oryginał: Prologue to "Life as Dictated by a Talking Hat" (link w moim profilu)

autor: RhiannanT (link w moim profilu)

Tłumaczenie za zgodą autorki.


Od tłumaczki

Tak, to jest kolejne fanfiction o tym, jak Harry coś-tam-coś-tam. Nie mam zamiaru twierdzić, że jest to opowiadanie kompletnie nowatorskie, niewykorzystujące żadnych wątków, które już wcześniej nie pojawiłyby się w dziesiątkach innych tekstów. Tak nie jest. Tutaj też Harry coś-tam-coś-tam (co konkretnie, dowiecie się w pierwszym rozdziale; nie chcę spojlerować). Jest to jednocześnie pierwszy i jedyny (na razie?) czytany przeze mnie fanfik, w którym Harry zachowuje się w taki sposób. Przede wszystkim z tego powodu postanowiłam go przetłumaczyć. Bo chociaż główne założenie przypomina to z wielu innych opowieści, to ta jest na swój sposób unikalna. Moim zdaniem. Mogę się oczywiście mylić, nie znam przecież wszystkich potterowskich fanfiction świata.

I jeszcze jedno: poniższy prolog to właściwie jedynie krótki wstęp. Z zasadniczą treścią całej historii ma on stosunkowo niewiele wspólnego i z całą pewnością nie oddaje nawet przedsmaku tego, co się będzie działo. Może dlatego, że nie ma w nim Harry'ego, który coś-tam-coś-tam...


--------------------

Prolog

--------------------


- Kończąc, chciałbym poprosić was wszystkich, żebyście traktowali go jak każdego innego ucznia, a jednocześnie uważnie obserwowali, aby również tutaj miał zapewnione bezpieczeństwo. Fakt, że przeżył atak Voldemorta, nie czyni go niepokonanym. Jest jedenastolatkiem. Jakieś pytania?

Natychmiast odezwała się Minerwa McGonagall:

- Oczywiście, że będziemy go traktować jak innych uczniów. Kiedy będzie to właściwe. Powiedziałeś nam jednak, że chłopiec nie ma najmniejszego pojęcia o magicznym świecie. Jak mamy mu zapewnić bezpieczeństwo, skoro on nawet nie wie, czego powinien się wystrzegać?

Snape uśmiechnął się szyderczo.

- Choć czynię to z odrazą, muszę się zgodzić z Minerwą, Albusie. Chyba nie spodziewasz się, że nieoceniona kadra tej czcigodnej uczelni będzie najzwyczajniej w świecie ignorować złe zachowanie tego dzieciaka - jak sam wspomniałeś, on ma tylko jedenaście lat - do czasu, gdy on wpadnie w naprawdę wielkie kłopoty i dopiero WTEDY starać się reagować? To oczywiste, że nie powinniśmy pozwalać mu na takie same niebezpieczne wybryki, w jakich znajdują upodobanie inni uczniowie!

Wymruczane pod nosem: "Wcale nie o tym mówiłam" rozbrzmiało w pokoju nauczycielskim, wywołując ukradkowe chichoty.

- Cóż więc chciałaś powiedzieć, Minerwo? - Dumbledore celowo zlekceważył retoryczność jej komentarza.

- Miałam na myśli, że ktoś powinien nauczyć chłopca, jak obracać się w magicznym świecie. Poza tym Harry musi być świadom niebezpieczeństwa, w jakim się znalazł po przybyciu do naszego świata. I owszem, Severusie, chociaż wątpię, aby był to jakiś problem, uważam też, że ktoś powinien trzymać go w ryzach, skoro jego krewni nie będą mogli. Jedna czwarta uczniów i rodziców będzie miała z nim na pieńku już w chwili, kiedy się tu pojawi. Musi być ostrożny.

"I znowu muszę się zgodzić z Minerwą" - pomyślał Severus. - "Aczkolwiek jestem całkowicie pewny, że mówi o MOICH uczniach i ich rodzicach, nie o żadnym ze swoich."

- Masz zamiar powiedzieć jedenastolatkowi, że jego koledzy woleliby go widzieć MARTWYM?! - wykrzyknął Flitwick. - To niedorzeczne! Pozwólmy chłopcu być dzieckiem. Jesteśmy w stanie go ochronić.

"Dzięki Merlinowi za tego optymistę! Właśnie tego było mi trzeba z samego rana" - pomyślał opiekun Ślizgonów.

- Jesteśmy, prawda, Filiusie? - zapytał z przekąsem. - A kiedy ostatnio przemierzałeś korytarze w poszukiwaniu zabłąkanych uczniów? Czy może masz na myśli, że to ja mam czuwać całymi nocami, żeby zachować go przy życiu?

- Uczniowie wiedzą, że nie wolno im nocą spacerować po korytarzach, Severusie - próbował ułagodzić go nauczyciel zaklęć. - Z pewnością pod tym względem nie będą sprawiać kłopotów.

- Nie bę...! DOPRAWDY, Filiusie. Czy ty naprawdę uważasz, że Harry jakimś cudem będzie PRZESTRZEGAĆ tej zasady?

- Wszyscy pozostali uczniowie jej przestrzegają, nieprawdaż?

Mistrz Eliksirów aż zaniemówił z wrażenia. Nie pozostało mu nic innego, jak łapać powietrze niczym ryba wyjęta z wody. Tym razem zachichotała Minerwa rozbawiona oburzeniem młodszego kolegi.

- Ech, Filiusie, prawdę mówiąc... nie. Nie przestrzegają. Po prawdzie twoi Krukoni i moi Gryfoni są najgorsi: twoi w bibliotece o każdej godzinie, a moi zwykle szukający okazji do jakichś nieszkodliwych psot.

Snape spiorunował ją wzrokiem.

"NIESZKODLIWYCH?! Nazywasz kradzież składników eliksirów w calu zrobienia z nich FAJERWERKÓW nieszkodliwym?! To co niby jest cholernie GŁUPIE i NIEBEZPIECZNE?!"

- Nie patrz tak na mnie, Severusie. Bliźniacy Weasley wiedzieli, co robią. Jestem pewna, że odpaliliby je bezpiecznie na zewnątrz.

"Och, czyżby? Doskonale wiesz, że zrobiliby to na moich zajęciach. I ty też byłabyś z tego zadowolona, stara nietoperzyco."

- Jakkolwiek dyskusja stała się bardzo ciekawa, muszę nalegać, abyśmy powrócili do jej pierwotnego tematu. Minerwo, ty chcesz, żeby Harry rozumiał, że musi być ostrożny. Ty, Filiusie, broniłbyś go kiedy pojawiłyby się problemy. A Severus wolałby, abyśmy byli dla niego bardziej surowi, żeby trzymać go z dala od kłopotów. Zgadza się?

Cała trójka skinęła głowami.

- Sądzę również - dodała profesor transfiguracji - że Harry powinien mieć kogoś w rodzaju prywatnego nauczyciela, kogoś, kto pomógłby mu przystosować się do magicznego świata ogólnie i do jego lekcji szczególnie, a w razie potrzeby motywowałby go.

Przez dłuższą chwilę Dumbledore z głębokim namysłem przenosił wzrok z opiekunki Gryffindoru na opiekuna Slytherinu i na odwrót; Mistrz Eliksirów zastanawiał się, jaki też nowy plan obmyślał dyrektor. W końcu stary czarodziej przemówił:

- Muszę przyznać, że zgadzam się z wami wszystkimi, a szczególnie z wami, Minerwo, Severusie. Co prawda rodzina Harry'ego przyjęła go, ale nie wydaje się, żeby jakoś szczególnie się nim opiekowała. Przydałby mu się ktoś specjalny jako przewodnik i nauczyciel. Pewnego rodzaju mentor. Ktoś, kto - jak wspomniał Severus - zająłby się dyscyplinowaniem go, lecz jednocześnie prowadziłby go i był wzorem do naśladowania. Ktoś, dla kogo bezpieczeństwo Harry'ego byłoby sprawą najwyższej wagi.

McGonagall wyglądała na bardzo zadowoloną.

- I kto miałby to być, Albusie?

Dumbledore spojrzał na Snape'a, dając mu prawo wcześniejszego zabrania głosu.

- Może opiekun jego domu? - zaproponował profesor eliksirów. "To uszczęśliwi Minerwę - chłopak z pewnością będzie Gryfonem." - W ten sposób będę mieli do siebie łatwy dostęp.

Czarownica najwyraźniej również wierzyła, że Harry trafi do Gryffindoru.

- Absolutnie. Z wielką przyjemnością zajmę się chłopcem, kiedy - jeśli! - znajdzie się w moim domu.

Dyrektor uśmiechnął się szeroko, jakkolwiek nadal patrzył na Severusa; błysk w jego oczach robił na młodszym czarodzieju zdecydowanie podejrzane wrażenie.

- Zatem wszyscy się zgadzamy? Cudownie. Koniec spotkania.


--------------------

KONIEC
prologu

--------------------


Będę wdzięczna za wszelkie komentarze, które pojawią się pod tym opowiadaniem - są one dla mnie zawsze bardzo ważne, ponieważ zarówno jako autor, jak i jako tłumacz lubię wiedzieć, jakie tekst sprawił wrażenie na Czytelnikach, co w nim jest dobrego, a co złego, co się spodobało, a co wręcz przeciwnie. Jestem wdzięczna za każdy komentarz, pozytywny czy krytyczny, uważam bowiem, że każdy z nich pozwala mi się rozwijać.

Żeby skomentować tekst nie trzeba być zarejestrowanym. Robi się to poprzez kliknięcie na niżej zamieszczone słowa "Review this Story / Chapter"; otwiera się wtedy nowe okno, gdzie w wąskim pasku wpisuje się imię / pseudonim, a w dużym polu pisze uwagi odnośnie tekstu. Po zakończeniu wystarczy kliknąć przycisk "Submit Feedback / Review" i gotowe.