- Kagami-kun?

Kagami zastygł w bezruchu, trzymając oburącz naścienny zegar. Przyłapany. Przyłapany na pozornie niewinnym czynie, przyłapany na czymś we własnym domu, niczego nie mógł zrobić dyskretnie i po cichu, bo kiedy on był cicho, Kuroko również cichł, a wtedy należało wyostrzyć zmysły do granic możliwości. Cudem nie roztrzaskał tego diabelskiego urządzenia o szafkę po usłyszeniu za sobą jego głosu.

- Nie pytaj... - burknął zażenowany, zdejmując go ze ściany. W ciągu ostatnich dni tak bardzo go znienawidził, że przysiągł sobie wyrzucić go na śmietnik zaraz po tym jak Kuroko się od niego wyprowadzi. Miało to nastąpić najwcześniej jutro, ale po godzinie, po dwóch, jego nerwy były już praktycznie w strzępach, tykanie zegara zapamiętale wytrącało go z równowagi i irytowało nawet bardziej niż kłopotliwy współlokator, przez co cały dzień przesiedział jak na szpilkach.

Wrócił na pięty i obrócił go w dłoniach, ostatni raz krzywiąc się na jego widok. Miejsce w którym wisiał, odznaczało się charakterystycznym szarawym rombem, w którym przez lata zbierał się brud, stopniowo wnikając w warstwy farby. Mimo to sam ślad nie pełnił roli zegara, więc nie musiał się martwić, że pewnego dnia zacznie tykać i drażnić go w dokładnie ten sam sposób, co jego poprzednik. Schował zegar do worka z rupieciami i westchnął z ulgą, kierując swoje kroki w kierunku kuchni.

Tuż przed progiem obrócił się za siebie i zaraz zaklął cicho, widząc cień zegara na ścianie. Chyba będzie musiał zainwestować w nadgarstkowy zegarek lub postawić w kuchni klepsydrę, żeby znać godzinę bez potrzeby sięgania do znienawidzonego worka.

Nie tylko zegar był tym elementem, do którego szczególnie przywykł przez ostatnie dni, przykładowe przygotowywanie posiłku dla dwóch osób robił już tak machinalnie, że po jego wyprowadzce ciężko będzie mu się przyzwyczaić do dawnego stylu życia. Będzie szukał dwóch talerzy i zegara na ścianie, ale za to znikną dotychczasowe problemy i znowu zacznie patrzeć na niego jak na kolegę z drużyny, a nie jak na...

- Nie jestem twoją matką, jedz albo ci pomogę. - warknął, siadając naprzeciwko niego przy stole. No, może reagował ostatnio nieco zbyt nerwowo, ale cóż mógł poradzić gdy miał do czynienia z takim osobnikiem. Niby wyglądał na posłuszne dziecko, ale potrafił zajść za skórę, niewiarygodnie głęboko przy małej chwili nieuwagi.

- Jem. - odparł spokojnie, wyjmując pałeczki z ust. Kagami spojrzał na niego spode łba i powoli wycofał się do swojej porcji, wciąż nie spuszczając z niego wzroku. - Jeśli mogę spytać, nakarmiłbyś mnie gdybym odmówił?

Gnojek.

- Jeszcze czego, masz dwie zdrowe rączki, możesz zjeść sam. - oburzył się, momentalnie upodobniając się kolorem do pomidora. Nie było mowy o pomyłce, tym razem zrobił to specjalnie!

- Miałeś mi pomóc.

- Nie denerwuj mnie!

Ostatecznie udało mu się wepchnąć w niego całość przyrządzonego jedzenia i w końcu odczuł tycie poczucie spełnionego obowiązku. Podczas gdy on zajął się zmywaniem naczyń, Kuroko nadal siedział przy stole z podbródkiem wspartym na dłoni i wpatrywał się w okno. Zwykle zaraz po obiedzie szedł na kanapę w towarzystwie książki, więc jego zachowanie wydało mu się mocno nienaturalne, podejrzane.

- Przyjemna pogoda na grę. - zauważył cicho, a Kagami upuścił talerz do zlewu i odwrócił się do niego powoli z lekko rozchylonymi ze zdziwienia ustami. Zupełnie o tym zapomniał!

- Eee... trenerka jeszcze nic nie mówiła, że pozwoli nam zagrać... - wyjaśnił powoli, bacznie obserwując jak Kuroko reaguje na jego słowa. Tak samo jak przy każdej nowinie, kamienną twarzą. - Ale jutro możemy pójść do szkoły i się jej zapytać, pewno juz jakieś efekty diety są.

- A jeśli nie będzie żadnego efektu? - drgnął, wyczuwając w jego tonie nutkę zaniepokojenia i odwrócił się do kuchenki, zagryzając nerwowo wargę. On sam się tego wielokrotnie obawiał, ale razem poczynili ogromne postępy, więc jakieś przełożenie w rzeczywistości powinno być, musi być.

- Będzie, nie kracz. - skarcił go, szorując gąbką po talerzu. - A jeśli nie będzie, to wtedy i tak zagramy, mogę ci to obiecać. - powiedział pewnie, ale zaraz nieco się zmieszał, niewątpliwie widząc w myślach postacie Riko i kapitana. - No dobra, może nam się za to później oberwie, ale...

- Dziękuję. - dotknął jego ramienia i wspiął się na palce, a Kagami zamarł jak sparaliżowany, z szeroko otwartymi oczami. Po tym wyszedł z kuchni jak gdyby nigdy nic, Taiga powoli podniósł dłoń do swojego policzka i zmarszczył brwi. Policzek piekł go w miejscu w którym musnęły go usta Kuroko.


Wbrew temu co sobie wcześniej obiecywał, kolejna noc wcale nie była lepsza od poprzedniej. Miał o tyle szczęście, że tym razem Kuroko spał w najlepsze, ale on sam obudził się z tym samym krzykiem, po tym samym śnie, i z tym samym problemem.

- Mam tego dość, dzisiaj go wyleczę...- wywarczał, zerkając pod pościel na swoje krocze. Dzisiaj miał tak wielkiego kręćka, że nawet nie zarejestrował reszty dnia, przez cały żył niespodziewanym pocałunkiem. Bawił się z nim? Drażnił? Tego nie wiedział, nie miał na to kompletnie żadnego pomysłu. Z jednej strony czuł się nieco oszukany, ale z drugiej dziwnie szczęśliwy, miotał się od jednej do drugiej aż do tej pory, stale mając przed oczami zarumienioną twarz Kuroko.

Zapalił lampkę i dźwignął się z łóżka, bezwiednie pocierając dłonią o wciąż piekący policzek. Pościel z jego strony była rozrzucona, Kuroko leżał na wierzchu z bladymi ramionami wyciągniętymi nad głową, a jego klatka piersiowa unosiła się w regularnym tempie, sygnalizując spokojny sen. Kagami odrzucił obraz cisnący mu się do głowy i skupił się na rzeczywistym widoku. Mały, wredny chudzielec.

- Przytyło ci się trochę. - stwierdził mściwie i nie mogąc się powstrzymać, połaskotał go po odsłoniętym brzuchu. Musnął palcami miękką skórę, kawałek żeber i pępek, zdziwiony brakiem gorąca na swoich policzkach. W końcu łaskotki łaskotkami, nie miał złych intencji, oczywiście pomijając chwilowe sensacje w dolnych partiach ciała. Zaintrygowany, dalej kontynuował wędrówkę spodziewając się zwyczajowego braku reakcji z jego strony, jednak Kuroko po paru takich zadrżał i kichnął cicho, przewracając się na drugi bok.

- Ma bardzo twardy sen... i znowu czuprynę, jakby przeszedł huragan...- mruknął, kładąc dłoń na jego głowie. Wsunął palce w jego włosy, przeczesując je lekko nieświadom swojego błędu. Krzyknął zduszonym głosem, kiedy poczuł nagłe szarpnięcie w okolicach ręki i stracił równowagę, padając na łóżko. Podparł się rękami po obu stronach jego głowy i jęknął, widząc że Kuroko otworzył oczy i patrzył prosto na niego. Światło lampy odbijało się w jego oczach.

Przełknął ślinę i poruszył się niespokojnie, nie przerywając kontaktu wzrokowego. Niepotrzebnie go dotykał, nie przygotował żadnych słów na usprawiedliwienie swojego zachowania ani racjonalnego powodu, dla którego właściwie to zrobił. A Kuroko tylko patrzył i o nic nie pytał, wpatrując się sennie w czerwone tęczówki. Kagami wstrzymał oddech i zwilżył nerwowo wargi, nieświadomie przybliżając się do jego twarzy, aż znalazła się zaledwie kilka centymetrów od jego własnej. Zamknął przyzwalająco oczy, a Taiga mimowolnie nachylił się do niego i...

- Chrrr...- usłyszał i naraz oprzytomniał, natychmiast odsuwając się od niego. Zasnął!

- Be-będę spał na kanapie... - wybełkotał i podniósł się z łóżka, zasuwając najszybciej jak tylko mógł w kierunku salonu. Zagarnął po drodze parę niepotrzebnych rzeczy, w tym worek z rupieciami i wgramolił się z nimi na kanapę. Naciągnął cienki koc na głowę i przez długi czas nie mógł zasnąć, wsłuchując się w ciche tykanie zegara.


- Wstawaj! - zawołał, potrząsając go za ramię. - Idziemy do szkoły!

Pomimo chęci zaszycia się w jakimś kącie ze wstydu i spędzenia w nim reszty swojego nędznego życia, Kagami wstał i teraz usiłował zmusić Kuroko do wstania, szczerze przeklinając wczorajszy dzień. Całą noc spędził w ciemnościach, przytulony do worka ze śmieciami i co jakiś czas zgrzytał zębami, tworząc wraz z zegarem drażniącą kombinację.

Co do Kuroko, odwlekał jego pobudkę już drugą godzinę i jedynie dzięki narastającej irytacji udało mu się do niego podejść i wykonać swój obowiązek. Bez żadnych jęków, rumieńców czy innych przeszkadzajek, po prostu spojrzał na niego jak matka na nieposłusznego syna, symulującego chorobę przed pójściem do szkoły. Szarpnął go raz jeszcze i momentalnie syknął z bólu, gdy dostał pięścią prosto po żebrach. Kuroko wszczepił się mocniej w pościel, a Kagami zatoczył się na bok, mamrocząc pod nosem obelgi.

- Jak chcesz, masz zaraz wstać! - fuknął na odchodne, człapiąc w kierunku kuchni.

Przy przygotowywaniu śniadania ręce mu się trochę trzęsły, a kiedy podszedł do stołu i rozłożył wszystko, Kuroko już tam siedział z założonymi na piersi rękami. Po wyrazie twarzy nie mógł niczego stwierdzić, ale ten gest mógł wskazywać na jego niezadowolenie. Ty się przynajmniej wyspałeś... - pomyślał ze złością, siadając naprzeciwko niego na krześle. Ujął widelec i zaczął zagarniać jedzenie do ust, chcąc jak najszybciej mieć już to za sobą.

- Dlaczego nie jesz? - zapytał z pełnymi ustami widząc, że Kuroko dalej siedzi w tej samej pozycji, nie tknąwszy nawet odrobiny jedzenia.

- Tak nie chcę. - oznajmił, a Kagami przełknął to co miał w ustach i spojrzał na niego groźnie.

- Wybrednik... to jak chcesz? - zapytał, sięgając po herbatę.

- Może powinieneś nakarmić mnie własnymi ustami. - zaproponował, a Kagami zakrztusił się pitą właśnie herbatą, parsknął nią przez nos i rozkaszlał się, usiłując zaczerpnąć haust cennego powietrza. Że co?

- Przestań sobie ze mnie żartować, ty mały diable. - wychrypiał po osuszeniu twarzy chusteczką higieniczną.

- Jestem całkowicie poważny. - dodał, a Kagami przełknął nerwowo ślinę, patrząc to na niego, to na swój talerz. Naprawdę miał go nakarmić? Kuroko spojrzał na niego z politowaniem i pokręcił powoli głową, tylko cudem powstrzymując cisnący się na usta uśmiech.

- Kagami-kun jest taki...

- Zamknij się! - zawył ze złością. No co za wredna łajza!

- ...a jeśli kiedykolwiek będziesz chciał mnie pocałować, to po prostu to zrób. - poinformował go, tym samym uciszając potok gniewnych słów. Kagami poczerwieniał na krótko i po chwili w jego głowie zamajaczyła się pewna myśl, niesamowicie kusząca myśl. To znaczy, że dostał pozwolenie?

- Czyli jeśli teraz będę chciał to zrobić, to mnie nie walniesz? - zapytał z ciekawością, zapominając skarcić się za niedorzeczne myśli. No ale skoro on się nie sprzeciwiał i mu to właściwie pasowało, to czemu nie? Coś mu jego organizm usiłował podpowiedzieć, ale on był uparty jak osioł i ciągle odrzucał wszelkie sygnały. Do teraz.

- Tego nie powiedziałem. - rzekł z kamienną twarzą, a Kagami zaśmiał się głośno i wstał, kucając przed jego krzesłem.

- Idiota. - powiedział ze śmiechem i przyciągnął go do siebie. Teraz już dobrze wiedział, że tego właśnie potrzebował przez te ostatnie dni i kiedy już to odkrył, nie zamierzał tego wypuścić za wszelką cenę.


- Wciąż masz niedowagę! Kagami, czym go karmiłeś do tej pory?!

Kagami był zdziwiony nawet bardziej niż Kuroko i inni, szczęka opadła mu do samej ziemii, kiedy zobaczył cyferki na wadze. Jakim cudem...

- Gotowałem treściwe i pożywne posiłki pięć razy dziennie, wystarczająco zbilansowanych, żeby przywr...

- Więc dlaczego praktycznie nie ma efektu? - przerwała mu, wyłamując palce. - Zaraz go czymś napcham i w kilka minut jego waga będzie odpowiednia, podajcie mi torbę... - warknęła na pierwszaki, a reszta znacznie pobladła. W swojej torbie zwykle trzymała przynajmniej ze trzy kilogramy suplementów.

- Riko, przecież po kilku dniach nie może od razu przytyć aż dziesięć kilogramów, to bardzo niezdrowe! - wtrącił się Kiyoshi, patrząc na nią z lekkim strachem. - Uważam, że Kuroko wystarczająco się spisał, zyskując te pół kilograma więcej.

- ...w sumie masz rację - przyznała niechętnie, wciąż się bocząc przez to, że nie pozwolili jej na wykorzystanie swoich zapasów. - Skoro tak fajnie wam się mieszkało, to dlaczego nie zamieszkacie razem na dłużej? - zapytała, a oni spojrzeli po sobie porozumiewawczo, bezgłośnie zgadzając się na jej propozycję.

Jeszcze dzisiaj Kagami miał nadzieję wygonić go ze swojego domu, ale po wyjaśnieniu wszystkiego patrzył na to zupełnie inaczej, całą przyszłość widział w cieplejszych kolorach. Spojrzał na niego raz jeszcze i uśmiechnął się szerzej, bo Kuroko czuł dokładnie to samo i tyle mu do szczęścia wystarczyło.

Koniec c: