Witam wszystkich i zapraszam do lektury pierwszego polskojęzycznego opowiadania, które zamieszczam na tej stronie.

Wyobraźcie sobie, że pod koniec "Martwego dla świata" role się odwróciły i zamiast Erica to Sookie nie zachowała wspomnień o czasie, kiedy pozostawał pod wpływem zaklęcia. O tym właśnie będzie to opowiadanie. Spojlery do tomów 1-5.

Miłej zabawy!

Szczęśliwą posiadaczką praw autorskich do oryginału tej historii i postaci jest rzecz jasna pani Harris - ja do takowych nie roszczę sobie pretensji


My dear English-speaking readers!

I'm sorry, but this story is in Polish. So... you just need to convince one of your Polish friends to translate it ;) Until next time!


WIĘCEJ GRZECHÓW NIE PAMIĘTAM

1.

Dzień był ciemny i ponury. Pierwszą moją myślą po obudzeniu było, że powinnam włączyć radio i sprawdzić, czy nie nadchodzi burza śnieżna. Przez chwilę próbowałam skoncentrować się na umykającym mi sennym obrazie, ale nie udało mi się go zatrzymać. Wiedziałam tylko, że śniło mi się coś bardzo intensywnie, ale jakakolwiek była treść owych widziadeł, znikła ona wraz z powracającą świadomością. Jęknęłam głośno sama do siebie i przeciągnęłam się. Spałam długo – jak długo, zdałam sobie sprawę dopiero kiedy mój wzrok padł na zegarek i zobaczyłam, że jest już czwarta. Po południu. Usiadłam szybko na łóżku.

Jak to możliwe, że nie obudziłam się wcześniej? - pomyślałam.

Był wprawdzie Nowy Rok i poprzednią noc spędziłam na nogach w Merlotte's, ale mimo wszystko byłam zaskoczona. Musiałam być bardziej zmęczona, niż sądziłam.

Nie zamierzałam marnować więcej czasu. Na szczęście nie musiałam iść do pracy – zmiana w Sylwestra oznaczała, że mam dziś wolne.

Chwyciłam jakieś wygodne, domowe ubranie i poszłam do łazienki, żeby wziąć szybki prysznic. Byłam dziwnie obolała. Moje mięśnie były zmęczone, jakbym poprzedniego dnia ćwiczyła na siłowni. Pomyślałam, że ciepła woda dobrze mi zrobi. Wciąż jeszcze pozostawałam w błogiej nieświadomości. Dopiero kiedy się rozebrałam zobaczyłam pierwszy znak, że coś jest nie w porządku.

Po pierwsze miałam kilka siniaków, których nabijania nie mogłam sobie przypomnieć. To jednak nie one sprawiły, że oblał mnie zimny pot.

Na ramieniu. Na piersiach. Kolejne dwa, słabiej widoczne, w pachwinie. Nie odznaczały się mocno, były z pewnością zamknięte i w różnym stopniu wygojone, ale mimo to wiedziałam, że są świeże.

Ślady po ugryzieniach.

Stałam skamieniała w kabinie prysznicowej, a skronie pulsowały mi gorączkowo. Jak to się stało? Nie byłam z żadnym wampirem odkąd zerwaliśmy z Billem. Czy to możliwe, że wieczorem po powrocie z pracy upiłam się tak bardzo, że urwał mi się film i że w tym czasie zrobiłam coś niewymownie głupiego, jak np. pójście do mojego ex i przespanie się z nim? A może to on do mnie zapukał? Czy stąd miałam siniaki? Ale przecież Bill miał być w Peru, a ja nigdy dotąd nie upiłam się tak bardzo, żeby nic nie pamiętać. Czy może wampiry odkryły sposób, żeby mnie zauroczyć?

Próbowałam usilnie przypomnieć sobie, co się wczoraj wydarzyło i zdałam sobie sprawę, że nie pamiętam kładzenia się spać. Ostatnie, co byłam w stanie przywołać, to jazda powrotna do domu z Merlotte's. W tym czasie byłam jeszcze z całą pewnością trzeźwa.

W końcu wyrwałam się z zamyślenia i nie wiedząc, co innego mogę zrobić, z bardzo złym przeczuciem dokończyłam prysznic i ubrałam się pospiesznie.

Kiedy zeszłam do kuchni uderzył mnie silny, chemiczny zapach środków czystości. Moja kuchnia cała błyszczała. Zmarszczyłam brwi. Nie pamiętałam gruntownych porządków. Czyżbym w pijackim stanie wpadła w szał sprzątania?

Nastawiłam kawę i zabrałam się za śniadanie.

Moja ręka zawisła w powietrzu, kiedy sięgnęłam odruchowo po kartkę z nowego kalendarza – którego umieszczania na ścianie, swoją drogą, też nie pamiętałam. Była na nim data 4 I. Słowem na ten dzień była „anihilacja". Jak adekwatnie – moje wspomnienia o poprzednim wieczorze zostały zanihilowane. Musiałam też zerwać niechcący kilka kartek jednocześnie. Co się ze mną wczoraj działo?

Włączyłam radio, żeby posłuchać prognozy pogody. Kiedy prezenter zaczął czytać wiadomości, moje serce zabiło ostrzegawczo. Piąty stycznia. Powiedział: piąty stycznia.

Przesłyszałam się.

Prawda?

Nerwowo dopadłam telewizora, żeby przekonać się, że to jakaś pomyłka. Ale facet w serwisie informacyjnym podał tę samą datę. Opadłam tępo na kanapę. Nie chciało mi się wierzyć, że straciłam pięć dni! Jak to możliwe? Pomyślałabym, że ktoś robi mi kawał, ale było raczej mało prawdopodobne, by ktoś w tym celu namówił do współpracy ogólnokrajową stację radiową i telewizyjną.

Musiałam dokonać jeszcze jednej próby, żeby przekonać się, że nie mam jakichś halucynacji. Chwyciłam za telefon. Pierwszą osobą, która przyszła mi do głowy był Jason, ale nie odbierał. Zadzwoniłam do Sama.

- Hej, Sookie – powiedział ciepło. - Właśnie myślałem, czy do ciebie nie zadzwonić, żeby upewnić się, że wszystko w porządku. Jak się czujesz? Wszystko poszło dobrze?

Wzięłam głęboki oddech. A więc jednak. Coś było na rzeczy i Sam o tym wiedział. Nie miałam pojęcia, o czym mówił, ale wyglądało na to, że przez ostatnie dni funkcjonowałam i najprawdopodobniej wpakowałam się w jakieś wampirze kłopoty. Niech to szlag.

- Nic mi nie jest – zapewniłam, zastanawiając się, cóż takiego planowałam, skoro Sam się o mnie martwił. - Sam, mam do ciebie kilka pytań i będę chciała później z tobą porozmawiać, ale teraz powiedz mi szybko – który dzisiaj?

Odpowiedziała mi chwila zdziwionej ciszy.

- Piąty – powiedział Sam, po czym dodał wyjaśniając sobie moje pytanie w jedyny logiczny dla niego sposób – pracujesz dziś na wieczorną zmianę. Ale jeśli nie możesz przyjść...

- Nie, nie, wszystko w porządku, przyjdę.

Chciałam się z nim zobaczyć i przekonać się, ile może mi wyjaśnić, ale to nie była rozmowa na telefon.

- Sookie, coś się stało?

- Nie wiem – powiedziałam i odłożyłam słuchawkę.

Przez chwilę siedziałam i próbowałam zebrać myśli. Musiałam stawić czoła faktom – z jakiegoś powodu zupełnie umknęło mi kilka dni z mojego życia. Najpilniejszą sprawą było ustalenie, co się w tym czasie wydarzyło. Kiedy wstałam, zrobiłam to z poczuciem celu. Obeszłam cały dom oglądając go bardzo dokładnie i szukając śladów, które pomogłyby mi rozwiązać tę zagadkę.

Zobaczyłam kilka niepokojących rzeczy. Drzwi frontowe były niedawno wyważone. Ktoś zaparł je i wbił kilka gwoździ, żeby trzymały się na miejscu, ale była to wyraźna prowizorka. Na wieszaku znalazłam męski płaszcz – za to brakowało mojego. Czyżbym straciła go podczas jakiejś przygody i ktoś pożyczył mi swoje ubranie? Kto? Płaszcz był duży, to jedyne, co byłam o nim w stanie powiedzieć. Dalsza inspekcja ujawniła obecność strzelby Jasona (niedawno używanej!) i zapasu true blood w mojej lodówce. Zdecydowanie zadawałam się ostatnio z wampirami. Znalezisko, które naprawdę mnie przeraziło, znajdowało się jednak w ostatnim pomieszczeniu, które sprawdziłam – w łazience. Prawie bym je przeoczyła, gdyby nie to, że zauważyłam, że mam nierozładowane pranie i że postanowiłam zabrać się za coś pożytecznego, zanim będzie pora, bym zmierzała do Merlotte's.

Już wiedziałam, gdzie podział się mój płaszcz. Był brudny, podziurawiony – i cały w śladach po źle wypranej krwi.

Coś się stało. Coś złego. Coś brutalnego, z udziałem fizycznej przemocy i ofiarami, a w każdym razie rannymi. Wiedziałam, że krew nie jest moja, bo czułam się dobrze. Wyglądało na to, że brałam udział w bójce. Może znów ktoś zabił w moim pobliżu wampira, który eksplodował na mnie jak niegdyś Long Shadow? Czy zginął ktoś z moich przyjaciół? Czy była to ta sama osoba, dla której trzymałam w lodówce true blood? Może uderzyłam się w głowę i dlatego nie pamiętałam? Może po prostu byłam w szoku i moja świadomość wypierała jakąś przerażającą prawdę?

Nagle przyszła mi do głowy jeszcze inna ewentualność – skoro mój płaszcz był w pralce, to dlaczego ktoś miałby zostawić swój płaszcz na moim wieszaku? Co, jeśli ta osoba nadal była w moim domu?

Wypuściłam mentalną sondę i bez pudła znalazłam pustą sygnaturę w skrytce w gościnnej sypialni. W mojej szafie był wampir.

Zerknęłam za okno. Wiedziałam, że przez pogodę dzień skończy się wcześniej niż zwykle, co oznaczało, że mój gość wstanie szybko – przypuszczalnie za niecałą godzinę. Bardzo stresowało mnie, że nie znałam jego tożsamości. Pomyślałam o wampirach, które miały do mojego domu zaproszenie i stworzyłam dwuosobową listę składającą się z Pam i Bubby. Żadne z nich jednak nigdy mnie nie ugryzło i nie sądziłam, bym pozwoliła któremukolwiek z nich ugryźć się w miejscach, w których znalazłam ślady, w jakimkolwiek stanie umysłu bym się nie znajdowała. Całe te rozważania były zresztą na nic, bo przecież nie wiedziałam, czy nie zaprosiłam kogoś w czasie, którego nie pamiętałam. Naprawdę miałam nadzieję, że nie był to Bill. Poczułabym się wtedy jak kompletne popychadło.

Raz jeszcze wyjrzałam za okno – a potem spojrzałam na zegarek – i podjęłam szybką decyzję. Miałam wystarczająco dużo niewiadomych. Jeśli w mojej szafie był wróg, wolałam dowiedzieć się o tym zanim się obudzi, inaczej nie miałam żadnych szans. I chciałam wiedzieć przynajmniej, czy to ktoś obcy, czy znajomy. Zaciągnęłam zasłony i starając się wpuścić do środka jak najmniej światła uchyliłam drzwi szafy, a potem wśliznęłam się do środka, uklękłam, zapaliłam latarkę i manewrując z trudem uniosłam lekko klapę w podłodze.

Westchnęłam głośno i zakryłam usta dłonią ze zdziwienia.

- Eric – szepnęłam.

Serce waliło mi jak młotem, ale oczywiście ani drgnął. Jeszcze kilka sekund patrzyłam na jego nieruchomą, spokojną twarz, a potem po cichu zamknęłam klapę i szafę, by wreszcie wyjść z pokoju i przejść do kuchni. Była to częściowo reakcja ucieczkowa. Potrzebowałam dystansu.

Eric. Dlaczego? Co tu robił? Czy to on mnie ugryzł? Czy to znaczy, że...

Niechętnie musiałam przyznać, że była to najprawdopodobniejsza jak dotychczas teoria. Eric pod względem fizycznym był marzeniem każdej heteroseksualnej kobiety i chociaż wiedziałam bardzo dobrze, dlaczego nie powinnam tego robić, wiedziałam też, jak wielka jest pokusa oraz, biorąc pod uwagę doświadczenia z Jackson, że moja wola miewa słabsze momenty.

Podejrzenie, co mogło się stać, sprawiło, że byłam nerwowa w zupełnie nowy sposób. Pomimo wszystko nie mogłam się też powstrzymać od minimalnej ulgi – przynajmniej nie był to Bill. Być może to irracjonalne, ale nie czułam się aż tak żałośnie, jak gdyby okazało się, że chowam w szafie tego niewiernego dupka.

Pewna niewielka część mnie była też wkurzona i rozczarowana – jeśli już przespałam się z Ericiem, to mogłabym to przynajmniej pamiętać!

Wtedy zmroziła mnie myśl o tym, jak wielką władzę mógł zyskać nade mną Eric w zależności od tego, co zdarzyło się przez ostatnie dni i czego nie pamiętałam.

Przebrałam się w swój uniform, przez cały czas z niepokojem oczekując jego przebudzenia. W końcu o wpół do szóstej usłyszałam ruch w gościnnej sypialni i nie mogąc dłużej wytrzymać zapukałam do drzwi.

Eric siedział pochylony na łóżku, z głową ukrytą w dłoniach.

- Eric? - zapytałam niepewnie.

Podniósł na mnie wzrok.

- Sookie – powiedział. - Pamiętam. Pamiętam wszystko.

Wydawał się wstrząśnięty.

- Cóż, to się dobrze składa – odparowałam. - Może będziesz mógł mi wytłumaczyć, co się tu wydarzyło. Bo widzisz, ja nie pamiętam niczego.


Nie jestem pewna, czy ktoś odnajdzie tu tę historię, więc jeśli ją czytacie i czekacie na więcej, proszę, dajcie mi znać!