To już ostatni rozdział Szczeniaka. Chciałabym podziękować wszystkim czytelnikom, komentującym, a przede wszystkim osobom, które sprawdzały ten tekst. To dzięki nim wyglądał tak, a nie inaczej. Najbardziej chciałabym podziękować PersianWitch, która najbardziej napracowała się nad tym tłumaczeniem. Jeszcze raz wam wszystkim dziękuję.

Rozdział 27

Najbliższe dni minęły bez żadnych tragedii lub katastrof z udziałem Harry'ego albo Draco, co z wielkim zdziwieniem i ulgą przyjął Severus, a także Poppy, Albus, a nawet — jeśli by ją o to zapytali — Nelli.

Pod koniec tygodnia wpadli w pewną rutynę. Chłopcy wstawali bladym świtem, ubierali się i jedli śniadanie, gdy Severus raczył się swoją pierwszą filiżanką kawy. Potem wychodzili na zewnątrz pod nadzorem Nelli i jej pomocników, by się wybiegać i oddać głośnej zabawie. Tymczasem Severus pracował nad planem zajęć na najbliższy rok, urządzał swoją klasę i magazyny ze składnikami. Podczas lunchu chłopcy opowiadali w najdrobniejszych szczegółach o wszelkich grach, w które się bawili, mówiąc, kto wygrał i opisując rozmowy, jakie mieli z przeróżnymi mieszkańcami zamku, wliczając w to Sir Nicholasa, Krwawego Barona, Irytka i kilka bardziej rozmownych portretów. Następnie chłopcy zostawali nakłonieni do spokojniejszej zabawy w pokoju Harry'ego lub, jeśli było to konieczne, w salonie, podczas gdy Severus brał udział w spotkaniach pracowników zamku lub warzył mikstury dla skrzydła szpitalnego.

Kolacja składała się z kilku opowieści o wybrykach siedmiolatków, a potem był czas na czytanie, pisanie (Harry ćwiczył tę umiejętność) lub na partię szachów. Następnie chłopcy brali prysznic, myli zęby, słuchali historii na dobranoc i szli spać. Severus, pomimo tego że nie był tym, kto gonił za nimi przez cały dzień, czuł się wyczerpany przed końcem wieczora i dziwił się energii skrzatów domowych. Z drugiej strony nie był przyzwyczajony do tak częstego... towarzystwa i rozmów. Czasami brak samotności był dość niepokojący. Pewna część niego miała nadzieję, że Molly Weasley miała rację, kiedy powiedziała, że się do tego przyzwyczai. Inna część niemal się bała samej idei, że on, Severus Snape, może się przyzwyczaić do paplania małych dzieci.

Po tygodniu Albus nie akceptował już więcej odpowiedzi przeczącej na pytanie, czy chłopcy mogą spotkać resztę personelu. Severus musiał ustąpić i obiecać, że będą obecni na sobotnim obiedzie. Zastrzegł jednak, by Dumbledore nie przytłoczył siedmiolatków spotkaniem ze wszystkimi pracownikami. Mniejsze grupy byłyby odpowiedniejsze. Nie więcej niż dwie lub trzy nowe twarze. Zadowolony, że dyrektor zaakceptował jego wymóg, nie pomyślał nawet, jak ciężkim zadaniem będzie wybranie osób, z którymi chłopcom będzie się najłatwiej spotkać. I w taki oto sposób spotkali przy stole profesorów McGonagall, Flitwicka i Sprout wraz z Albusem i Hagridem.

Harry ubrany w schludne, zielone szaty, zatrzymał się gwałtownie i zamarł w progu Wielkiej Sali, wpatrując się w nich. Draco, z natury bardziej pewny siebie i bez wątpienia przyzwyczajony do przyjęć, gdzie przedstawiano mu wiele nieznanych dorosłych, spojrzał z zaciekawieniem na Harry'ego przed złapaniem go za rękę i poprowadzeniem do stołu. Severus podążył za nimi i wskazał im miejsce na końcu stołu, a nie pośrodku siedzącej już grupy.

— Nie bój się, Harry — wyszeptał Draco. — To tylko nauczyciele.

— Nie boję się — zaprotestował, ale bladość jego skóry i rozszerzone źrenice mówiły co innego.

Draco wzruszył ramionami i spojrzał na Severusa, który pokręcił lekko głową.

— Harry, Draco poznajcie profesora Flitwicka, który uczy zaklęć i uroków. — Wskazał na bardzo niskiego człowieka siedzącego bezpośrednio po jego lewej stronie. Mężczyzna siedział na dużej poduszce, która unosiła się za pomocą magii nad krzesłem. Na takiej samej siedział Harry.

— Miło mi was poznać — powiedział Flitwick swoim wysokim głosem i uśmiechnął się do chłopców.

— Przyjemność po mojej stronie, profesorze Flitwick — odpowiedział Draco z małym skinieniem. Po chwili wahania Harry skopiował jego zachowanie: słowa, intonację i skinienie.

— Pamiętam twoją matkę — powiedział Flitwick i położył się niemal na stole, by spotkać wzrok Harry'ego, który siedział między Severusem a Draco. — Lily była bardzo utalentowana w zaklęciach i urokach. Jedna z moich najlepszych uczennic.

— Moja mama? — zapytał Harry, pochylając się na swoim krześle. Ciekawość pokonała jego wrodzoną nieufność. — Naprawdę?

Flitwick uśmiechnął się i skinął głową.

— Masz jej oczy, panie Potter. Słyszałem również, że odziedziczyłeś jej talent do zaklęć.

Harry przygryzł wargę.

— Nie sądzę, proszę pana.

— Ale słyszałem, że już potrafisz wysłać wiadomość za pomocą patronusa? I dodam, że to bez różdżki.

Harry pochylił się w stronę Severusa i spojrzał na niego z niepokojem.

— Ojcze?

— Ma rację, Harry. Świetliste wiadomości, które wysyłasz, gdy potrzebujesz pomocy, nazywają się patronus. To nie jest zaklęcie, którego każdy może się nauczyć ot tak, zwłaszcza gdy jest się młodym. — Objął Harry'ego i uścisnął go. — Profesor cię skomplementował.

Harry uśmiechnął się lekko w kierunku małego profesora.

— Eee... Dziękuję, proszę pana.

Draco, siedzący po drugiej stronie Harry'ego, wpatrywał się w przyjaciela.

— Patronus? Czy to właśnie tym było to jasne światło, które pojawiło się, gdy zaatakowała nas kałamarnica?

— Tak myślę — powiedział Harry, nawet jeśli Severus potwierdził to.

— Łał. Mój ojciec powiedział, że tego zaklęcia uczą się na piątym roku.

— To prawda — potwierdził Snape.

Harry wzruszył tylko ramionami i nałożył sobie jedzenie na talerz. Severus zauważył jego skuloną postawę i zgarbione ramiona. Chłopak naprawdę nienawidził być w centrum uwagi.

— Draco, czemu nie opowiesz profesorowi o swojej książce z łamigłówkami?

— Lubisz łamigłówki, młodzieńcze? — zapytał Flitwick i Draco zagłębił się w dość ożywioną rozmowę o niektórych łamigłówkach z książki, którą przyniósł z domu.

Wydawało się, że Harry na równo z Draco cieszy się łamigłówkami, ale paplanie przyjaciela spowodowało, że część napięcia opuściła jego ciało. Na tyle że mógł właściwie zacząć swój posiłek. Do czasu gdy pudding został podany, Harry zaczął normalnie jeść – dla niego oznaczało to nabieranie małych porcji ze ściśle pilnowanego przez niego talerza. Wsłuchiwał się w wysoki głos Flitwicka z uśmiechem.

Wciąż jednak, gdy kilka minut później Minerwa podeszła do nich, by się przywitać, Harry wtulił się w bok Severusa, starając się ukryć za jego szatą. Snape wyraził cicho swoją dezaprobatę i zachęcał go, by pokazał swoje maniery przy poznawaniu jej. Z wahaniem, Harry w końcu wyszeptał:

— Miło mi panią poznać, proszę pani. — Mówiąc to, nie patrzył na nią.

Minerwa uśmiechnęła się dobrotliwie.

— Mniejszy ekstrawertyk niż jego ojciec, czyż nie?

Severus zmarszczył brwi, ale to nie było to miejsce ani czas, aby personel Hogwartu dowiedział się, że Harry jest jego prawdziwym synem i że został przyjęty jako jego spadkobierca. Wciąż nie ujawnił tej ważnej prawdy Harry'emu!

— Nie — stwierdził zamiast tego, bo to było prawdą. Harry nie był tak towarzyski jak Severus. A przynajmniej jeśli chodziło o dorosłych — pomyślał. Obserwował przecież w zeszłym tygodniu interakcje chłopca z Draco oraz z Ronem i Charliem. Mrugnął szybko do syna przed kontynuowaniem: — Jest jednak zdolny do odpowiedzenia na pytania dotyczące jego, gdy są one kierowane do niego.

Minerwa, z nutką dezaprobaty widocznej w uśmiechu, prychnęła gwałtownie. Harry ponownie ukrył twarz w szacie ojca. Tym razem Severus czuł, jak chłopiec drży z powodu chichotu, stłumionego przez materiał odzieży. Był zadowolony z tego. Im bardziej chłopiec uznawał to doświadczenie za zabawne niż za przerażające, tym jego życie w Hogwarcie po przybyciu uczniów będzie łatwiejsze. Przynajmniej Severus miał taką nadzieję.

Pomona Sprout została tylko na chwilę, tłumacząc się, że musi wrócić do szklarni i zebrać zmoroset, zanim ten zacznie pylić i opanuje cały obszar dookoła szkoły. Jednakże zdążyła się przywitać z chłopcami z przyjaznym, ale dość roztargnionym uśmiechem. Harry wydawał się uważać ją za o wiele mniej groźną niż Minerwę. Udało mu się uśmiechnąć do obu kobiet, spoglądając tylko ukradkowo na Severusa.

Ooo

Następnego dnia nadszedł czas, aby Draco wrócił do domu. Po tym jak chłopiec przeszedł przez sieć Fiuu do oczekujących go rodziców, Harry został sam ze swoim rozczarowaniem i zmartwieniem, pytając w kółko, kiedy jego przyjaciel może wrócić.

— Nie, dopóki przynajmniej nie zacznie się szkoła — odpowiadał mu Severus za każdym razem. — Zajmie nam obu trochę czasu, by przystosować się do nowego harmonogramu. Nigdy wcześniej nie nauczałem i nie jestem pewien, ile wolnego czasu będę miał przed tym, jak będę musiał rozpocząć zajęcia.

— Ale mamy Nelli, Bitti i Frana! — nalegał chłopiec. — Mogą się nami zająć.

— Tak, w ciągu dnia i nadal będą to robić, gdy będę miał zajęcia. Wieczory będą wystarczająco zajęte przez ocenienie prac i przygotowanie się do następnych zajęć jak i upewnienie się, że poświęcasz wystarczającą uwagę swojej nauce. Nie sądzę, żebyś miał czas na zajmowanie się przyjaciółmi.

Harry nadąsał się — to był pierwszy raz, kiedy Severus widział u niego taką minę. Był tym tak zaskoczony, że kazał chłopcu zostać w jego pokoju, aż obaj nie ochłoną.

Wieczorem Harry ze skruchą prosił ojca, by ten mu wybaczył za to, że był niegrzeczny i bezczelny. Severus miał poważne obawy co do tego, czy chłopiec w ogóle wie, co oznacza słowo „bezczelny", ale zapewnił Harry'ego, że wszystko jest mu wybaczone i nie jest w rzeczywistości na niego zły. Aby to udowodnić, trzymał Harry'ego przez dłuższy czas na kolanach, pozwalając mu uwiesić się na szyi, gdy go przytulał. Molly powiedziała mu, że uspokajanie jest niezwykle ważną rzeczą w ich relacji. Zapewniał Harry'ego, że jest kochany i pod opieką, i że niezależnie od wszystkiego będzie tutaj dla niego.

Powiedziała również, że Harry'emu — zwłaszcza biorąc pod uwagę jego przeszłość — będzie trzeba okazywać często fizyczne oznaki sympatii. Pomimo tego, że Severus nigdy nie uznał kontaktu fizycznego za uspokajający, a raczej uznawał go czasami za niepokojący, rozumiał potrzebę Harry'ego w tej sprawie. Stał się bardziej wrażliwy na niewerbalną prośbę siedmiolatka o przytulanie i o uspokajająco delikatny dotyk. To było coś, do czego obaj przywykną, jak obiecała Molly.

Tym razem jego słowa i dotyk wydawały się działać i choć Severus myślał, że koszmary Harry'ego przybiorą na sile w niedzielę, to tak się nie stało. Chłopiec po raz kolejny był w stanie oczyścić na tyle umysł, aby obronić się przed najgorszymi z nich.

We wtorek Molly przybyła ponownie do zamku wraz z Ronem i Charliem. Zostali umieszczeni w komnatach dla gości na drugim piętrze, by Harry mógł ponownie przyzwyczaić się do posiadania na wyłączność swojego własnego pokoju. W czasie gdy Charlie utrzymywał chłopców zajętych w porannych godzinach, Molly i Severus omawiali sposoby wychowywania dzieci. Czarownica odpowiadała na wiele pytań dotyczących zadbania o Harry'ego, często bez konieczności odpowiedniego wyrażenia pytania przez Snape'a. Popołudniu obserwowali zabawę chłopców i otrzymywał wskazówki od Molly, kiedy interweniować, a kiedy pozwolić, by chłopcy sami rozstrzygnęli swoje problemy. Także kiedy powinien domagać się przestrzegania zasad, a kiedy powinien odpuścić.

To był raczej wyczerpujący tydzień.

Największy sprawdzian w jego nowej roli jako ojca i opiekuna Harry'ego odbył się, gdy Charlie chciał pozwolić chłopcom zagrać w quidditcha. Severus na początku powiedział: „Nie. Pod żadnym pozorem", ale w końcu Molly utargowała z nim zmianę zdania (ale nie w obecności dzieci) do: „Tylko pod ścisłym nadzorem osoby dorosłej".

Jego obawy — że chłopiec zostanie skrzywdzony przez tłuczki albo przez upadek z miotły lub, co gorsza, może dostać takiej samej obsesji na temat quidditcha jak James — całkowicie się spełniły, gdy twarz Harry'ego niemal promieniała po tym, jak dosiadł prawdziwej miotły. Chłopak wydawał się stworzony do latania. Jego umiejętności i gracja w powietrzu były zdumiewające w przypadku kogoś tak młodego i bez żadnego doświadczenia w tej dyscyplinie. Gdy Harry ponownie dotknął ziemi, Charlie go pochwalił, przez co chłopiec uśmiechał się przez wiele godzin później. I w ten oto sposób Severus miał wielkie trudności w powiedzeniu „nie" na wielokrotne pytania o pozwolenie na kolejną grę. Nawet on musiał przyznać, że Harry miał dar w wyszukiwaniu znicza, ale wciąż bacznie obserwował swojego syna, gdy jego nogi odrywały się od ziemi.

Wydawało się, że Harry dobrze dogaduje się z Ronem, chociaż drugi chłopak był bardziej zmienny w swoich humorach niż Draco i o wiele głośniejszy. Tak długo jak byli na zewnątrz, Severusowi to nie przeszkadzało, ale nie mógł znieść krzyków we własnych komnatach. Nie licząc krzyków z powodu koszmarów, Harry był naprawdę bardzo cichym dzieckiem. Severus przypuszczał, że to kolejny rezultat jego wychowania i chęci pozostania niezauważalnym. Snape nie potrafił zmusić się do nietolerowania tej szczególnej cechy, chociaż często musiał nakłaniać syna do wyrażenia swoich potrzeb.

Zaskoczeniem dla Severusa było to, jak Harry całkowicie przylgnął do Charliego. W miarę możliwości chodził za nim jak kaczątko za swoją mamą. Coraz bardziej poszukiwał zatwierdzenia lub pochwały od Charliego, gdy grał w quidditcha lub nawet w Eksplodującego Durnia i akceptował opinie starszego chłopca jakby były niepodważalne.

Charlie, zdając sobie sprawę z podziwu, jaki wzbudził, rozdawał, gdy tylko się dało, pochwały i aprobaty. Severus rozmawiał z nim o tym pewnego wieczoru przy gorącej czekoladzie, kiedy młodsi chłopcy poszli spać.

— Mam czterech młodszych braci, proszę pana — powiedział Charlie. — W pewnym sensie jestem do tego przyzwyczajony.

— Mimo to... — odpowiedział mu Severus —... doceniam jak ostrożnie obchodzisz się z Harrym. On potrzebuje ludzi...

— Którym może zaufać? — zasugerował Charlie.

— Istotnie. — Severus spojrzał przenikliwie na czternastolatka. — Jak wiele twoja mama powiedziała ci o przeszłości Harry'ego?

Charlie wzruszył ramionami.

— Niewiele. To znaczy, każdy zna Harry'ego Pottera, eeee..., Snape'a obecnie, ale Pottera zanim pan go zaadoptował. Ale nic nie powiedziała poza tym, że przeżył ciężkie chwile. Jednak sam mogę to stwierdzić, jedynie na niego patrząc.

— Tak?

— Taaa, on cóż, rozgląda się wiele, zanim zacznie uczestniczyć w zabawie, nawet wtedy gdy nabiera sobie jedzenie. Tak jakby wciąż sprawdzał zachowanie innych i upewniał się, że robi to co trzeba i że jego postępowanie będzie akceptowane. Czasami wygląda... Raz Ron zakradł się za niego, gdy bawiliśmy się na zewnątrz i zaczął go łaskotać. Myślałem, że zemdleje ze strachu. Wyglądał na tak przerażonego.

Severus skinął głową.

— Dziękuję za pomoc z nim w tym tygodniu. Obaj jesteśmy ci winni dług wdzięczności.

Charlie się uśmiechnął.

— W żadnym wypadku, proszę pana. Dobrze się tutaj bawiłem i miło jest mieć Harry'ego obok siebie, nawet jeśli jest jeszcze dzieckiem. Zapoznał mnie z Hagridem, z którym miałem niesamowitą pogawędkę o smokach. Mam na myśli to, że Harry jest nieśmiały i tym podobne, ale jest naprawdę dobrym dzieciakiem.

— Tak. Jest nim — zgodził się Severus, ciesząc się, że Molly przywiozła ze sobą Charliego.

Po powrocie Weasleyów do domu do rozpoczęcia szkoły zostało zaledwie kilka dni. Severus z powodu wszystkich napięć miał o wiele krótszy temperament, jeśli chodziło o Harry'ego, niż by sobie tego życzył. Próbując złagodzić potencjalne konflikty, nakłonił Nelli, Bitti i Fran do opiekowania się chłopcem przez całą dobę, kiedy on zajmował się swoją własną nerwowością przed rokiem szkolnym.

Jednakże po dwóch dniach Nelli poinformowała go, że nie może podrzucać Harry'ego pod opiekę skrzatów domowych bez wynikających dla niego z tego konsekwencji.

Harry jest zrozpaczony, że nie może spędzać czasu z ojcem — wynikało ze słów, jakich użyła Nelli przy składaniu raportu.

— Mistrz Harry bardzo teraz szlocha, mistrzu Snape. Płacze, że już go więcej nie chcesz.

— Zaprowadź mnie do niego — powiedział Snape.

Nelli zaprowadziła go do lekko zniszczonej łazienki na drugim piętrze. Drewniane kabiny były zużyte i źle utrzymane. Nawet kamienne umywalki były wyszczerbione i rozbite. Harry schował się pod jedną z umywalek znajdujących się w rzędzie pod rozbitym lustrem. Skulił się w małą kulkę, obejmując się chudymi ramionami. Trząsł się, nie wydając żadnego dźwięku.

Severus przykucnął obok niego, ale nie dotknął go. Wiedział, że gdyby to zrobił, przestraszyłby bardziej Harry'ego, niż go pocieszył, przynajmniej na początku.

— Harry — powiedział łagodnie. — Proszę, wyjdź stamtąd.

Ramiona chłopca napięły się, gdy Severus wypowiedział jego imię, ale nie podniósł głowy. Wymamrotał coś w swoje ramiona, czego mężczyzna nie zrozumiał.

— Harry — powtórzył z bólem w głosie. — Nie mówię po mrukiwaniu. Musisz to powtórzyć w języku angielskim.

— Przepraszam — powiedział Harry tylko odrobinę głośniej, podnosząc głowę z ramion i ocierając łzy przedramieniem. — Przepraszam, ojcze.

— Co tutaj robisz?

Harry przygryzł wargę, nie patrząc na niego.

— Nie przeszkadzam. Nie chcę być ucązliwy.

Severus zmarszczył brwi, a później zrozumiał. Harry próbował użyć słowa z ostatniego wieczoru, kiedy desperacko próbował ułożyć plan zajęć, który miał oddać Dumbledore'owi dzisiejszego ranka. Harry wtedy szczebiotał o ostatniej wizycie u Hagrida.

„Gdybyś przestał być tak uciążliwy..." — warknął — „...to mógłbym to skończyć, a potem możemy przeprowadzić odpowiednią rozmowę".

Harry zamilkł po tym i Severus powinien zdać sobie sprawę, że chłopiec jest zbyt cicho. Na przykład, nic nie mówił podczas dzisiejszego śniadania.

— To ja przepraszam, Harry — powiedział. — Nie jesteś uciążliwy. Byłem zajęty w nocy i zirytowany. Zamiast poprosić grzecznie, byś wrócił później, kiedy skończę, byłem niegrzeczny.

— Jest okej — odpowiedział Harry, wciąż uciekając wzrokiem w bok. Ponownie przetarł ramieniem twarz. — Nie powinienem ci przeszkadzać.

— Och, moje dziecko. — Severus wyciągnął z wahaniem dłoń i pogładził syna po plecach. Harry wzdrygnął się lekko, ale nie odsunął się i wreszcie na niego spojrzał. Jego zielone oczy były jeszcze mokre od łez. — Byłem ostatnio pod wpływem stresu, ale nie jest to twoja wina. W ogóle. Wyjdź stamtąd, proszę.

Z odrobiną więcej namawiana, Harry wszedł w jego ramiona, a Severus obiecał, że koniec każdego dnia będzie poświęcony tylko im, nawet kiedy będzie bardzo zajęty. Pamiętając coś, co Molly mówiła mu o szczerości i bezpośredniości, powiedział: — To jest dla nas nowe doświadczenie. — Harry wciąż wyrywał się z uścisku, ryzykując krótkie spojrzenie na twarz ojca. Severus uśmiechnął się lekko. — Nigdy wcześniej nie miałem syna, Harry. Trzeba zaprawić się do tego. — Kolejne zerknięcie i zmarszczenie brwi w niezrozumieniu. — Muszę się do tego przyzwyczaić — wyjaśnił Severus, a grymas Harry'ego się wygładził, gdy skinął lekko głową. — Nigdy nie myśl, że cię nie chcę — powiedział mu Severus, całując czoło syna okryte ciemnymi włosami. — Jesteś moim synem. Zawsze nim będziesz.

W końcu wydawało się, że Harry zrelaksował się na tyle, by przytulić się, a jego łzy przestały płynąć. Chwilę później ramiona, niczym pnącza, oplotły szyję Severusa, zwracając uścisk.

— Zawsze? — szepnął mu do ucha Harry.

— Zawsze — potwierdził Severus.

Koniec

To koniec Szczeniaka. Mam nadzieję, że czytanie tego opowiadania sprawiło wam taką samą przyjemność jak mi jego tłumaczenie. Liczę na to, że spotkamy się ponownie przy kolejnym moim tłumaczeniu, a także przy drugiej części Szczeniaka. Dlatego też nie mówię „żegnajcie", tylko „do zobaczenia".