„Księżyc i rak chwalipięta."
Jest to fanfik oparty na serii nie wydanych w języku polskim uroczych książeczek dla dzieci "Clovis Crawfish" autorstwa Mary Alice Fontenot.
Rak Clovis mieszkał w chatce z błota na mokradle nazywanym Żabi Ogon. Był bardzo miłym i przyjaznym rakiem, ale w młodości miał przykry zwyczaj narzekania na wszystko. A to pogoda brzydka, a to woda zbyt zimna. Narzekał też na ich sąsiada - księżyc, którego srebrna twarz każdej nocy przeglądała się w toni rzeki.
- Księżyc! - marudził rak Clovis, potrząsając szczypcami. - Kto potrzebuje księżyca! Z pewnością nie my, raki. Rzeka jest dla raków i ryb, ale na pewno nie dla niego! Niech wraca do siebie na niebo!
Któregoś wieczoru, Clovis postanowił pozbyć się niechcianego sąsiada. Gdy tylko zauważył, że księżyc odbija się w wodzie, postanowił działać. Postawił groźnie szczypce i zaczął nimi młócić wodę.
- A masz! - krzyczał gniewnie. - Masz za swoje! Wracaj do siebie na niebo!
Ale księżyc nic nie odpowiedział, zajęty przeglądaniem się w toni wody. Rak szybko zmęczył się próbami przegonienia księżyca i poszedł spać.
- Pozbędę się księżyca - chwalił się innym rakom. Kto go potrzebuje w naszej rzece? Słońce to co innego, dzięki niemu jest jasno i ciepło, ale księżyc? Po co nam on? Rzeka jest nasza.
Raki tylko patrzyły na kolegę, śmiejąc się z niego w duchu. Następnego wieczora księżyc znowu pojawił się w rzece - ale tym razem jakby... chudszy?
- Ale mu wtedy dołożyłem - pomyślał zadowolony Clovis. Ponownie postawił szczypce i zaczął nimi uderzać wodę.
- A sio! - krzyczał. - A sio! - A sio!
Ale księżyc nie zniknął. Jego twarz w dalszym ciągu odbijała się w tafli wody. Rak znowu szybko się zmęczył i przestał bić wodę.
- W końcu zrozumie, że go tu nie chcemy - zapewniał przyjaciół rak chwalipięta. - Pozbędę się księżyca, a rzeka będzie tylko nasza.
Ci nic nie powiedzieli, ale po cichutku śmiali się z naszego raka. Pozbyć się księżyca?
Nadszedł kolejny wieczór. Rak zauważył, że jego wróg znowu odbija się w wodzie. Tak, tym razem był jeszcze chudszy, to mu się nie wydawało.
Nieźle mu dołożyłem - ucieszył się Clovis. Zbliżył się do księżyca i, jak poprzednio, zaczął go uderzać.
- W końcu cały znikniesz - myślał zadowolony rak.
To powtarzało się przez kilkanaście dni. Za każdym razem, gdy pojawiał się księżyc, był on coraz węższy, całkiem jakby Clovis zdołał go przegonić.
- Widzicie? - cieszył się.. - W końcu całkiem go przegonię - oznajmił przyjaciołom chwalipięta. - Nie potrzebujemy go tutaj. Rzeka będzie tylko nasza.
Inne raki tylko patrzyły powątpiewająco na ich kolegę.
- Przegonić księżyc! Co za chwalipięta z naszego Clovisa - mówiły do siebie.
Minęło kilka dni, a księżyc w rzecznej toni zaczął robić się coraz pełniejszy.
- A co to za nowe zjawisko? - narzekał rak, uderzając szczypcami w wodę jak poprzednio. Ale nic nie pomagało - każdego wieczoru księżyc stawał się coraz grubszy. Aż w końcu mimo wysiłków raka, przypominał okrągłą bułeczkę. Ale śmiali się inni mieszkańcy mokradła.
- Jesteś pewien, że powiedziałeś, ze pozbędziesz się księżyca? - pytali, pękając ze śmiechu.
- Najwidoczniej księżyc jest silniejszy ode mnie - narzekał rak. - Tylko udawał, że chudnie bo się mnie boi. Widzę, że nie uda mi się go przegonić z rzeki. Chyba muszę go przeprosić bo wygląda na to, że na dobre i na złe, zostaniemy sąsiadami.
Jak powiedział, tak zrobił. Podpłynął do księżyca, przypominającego lśniącą, okrągłą bułeczkę i pogłaskał powierzchnię wody.
- Przepraszam, księżycu – powiedział skruszony Clovis. - Już więcej nie będę. Zostańmy przyjaciółmi.
Księżyc oczywiście nie odpowiedział, ale naszemu rakowi wydało się, że zalśnił porozumiewawczo, co ten wziął za przyjęcie przeprosin.
- Od tej pory się zmienię - powiedział Clovis. - Przestanę narzekać i będę żył w zgodzie z księżycem. Rzeka jest dla wszystkich, nareszcie to zrozumiałem. Nie będę narzekał, że księżyc powinien ją opuścić. I przestanę się przechwalać, że uda mi się go pozbyć bo teraz wiem, że nigdy mi się to nie uda.