Skąd to się wzięło w mojej głowie, to nie wiem, ale nie mogłam się powstrzymać - musiałam wstawić;d
Najlepsi kumple
Dean Winchester nigdy nie twierdził, że jego życie należy do najłatwiejszych, ale też nigdy specjalnie nie narzekał. Miał brata (który wziął sobie za cel robienie wszystkiego, tylko nie tego, o co Dean go poprosi), miał robotę (bynajmniej nie płatną), miał samochód (temu akurat nie mógł niczego zarzucić). I miał najlepszego kumpla – Casa.
Cas nie był idealny. W końcu wypuścił na wolność cholerną bandę lewiatanów z Dickiem Romanem na czele. Te z kolei wypuściły na rynek skażone burgery. Burgery. Zbezcześciły świętość. Potem było jeszcze gorzej, albowiem wzięły się za ciasta.
Na szczęście: było-minęło. A grzechy Casa zostały wybaczone; znów stali się z Deanem najlepszymi kumplami.
Prawdziwy najlepszy kumpel ma to do siebie, że rzuci się z pomocą zawsze i wszędzie.
Dean jednak nie mógł tym razem nijak pomóc. Nie i koniec.
Ale Cas tego nie rozumiał. Nie rozumiał, czemu jego najlepszy kumpel zostawia go samego w tak ważnej dlań chwili. Nie rozumiał, czemu słysząc jego prośbę, Dean zakrztusił się ciastem, które chwilę później przesłoniło w dużym stopniu ekran telewizora.
- Że co mam ci pokazać?! – wycharczał Dean, gdy już odzyskał oddech.
- Masz mi pokazać, jak się to robi.
- Jak się robi co? – spytał z nadzieją, że za pierwszym razem się przesłyszał.
- Jak się uprawia seks. – Nie, jednak się nie przesłyszał.
- Puknij się w czoło.
- Dean, do tego używa się innych części ciała, wiesz przecież.
Dean Winchester nigdy nie twierdził, że jego życie należy do najłatwiejszych, ale też nigdy specjalnie nie narzekał. A Castiel przez następnych kilka dni robił wszystko, by zaczął.
- Proszę, pokaż mi, jak się uprawia seks.
- Pu… Zapomnij, Cas.
- Ty uprawiasz go cały czas.
- Ja nie…
- Dean, wiesz, że potrafię stać się niewidzialny w każdej chwili.
- Chory sukinsyn. Podglądałeś mnie?!
- Gdybym podglądał, nie musiałbym cię prosić o pokazanie, jak się to robi, czyż nie? Jestem aniołem, Dean. Wiem, co to moralność.
- …
- Zresztą było ciemno.
- Dean… - usłyszał zza drzwi.
- Odejdź, Cas.
- Nie odejdę, dopóki nie pokażesz mi, jak się uprawia seks.
Dean przymknął powieki, siląc się na spokój.
- Skoro już tu jesteś, Cas, bądź tak dobry i przynieś mi rolkę papieru toaletowego – poprosił.
Usłyszawszy oddalające się kroki, skoczył na równe nogi.
- Wysrać się nawet nie można – mruknął, mając nadzieję, że Cas zapomniał o zapasach papieru toaletowego - zgromadzonych nigdzie indziej, tylko właśnie w łazience - i wybrał się na wycieczkę do sklepu.
- Dean – zaczął Sam – nie wiem, czego chce Castiel, ale jeszcze raz usłyszę słowo „proszę", a wyskoczę przez przednią szybę.
- Słyszysz, Cas?! Zastanów się, czy na pewno chcesz przyczynić się do śmierci mojego brata.
W samochodzie w końcu nastała błoga cisza.
Oczywiście nie trwała zbyt długo.
- Dean, zechciej...
Pieprzone synonimy.
- Gotów jestem posunąć się do ostateczności – oświadczył anioł, zasłaniając ciałem ekran telewizora.
- Trudno – rzekł Dean, nie zaprzestając przeżuwania kawałka ciasta. – Poczytam książkę.
Z kuchni dobiegło go rozbawione prychnięcie, ale zignorował je.
Castiel przechylił głowę, nie odrywając spojrzenia od twarzy przyjaciela.
- Nie znienawidź mnie tylko.
- Cas, co ty…
Następne słowa Deana utknęły mu w gardle na pewien wyjątkowo makabryczny widok. Castiel wyrzucający rękę do przodu i reszta ciasta stająca w płomieniach.
- Dean…
- Nie odzywaj się do mnie – wykrztusił mężczyzna słabo. Potrzebował chwili, by się pozbierać.
- Dean – szepnął Cas, pochylając się nad śpiącym łowcą. Ten mruknął coś niewyraźnie. – Dean.
Uchylił powieki. Zamknął je i zaraz potem otworzył szeroko, już całkowicie rozbudzony.
- Czyś ty oszalał?!
- Ja tylko przyszedłem odebrać mi należne.
- Gwałcąc moją przestrzeń osobistą? – Ich twarze dzieliły zaledwie centymetry.
- Dean, pokaż mi, jak uprawia się seks.
- Wiesz, jak cholernie chorze to brzmi, kiedy praktycznie na mnie leżysz?
Castiel przechylił głowę na bok, nie rozumiejąc.
- Czemu nie chcesz mi pokazać?
- Nie sądzisz, że to nieodpowiednia pora na pogawędki?!
- A kiedy będzie odpowiednia?
- Nigdy. Słuchaj, Cas, porozmawiamy rano.
- Obiecujesz?
- Słowo harcerza.
- Byłeś harcerzem? Tego nie ma w moich danych.
- Idź już.
Castiel powoli zsunął się z łóżka. Będąc przy drzwiach, obejrzał się jeszcze.
- Dziękuję, Dean.
Sama obudziło skrzypnięcie sprężyn. Nie zareagował od razu. Dopiero, gdy usłyszał czyjś głos, spiął się gotów na ewentualny atak.
- Dean.
„Cas?" – pomyślał z konsternacją Sam. Czego, u licha, chciał Cas o tej porze?
- Czyś ty oszalał?! – Drugi głos niewątpliwie należał do starszego Winchestera.
- Ja tylko przyszedłem odebrać mi należne.
Sam zmarszczył brwi coraz bardziej skonsternowany.
- Gwałcąc…
Resztę słów Dean wypowiedział niemal szeptem. Sam nadstawił uszu. Nie chciał, by coś umknęło mu z tej rozmowy.
- Dean, pokaż mi, jak uprawia się seks.
Mówili coraz ciszej i Sam rozumiał już tylko co poniektóre fragmenty.
- … praktycznie na mnie leżysz…
- … chcesz mi pokazać…
Sam przeklął w duchu Deana za zrujnowanie jego słuchu puszczaniem muzyki na fula. Przez dłuższą chwilę słyszał jedynie niewyraźne szepty i skrzypienie sprężyn.
Tyle lat spędzonych z Deanem zrobiło swoje. Miał chorą wyobraźnię.
- Byłeś harcerzem?
Niemal zakrztusił się powietrzem. To zabrzmiało cholernie perwersyjnie.
Znów rozległy się szepty i skrzypienia.
„Przestańcie!" – miał ochotę krzyknąć, kiedy dobiegł go odgłos zsuwające się z pościeli ciała i oddalające się kroki.
- Dziękuję, Dean.
To był gwóźdź do trumny Sama. Mógł zrozumieć wszystko. Nawet związek Deana z Castielem. Nawet to, że fakt o jego istnieniu ukrywają. Ale tego, że miłość okazują sobie, kiedy on leży zaledwie jakieś dwa metry dalej…!
Tej nocy nie zmrużył oka.
- Witaj, Dean.
Dean postanowił po raz enty nie komentować miejsc, w których pojawiał się Cas. Tym razem był to stół. Anioł niestety nie przewidział, że ktokolwiek o ósmej rano będzie spożywać śniadanie i butem wylądował w misce z płatkami Deana.
- Cześć, Cas. – Nie będzie komentować, nie będzie komentować, nie będzie komentować.
- Wczoraj mi coś obiecałeś, Dean.
Sam, który akurat wchodził do kuchni po kubek kawy, momentalnie przystanął. Spojrzał najpierw na jednego, potem na drugiego mężczyznę, odwrócił się i bez słowa opuścił pomieszczenie.
- A temu co? – Zastanawiał się starszy Winchester.
- Obiecałeś pokazać mi, jak się uprawia seks, Dean.
- Nie, obiecałem z tobą porozmawiać.
- Jeśli mi nie pokażesz, zwrócę się z tą samą prośbą do Kupidyna.
Dean omal nie spadł z krzesła na te nowiny. Doskonale pamiętał swoje ostatnie spotkanie z Kupidynem – gościem koło czterdziestki, a mimo to chodzącym w pielusze. Och, żeby to był jedyny problem skrzydlatego! Kupidyn bowiem przyciągał uwagę nie tylko zabójczo męską formą, ale i wyjątkowo lubieżnym spojrzeniem. Ściśle ujmując, skierowanym na Casa.
Dean nie miał wątpliwości, że gdy Cas zwróci się z prośbą o pomoc do tej marnej imitacji anioła, nie skończy się to dobrze.
- Nie zrobisz tego.
- Nie dajesz mi innego wyboru.
Dean przymknął powieki. Nie mógł pozwolić, by Kupidyn zabawił się z Casem w króliczki na wiosnę.
Mężczyzna odgarnął włosy z twarzy i po raz pięćdziesiąty przeczytał informację zawartą na tabliczce przybitej do drzwi łazienki.
„Nie wchodzić!"
Sam skrzywił się zdegustowany. Jak oni mogą tak w łazience? To obrzydliwe. I idiotyczne – tam jest ciasno!
Od odgłosów ssania i cmokania, jęków i westchnień, aż zakręciło mu się w głowie.
Modlił się słabo w duchu, by jego gumowa kaczucha pozostała nietknięta, kiedy tuż za nim rozległ się spokojny głos:
- Siedzi tam już dwadzieścia minut.
Sam obrócił się i zdębiał na widok popijającego piwo Deana.
- Ja… ty… Cas… Myślałem… - Przełknął ślinę. – Skoro ty jesteś tu, to kto siedzi z Casem?
I wtedy jęki przycichły, a drzwi łazienki uchyliły się. Sam szybko zajrzał do środka, spodziewając się roznegliżowanego Casa z jakąś panną i – przede wszystkim – zrujnowanego prysznica, szafki, czegokolwiek. Burdelu innymi słowy.
Ujrzał tymczasem czyściutką łazienkę, w której jednak połowę miejsca zajmował telewizor.
- Telewizor?
- I jak, Cas? – zawołał radośnie Dean.
Dopiero wtedy Sam zwrócił uwagę na anioła. Z łazienki wyszedł on blady i wyraźnie zaniepokojony.
- Cas?
Skrzydlaty zamrugał kilkukrotnie, po czym spojrzał w oczy Deana.
- To było – Przełknął ślinę. – pouczające.
Dean uśmiechnął się triumfalnie. Cas już kiedyś miał okazję oglądać pornola, ale nie takiego. Ten był z górnej półki, prawdziwy majstersztyk i zgniatacz jaj.
- I co, nie będziesz już szukać pomocy u tego zboczeńca, Kupidyna, prawda?
Winchestera rozpierało samozadowolenie i satysfakcja.
Cas pokręcił głową.
- Ten film wiele mnie nauczył, Dean. Właściwie to zamierzam zgłębić zdobytą wiedzę, by lepiej zrozumieć ludzi. A nikt lepiej nie pomoże mi zrozumieć ludzkiej potrzeby fizyczności niż sam bóg miłości.
Szczęka Deana opadła niemal do podłogi.
Zdecydowanie miał na co ponarzekać w życiu. Szczególnie tyczyło się to jego najlepszego kumpla.
KONIEC!
Przepraszam, jeżeli w tekście pojawiły się jakieś rażące błędy. Po prostu chińszczyzna robi swoje, człowiek pisze, nie myśli, a od razu chce zaprezentować;p
Mam nadzieję, że się podobało.