Reviews for Brzydkie kaczątko i łabędzi chmara
Ohaily chapter 1 . 8/6/2017
Oh... smutno mi się zrobiło :( nie tak miało być, Hermiona miała żyć, miała wygrać, mieć dzieci... najbardziej żal matki, której dziecko tak okrutnie zabrano. Dziękuję za tekst!
Guest chapter 1 . 3/29/2015
Ojejku to takie piękne, nie wiem co napisać. Kawał dobrej roboty, to jest po prostu cudowne. I to nawiązanie do brzydkiego kaczątka! Mega! A końcówka, ostatnie cztery zdania to po prostu arcydzieło!
Melody-of-the-wind chapter 1 . 12/16/2012
Wspaniałe.
Tam mało ludzi wychodzi poza odarty już ze wszystkiego schemat, porusza temat, o którym inni nigdy by nie pomyśleli.
kornelia chapter 1 . 9/10/2012
jejku.

nie mam pojęcia co napisac o czymś tak słodko-gorzkim, tak przyjemnie doskonałym.
Może tylko to, że przyjemnie się przy tym płacze.
Blondynka chapter 1 . 6/11/2012
Wooow, ale super! Tak rzadko (albo wcale ;)) można dorwać fanficki o tematyce mugoslkiej :D

Mogłabym powtórzyć, z poprzedniego komentarza, to b. głębokie. Przeżycia mugolskiej matki czarodziejskiej córki. Tylko Hermiona nie umarłaaa ; strasznie smutny koniec, ale wciąż b. piękne opowiadanie!
Toille chapter 1 . 8/2/2011
To jest takie... Jestem w takim stanie, że nawet nie potrafię użyć odpowiedniego słowa. Ze względu na ten stan, muszę użyć wyrazu: cudowne. I przede wszystkim wzruszające.

Błędów żadnych nie znalazłam, ale może to przez wrażenie jakie wywarło na mnie to opowiadanie.

Skoro są wakacje, to zamierzam przeczytać jak najwięcej Twoich opowiadań i miniaturek. Jestem pewna, że mnie nie zawiodą. Przepraszam za tak krótki komentarz, jednak nie mogłam zostawić tego opowiadania bez niego, a jakoś nie umiem wymyślić nic więcej. Taki dzień ;)

Pozdrawiam.
Svelge chapter 1 . 6/25/2011
Aż coś ściska człowieka w środku, kiedy czyta się to opowiadanie.

Był to pierwszy ff pisany z takiej perspektywy - matki Hermiony - jaki czytałam. Mugolskiej matki, której przyszło się zmierzyć z wychowywaniem czarodziejskiego dziecka. I w dodatku tekst jest stworzony naprawdę świetnie, podobnież pisanie narracji w drugiej sobie bywa trudne (nie wiem, nie pisałam) niemniej jako czytelnik nie mam nic do zarzucenia, bo wszystko było doskonale zrozumiałe, a w dodatku nadało temu tekstowi emocji. Zmyślne wplecenie w to wszystko "Brzydkiego kaczątka" i wnioski, jakie z tego wysnuwa pani Granger naprawdę oddziałują na czytelnika. Nawet teraz czuję jej bezsilność, strach, rezygnację - zaakceptowanie straszliwej rzeczywistości. Opowiadanie kończy się tragicznie, ale w tym przypadku o innym zakończeniu nie mogło być mowy.

Naprawdę trafiła mi się do przeczytania perełka.

Pozdrawiam,

Agata
lanjeli chapter 1 . 8/29/2010
Skoro napisałaś, że nie gryziesz, to daj mi swój adres, a ja znajdę cię i zamorduję.

Nigdy, za te wszystkie lata nie zdarzyło mi się płakać na żadnym z tomów o Harry'm Potterze. Przeżyłam śmierć Syriusza, Dumbledora, Zgredka i wielu, wielu innych postaci, a popłakałam się przez śmierć postaci, której tak naprawdę nigdy nie lubiłam. Może sprawił to sposób, w jaki przedstawiłaś tą śmierć. A może to Potter, dziecko nieznające matki, a znajdujące pocieszenie w ramionach kobiety, która właśnie straciła swoje? Nie jestem tego w stanie określić. Być może chodzi o kaczkę. Kobietę, która powinna być łabędziem, a urodziła się kaczką. Musiała przyzwyczaić się do nich, starała się je zrozumieć, ale zawsze wiedziała, że nigdy nie będzie, ani biała, ani piękna. Bo, pomijając metaforę o miejscu na świecie, historia ta mówi również o niesprawiedliwości losu. Z góry narzucono na nas pewne wzorce do których musimy się dostosować, ale próbujemy się wyłamać. A gdy już komuś się uda, nie umiemy zachować się przy tej osobie.

Ładna, naprawdę ładna opowieść. W sumie znalazłam jeden błąd (gdzieś w środku opowiadania, ale teraz zdążył mi umknąć) - źle odmieniłaś wyraz.

Cóż. To wszystko, co chciałam Ci powiedzieć, bo wiem, że nawet najmniejszy komentarz sprawia czasami, że czujemy, iż nasza praca i trud był coś wart. A, pomimo, że ty tych komentarzy nie masz dużo, to jednak te, które są napisane pokazują, jak bardzo potrafiłaś poruszyć pewne struny w umyśle, które pytają: a co jeśli? A może...? Czy ja...?

Kłania się nisko i gratuluję wspaniałej pracy

pozdrawiam

lanjeli
seco chapter 1 . 8/9/2010
Na końcu miałam łzy w oczach. Ale nie potrafię płakać przy książkach. Po raz pierwszy natknęłam się na tekst napisany z tej perspektywy i nie wiedziałam, że będzie aż tak poruszający. Wprawdzie niezgodny z kanonem, ale w tym przypadku kanon pozbawiłby ten tekst tego, dzięki czemu uważamy że jest piękny. Dziękuję.
potterofanka chapter 1 . 5/7/2010
Ojej. To pierwsze słowa, które cisną mi się na usta. Trafiłam na tego fika zupełnie przypadkiem, dzisiaj na swoim dysku. Mam tam skopiowane całkiem sporo tekstów do przeczytania na kiedyś. Dzisiaj coś mnie podkusiło, żeby tam zajrzeć i coś przeczytać. Wybór padł na "Brzydkie kaczątko...". I nie żałuję. Płakałam jak bóbr. Przez pół miniaturki.
To pierwsza miniaturka o rodzicach Hermiony, jaką czytam i ja po prostu WIEM, że dla mnie nie będzie już innej wizji. To jest niesamowite. Naprawdę niesamowite.
Na początku zastanawiałam się, o kim ona na brodę Merlina jest. Coś mi zaczęło świtać dopiero po tych studiach dentystycznych. I dopiero wtedy zrozumiałam nadzwyczajną inteligencję tej małej dziewczynki, która rozumiała metafory zawarte w bajkach. Od kiedy poznała znaczenie słowa "metafora". To po prostu musiała być mama Hermiony i już. Troszeczkę szkoda, że wiemy tak mało o ojcu Hermiony, który jest postacią trochę w tle, ale wybaczam, wybaczam i nie mam pretensji. Podoba mi się to praktyczne podejście do życia rodziców Hermiony. Tak, mogę ich sobie tak wyobrazić. I jestem absolutnie zachwycona wielokrotnie powtarzającym się motywem bajki o brzydkim kaczątku, która mi tutaj bardzo pasuje. Brawo. Chociaż to takie gorzkie - jej mama myślała, że jest brzydkim kaczątkiem, a okazało się, że to jej dziecko, a ona jest tylko kaczą mamą. To nieprawdopodobne, że ta bajka tak się wpisuje w tę opowieść.
Ten fragment bardzo mi się spodobał:
"Wtedy po raz pierwszy pomyślałaś sobie, że nigdy nie byłaś brzydkim kaczątkiem i nigdy nie stałaś się łabędziem. Zawsze byłaś normalną, przeciętną kaczką i od zawsze przeznaczona ci była rola kaczej mamy."
Pogodzenie się z prawdą. Smutne, ale jednak taka była prawda.
Ja widzę wręcz ten żal jej mamy, gdy ona widziała, jak Hermionie się tam podoba, jak bardzo ją wciągnął ten świat. Wcześniej nigdy o tym nie myślałam, nie myślałam, jak odbierają to rodzice Hermiony. (kurczę, za wszelką cenę staram się myśleć, że tak to mogło naprawdę wyglądać, bo ja nigdy przenigdy nie biorę do siebie żadnych fików, bo dla mnie kanon jest tylko jeden i już, nie, nie wiemy jak było i na tym skończmy, mimo to ta wizja jest bardzo przekonująca). Może to wyglądało właśnie tak. Może.
A pewnego dnia, milcząco, pogodzili się z prawdą, że ona już nie wróci do tego świata. Że wybrała tamto życie. Ten moment musiał kiedyś nadejść. Bardzo przygnębiające.
Zaczęłam płakać w momencie, gdy przeczytałam o ojcu Hermiony czytającym podręcznik do quidditcha. Nie wiem, dlaczego akurat tutaj, ale niezmiernie wzruszyło mnie to, że rodzice Hermiony pragnęli poznać jej świat, zrozumieć, dlaczego tak go pokochała. I zaczęli nawet kupować książki na Pokątnej, chociaż kiedy się tak nad tym zastanawiam, to jak oni tam wchodzili? Przecież do tego potrzebna jest różdżka... Hmm, może kogoś prosili w Dziurawym Kotle czy coś. Nieważne. Zagłębiam się w szczegóły.
Z wiekiem sytuacja tylko się pogarszała, Hermiona stawała się coraz bardziej dorosła i coraz bardziej odległa, a jej mama musiała sobie z tym radzić. Trudno mi sobie nawet wyobrazić ten ból, jakby tamten świat wsysał jej córkę kawałek po kawałku, a ona nie mogła temu zapobiec.
Bardzo prawdziwa wzmianka o wojnie, która "zmieniła świat". (zostało mi jeszcze mniej więcej 6700 znaków, zmieszczę się, czy się nie zmieszczę? oto jest pytanie) Jej mama nie poznała wojny, a teraz musi się z nią zetknąć twarzą w twarz. I musiała zmierzyć się z decyzją, która mogła zaważyć na życiu jej córki - czy pozwolić jej iść na wojnę. To tak jakby wysłała ją na pewną śmierć. Ale jestem pewna, że nawet gdyby jej nie pozwoliła, nawet gdyby zamknęła ją w pokoju na cztery spusty, ona i tak by poszła. Była zbyt uparta na to, żeby w takiej sprawie słuchać rodziców. Musiała iść i już. Wiedziała, że nie może zostawić swoich przyjaciół w takiej chwili. Nawet za cenę zranionych uczuć swojej mamy.
Urocze wprowadzenie Rona, bardzo słodkie. A jej mama odkrywa, że oni do siebie pasują, jakby on "był wycięty do niej na miarę". Trudno się z tym nie zgodzić.
Ale okazuje się, że rodzice Hermiony w zetknięciu z rodzicami Rona czują się niepewnie. Dziwnie. Jak intruzi. Zetknięcie dwóch światów, dwóch różnych światów. Hermiona była szczęśliwa, ale jej rodzice czuli się po prostu zagubieni.
Fragment o zabijaniu łabędzi fenomenalny.
"Pamiętałaś jak łabędzie potrafią pięknie umierać." I nawet wtedy nie przyszło mi do głowy, że Hermiona umrze...
Nawet kiedy szedł do nich Harry Potter w szarej koszulce. Dopiero wtedy, gdy zrozumiała do mama Hermiony.
I te ostatnie cztery zdania... Po prostu trafiają prosto w serce.
"Otworzyłaś ramiona i objęłaś go mocno. Z całych sił.

Nie wiedziałaś dlaczego to robisz. To pisklę nie było nawet twoje."
Wykorzystałam tylko połowę miejsca. 10 tysięcy znaków to jednak trochę dużo. Może przy innym tekście. Teraz zabieram się za resztę, a zwłaszcza zacieram łapki na ten o Merlinie, kocham ten serial 3
Pozdrawiam gorąco i życzę samych świetnych tekstów w przyszłości. Albo lepszych.
Irka.
PS. Poleciłam ten tekst swojej przyjaciółce i powiedziała "Wow. Naprawdę wielkie WOW." I stwierdziła, że zgadza się ze wszystkim, co ja tu napiszę. Stanowczo domagała się, żeby o niej wspomnieć, mam nadzieję, że się nie obrazi, że uczyniłam to na samym końcu.
Puchissima chapter 1 . 1/21/2010
UWIELBIAM kiedy twórca fica pisze opowiadanie z innej perspektywy niż Harry'ego/Rona/Hermiony/Draco etc. A jeśli pisze dobrze, ciekawie i przekonująco to już pełnia szczęścia. Zawsze się zastanawiam jak świat patrzy np. brman z Dziurawego Kotła, Madamme Malkin, Narcyza Malfoy etc. Bardzo, bardzi się ucieszyłam, że ktoś zajął się mamą Hermiony. I to w sposób, który rozmazuje makijaż.

To dopiero twój drugi fic, który przeczytałam, ale mam wrażenie, że zyskałaś właśnie jedną wierną fankę :)
Cyjanek chapter 1 . 6/7/2009
Piękne.

Chciałabym powiedzieć coś jeszcze, ale nie umiem. Ten tekst mną wstrząsnął, aż łzy pociekły po policzku.
M chapter 1 . 3/28/2009
wonderfull.
natasha7a chapter 1 . 2/25/2007
Piękne.

A ja się popłakałam.
SakuraYuki chapter 1 . 6/20/2006
Poryczalam sie... pieknie smutne... bo smutek potrafi byc piekny...
17 | Page 1 2 Next »