Rozdział 1. Hogwart Nocą

Severus Snape szedł pustymi korytarzami Hogwartu powiewając zamaszyście swoją czarną szatą.

Rzadko bywał w dobrym humorze, jednak dzisiejszej nocy był naprawdę na granicy kontroli.

Wcześniejsze wieczorne spotkanie u Czarnego Pana było co prawda krótkie, ale intensywne.

Pierwsza część była konkretna i dotyczyła zaplanowanej na noc akcji.

Voldemort wysłał grupę nowo przyłączonych zwolenników na jazdę próbną. Mieli spacyfikować małe miasteczko na północy Szkocji, gdzie mieszkał jeden z pracowników Ministerstwa, nie zainteresowany propozycją współpracy złożoną mu przez Malfoya.

Kiedy już wyznaczeni Śmierciożercy się aportowali, pozostali w sali zostali po kilka razy potraktowani różnymi klątwami, przy czym Crutiatus, mimo, że niewybaczalny, należał do najłagodniejszych.

Chociaż Czarny Pan nie musiał się nikomu z nich tłumaczyć, jednak podawał przyczyny kar: jedni dostali bo wycofali się za bardzo pod ścianę, inni za to, że pchali się do przodu, niektórzy byli zbyt służalczy, inni za mało.

Severus dostał za to, że stojący obok Malfoy wpadł na niego po oberwaniu klątwa tnącą, a drugi raz za to, że na pierwszego Crutiatusa niezadowalająco zareagował.

Na szczęście spotkanie szybko się skończyło. Lord odesłał wszystkich, bez dalszych instrukcji i poleceń.

Severus po powrocie przekazał Albusowi sprawozdanie i po zażyciu wszelkich niezbędnych eliksirów postanowił udać się na nocny spacer po zamku.

Nic tak nie pomaga na obolałe ciało i stargane nerwy, jak wymierzenie kilku szlabanów i odebranie punktów gryfonom. Może nawet, jeśli będzie miał szczęście uda mu się dopaść Nieświętą Trójcę Gryffindoru.

Kiedy zbliżył się do korytarza prowadzącego do schodów na trzecim piętrze usłyszał zza rogu szybkie kroki.

Ktoś chodził nocą po zamku. Severus od razu poczuł się lepiej, szybko rzucił na siebie zaklęcie maskujące i wyciszające i podszedł do zakrętu chcąc zaskoczyć wędrownika.

Wtedy usłyszał kolejne, cichsze, choć szybsze kroki doganiające jego potencjalną ofiarę i jej zduszony szept.

- Matko Boska Bezlitosna! Co tu robisz, miałeś być w Pokoju Życzeń?

Potter! Severus uśmiechnął się szatańsko. Jego noc stała się o wiele lepsza. Potter! I to na potajemnej schadzce. O Merlinie, dzięki ci! Jednak zanim zdążył ruszyć z miejsca, usłyszał odpowiedź.

- Mówiłeś, że zaraz będziesz, czekałem pół godziny. – Oschły, obrażony ton.

Severus zastygł. O cholera! To nie może być. Wyjrzał ostrożnie zza rogu.

O żesz, do kurwy nędzy.

Na środku korytarza stał sobie wyraźnie zdenerwowany Potter, a przed nim trzymający go za biodra Czarny Pan. Chłopak opierał ręce na jego łokciach, w próbie odsunięcia go i szeptał z wyraźną irytacją.

- Nie możesz tak sobie chodzić po korytarzach Hogwartu. – Spojrzał w oczy swego towarzysza. – Wiem, spóźniłem się, ale Ron zaczepił mnie w sprawie jutrzejszego meczu i nie mogłem od razu wyjść. – Sapnął. – Ale naprawdę, nie powinieneś tak ryzykować.

Czarny Pan rzucił mu urażone spojrzenie.

- Więc mam siedzieć grzecznie w Pokoju Życzeń i czekać, aż łaskawie znajdziesz dla mnie czas?

Severus zamrugał, to nie może się dziać. Uszczypnął się, by upewnić, że śni, aż zabolało.

Nie śnił.

Potter przeczesał ręką swoje rozczochrane włosy, co Voldemort wykorzystał, by mocniej chwycić jego biodra i przyciągnąć bliżej. Kiedy chłopiec otworzył usta, by zaprotestować, zostały one zmiażdżone w brutalnym, namiętnym pocałunku. Gdy chłopak mimowolnie jęknął i objął go za szyję, Czarny Pan popchnął go na ścianę i zsunął ręce przesuwając je po biodrach i udach, by opleść jego nogi wokół swojego pasa.

Potter poddał się, przyciskając się do niego jeszcze bliżej i zaciskając nogi. Gdy przerwali pocałunek chłopak potrząsnął głową i uderzył nią o ścianę, by odzyskać zdolność myślenia, potem zaczął się szarpać, próbując stanąć na nogi i odepchnąć mężczyznę.

- Oszalałeś, ktoś może tu nadejść w każdej chwili. – Udało mu się uwolnić i zatrzymał kolejną próbę zbliżenia przez Voldemorta, kładąc dłoń na jego klatce piersiowej. - Mi grozi co najwyżej uznanie na twoją ofiarę, ale w ciebie od razu odpalą wszelkie zaklęcia. – Lord prychnął wzgardliwie. – Któreś może trafić we mnie. – Dodał chłopak, zerkając spod grzywki i wydymając usta.

Czarny Pan zmrużył oczy i zacisnął wargi.

- Dobrze, chodźmy do tego Pokoju. - Ustąpił, krzywiąc się paskudnie.

- A może tak rzucisz jakiś kamuflaż. – Potter nieprzejęty, znacząco uniósł brew.

Voldemort przewrócił oczami, ale zanim zdążył zareagować, z przeciwnej strony usłyszeli skrzypienie przesuwających się schodów. Chwycił chłopaka, by go do siebie przyciągnąć, ale ten znowu zaprotestował.

- Nie możesz się tu aportować, Dumbledore wie, że tylko my możemy to zrobić.

- Więc pomyśli, że to Ty. – Czarny Pan nie widział problemu.

- Jasne, a zaraz potem pomyśli, że ty też możesz i postawi jeszcze silniejsze bariery i wykrywacze. – Westchnął z irytacją. – Czy ty nie miałeś być największym geniuszem wszechczasów? Co się z tobą dzieje?

Voldemort westchnął cierpiętniczo.

– Ty się dziejesz. – Odsunął się niechętnie. – Nigdy nie masz dla mnie czasu. – Spojrzał badawczo. – A może już się znudziłeś. Znikł dreszcz emocji i Harry Potter nie jest zainteresowany. – Próbował drwić, ale widać było w jego oczach, że mówi poważnie.

W tej chwili schody stuknęły o podłogę korytarza obok.
– Tak, brakuje mi emocji. – Syknął Potter. – Zakamufluj nas i znikamy.

Natychmiast zniknęli, a Snape błyskawicznie otrząsnął się, cofnął z widoku i zrzucił własne zaklęcie maskujące, pozostawiając wyciszające.

Lepiej, żeby Czarny Pan nie pomyślał, że się do nich podkradł.

Bezszelestnie wyszedł za zakręt i słysząc swobodne kroki zbliżające się zza kolejnego rogu korytarza przygotował różdżkę: może jednak kogoś złapie. Co prawda był zbyt wstrząśnięty, by naprawdę wkładać w to serce, ale wlepienie komuś szlabanu może choć trochę poprawi mu humor.

Niestety, kiedy jego kolejna spodziewana ofiara wyszła zza zakrętu, po raz drugi tej nocy został zaskoczony.

- Albus? Nie spodziewałem się ciebie dzisiaj jeszcze spotkać.

Dyrektor westchnął.

- Po rozmowie z Tobą boję się, że Czarny Pan znowu może prześladować dzisiaj Harry'ego wizjami. Wiesz, że od jakiegoś czasu rzadko kiedy udaje mu się spać spokojnie, a jeszcze to niedawne porwanie... - Dumbledore pokręcił głową. - Wysłałem skrzata, żeby go obserwował, ale Harry'ego nie było w Wieży. Próbowałem go znaleźć, myślałem, że może schował się w Pokoju Życzeń albo na Wieży Astronomicznej, żeby koledzy nie widzieli, jak cierpi, gdy Voldemort go dopadł...

Taa, Czarny Pan faktycznie go dopadł. Pomyślał sobie Snape drwiąco, ale zachował kamienną twarz.

- Czy mam skierować Pottera do Ciebie, jeżeli go spotkam, Albusie?

- Nie, Severusie, jeżeli nic mu nie jest, zostaw go. Potrzebuje chwili spokoju i wyciszenia.

Severus prychnął w duchu, ale głośno zaprotestował, ze zwyczajową kwaśną miną.

- Nie możesz go tak faworyzować, Albusie. Jeżeli chłopak włóczy się nocą po zamku, powinien być ukarany. Nie możesz ciągle pozwalać mu na robienie, co zechce.

- Proszę, Severusie. – Dyrektor spojrzał na niego z nieskończoną cierpliwością.

Snape tym razem prychnął na głos i sztucznie słodko zapewnił.

- Dobrze, Albusie, jeżeli spotkam twojego pupila upewnię się, że jest bezpieczny i nie będę mu przeszkadzać.

- Dziękuję, Severusie. Dobranoc. – Dyrektor zignorował jego sarkastyczny ton i skinąwszy mu głową i odszedł w stronę swojego gabinetu.

Severus prychnął jeszcze raz i wtedy poczuł lekki dotyk materiału, ocierającego się o jego nogę.

Szybko wyciągnął różdżkę i rozejrzał się wokół.

Oczywiście wiedział, kto to jest, ale nie mógł wiedzieć, więc syknął złowieszczo.

- Jeżeli to Ty, Potter, to pokaż się. Słyszałeś, że dyrektor pozwolił ci swobodnie chodzić po nocach.

Żadnego rezultatu. Severus schował różdżkę i ruszył w kierunku przeciwnym do Pokoju Życzeń.

- Zabiję cię, Iryt. Nieważne, że już nie żyjesz, zabiję cię. – Rzucił dla uszu ewentualnych obserwatorów, sugerując, że jego zdaniem spotkał irytującego ducha.

Kiedy minął zakręt ponownie nałożył zaklęcie maskujące, oparł się o ścianę i odetchnął głęboko.

Może i od lat był szpiegiem, ale to nie znaczy, że nie reagował już wcale na stres, a zobaczone wcześniej spotkanie było dla niego stresujące, bo zmieniało całkowicie jego sytuację.

Wcześniej będąc po stronie Dumbledore'a automatycznie był też po stronie bohatera czarodziejskiego świata - Pottera. Teraz musiał znowu wybrać.

Jeżeli Potter i Czarny Pan są razem, to Dyrektor nie ma szans.

Na razie może udawać, że nic nie wie, jak dzisiaj, ale skoro wie...

Logicznie powinien wybrać silniejszą stronę, zamiast chronić dzieciaka na polecenie dyrektora, powinien kryć go przed dyrektorem, jak dzisiaj...

Ale, co z czarodziejskim światem? Co ci dwaj mają zamiar zrobić?

Niech cię szlag, Potter. Westchnął znowu.

Wtedy usłyszał szelest zza rogu. Miał już na dzisiaj dość, ale nie mógł się powstrzymać, wyjrzał.

Potter opierał się o ścianę, zdyszany i czerwony, a jego koszula podjeżdżała do góry.

Chłopak machnął ręką i Severus usłyszał odgłos uderzenia a koszula opadła, ale za to ręce chłopaka oparły się po obu stronach jego głowy dociśnięte do ściany.

- Naprawdę, nie możesz poczekać jeszcze te parę minut? I po co zdjąłeś ze mnie zaklęcie? – Chłopak znowu marudził, choć głos miał zdyszany i rozbawiony.

- Chcę cię widzieć. To już tak długo. – Nadeszła równie zdyszana i zachrypnięta odpowiedź. – Poza tym słyszałem, dyrektor pozwolił ci na spacery po zamku, niczym nie ryzykujesz.

Chłopak odchylił głowę w bok, unikając niewidocznego rozmówcy.

- Jak tak bardzo chcesz mnie oglądać, to czemu mnie znowu nie porwiesz. W sobotę idziemy do Hogsmeade. Wymyśl coś. Tylko nie jak ostatnio. – Wzdrygnął się. – Nie chcę znowu czekać na ciebie, pod opieką twoich sług.

- To się na pewno nie powtórzy. Rzuciłem na nich naraz wszystkie klątwy, które rzucili na ciebie – a później wszystkie najgorsze, jakie znam, oprócz Avady. - Na pewno nie odważą się cię tknąć, dopóki się nie zjawię.

Severus słysząc to też się wzdrygnął i oparł o ścianę.

Pamiętał tamten dzień.


Bellatrix i jej szwagier pojawili się radośni w bazie ciągnąć za sobą Pottera, którego dorwali w trakcie zakupów na Pokątnej, chłopak był już nieźle poturbowany, ale, że się nie poddawał, wspomagani przez kilkoro innych Śmierciożerców pokonali go w końcu kolejnymi klątwami.

Wtedy pojawił się Czarny Pan. Rzuciwszy okiem na Pottera jednym machnięciem różdżki, powalił torturujących go zwolenników na ziemię, w stanie jeszcze gorszym niż ich ofiara, choć w przeciwieństwie do niego,wciąż przytomnych, następnie dołożył drętwotą.

Severusowi kazał zabrać Pottera do celi i podać eliksiry leczące, a na uwagę, że nie może mu podać wszystkich naraz, jego też strzelił klątwą i sam rzucił na Pottera zaklęcie śpiączki leczącej wszystko i odesłał do lochów.

Przynajmniej tak wtedy myślał, teraz podejrzewał, że pewno Potter wylądował nie w celi, a komnatach Voldemorta.

Po zniknięciu Złotego Chłopca Lord osobiście rzucał na jego oprawców najgorsze klątwy, znane i nieznane Severusowi, dopóki w powietrzu nie rozległ się cichy dźwięk dzwonka. Wtedy Śmierciożercy byli już zredukowani do drgających na podłodze zakrwawionych strzępów człowieka.

Czarny Pan poinformował chłodnym głosem, że tylko on osobiście może torturować Harry'ego Pottera i że to ostatnie ostrzeżenie, każdy kto go tknie bez jego polecenia będzie traktowany klątwami tak długo, jak długo będzie trwało doprowadzenie dzieciaka do porządku. Dopiero wtedy zakończy to Avadą.

Odesłał winnych bez możliwości skorzystania z pomocy Snape'a i zakończył spotkanie zwalniając wszystkich... i sam zniknął. Na dwa tygodnie.

Po tym czasie Potter znalazł się pod bramą Hogwartu, cały i zdrowy. I z wyczyszczoną pamięcią.

Przynajmniej tak to wyglądało, sądząc po reakcji chłopaka pamiętał wszystko. Najwyraźniej też, widywał się z Czarnym Panem i przed i po owym porwaniu.

Teraz było to oczywiste. Zamiast, jak uważali zaklęcia pamięci Voldemort wtedy użył zaklęcia z oklumencji osłaniającego wspomnienia, przed przeglądaniem z zewnątrz. I zrobił to doskonale, bo ani Snape ani Dumbledore nie zauważyli nic podejrzanego a zaklęcie obejmowało też inne interakcje, bo Dumbledore śledził czasem myśli chłopaka a nie miał pojęcia o ich spotkaniach.

Bellatrix i jej towarzysze na kilku kolejnych spotkaniach Śmierciożerców wciąż byli zgarbieni i się trzęśli, widać nie na wszystkie klątwy było antidotum i musieli czekać, aż efekty same przeminą.

Severus wzdrygnął się ponownie i wyrwał się że wspomnień.

Uniósł wzrok, korytarz był pusty.

Ospale oderwał się od ściany i ciężkim krokiem ruszył w stronę swoich komnat. Stracił już wszelką ochotę na łapanie uczniów.


Następnego ranka Potter, jak zwykle spóźnił się na śniadanie.

Miał na sobie mocne zaklęcie glamour, ale i tak było widać zmęczenie, a kiedy siadał syknął z bólu.

Severus skrzywił się w duchu, bez komentarza, za to Dumbledore zasmucił się wyraźnie i nachylił ku niemu.

- Drogi Merlinie, biedny dzieciak. Jeszcze nie doszedł do siebie po ostatnich przejściach, a ten bydlak nie daje mu spokoju.

Tej nocy na pewno doszedł, - pomyślał Severus, - a patrząc na jego wygląd pewno niejeden raz.

I pewno nie pierwszy raz...

Jednak na zewnątrz skrzywił się tylko i rzucił chłodno.

- Nic mu nie będzie, Albusie. Przestań się tak nad nim trząść.

Dyrektor tylko pokiwał głową ze smutkiem, a Snape w duchu przewrócił oczami i wrócił do swojej owsianki.