7.

Ledwo widząc ze zmęczenia zakorkował fiolkę ze Smoczym Ziewem i wrócił do swojej sypialni, by się przebrać. Było południe, więc niby nie miał powodu do tego, by się spieszyć, ale wspomnienie małej dziewczynki kulącej się z bólu nie dawało mu odpocząć. Wybrał zestaw szat, które zawsze się podobały Hermionie, a których nie wkładał od siedmiu lat i wyszedł ze swoich komnat, po drodze łapiąc dwie grzanki. Tuż za swoimi drzwiami prawie wpadł na Minerwę, która najwyraźniej właśnie miała zamiar zapukać.

- Wesołych Świąt- rzuciła odruchowo i spojrzała na niego, niepewna reakcji. O dziwo, lekki uśmiech przyszedł mu bez trudu.

- Wesołych Świąt, Minerwo. Potrzebujesz czegoś?

- Nie… Prawdę mówiąc miałam zamiar zaprosić cię na kolację. Tylko ja, Filius i Albus.

- O której?

- Osiemnasta.

- Postaram się zdążyć.

Ruszył korytarzem, a starsza czarownica za nim. Spojrzał na nią i zauważył, że wpatruje się w niego wielkimi oczami.

- Coś się stało?

- Czy ty się naćpałeś czegoś? A może wypiłeś za dużo? Albo połknąłeś któryś ze swoich eliksirów?

- Czy wyglądam ci na idiotę, który połyka własne eliksiry?

- Nie, ale… Wczoraj zachowywałeś się inaczej.

- Powiedzmy, że doznałem objawienia.

- Kpisz?

- Sama oceń. Do zobaczenia wieczorem.

Wyszedł za bramy Hogwartu i aportował się w okolice Nory. Poranek był mroźny i wzgórze, na którym stał w nocy, było zaśnieżone. Czując niewielkie mdłości spojrzał na budynek, który, na szczęście, wciąż był w jednym kawałku. Zapukał do drzwi i ledwie powstrzymał uśmieszek, gdy Ron Weasley otworzył ze zdumienia usta na jego widok.

- Ciebie też miło widzieć, Weasley.

- Co tu robisz, Snape?- chłopak w końcu się otrząsnął z szoku i teraz był wyraźnie zły- Nie przypominam sobie, byśmy zapraszali cię na śniadanie.

- Kto przyszedł?- Molly wyjrzała zza ramienia syna i uśmiechnęła się słabo. Wyraźnie widać było, że cieszy się widząc go, ale wyglądała, jakby przepłakała całą noc- Wejdź, Severusie, wejdź. Ron, usuń się z drogi.

- Dziękuję, Molly- rozejrzał się wokół i gdy zauważył Pottera, bladego i wycieńczonego, podszedł do niego. Tamten spojrzał na niego z niechęcią.

- Czego chcesz, Snape? Ponabijać się z mojego nieszczęścia? Jeśli tak…

Urwał, gdy tuż przed jego nosem pojawiła się fiolka z karminowym płynem w środku. Severus parsknął na widok miny zbawcy czarodziejskiego świata.

- Dopilnuj, żeby wypiła wszystko, co znajduje się w tym flakoniku. To idealna dawka.

- Jesteś pewien?- jego głos był słaby i jakby niedowierzający.

- Czy ja kiedykolwiek się pomyliłem w sprawie eliksirów?

Do reszty rodziny dopiero teraz dotarło, co się dzieje i bliźniacy byli pierwszymi, którzy zareagowali. Poderwali się na nogi i ryknęli radośnie w powietrze. Ginewra zacisnęła dłonie na jego rękawie i wpatrywała się w niego z oczekiwaniem.

- Czy to na pewno zadziała? Czy Minnie wyzdrowieje?

- Jeśli tylko Wybraniec łaskawie ruszy swój tyłek, zamiast wpatrywać się we mnie, jak w stworzenie nie z tej ziemi, to tak- wyzdrowieje. Za dwa, trzy dni, powinna już być całkowicie zdrowa. Ach, tak przy okazji. Gdybyście się zastanawiali nad tym, co spowodowało, że wasza córka wybiegła poza teren Nory, to mogę wam powiedzieć, że biegła za wyjątkowo uroczą, białą fretką.

Pierwszy, ku zdziwieniu Severusa, zareagował Ron.

- Malfoy- syknął wściekle i zacisnął pięści- Chciał się zemścić za tatusia, co?

- Już my się nim zajmiemy- Charlie przyjrzał mu się lekko mrużąc oczy- Ale nie przyszedłeś tu po to, żebyśmy ci wszyscy dziękowali, co? Mogłeś wysłać sowę.

- Owszem. Gdzie jest Hermiona? Chciałbym z nią porozmawiać.

Po jego słowach w kuchni zapadła cisza. W końcu odezwała się Ginny.

- Jesteśmy ci wdzięczni, bardziej niż możesz sobie wyobrazić, ale nie chciałabym, żebyś mieszał jej w głowie.

- Nie zamierzam. Chcę z nią po prostu porozmawiać. Poza tym jestem święcie przekonany, że teraz stara się zrobić eliksir, który najprawdopodobniej jej nie wyjdzie. Efekty mogą być śmiertelne.

Przy ostatnim słowie nie mógł powstrzymać drżenia. Musiał ją powstrzymać, nim będzie za późno. Weasleyowie mierzyli go niezbyt przyjaznymi spojrzeniami, ale niewiele go to obchodziło. Zaczęła narastać w nim irytacja, ale zacisnął zęby i czekał. W końcu podniosła się Ginewra.

- I tak idę w tamtą stronę. Harry, ty też powinieneś pójść. Trzeba podać Minnie eliksir.

Ruszyli przodem i kilka minut później zatrzymali się przed jednym z pokojów. Potter nabrał powietrza i zaczął szybko mówić.

- Tak, jak powiedziała Ginny, jesteśmy ci niezmiernie wdzięczni. Jednak Hermiona jest dla mnie jak siostra. Jeśli znowu będzie przez ciebie cierpiała, to sam się upewnię, żeby nigdy nie odnaleziono twojego ciała!

- Radzę ci się pospieszyć, Potter. Każda zmarnowana sekunda na rozmowę ze mną, jest jedną sekundą niepotrzebnego bólu więcej dla twojej córki.

Bez dalszego ociągania się zapukał do drzwi i, nie czekając na zaproszenie, wszedł do środka. Hermiona stała obrócona do niego tyłem. Mieszała w kociołku i wydawała się być skupiona tylko na tym. Patrząc na jej kaskadę nieujarzmionych włosów, wyraźny zarys bioder, zgrabne nogi i pewne ruchy rąk zastanawiał się co powiedzieć. Nim podjął decyzję obróciła się, wyraźnie mając w zamiarze podejść do szafki, na której stały różne fiolki.

- Severus?

Była tak zdziwiona, jakby nie była czy on tu naprawdę jest. Skinął jej głową.

- Hermiono.

- Co tutaj robisz?! Wynoś się w tej chwili!- była wściekła i po wspomnieniu poprzedniego wieczoru doszedł do wniosku, że miała do tego pełne prawo- Przyszedłeś się ze mnie ponabijać?!

- Nie- skierował różdżkę w kierunku kociołka- Evanesco.

Spojrzała na niego pełnymi przerażenia oczami.

- Czy ty wiesz co właśnie zrobiłeś?! Ona UMRZE!!! Ty nieczuły skurwielu!!!- rzuciła się na niego z pięściami (mugolskie pochodzenie zawsze dawało o sobie znać w ten sposób) i zaczęła go nimi okładać. Złapał ją za nadgarstki i przyciągnął do siebie. W końcu poddała się i zaczęła płakać, wyraźnie załamana- Jak możesz być taki okrutny?! JAK?! I pomyśleć, że przez te wszystkie lata…

- Ona nie umrze. Potter właśnie podaje jej eliksir.

Starał się, by jego głos brzmiał pewnie, ale jeśli teraz powie coś nie tak…

- Co? Jak? Przecież…

- Przyniosłem go.

- Czy to jakiś okrutny żart?

- Dziękuję za wiarę w moją osobę- mruknął, ale kiedy zmrużyła oczy westchnął- Naprawdę przyniosłem Smoczy Ziew i naprawdę Potter podaje go teraz Minerwie. Jeśli mi nie wierzysz, to możesz sprawdzić. Czy jednak kiedykolwiek okłamałem cię w sprawie, w której mogłaś łatwo rozpoznać kłamstwo?

- Nie… Czemu w takim razie zachowałeś się tak wczoraj? I czemu tutaj jesteś?

- Po pierwsze- naprawdę nie miałem tego eliksiru na składzie. Musiałem go zrobić. Poza tym wiesz, jak bardzo nie znoszę świąt. To… to jednak nie był główny powód- przez chwilę wpatrywał się jej prosto w oczy i zbierał się w sobie, by znaleźć odwagę, której potrzebował do wypowiedzenia dalszych słów- Przez te siedem lat wmawiałem sobie, że jestem szczęśliwy, że wcale ciebie nie potrzebuję. Jednak kiedy pojawiłaś się wczoraj… To było tak, jakby świat zwalił mi się na głowę. Miałem całą noc, by to przemyśleć. Odrzuciłem cię wtedy, bo się bałem. Tak, dobrze słyszysz, nie rób takiej idiotycznej miny. Bałem się. Nie jestem ani młody, ani przystojny, ani szczególnie miły, a twoi przyjaciele mnie nienawidzą. Bałem się, że kiedy już nie będę w stanie wyobrazić sobie życia bez ciebie, ty zostawisz mnie dla kogoś młodszego, przystojniejszego, łatwiejszego do kochania. Dlatego zdecydowałem, że lepiej będzie, jeśli pozbędę się ciebie, zanim zostanę skrzywdzony. Ha, wtedy sądziłem, że jestem taki sprytny i mądry! Zmieniłem się w kogoś naprawdę okropnego. Zgorzkniałem jeszcze bardziej, zamknąłem się na wszystko i wszystkich. Dziś w nocy… Miałem sporo czasu, by myśleć. I teraz wiem, że mój plan był całkowicie bez sensu, bo już nie jestem w stanie bez ciebie żyć normalnie. Byłem pewien, że będziesz chciała zrobić ten eliksir sama i nawet nie wiesz, jak się wystraszyłem, gdy wyobraziłem sobie, że coś idzie nie tak …- tu strach faktycznie ścisnął mu gardło. Podniósł drżącą rękę do jej twarzy i delikatnie ją pogładził- Wiem, że na ciebie nie zasługuję. I zapewne nigdy nie będę ciebie wart, ale… Czy zechcesz mnie z powrotem?

Przez całą jego przemowę przyglądała mu się z wyraźnym szokiem. Teraz zamrugała kilka razy, cofnęła się trochę i założyła ręce na piersi.

- Ty swoje powiedziałeś, więc teraz moja kolej. Zraniłeś mnie i to bardzo. Jak mogłeś nawet pomyśleć, że cię zostawię?! Ile razy miałam powtarzać, że cię kocham i nikogo innego nie chcę, żebyś mi uwierzył?! Czy uważasz, że jestem aż tak płocha?! Poza tym z eliksirem szło mi świetnie!

- Nie.

- CO?!

- Nie szło ci świetnie. Już był złego koloru i konsystencji. Twoje niewprawne oko mogło tego nie zauważyć, ale gdybyś dodała korzeń mandragory, to wywołałabyś eksplozję tak wielką, że… połowa Nory obróciłaby się w pył.

Przygryzła usta i zaczęła nerwowo tupać nogą.

- No, świetnie. Nawet jeśli- wparowujesz tutaj po siedmiu latach i zaczynasz mówić takie rzeczy! SIEDEM LAT BEZ SŁOWA!!! A wczoraj potraktowałeś mnie, jakbym była ostatnim śmieciem! Dlaczego akurat dzisiaj się pokazałeś?! Chciałam spokojnie pojechać sobie do Bułgarii, wyjść za Wiktora, urodzić mu dzieci, mieć WRESZCIE spokojne i szczęśliwe życie!

Nie mógł nic poradzić na falę zazdrości, która go zalała. Podszedł do niej szybko i złapał za ramiona.

- A czy naprawdę byłabyś szczęśliwa? Nie wiem czy mogę dać ci spokój, ale jeśli dasz mi szansę, to będę starał się dać ci szczęście! Jeśli mi pozwolisz, to ożenię się z tobą jeszcze dzisiaj i jeszcze dzisiejszej nocy postaram się o to, żebyś zaszła w ciążę! Nie zostawiaj mnie! „Kocham cię" to wyświechtane słowa, ale będę je powtarzał tak często, byś je w końcu przyjęła- powoli zaczęła go ogarniać panika. A jeśli ona naprawdę każe mu się wynieść z jej życia? Już wiedział, że nie potrafiłby tego znieść- Co mam zrobić? Błagać na kolanach?! Hermiono, ja bez ciebie jestem do niczego!

- Severusie…

- Nie jedź do tego półgłówka, nie wychodź za nikogo innego!

- Severusie!

- Cholera, co jeszcze mam powiedzieć?! Co zrobić?! Daj mi chociaż trochę czasu, żebym mógł ci udowodnić, że…

- DASZ MI W KOŃCU COŚ POWIEDZIEĆ?- ryknęła i dopiero to go otrzeźwiło. Puścił ją i zrobił krok do tyłu, czując się, jak kompletny idiota. Jej głos był suchy, konkretny- Skoro raczyłeś się zamknąć, daj mi dokończyć. Nie musisz się płaszczyć i robić z siebie kretyna, bo to kompletnie nie w twoim stylu. Po tym wszystkim… nie mogę dać ci czasu na to, żebyś mi cokolwiek udowadniał.

Severus czuł, że jego świat rozpada się na kawałki. Owszem, był przygotowany na taką odpowiedź, ale usłyszeć te słowa… Czy Dumbledore naprawdę nie cofnął tej części Wieczystej Przysięgi? Może Minerwa zlituje się nad nim nieco wcześniej. Drgnął, gdy poczuł dotyk ciepłej dłoni na policzku.

- Nie mogę dać ci czasu, bo mi go szkoda. Być może jestem głupia, ale wciąż cię kocham. Jeśli tylko nie przesadzałeś z tym, że się ze mną ożenisz…

- Nie! Oczywiście, że nie!- nie mógł uwierzyć! Ona go chce! Przytulił Hermionę mocno do siebie i z ulgi prawie się rozpłakał. Ale to faktycznie nie byłoby w jego stylu, więc jedynie powiedział- Jeśli chcesz, to możemy to zrobić nawet za pół godziny. W Ministerstwie zawsze jest jakiś urzędnik, który może dać nam ślub. A jeśli nie, to Dumbledore ma takie prawo.

- Prawdę mówiąc chciałabym z tym poczekać, aż Minnie wyzdrowieje. Ale… chętnie wzięłabym się do tego robienia dzieci. I niekoniecznie muszę od razu zajść w ciążę.

Uśmiechnęła się przekornie i wiedział, że od tej chwili wszystko będzie tak, jak być powinno. Oczywiście, jeśli tylko będzie w stanie nad sobą panować. Hermiona pocałowała go namiętnie, rozpalając w nim ogień, którego już tak dawno nie czuł… Merlinie, jak on kochał święta!

Gdzieś tam w Zaświatach Tobias Snape zaśmiał się paskudnie i wyciągnął rękę w kierunku skwaszonego James'a Pottera.

- Przegrałeś. Płacisz.

Notka od autorki:

Jak poprzednio- jak się podoba, to dajecie komentarz. Jak się nie podoba- tym bardziej. Dziękuję za czytanie