Minerwa McGonagall siedziała w swoim gabinecie i z ponurą miną wpatrywała się w stosik papierów na stole. Z folderów machały do niej nie wiedzieć z czego zadowolone czarownice, co jeszcze bardziej irytowało leciwą nauczycielkę. Tak, była zła. Jakby nie miała dość roboty z dydaktyką i obowiązkami opiekuna domu, układaniem i korygowaniem planu lekcji, powiadamianiem rodziców o wybrykach ich pociech, prowadzeniem całej szkolnej buchalterii i Merlin wie jeszcze czym. A wszystko przez Albusa.

***
Nieco wcześniej

Grono pedagogiczne Hogwartu, uzupełnione o bibliotekarkę, Irmę Pince i woźnego Filcha siedziało wokół długiego stołu w pokoju nauczycielskim. Wszystkich zastanawiało, co też mogło być powodem zwołania posiedzenia całej kadry tak nagle, w środku roku szkolnego, na dodatek w piątkowe popołudnie. „Pewnie Potterowi udało się w końcu zmalować coś na większą skalę", pomyślał z satysfakcją i niejaką nadzieją Severus Snape, trochę niepocieszony, bo z powodu zebrania musiał przełożyć szlaban Longbottoma na następny dzień. Siedząca obok Minerwa McGonagall miała, o dziwo, podobne przypuszczenia, tyle że zamiast satysfakcji na jej twarzy gościł niepokój. Albus Dumbledore wpadł do sali w wyśmienitym nastroju i obdarzywszy wszystkich uśmiechem przeszedł do rzeczy.

– Moi drodzy, byłem wczoraj w Ministerstwie i zaczepił mnie szef Departamentu Edukacji. Mam dla nas wszystkich wspaniałą wiadomość.

– Wspaniałą? To znaczy dobrą czy złą? – zapytał podejrzliwie Severus.

– Otrzymaliśmy, to znaczy my jako szkoła, dotację z ministerstwa. I to nie byle jaką. Nie byle jaką – powtórzył, kiwając głową i pogładził brodę w zamyśleniu. Szmer podniecenia przeszedł wśród zgromadzonych nauczycieli.

– To świetnie! – wyrwało się Minerwie, a Pomona Sprout aż zaklaskała. Jedynie Binns pozostał niewzruszony, jako że jak zwykle drzemał, unosząc się lekko nad krzesłem.

Sybilla podniosła się z radosnym okrzykiem.

– Ja to przewidziałam! Właśnie dzisiaj rano widziałam to w mojej szklanej kuli.

– Dotację? – spytała powątpiewająco McGonagall.

– Że w Hogwarcie coś się wkrótce wydarzy.

Minerwa wzniosła oczy ku sklepieniu.

– Od dawna postulowałam powiększenie oranżerii – powiedziała profesor Sprout. – Można by zwiększyć ilość zajęć praktycznych i hodować więcej gatunków roślin, taki figowiec abisyński na przykład. W Londynie ich owoce są strasznie drogie.

Profesor Sinistra, siedząca na końcu długiego stołu, wychyliła się w stronę dyrektora.

– Jeśli mamy uczyć astronomii na odpowiednim poziomie, powinniśmy kupić nowy, bardziej dalekosiężny teleskop.

– Może od razu Hubble'a? – syknął Severus, który oprócz „Praktycznego Warzyciela" prenumerował potajemnie „Scientific American" i był na czasie z co ważniejszymi wynalazkami mugoli.

– To, moim zdaniem, świetna okazja, żeby powiększyć księgozbiór – Irma Pince popukała w stół kościstym palcem. - A przede wszystkim założyć lepsze zabezpieczenia przed uczniami, szczególnie dotyczy to Działu Ksiąg Zakazanych.

Woźny Filch przytaknął jej gorliwie, a Hagrid chrząknął i nieśmiało napomknął:

– Sie by też przydała klateczka dla Mruczka, znaczy się, mantykorzątka. Skurczybyk trochę charakterny i roz... tego, spsuł ogrodzenie i teraz ni ma.

– I może przy okazji żaluzje dla naszego drogiego Lupina – powiedział słodko Snape, dotąd nie uczestniczący w eskalacji żądań wobec dyrekcji. Remus lekko poczerwieniał, ale dyrektor przytaknął życzliwie, ignorując kpiący ton nauczyciela eliksirów.

– To miło z twojej strony, Severusie, że o tym pomyślałeś. Jednakże... tak, Sybillo? – spytał, widząc chudy palec wieszczki tkwiący w górze.

– Przydałoby się oddać szkolne szklane kule do renowacji. Te już są stare i zmętniałe, przez co pokazują przyszłość bardzo niewyraźnie.

– A to niespodzianka - mruknęła Minerwa.

– Chciałbym zaznaczyć – głęboki głos Snape'a przebił się z łatwością przez wrzawę, jaka się podniosła - że rokrocznie wnioskuję o zwiększenie dofinansowania pracowni eliksirów. Niektóre składniki, jak skórka boomslanga, są niezwykle kosztowne, a od jakichś trzech lat, to jest dziwnym trafem odkąd pan Potter przestąpił próg Hogwartu, te najcenniejsze regularnie giną z moich zapasów. Dochodzi do tego normalna destrukcyjna działalność uczniów. Sam Longbottom zniszczył już w tym roku pięć kociołków, o ilości zmarnowanych ingrediencji nie wspomnę, a to tylko jeden Gryfon. Śmiem zauważyć, że nie jedyny.

– Nie będę wypominać, ile pucharów i innych naczyń natłukli w ostatnim roku twoi Ślizgoni na lekcjach transmutacji – odcięła się Minerwa.

Albus podniósł ręce i rozpostarł je nad rozgorączkowanym gronem nauczycielskim niczym skrzydła.

– Moi drodzy, wszyscy wiemy, że sprzęty się zużywają, a pomoce szkolne palą się w rękach uczniów.

– Niektórym wręcz dosłownie – mruknął Snape, przypominając sobie poranną eksplozję w pracowni eliksirów.

– To cena i przywilej młodości – dodał dyrektor z rozrzewnieniem w głosie. - Ale obawiam się, że na razie musimy wstrzymać się z realizacją waszych, oczywiście słusznych, postulatów.

– A to dlaczego? – zapytała McGonagall, a Snape podniósł brew zaciekawiony.

– Właśnie chciałem powiedzieć, że dotacja ta została przyznana na określony cel. A konkretnie – na modernizację sieci Fiuu w Hogwarcie.

– Ależ Albusie, uważam, że komunikacja w Hogwarcie jest wystarczająco dobra. Natomiast są inne, bardziej pilne potrzeby...

– Jak by ci to powiedzieć, Minerwo, obawiam się, że jeśli nie wykorzystamy tych funduszy, to po prostu przepadną. Chyba nie możemy sobie na to pozwolić.

– Ale dlaczego akurat kominki? – jęknęła niepocieszona wicedyrektor.

– Ministerstwo stara się wdrożyć program „Fiuu dla szkół", którego celem jest edukacyjne wykorzystanie sieci Fiuu.

– Edukacyjne? To już książki nie wystarczą? Może w ogóle okażą się zbyteczne? – oburzyła się pani Pince.

- Mnie też nie podoba się pomysł, żeby uczniowie zamiast uczyć się do egzaminów, przesiadywali godzinami przed kominkiem – poparła ją profesor Vector.

Severus Snape uznał za stosowne dorzucić kolejny argument przeciwko pomysłowi, którego niedorzeczności zdawał się nie widzieć tylko Dumbledore.

– Pragnę też zwrócić uwagę, że wtedy już nikt nie dojdzie, czy wypracowanie, dajmy na to pana Pottera, jest rzeczywiście dziełem jego niezwykle błyskotliwego umysłu czy też przyfrunęło skądś kominkiem – powiedział kąśliwie. Dyrektor machnął lekceważąco ręką.

– Jestem pewien, że tak doświadczeni pedagodzy jak wy poradzą sobie z tym problemem.

– No i pozostaje kwestia, z kim nasi uczniowie będą się kontaktować. Czy na pewno będą to właściwi czarodzieje – dodała z naciskiem Minerwa, dla której było jasne, że swobodny dostęp do sieci Fiuu w szkole oznaczać będzie same kłopoty.

– Masz rację. Będziemy zatem musieli zwiększyć ochronę nauczycielską.

Nauczycielom zrzedły miny. Jeśli dobrze rozumieli, do patrolowania korytarzy miało dojść jeszcze pilnowanie, czy uczniowie korzystają z kominków właściwie i rzeczywiście w celach edukacyjnych.

– Ministerstwu bardzo zależy, żeby pokazać uczniom, jakie możliwości otwiera przed nimi sieć Fiuu. Sieć jest bowiem dla uczniów, według ministerstwa – tu Albus wyciągnął z kieszeni broszurkę z logo Ministerstwa Magii – „idealnym narzędziem zaspokajającym, tak naturalną w tym wieku, potrzebę poznania świata i wzajemnego porozumiewania się. W sieci można znaleźć prawie każdą informację, porozumieć się z czarodziejami na całym świecie oraz znaleźć osoby o zbliżonych zainteresowaniach i interesujących poglądach".

– I to mnie właśnie martwi najbardziej – mruknęła Minerwa.

– Cóż, Hogwart, pomimo swoich wielowiekowych tradycji, powinien być otwarty na nowe magiczne technologie. W końcu uczymy młodzież, nie możemy jej izolować od świata – kontynuował Dumbledore niezrażony wątpliwościami swoich podwładnych. - Nie ukrywam, że mi również bardzo leży na sercu nawiązanie kontaktów z innymi szkołami magii, również poza granicami naszego kraju, a ten projekt ma szansę pozytywnie wpłynąć na współpracę międzynarodową. Trzeba jednak przyznać, że nasza sieć kominków jest dość stara...

– Mało powiedziane. Tysiąc lat bez gruntownego czyszczenia – rzekł półgłosem Flitwick do Sprout.

– ... Ma ograniczoną przepustowość i po prostu może nie znieść zwiększonego ruchu. Niewątpliwie trzeba będzie ją zmodernizować i dostosować do nowych potrzeb. Prawdę mówiąc, z pewnych powodów wolałbym, żeby nad wszystkim czuwał ktoś z nauczycieli. Dlatego postanowiłem powołać stanowisko koordynatora do spraw modernizacji sieci Fiuu w Hogwarcie i mianować na to stanowisko ciebie, Minerwo.

Minerwa wstała, z rumorem odsuwając krzesło.

– Mnie? Ale dlaczego mnie? Uważam, że Severus byłby o wiele lepszy... – pokazała palcem na siedzącego obok Snape'a, nie bacząc na rzucane przez niego mordercze spojrzenia.

– Pomyślałem i o nim. Severusie, ty będziesz odpowiedzialny za bezpieczeństwo lokalnej sieci Fiuu.

Drwiący uśmieszek zniknął z twarzy Mistrza Eliksirów.

– Przejrzyj to w wolnej chwili, Minerwo – Albus Dumbledore wręczył swojej zastępczyni plik folderów. – I czekam na relację z postępów prac. Od reszty – powiódł wzrokiem po obecnych – oczekuję zrozumienia i współpracy.

***
Takim właśnie sposobem Minerwa McGonagall spędzała piątkowy wieczór nad stosem katalogów usług Biura Sieci Fiuu. Podejrzliwie przyglądała się mrugającemu do niej z okładki napisowi: „Fiuustr{at}da. Spełniamy marzenia". Zawijas wypełzał z literki 'a' i owijał się wokół niej niczym wąż wokół czaszki. To na pewno jakiś ślizgoński wynalazek, pomyślała z niechęcią Minerwa. Nie trzeba było mieć trzeciego oka ani szklanej kuli, żeby przewidzieć, że nic dobrego z tego nie wyniknie.

c.d.n.


P.S. Duże kremowe temu, kto wie, jak wstawić znak 'at' w tekście, żeby nie zniknął po zapisaniu.