'em. Miniony rok był jednym z najlepszych, nawet najlepszym z najlepszych, jakie Magnus miał w swoim całym osiemsetletnim życiu. Alexander był jego prawdziwą miłością i tego był pewien od momentu, gdy Nocny Łowca wyznał mu miłość w Sali Porozumień w Alicante. Wiedział, że są sobie przeznaczeni od momentu, gdy spojrzał po raz pierwszy w parę niebieskich, jak wieczorne niebo, oczu. Czas spędzony z Alec'iem był najwspanialszym czasem jakiego Magnus doświadczył. I z ekscytacją patrzył w ich wspólną przyszłość.

-Nie wiem, co mam założyć Miau—Magnus rzucił w roztargnieniu do swojego białego kota, który teraz patrzył ze zdziwieniem na stertę ciuchów w sypialni swojego pana—Muszę zrobić na nim wrażenie.

Prezes Miau spojrzał na niego wzrokiem, który ewidentnie mówił "Przecież już go zdobyłeś"

-Och wiem Miau, ale to nasza pierwsza rocznica, chcę by było idealnie.

Zdecydowanie Wysoki Czarownik Brooklynu zaplanował ten wieczór perfekcyjnie. Zabierze swojego łowcę na kolację do wspaniałej francuskiej restauracji, gdzie wręczy mu prezent. A potem zakończą wieczór w ich mieszkaniu, przy lampce wina i kominku. Spędzą upojną noc. W końcu po tylu samotnych nocach w ich łóżku, Alec znów będzie spał obok niego. Magnus ciężko znosił, gdy Alec musiał wyjeżdżać do Idrisu. Nie lubił być zostawiany z tyłu, tylko dlatego, że jest podziemnym i nie ma prawa wstępu do kraju Nocnych Łowców. A ostatnimi czasy Alec spędził w Idrisie okrągły tydzień i wrócił dokładnie dzień przed ich rocznicą. Magnus się obawiał, że nie Alec nie zjawi się, ale łowca był na tyle odważny, że postawił się rodzicom i opuścił Idris, używając naprawionego portalu w Instytucie. Cóż rodzice Alexandra nie akceptowali jego związku z Magnusem, choć Maryse mniej to okazywała. To Robert stwarzał problemy. Ale Magnus nauczył siebie i Alec'a to ignorować. I dlatego teraz żyli w błogim szczęściu. Czarownik spojrzał na zegarek. Miał jeszcze godzinę nim miał pojechać do Instytutu po Alexandra. Postanowił przyspieszyć. Chwycił ze sterty ciuchów swoje czarne obcisłe jeansy, z haka z szafy ściągnął złotą koszulę pokrytą brokatem. Dziękując Lilith za to, że już wcześniej ułożył włosy, założył pospiesznie ciuchy i przystąpił do nakładania makijażu. Dla przyjemności swojego łowcy dziś postanowił stonować swój wygląd i nałożył tylko odrobinę złotego cienia i czarny eyeliner. Na włosy nałożył pokaźną ilość brokatu, co spowodowało, że odrobina spadła mu na fioletową marynarkę, którą właśnie zakładał. Jeszcze spojrzał na siebie w lustrze w holu i krzyknął do kota.

-Wrócimy późno Prezesie—i wyruszył.

Na szczęście droga do Instytutu była niezbyt długa. Gdy Magnus zaparkował samochód, swojego czarnego Mustanga, uśmiechnął się sam do siebie. Nim zadzwonił dzwonkiem, jeszcze raz sprawdził kieszeń wewnętrzną marynarki, by upewnić się, czy prezent rocznicowy dla Alexandra się tam znajduje. Upewniony, sięgnął swą smukłą dłonią pokrytą licznymi pierścieniami do dzwonka i zadzwonił. Po kilku minutach drzwi się otworzyły i Magnus szeroko się uśmiechnął do niebieskookiego Nocnego Łowcy.

-Witaj kochanie.

-Dobry wieczór Magnus – powiedział Nocny Łowca, szeroko uśmiechając się do swojego chłopaka. Od samego rana czekał na to spotkanie. Cały dzień chodził jak nakręcony, czekając na ten moment, kiedy po tygodniowej przerwie, w końcu go zobaczy. Emocje roznosiły go od środka. Chciał krzyczeć z radości i rzucić się na szyję Czarownikowi, jednak nie zrobił tego, to nie w jego stylu. Alec był bardziej nie śmiały i skryty w sobie, nie tak jak Magnus, który był, całkowitym przeciwieństwem Alec'a, ale w końcu przeciwieństwa się przyciągają.

-Groszku, wyglądasz dziś nieziemsko—Magnus rzucił swoim sugestywnym tonem i w równie implikującym tonie wzruszył brwiami, co spowodowało u łowcy natychmiastowy rumieniec. Ale Magnus nie mógł nic na to poradzić. Alec wyglądał tak wspaniale dzisiaj. Ciemno granatowe jeansy, które opinały jego umięśnione uda. Szara koszula, przez którą czarownik mógł dostrzec zarysowaną linię tak doskonale znajomych mu mięśni. Krawat, który nadawał mu szyku. Na samą myśl, co może później zrobić z tym krawatem robiło mu się gorąco. Czarna satynowa marynarka idealnie współgrała z całym strojem. Włosy Alec'a były w klasycznym nieładzie, co Magnus uwielbiał. Czarownik podszedł bliżej łowcy i chwycił jego obie dłonie w swoje. Następnie przyciągnął je do swoich ust i z delikatnością je pocałował, co wywołało u Lightwood'a jeszcze większy rumieniec. Bane cichutko się zaśmiał i po chwili wpił się w usta młodego chłopaka.

Ich usta zetknęły się w subtelnym, a zarazem i pełnym uczucia pocałunku. Ręce Alec'a automatycznie powędrowały na talię Magnusa, który delikatnie zarzucił swoje ręce na jego szyję i przyciągnął go bliżej siebie. Pocałunek nie trwał długo, ale to całkowicie im wystarczyło. Kiedy odsunęli się od siebie łowca spojrzał w oczy chłopakowi i uśmiechnął się uroczo do niego.

-To gdzie mnie zabierasz tym razem? – zapytał niebieskooki podekscytowany, na nowo złączając ich dłonie.

-To mój kochany jest wiedzą dla mnie, a dla ciebie do odkrycia—Magnus powiedział swoim rozbawionym tonem. Może nawet więcej, uradowanym tonem. Bardzo tęsknił za łowcą. Czarownik często się zastanawiał, kiedy ten dziewiętnastoletni chłopak owinął go sobie wokół palca? Ale jemu to nie przeszkadzało. Co więcej, był tym cholernie podekscytowany. Pociągnął Alec'a w stronę swojego samochodu i szarmancko otworzył dla niego drzwi, czym po raz trzeci zyskał subtelny rumieniec ze strony łowcy. Po chwili odjechali spod Instytutu. -Tęskniłem za tobą skarbie—Magnus zwrócił się do Alexandra, posyłając mu spojrzenie pełne miłości.

-Ja za tobą też – odpowiedział Alec, posyłając podobne spojrzenie ukochanemu. – Nawet nie wiesz, jak nudno było tam bez ciebie. W Idrisie nikt nie nosi tyle brokatu co ty, co ja gadam, oni w ogóle nie noszą brokatu. Strasznie mi tego brakowało. Brokat i kolory, zawsze mi ciebie przypominają. Nie wiem, czy mógłbym tam wytrzymać, jeszcze dłużej. Cały czas myślami byłem przy tobie i nie mogłem się od tego uwolnić, to było silniejsze ode mnie. Ale teraz jesteśmy razem, tutaj, teraz, więc nic innego się nie liczy. Tylko ty, ja. To będzie nasz wieczór – powiedział stanowczym tonem, delikatnie ujmując jedną dłoń Czarownika, która leżała na jego fotelu i splótł ich palce, przy czym jeszcze bardziej się zarumienił.

-Och koteczku...—Magnus zaczął tonem, w którym zdało się słyszeć pojękiwanie.—Nawet nie masz pojęcia jak mi cię brakowało. Przysięgam na Lilith, że nawet łóżko stało się dla mnie niewygodne bez ciebie. Tak się cieszę, że wróciłeś

Po tych słowach, Magnus zatrzymał się przed miejscem ich randki.

-A teraz ukochany nie myślmy o tęsknotach, tylko cieszmy się sobą, dobrze?—gdy Alec pokiwał głową, Magnus wysiadł z samochodu i po chwili otworzył dla niego drzwi. W środku zatrzymali się przy ladzie, gdzie znajdowała się ładna blondynka, która teraz szeroko się do nich uśmiechała.

-Mają panowie rezerwację?

-Tak, Bane

-Stolik nr 5.

Po chwili kelner prowadził ich do stolika w głąb ogrodu. Gdy Magnus spojrzał kątem oka na Alec'a widział w jego oczach iskierki, które zdecydowanie ukazywały jego zachwyt.

-Podoba ci się kotku?-zapytał, gdy odsuwał dla niego krzesło przy ich stoliku w głębi ogrodu. Nad nimi swobodnie wisiały lampki, które dawały niesamowity, romantyczny nastrój.

-Bardzo – odpowiedział zafascynowany tym miejscem. Obejrzał się dookoła. Wokół nich rozciągały się przepiękne kwiaty i krzewy, których Alec jeszcze nigdy nie widział, nawet w Instytucie. Wokół nich nie było żadnych stolików, byli sami, pośród tych wszystkich kwiatów i roślin, które o dziwo go nie uczulały. Alec od samego rana zaklinał wszystkie anioły, aby ten dzień był udany od początku do końca. Aby nikt im nie przeszkodził, żeby mogli się sobą na cieszyć. Kiedy Alec cały zauroczony, rozglądał się po tym przepięknym miejscu, kelner podał im menu i grzecznie się wycofał, pozostawiając ich samych.

Magnus odprowadził wzrokiem kelnera, który patrzył w niestosowny sposób na jego ukochanego. Bane nawet śmiał myśleć, że rozbierał go wzrokiem. A tego nikt nie miał prawa robić, oprócz samego Czarownika.

-Cieszę się cukiereczku. Chciałem by ten wieczór był dla nas wyjątkowy—Magnus mrugnął do łowcy, na co Alec instynktownie się zarumienił. Ach, jak czarownik uwielbiał ten szkarłat na policzkach swojego kochanka. Gdyby tylko mógł, spędzałby całe dnie na wprowadzanie go w taki stan.—Zdecydowałeś, co chcesz zamówić?

-Hymm Chyba wezmę sole w winie z owocami morza – odpowiedział niebieskooki, odkładając na bok menu, po czym posyłając czarujące spojrzenie do swojego ukochanego, dodał. – A ty Maggie? Zdecydowałeś już na co masz ochotę?

-Słoneczko już dawno.-Magnus mrugnął do Alec'a, posyłając mu jeden ze swych najbardziej uroczych uśmiechów i wezwał kelnera. Owy brunet, imieniem Jarux, który okazał się być faerie, głupawo się uśmiechnął do łowcy, nawet nie spoglądając na czarownika. Magnus się podirytował tym i chwycił dłoń Alexandra przez stół, czym zyskał zezłoszczone spojrzenie od faerie i słodki rumieniec od Alec'a.-Poprosimy sole w winie z owocami morza i filet miniong. Do tego butelkę bordeaux z 1989. To wszystko na razie.

Kelner skrzętnie zapisał zamówienie i po chwili zostawił parę, nie omieszkując przeciąganego spojrzenia, które posłał czarnowłosemu łowcy.

-Kocham Cię Alexandrze. Kocham Cię nad życie.

Nocny Łowca jeszcze bardziej zarumienił się na te słowa.

-Ja ciebie też kocham Magnus – oznajmił łącząc swoje palce z jego i uśmiechając się szeroko. – Kocham cię i nie wyobrażam sobie życia bez ciebie. Twój widok przynosi mi tyle szczęścia i radości, każdego dnia. Uwielbiam przebywać w twoim towarzystwie i wpatrywać się w twoje kocie oczy. I pomimo, że moi rodzice nie do końca nas jeszcze akceptują, wiem, że chciałbym być z tobą i przy tobie już na zawsze. dla mnie jak powietrze, którego potrzebuje, żeby przetrwać kolejny dzień. I wiem, że jeśli nie ma ciebie, nie ma i mnie.

Mówiąc to, łowca ciągle patrzył prosto w oczy chłopaka. Czuł jak na jego policzkach wykwita rumieniec, jednak nie przejmował się tym. Teraz liczył się tylko Magnus. Nic innego nie miało znaczenia.

Do oczu Magnusa napłynęły łzy radości. Tak długo czekał na takie słowa z ust jego łowcy. Już miał mu odpowiedzieć coś równie pięknego i prawdziwego, ale w tym momencie kelner przyniósł ich kolację.

-Smacznego życzę panom.

Oboje jedli w ciszy swoje dania, ciesząc się własnym towarzystwem. Nie potrzebowali żadnych słów. Wszystko co czuli, było ukazane w ich oczach. Magnus widział miłość łowcy w jego błękitach, i był pewny, że Alec mógł zobaczyć to samo uczucie w jego kocich oczach. Gdy zjedli kolację, kelner nalał im po kolejnym kieliszku czerwonego wina, które miało idealny, wytrawny smak. Bane z każdym łykiem doceniał kwiat wina, jak prawdziwy znawca i spoglądał na łowcę, który z ostrożnością popijał trunek. Magnus wiedział, że Alec nie przepada za alkoholem, ale okazjonalnie godził się na kieliszek lub dwa. A dziś okazja była bardzo ważna. Magnus obserwując, a raczej podziwiając czarnowłosego nephilim, instynktownie sięgnął do kieszeni swojej marynarki i wyciągnął z niego czerwone, aksamitne pudełeczko. Był podekscytowany tym prezentem. Długo go szukał, ale w końcu mu się udało. Stawiając pudełeczko przed Alec'iem, obserwował jego ogromne zszokowanie na twarzy. Uchylił wieczko i ukazał Alexandrowi niewielką, złotą buteleczkę.

Na twarzy Alec'a odmalowało się nie małe zaskoczenie. Na początku przestraszył się trochę, myśląc, że może to być pierścionek zaręczynowy lub coś w tym rodzaju. Ale nic z tych rzeczy. Kiedy Magnus otworzył małe pudełeczko, oczom łowcy ukazała się mała, złota buteleczka. Nocny Łowca nie zbytnio wiedział co to jest, ani do czego może służyć, ale wiedział, że jest piękne i Magnus wybrał to, myślą o nim. Alexander delikatnie wziął podarek z rąk Czarownika i przyjrzał mu się dokładnie.

-To.. to bardzo piękne Magnus – powiedział wzruszony, powstrzymując łzy radości, które kłębiły się w nim od chwili, kiedy ujrzał ukochanego. Po czym dodał trochę zakłopotany, ponownie oblewając się delikatnym rumieńcem. – Ale.. nie zbytnio wiem, co to jest Maggie.

-Kotenieńku mój najdroższy, chcę spędzić z tobą resztę mego życia. Alexandrze jesteś miłością mojego życia, moją jedyną prawdziwą miłością, tym na którego czekałem tyle lat- Magnus chwycił buteleczkę z pudełka i złapał dłoń łowcy, ściskając płyn między nimi- Chcę być z tobą już do końca moich dni. Chcę być z tobą na dobre i na złe, w szczęściu i w chorobie. W wojnie i pokoju. Chcę byśmy się nigdy nie rozstawali. - Bane otarł łzy z policzka Nocnego Łowcy i kontynuował swoją mowę. -Chcę być dla ciebie wszystkim czego potrzebujesz. Pocieszycielem, przyjacielem, kochankiem, oparciem, wsparciem. Nie chcę nigdy opuszczać twojego boku i chcę byś ty trwał przy moim boku już do końca naszych dni.

Czarownik wziął głęboki oddech i łagodnie spojrzał na ukochanego

- Kiedy spotykałeś się z Camille...

Na usta łowcy wstąpił widoczny grymas

-Nie przejmuj się tym cukiereczku, nie wypominam ci. Chodzi o to, że znów myślałem o naszej przyszłości. I teraz to zrozumiałem. Alec ja nie chcę być z tobą w twoim życiu, ani nie chcę byś ty był w moim życiu. Chcę żebyśmy mieli wspólne życie, wspólną przyszłość. I dlatego ofiaruję ci to, co do tej pory sprawiło mi wiele bólu i wiele szczęścia. Coś dzięki czemu byłem w stanie poznać ciebie. - Oczy łowcy otworzyły się w szoku - Daję ci swoją nieśmiertelność.

Oczy Alexandra jeszcze bardziej się rozszerzyły. Patrzył się tępo to na buteleczkę, to na Magnusa, który cierpliwie wyczekiwał jego reakcji. Łowca próbował ułożyć to w swojej głowie. Żadna rozsądna odpowiedź nie przychodziła mu w tym momencie do głowy. Nie wiedział co powiedzieć. Czarownik całkowicie zaskoczył go tym gestem. Czy to znaczy, że od teraz będą mogli być na zawsze razem? Cokolwiek się stanie oni zawsze będą razem? Czy to znaczy, że Magnus chce spędzić z nim resztę przyszłości?

-Już na zawsze razem? – zapytał tak cicho, że czarownik nie mógł go usłyszeć. W końcu otrząsając się z otępienia, spojrzał w oczy ukochanego i zapytał łamiącym się głosem. – Już na zawsze będziemy razem? Tylko ty i ja? Już na zawsze?

-Dopóki śmierć nas nie rozłączy - Magnus uśmiechnął się szczerze do swojego ukochanego - Mam tylko nadzieję, że nie zostawisz mnie, jak zacznę się starzeć i włosy mi posiwieją skarbie.

-Oczywiście, że nie! Nigdy cię nie zostawię – zaprotestował szybko Alec chwytając ręce Magnusa w swoje i złączając ich palce. – Nigdy cię nie zostawię. Obiecuję. Zbyt bardzo cię kocham, żebym mógł cię zostawić – powiedział stanowczym tonem uśmiechając się szeroko. I kiedy oboje zaczęli się do siebie zbliżać, łowca nagle odskoczył, przypominając sobie o prezencie dla ukochanego. Magnus spojrzał na niego zdziwiony. – Na pewno tu jest. Musi tu być. Przecież go chowałem. Musi tu być – mówił do siebie, przeszukując wszystkie kieszenie marynarki. Bane zaśmiał się cicho na ten widok. Alec posłał mu karcące spojrzenie. – Jest! – wykrzyknął podekscytowany wyjmując fioletowe, aksamitne pudełko i wręczyłem je ukochanemu, czekając na jego reakcję.

Nagle na twarz czarownika wstąpił czysty, nieukrywany szok. Alexander podał mu niewielkich gabarytów pudełeczko. Serce czarownika przyspieszyło w tym momencie. W jego głowie natychmiast się pojawiła jedna myśl. Z trzęsącymi się dłońmi, uchylił wieczko opakowania. To, co tam ujrzał wywarło na nim niemałe wrażenie.

-Na Lilith Alexandrze...

-Powiedz podoba ci się? – zapytał podekscytowany. W oczach Alec'a można było ujrzeć iskierki szczęścia, kiedy czarownik uważnie i z widocznym zaciekawieniem przyglądał się prezentowi. – Wiem, że nie jest to zbyt oryginalne i może nie jest to najpiękniejszy pierścień na świecie, ale chciałem, żebyś wiedział, że jesteś dla mnie kimś ważnym. I to cholernie ważnym. Więc proszę cię przyjmij ten pierścień, jako oznakę mojej miłości do ciebie.

Łzy szczęścia kręciły się w oczach Wysokiego Czarownika Brooklynu, gdy Alexander wsuwał pierścień na palec jego lewej ręki. Serce waliło mu jak oszalałe, jakby ktoś umieścił tam małego kolibra, który próbował się wydostać z klatki, jakim jest jego serce. Podziwiał ten prosty, srebrny pierścień z płomieniem, który teraz zdobił jego dłoń. Dla Magnusa był to najpiękniejszy pierścień na świecie i najwspanialszy dar, jaki kiedykolwiek otrzymał. Próbując złapać choć na chwilę swój własny głos, który teraz zdawał się być jak szept, zwrócił się do swego łowcy.

-Alexandrze Gideonie Lightwood, czy właśnie mi się oświadczyłeś?

-Hymm… Tak. Tak, właśnie ci się oświadczam – powiedział stanowczym tonem, wstając od stolika, chwytając dłonie Magnusa w swoje i klękając przed nim na jedno kolano. Łowca spojrzał głęboko w oczy swojemu ukochanemu, który z rozszerzonymi w szoku, oczami, obserwował ruchy niebieskookiego. – Magnusie Bane'ie czy uczynisz mnie najszczęśliwszym chłopakiem na ziemi i zostaniesz moim mężem?

Przez krótką chwilę Magnus miał wrażenie, że unosi się wśród chmur, że dostąpił czegoś, co było zakazane przez wiele lat. Jakby nagle znalazł skarb, którego szukał przez lata. Jakby nagle świat stał się bardziej wyraźniejszy. Magnus patrzył na klęczącego łowcę, który wyczekiwał na jego odpowiedź. Bane na szczęście znał ją już na pamięć. Miał ją zakodowaną w swoim sercu. I bez wahania wstał i porwał w uścisk swojego kochanka.

-Tak. Tak. Tak. Tak. Tak. Wyjdę za ciebie Alexandrze.

-Tak się cieszę Magnus! Ale proszę cię… du… duszę się! – wykrztusił wesoło Alec próbując zaczerpnąć tchu i delikatnie wyplątując się z mocnego uścisku ukochanego.

Magnus rozluźnił swój uścisk i pozwolił wyplątać się ze swoich ramion Alec'owi. Złapał jego dłoń i splótł ich palce, wciąż nie mogąc uwierzyć w to, co się stało. Alexander mu się oświadczył! Bane już wiedział, że z samego rana zadzwoni do Catariny, jego ukochanej przyjaciółki, by się pochwalić nowiną. I wtedy do niego dotarło, że muszą wszystko zaplanować. Kogo zaprosić z rodziny...i w jego umyśle nagle coś kliknęło.

-Alexandrze, a co z twoimi rodzicami?

Kiedy Magnus zadał to pytanie, na twarzy Alec'a pojawiła się niepewność i obawa. Jak on mógł o tym zapomnieć? Kompletnie nie pomyślał co z jego rodzicami. Jak oni na to zareagują? Czy będą w stanie to zaakceptować? Ale z drugiej strony, czy to miało, aż takie wielkie znaczenie? Przecież Alec kochał Magnusa, a Magnus kochał Alexandra, więc czemu mieliby się przejmować rodzicami łowcy? Kiedy czarnowłosy, odpowiedział sobie na te pytania, upewnił się, że nie ma to żadnego znaczenia. Jego rodzice będą musieli się z tym pogodzić. Ne ma innej opcji. Łowca kochał swojego czarownika, i wiedział, że chce być z nim na zawsze i nie ważne, czy ktoś ma coś przeciwko. Dla niego liczył się teraz, tylko Magnus i jego miłość do niego.

-To nie ważne Magnus – odpowiedział pewnym tonem, patrząc głęboko w oczy kochanka. – To nie ma teraz znaczenia. Załatwię to. Rodzice będą musieli się z tym pogodzić. Kocham cię i chcę być z tobą już na zawsze. Bez względu na wszystko. Kocham cię i chcę z tobą spędzić resztę swojego życia.

Uspokojony tymi słowami, Magnus zapłacił za ich kolację i w ciszy ruszyli do domu. Ale to nie była jakaś niezręczna cisza, nie. Ta cisza była intymna i nadawała swego rodzaju aurę spokoju na wciąż podkręcone emocje, które teraz Magnus odczuwał.

Gdy znaleźli się na Brooklynie, Alec jako dżentelmen otworzył drzwi dla Magnusa i wpuścił go pierwszego. Od samego progu, czekał na tę dwójkę ich mały, biały kot, który wyraźnie domagał się jakiejkolwiek uwagi od Alexandra, gdyż ocierał się o jego nogi, mrucząc. Czarownik uśmiechnął się ciepło na ten widok. Miał już to widywać do końca życia.

Gdy w końcu Prezes otrzymał zasłużoną ilość uwagi i pieszczot od Nocnego Łowcy, Magnus pociągnął Alexandra do ich salonu, gdzie chwilę wcześniej podpalił drewno w kominku. Czarownik usiadł na futrzanym, białym dywanie, który kiedyś kupił w Norwegii, i wskazał na łowcę by zajął miejsce obok niego. Młody chłopak posłusznie zrobił co mu nakazano, a po chwili Bane oparł swoją głowę na jego ramieniu i splótł ich dłonie. Mimowolnie czarodziej pstryknął palcami i z jego starego gramofonu poleciały wolne dźwięki piosenki, która idealnie opisywała to, co Magnus czuje do swojego ukochanego. Bez większego zastanowienia czarownik zaczął cicho śpiewać swojemu narzeczonemu "Nothing's gonna change my love for you". Zaskakująco, jak głos Bane'a współgrał z głosem Glenn'a Medeiros'a. Magnus czuł, jak Alexander delikatnie pocierał wierzch jego dłoni swoim kciukiem. Dla niego to był jeden z tych prostych gestów, ale bardzo znaczących. Magnus złożył pocałunek na policzku Alexandra, czekając na choć odrobinę czerwieni na nich. I się nie pomylił. Po chwili rumieniec wykwitł na jego policzkach. Ale za to Magnus kochał swojego łowcę. Za takie właśnie rzeczy. Za to, jak umie w prosty sposób powiedzieć mu co czuje, za to, że nie wymaga od czarownika bycia idealnym. Za to, że kocha go bez względu na to, że Magnus jest pół demonem. Za to, że dał mu na nowo, a raczej nadał mu po raz pierwszy sens w życiu. To dla Alexandra, Magnus każdego dnia walczył ze swoimi demonami z przeszłości. To dla niego starał się pokonywać wszystkie trudności. Bo wiedział, że na końcu tych walk czeka jego ukochany chłopak. A wkrótce mąż...

Wcześniej nawet przez myśl mu to nie przeszło. Przez całe swoje osiemset lat życia nie pragnął z nikim związać się przysięgą małżeńską. A jednak gdy Alexander mu się oświadczył, bez wahania się zgodził. Pragnął wspólnego życia z łowcą, już na dobre i na złe, dopóki ich śmierć nie rozłączy.

Sam się do siebie uśmiechnął, na widok dwojga staruszków, jednego z kocimi oczyma, drugiego z niebieskimi oczami. Nagle Magnus spojrzał na Alec'a, który przyglądał mu się przenikliwie i jednocześnie skonfundowanie.

-Och skarbie, właśnie sobie wyobraziłem nas na starość. I zdecydowanie muszę zainwestować w kremy odmładzające i przeciwzmarszczkowe.

Łowca zaśmiał się cicho. Tak bardzo kochał Magnusa za jego poczucie humoru, zresztą nie tylko za to. Niebieskooki uśmiechnął się czarująco do czarownika i dotknął czule jego policzka. Magnus wtulił swój policzek w dłoń chłopaka i przykrył ja swoją.

-I bez tego będę cię kochał. Dla mnie jesteś najpiękniejszy na świecie. I już zawsze będziesz. Kocham cię takim jakim jesteś i nie musisz nic zmieniać – powiedział ocierając łzę, która wymsknęła się spod powieki czarownika. – Nawet za te kilka lat, kiedy oboje się zestarzejemy będę cię kochał i nigdy nie przestanę. Tego możesz być pewny. — Alec uśmiechnął się szeroko, patrząc w kocie oczy, które z miłością patrzyły na niego, spod wachlarza czarnych rzęs. – I nawet kiedy będziesz już niedołężnym, wkurzającym dziadkiem, ja i tak będę cię kochał. Już zawsze i na zawsze.

Magnus nie mógł się powstrzymać i wybuchnął śmiechem. Na samą myśl, że się zestarzeją wspólnie z Alexandrem jego serce się radowało. Przybliżył się bliżej łowcy i skradł mu krótki pocałunek. Widział, że łowca chciał pogłębić go, ale na to czas przyjdzie później.

-Alexandrze?—łowca spojrzał pytającym wzrokiem na brokatowego czarownika—Ale kupimy sobie na starość taki dom na wsi, z werandą i ogrodem? Co o tym myślisz?

Teraz to Alec nie wytrzymał i wybuchnął śmiechem. Nie mógł się powstrzymać, kiedy nawiedziła go wizja starego Magnusa, który siedzi na werandzie, w bujanym fotelu z Prezesem na kolanach.

-Myślę, że to świetny pomysł Maggie! Tylko ty, ja, Prezes i nasz domek z ogrodem – Alec uśmiechnął się na samą myśl, że w końcu będą mogli stworzyć rodzinę. Tak bardzo zatracił się w tej wizji, że przez chwile zapomniał o całym świecie. Z wizji wspólnej przyszłości otrząsnął go dopiero głos Magnusa, który ponownie zaczął podśpiewywać piosnkę, opierając się głową na ramieniu swojego łowcy. Alec uśmiechnął się na ten widok i pomyślał, że mógłby spędzić tak całą wieczność. Siedząc tutaj przed kominkiem z Magnusem i myśląc o wspólnej, wymarzonej przyszłości.

Na sam ten pomysł, aż chciało mu się skakać z radości. Mogli stworzyć własną rodzinę. Może kiedyś nawet pomyślą o adopcji dziecka. Przyszłość otwierała przed nimi wiele drzwi, i to od nich zależy, przez które z nich przejdą. Grunt, że zrobią to razem. Że już nic ich nie rozdzieli. Nagle czarownik zaczął rozmyślać o ich ślubie. Gdzie się odbędzie? Jak będzie wyglądał? Co na siebie założą? I wtedy narodziła się w jego umyśle jedna dość ważna kwestia.

-Alexandrze muffinku, ale który z nas będzie panną młodą?

-HymmMoże ty? Ty zdecydowanie lepiej wyglądasz w białym, niż ja.

Magnus popatrzył z niewielkim niedowierzaniem spojrzał na Alec'a, choć w zasadzie mógł spodziewać się takiej odpowiedzi. Przecież wiedział, że to on jest "dziewczyną" w ich związku, jak to kiedyś stwierdził Jace. Ale nie wyobrażał sobie siebie w sukni ślubnej.

-Ok, stroje nieważne teraz. Co ważniejsze to, to, gdzie się pobierzemy. Idris odpada, bo prędzej zamkną nas oboje w Cichym Mieście, nim pozwolą tam się pobrać. Więc może zróbmy to, jak przyziemni?

-Jak przyziemni? zapytał ogłupiały Alec. – A wiesz co, nie ważne jak i gdzie, ważne, że z tobą. Nie przejmujmy się teraz tym, mamy cały wieczór dla siebie, nie myślmy teraz o tym. Na to przyjdzie jeszcze czas.

Magnus tylko pokiwał głową na słowa swojego kochanka i przyciągnął go bliżej siebie łapiąc za krawat, który cały wieczór dawał mu nieprzyzwoite myśli. Gdy Alec był dostatecznie blisko, czarownik wpił się namiętnie w jego usta. Łowca automatycznie odpowiedział pocałunkiem i po chwili oboje prowadzili pojedynek językami o dominację. W międzyczasie podnieśli się z podłogi. Gdy odsunęli się od siebie, na ustach Bane'a zagościł szelmowski uśmieszek. W następnym momencie ciągnął za krawat łowcę w stronę ich sypialni. Po wyrazie twarzy Alec'a, Magnus wnioskował, że łowca wie, co go czeka. Otwierając drzwi od sypialni, Wysoki Czarownik Brooklynu, sugestywnie wzruszył brwiami na swojego kochanka, co wywołało u młodszego rumieniec i zwrócił się do niego swoim najbardziej kuszącym głosem.

-A teraz ci pokażę, co cię czeka w noc poślubną, kochanie.


A/N: I jak wrażenia? Podobało się? Dałyśmy radę w RP?

Czekamy na wasze opinie.

Uściski

Ola i Intoxic