Kochał ją. Kochał to za mało powiedziane, oddałby życie za nią gdyby była taka potrzeba. Dla niego była najpiękniejsza na świecie, chciał tylko jej. Wielu uważało że Naczelny Postrach Hogwartu nie jest zdolny do jakichkolwiek uczuć. Nie było już Voldemorta ani śmierciożerców, nie było już nikogo kto by zagrażał jego życiu ani pragnął jego śmierci. Oprócz uczniów oczywiście.
Ona czuła podobnie, dla niej był przystojny, umięśniony i piękny, jednym słowem kochała go. Nikt nie wiedział o jego uczuciu, gdyby dowiedzieli się o tym jej przyjaciele pewnie zerwaliby by z nią kontakt. Akurat dzisiaj miała podwójne eliksiry. Dwie godziny fantazjowania – pomyślała gdy była w drodze do lochów. Gdy stanęła pod klasą razem z Ronem i Harrym z wcześniej wspomnianego pomieszczenia wyłonił się Mistrz Eliksirów i machnięciem ręki rozkazał wszystkim wejść. Gdy usiedli na miejscach zaczął swój wywód na temat eliksiru wiggenowego.
-Instrukcje macie na tablicy. Do roboty!-powiedział i usiadł za biurkiem udając że coś sprawdza. Tak naprawdę zajęty był fantazjowaniem na jej temat.
Gdy już miała dodać ostatni składnik eliksiru wtrącił się Ron.
-Na pewno dodałaś śluz gumochłona? - spytał rudzielec.
-Tak. - odpowiedziała mu lekko poirytowana jego zachowaniem gryfonka.
-Nie widziałem żebyś to robiła.
-Nigdy niczego nie widzisz!
-Cisza!- zagrzmiał Mistrz Eliksirów patrząc na rudzielca z chęcią mordu w oczach. Mógł ją mieć codziennie a on? Jedynie mógł na nią popatrzeć na lekcji lub podczas posiłków.
Ron wykorzystał chwilę nieuwagi Hermiony i wrzucił jej śluz gumochłona do eliksiru. Był pewien że zapomniała go dodać a przecież chciał dobrze. Niestety nie wiedział że to spowoduje wybuch.
Severus był właśnie zajęty fantazjowaniem o Hermionie gdy usłyszał krzyk a chwilę potem nastąpił wybuch.
–Ron ty idioto! - Krzyknęła z oburzeniem gryfonka.
–Cisza! - Krzyknął wściekły Mistrz Eliksirów – Granger! Zostaniesz po lekcji i posprzątasz ten bałagan ! A teraz wynocha!
Klasa nie była w najgorszym stanie. Po kilku ławkach i ścianie spływała na podłogę zielona maź.Gdy wszyscy wyszli a gryfonka została sam na sam z nauczycielem wzięła szmatę a do wiadra wlała wodę i zaczęła czyścić najbliższą ławkę. Ehh może coś dobrego z tego wyniknie. - Pomyślała z nadzieją panna Wiem-To-Wszystko.
- Zaczniesz od mojego biurka. - Stał nonszalancko oparty o biurko z założony rękoma na piersi. Miał już pewien plan by sprawdzić czy gryfonka czuję do niego to co on do niej, Od paru tygodni obserwował jej zachowanie i nie raz przyłapywał ją na śnieniu na jawie, często mu się przypatrywała i rumieniła gdy ich spojrzenia się spotkały.
Gdy podeszła do biurka by zacząć je czyścić Snape podszedł do niej od tyłu i oparł się o biurko tak że była uwięziona między jego ramionami. Serca biły im dwa razy szybciej niż normalnie. Nachylił się i przez chwilę wdychał jej zapach a potem zaczął obdarowywać jej szyję pocałunkami. Bał się że go odepchnie i zacznie wyzywać od starych zboczeńców ale nic takiego się nie stało, zamiast tego usłyszał tylko ciche westchnienie które upewniło go że to co teraz robi jej się podoba...
CDN.