Rozdział 16
x x x
Nie pytaj o konsekwencje,
gdy chcesz coś zrobić,
bo nigdy tego nie dostaniesz.
x x x
Erich Maria Remarque – Łuk triumfalny
x x x
W pośpiechu wkładał na siebie przygotowane przez panią Weasley rzeczy i prawdę mówiąc nie bardzo przy tym zwracał uwagę, co tak naprawdę ubera. W tym momencie było mu obijętne czy będzie to koszulka w różowe misie, słoniki czy jakieś cholerne króliczki. W głowie miał tylko to, że dyrektor ze wszystkich możliwch osób, wysłał po niego akurat Snape'a.
Gdyby to był ktokolwiek inny, nie byłoby problemu, a tak z pewnością na powitanie otrzymam wykład dotyczący tego, dlaczego nie byłem gotowy przed jego przybyciem... Zaraz po nim stwierdzi że marnuje jego czas! A i jeszcze, gdy tylko znów znajdziemy się w szkole, przypomni mi o tym cholernym szlabanie, który obiecał mi ostatnio!Po wizycie w sklepie nie miał okazji do wypełnienia swojej groźby, ale teraz już nic nie stoi mu na przeszkodzie!
Jestem tego absolutnie pewien. Nie sądzę, by miał jakieś opory przez to, że mam ciało małego dziecka. Zapewne i tak znajdzie mi coś odpowiedniego do roboty, od czego będzie mi się chciało krzyczeć!
Może wyczyszczenie paru kociołków? Albo wyszorowanie wszystkich ławek w sali do eliksirów?
Przeczesując palcami włosy, po raz ostatni rozejrzał się po niewielkim pokoju w którym mieszkał przez kilka ostatnich dni. Żałował że dyrektor nie zgodził się na to, żeby mógł pozostać w Norze nieco dłużej.
Hogwart zawsze był dla mnie prawdziwym domem, ale w tym momencie, sto razy bardziej wolałbym zostać tutaj... Kiedyś było inaczej, jednak od chwili gdy obudziłem się w Skrzydle Szpitalnym, zamek przytłacza mnie swoim ogromem. Jeśli mam być szczery ze sobą, to jedynie w komnatach Snape'a, w pokoju dostosowanym do mojego nowego wzrostu, mogłem chociaż na moment poczuć się normalny...
- Tu w Norze jest zupełnie inaczej.
Nie jestem zostawiony z tym wszystkimi problemami sam i dzięki temu czuję się tak jak dawniej. Czuję, że naprawdę poradzę sobie z tym co mnie ostatnio spotkało. Zaczynam wreszcie wierzyć w to, że jest dla mnie jakaś nadzieja, że pewnego dnia odzyskam swój dawny wygląd.
Z niechęcią zamknął za sobą drzwi, powstrzymując przy tym w sobie chęć by zawrócić i po prostu zaszyć się pod kołdrą.
Jestem pewien, że w te wakacje nie będę miał szansy przyjechać tutaj ponownie, ale co z kolejnymi? Czy spędzę je razem z Ronem, w Norze czy też znowu będę musiał wrócić na cholerne Privet Drive? Jeżeli uda mi się do przyszłego lata odzyskać normalny wygląd, dyrektor odeśle mnie do Dursley'ów?
A co będzie jeśli nadal pozostanę dzieckiem? Dumbledore chyba nie wyśle mnie do ciotki jeśli wciąż będę wyglądał jak dwulatek, prawda? Czy znów uzna, że tam jestem najbezpieczniejszy, bez względu na to, w jakim będę stanie? - wzdrygnął się, po czym wyszeptał sam do siebie:
- Chyba nie zrobiłby mi tego, prawda? - spytał cicho sam siebie, pewien, że takie lato byłoby prawdziwym piekłem, znacznie gorszym niż wszystkie wakacje które spędził do tej pory z wujostwem.
Nie odeśle mnie. Nie pozwolę mu na to.
Pokonał kilka ostatnich stopni i zbliżył się do kuchni. Odruchowo poprawił grzywkę. chociaż nie miała ona teraz już czego przysłaniać. Wziął głęboki oddech, mentalnie przygotowując się na spotkanie z czekającym na niego profesorem. Postąpił krok do przodu by wejść do pomieszczenia i zatrzymał się, gdy zza drzwi dobiegł go głos pani Weasley, wypowiadającej jego imię.
Dlaczego mówią o mnie? - przyłożył ucho do drewnianej powierzchni, nie chcąc uronić ani słowa z toczącej się rozmowy.
- Czy wiadomo coś nowego w sprawie Harry'ego? Jak postępują badania? Czy wiecie już coś więcej? Udało się wam dojść do przyczyny która spowodowała jego obecny stan? Jest jakakolwiek szansa na to, żeby znów stał się nastolatkiem?
Słysząc zadane przez nią pytania, zamarł, w napięciu czekając na odpowiedź Snape'a. Ta nastąpiła po krótkiej ciszy.
- Niestety na chwilę obecną nie udało nam się ustalić jakie zaklęcie bądź też eliksir przyczyniło się do uwięzienia Potter'a w ciele dwulatka. To co w czasie bitwy stało się pomiędzy nim a Czarnym Panem wciąż pozostaje dla nas wielką niewiadomą. Jedynym świadkiem tamtych wydarzeń jest sam Potter, ale jak wiesz, dotąd nie przypomniał sobie nic z tamtego dnia. Tym samym nasze badania idą bardzo powoli. Nie znamy przyczyny jego stanu, ciężko więc obecnie mówić o jakimkolwiek remedium.
- Czy to znaczy, że może on już na zawsze pozostać małym dzieckiem? Przecież to niemożliwe! Chyba nie będzie skazany na pełne ograniczeń życie w ciele dziecka?! W jaki sposób ten biedny chłopak ma żyć normalnie, jeśli wszyscy w okół będą go traktować jak dwulatka? Przecież nie będzie mógł nawet sam wyjść na ulicę?!
- Na to pytanie odpowiedzą nam dopiero kolejne badania. Na dzień dzisiejszy niczego nie możemy być pewni. Jego obecny stan wciąż pozostaje dla nas zagadką.
- Czy nie ma jakiegoś uzdrowiciela który byłby w stanie my pomóc?! Czy naprawdę nic nie da się zrobić? Może w Mungu albo za granicą...
- Nigdy nie słyszałem o podobnym przypadku. Kilku zaufanych Uzdrowicieli badało go i także nie wiedzą nic na ten temat. Nie możemy również rozgłaszać tego co się stało, leży to bowiem w kwestii bezpieczeństwa Potter'a. Jeśli nie znajdziemy... - Snape nagle urwał w połowie zdania, zaraz po tym drewniana podłoga zaskrzypiała i rozległy się kroki. Chwilę później drzwi od kuchni uchyliły się z cichym zgrzytem.
- Długo jeszcze masz zamiar stać tu i podsłuchiwać?
Gdy jego oczy spotkały się z czarnymi tęczówkami profesora, wzruszył lekko ramionami i wyminął go, powoli wchodząc do pomieszczenia. Nie miał najmniejszej ochoty tłumaczyć się z tego, dlaczego podsłuchiwał ich rozmowę. Zresztą wcale nie czuł takiej potrzeby. W końcu i tak, rozmowa dorosłych dotyczyła jego.
To o czym mówili to żadna tajemnica... Jak nie tutaj, to w Hogwarcie musieliby mi o tym powiedzieć. W końcu, chyba nie zamierzają ukrywać przede mną faktów dotyczących mojego staniu?
- Jesteś gotowy Potter? - słysząc pytanie Snape'a, przytaknął mu, mimo wszystko, nieco zaskoczony tym, że ten całkowicie zignorował jego zachowanie. - Chodź, nie zamierzam spędzić tutaj całego dnia.
Gdy nauczyciel zbliżył się do niego i podniósł go bez ostrzeżenia, nie zaprotestował. Z poprzedniej podróży dobrze pamiętał, że posiadając takie ciało, sam nie zdoła przedostać się do szkoły za pomocą sieci Fiuu.
- Harry, kochanie, uważaj na siebie.
- Oczywiście pani Weasley, naprawdę. Obiecuję, że będę uważał. - odpowiadając mamie Rona, mimowolnie zaczerwienił się, wciąż nie przyzwyczajony do tego, by ktoś zwracając się do niego, mówił: "kochanie".
- Do widzenia.
- Bezpiecznej podróży.
Pozwalając wnieść się do kominka, zacisnął powieki gdy tylko przekroczyli jego próg i ogarnęły ich zielone płomienie. Po raz kolejny upewnił się w tym, że sieć Fiuu jest jego najbardziej znienawidzonym sposobem podróżowania.
x x x
Kiedy jego ciało przestało wirować, powoli otworzył oczy. ponownie znalazł się w komnatach profesora, zaciekawiony zaczął rozglądać się po pomieszczeniu w którym wylądowali. Dotąd poza własną sypialnią widział jedynie salon. Tym razem jednak znalazł się w prywatnym laboratorium profesora.
Pomieszczenie nie było duże, ale przemyślane rozstawienie mebli sprawiało, że było dość przestronne. Ściany z ciemnego kamienia zastawione były, ciągnącymi się do sufitu, półkami. Część z nich wypełniały książki i zwoje pergaminów, inne natomiast pełne były słoików i buteleczek z etykietkami. Na stole znajdującym się po środku pomieszczenia stały trzy kociołki. W tej chwili w jednym z nich coś bulgotało, natomiast dwa pozostałe były puste.
Siedząc na wysokim krześle, nerwowo uderzał piętami o jego drewniane nogi, zastanawiając się, dlaczego Snape go tu przyprowadził. Od momentu, gdy weszli do laboratorium, już dwa razy zadał to pytanie głośno, Mistrz Eliksirów jednak na żadne z nich nie odpowiedział.
Całkowicie ignorowany, z mimowolną fascynacją zaczął przyglądać się poczynaniom nauczyciela który właśnie w idealne paski kroił jakiś podejrzanie wyglądający owoc. Zaskoczony studiował rysy twarzy nauczyciela, zastanawiając nad tym, czy kiedykolwiek widział na niej taki spokój.
Pierwszy raz widzę jak sam przyrządza eliksir... Wydaje się być tym całkowicie pochłonięty i... Nigdy nie sądziłem, że przy zwykłym krojeniu składników można być aż tak precyzyjnym... Snape sprawia wrażenie jakby mógł robić to wszystko z zamkniętymi oczyma.
Przyglądając się jego spokojnym ruchom i powtarzającym się czynnością, czuł jak jego samego ogarnia spokój. Prawdę mówiąc nigdy nawet przez myśl mu nie przeszło, że przyrządzanie eliksirów może być odprężające, teraz jednak samo patrzenie wywoływało w nim chęć zrobienia tego samego co Snape.
Nigdy nie lubiłem eliksirów, ale Snape wydaje się przygotowywać je z ogromną pasją... Jest tym pochłonięty tak bardzo, że sam zaczynam się zastanawiać jak to jest przyrządzać je w taki sposób... Powoli, spokojnie, z namysłem... Tak, jakby poza nimi nie istniało na świecie nic innego.
- Czy mogę pomóc? - zapytał, zanim tak naprawdę zastanowił się co robi. Gdy po jego słowach profesor spojrzał na niego wyraźnie zaskoczony, zmieszał się, w jednej chwili pojmując jak musiało to dla niego brzmieć.
Na lekcjach psuję prawie wszystkie eliksiry jakie mamy do przygotowania, jeśli nie pomaga mi przy nich Hermiona! Pracując sam, jestem w stanie przygotować jedynie coś co przypomina kociołek pełen śmierdzącego błota. Zaraz pewnie mnie wyśmieje za to co powiedziałem. Jak mógłbym chcieć pomagać przy eliksirach które zapewne są przeznaczone do Skrzydła Szpitalnego?!
Pewnie myśli, że jak mi pozwoli coś zrobić, to będzie musiał potem przyrządzać ten eliksir po raz kolejny...
- Ja... - zaczął, po chwili, gdy cisza zaczęła być dla niego denerwująca. Zamierzał wycofać się z tego co powiedział, zanim Snape go wyśmieje, nim jednak miał okazję, profesor odezwał się.
- W moździerzu są skarabeusze, rozetrzyj je. Pamiętaj jednak że ma z nich powstać gładki proszek. Nie może zostać nawet okruch, w przeciwnym razie eliksir stanie się zupełnie bezużyteczny.
Chociaż spodziewał się drwin, polecenie wydane przez profesora zostało wypowiedziane tonem pozbawionym wszelkiej złośliwości. Prawdę mówiąc nigdy na zajęciach nie słyszał by odzywał się on w ten sposób. Z pewnością nie do niego.
Chyba po raz pierwszy mówi do mnie, normalnie.
Mając wyznaczone zadanie, ostrożnie przysunął do siebie moździerz i zabrał się za żmudne zadanie jakim było utarcie skarabeuszy. Mając jednak co zrobić z rękoma, przestał się czuć w tym pomieszczeniu tak, jakby był nie na miejscu.
Przez kilka minut obaj pracowali w całkowitym milczeniu. Każdy z nich zaabsorbowany był własnym zadaniem, w końcu jednak Harry, wspominając usłyszaną wcześniej rozmowę, zdecydował się zadać dręczące go pytanie:
- Czy naprawdę jestem jedynym takim przypadkiem? - Gdy profesor oderwał wzrok od kociołka i spojrzał na niego, dodał, pewien, że mówi mało precyzyjnie - Chodzi mi o to, że zostałem uwięziony w ciele dwulatka. Czy rzeczywiście nigdy wcześniej nikomu się coś takiego nie przydarzyło? Nie ma na ten temat żadnych informacji?
- Nie ma. Jak już zdążyłeś podsłuchać, nie wiemy czym trafił w ciebie Czarny Pan. Prawdę mówiąc może to być skutek zaklęcia, eliksiru, a nawet przypadkowe połączenie magii twojej i Czarnego Pana.
- Czy naprawdę nie da się nic zrobić? - zadając to pytanie, przerwał pracę odwracając się w stronę profesora. Ten nawet na sekundę nie przerwał mieszania w kociołku, ale odpowiedział:
- Z pewnością proces który przeszedłeś sam się nie odwróci, jednak nie oznacza to, że do końca życia pozostaniesz dzieckiem. Nie tylko dyrektor ale i wszyscy profesorowie poszukują rozwiązania. Pamiętaj o tym Potter i dokończ wreszcie to miażdżenie, bo zaraz nic nie będzie z tego eliksiru.
Mocniej chwytając moźdźież, poświęcił całą uwagę skarabeuszom. Nie spodziewał się że uzyska od profesora tak wyczerpujące wyjaśnienia, ale był wdzięczny za to, że nie zbył go tekstem z serii: "lepiej byś nie wiedział". Tak, z pewnością miał w swoim życiu dość bycia zbywanym. Chociaż zdawał sobie sprawę, że teraz bardziej niż kiedykolwiek wygląda jak dziecko, nie miał ochoty być tak traktowanym.
Przynajmniej przez te osoby które już znają prawdę o mojej tożsamości i prawdziwym wieku.
Gdy dziesięć minut później w moździeżu miał już jedynie gładki proszek, oddał go Snape'owi. Przyglądając się jak ten powoli odmierza kolejne składniki, z mimowolną fascynacją zaczął patrzeć na wywar który raz po raz zmieniał barwę. W ciągu krótkiej chwili z szarego stał się pomarańczowy, zielony, by w końcu przybrać ostateczną barwę dojrzałej śliwki.
- Możesz wracać do siebie. Za godzinę będzie kolacja. Nie zapomnij że powinieneś się umyć po przebywaniu tyle godzin w oparach eliksirów - spokojny głos Snape'a gaszącego ogień pod kociołkiem, ocucił go.
- Dobrze - odpowiedział jedynie, wciąż lekko oszołomiony. Wyszedł z pracowni eliksirów i skierował się prosto do swojego pokoju. Wiedział, że nie ma co wędrować po komnatach Snape'a, chyba że ma ochotę na kłótnię z nim. W tym momencie nie miał na to siły. Zresztą po tylu godzinach spędzonych nad eliksirem, sam przyznawał mu rację... zdecydowanie potrzebował kąpieli.
Jak najszybciej.
Nalał wody do wanny, zrzucił z siebie rzeczy i z uśmiechem na twarzy zanurzył się w ciepłej wodzie. Wiedział, że nie ma zbyt dużo czasu, jeśli chce pojawić się na posiłku na czas, ale nie potrafił odmówić sobie tej odrobiny przyjemności. W tym momencie po prostu cieszył się chwilą, nie myśląc przy tym zupełnie o niczym.
x x x x
Wchodząc do Wielkiej Sali, z ulgą przyjął fakt, że na kolacji nie ma zbyt wielu profesorów. Jeśli miałby być precyzyjny, to poza Snape'm, nie było nikogo innego. Prawdę mówiąc, jak tak zaczynał się nad tym zastanawiać, wydawało się to dziwne.
Gdzie jest reszta? Czemu nie ma ani McGonagall ani Dumbledore'a? Czyżby coś się stało? Wyjechali? Ale jeśli naprawdę ich nie ma, to od kiedy? Skoro to Dumbledore wysłał Snapr'a po mnie, do Weasley'ów, powinien tu być, prawda?
- Dlaczego nie ma nikogo więcej? - zapytał Snape'a, zbyt zaintrygowanym tym wszystkim, by pozostawić to bez komentarza.
- Dzisiejszego wieczoru, w zamku jesteśmy jedynie my dwaj, Potter.
- Dlaczego? Czy coś się stało?
- Nic, o co powinieneś pytać. Jedz.
- Ale... - spróbował ponownie, jednak profesor przerwał mu po raz kolejny.
- Jedz i dla własnego bezpieczeństwa, nie pytaj. Jeżeli dyrektor po powrocie uzna za stosowne poinformować cię o wszystkim, to tak zrobi.
Po tych słowach do końca kolacji nie odezwał się ani słowem. Wciąż zastanawiał się co wydarzyło się tak ważnego, że Dumbledore i Mcgonagall opuścili szkołę. Wiedział, że nie jest to żadna drobnostka. Zresztą jak wspomniał Snape, skoro byli tylko we dwóch, oznaczało to, że Madame Pomfrey także nie ma w zamku.
Czy to możliwe że udali się gdzieś wszyscy razem? - sądził, że to całkiem prawdopodobne. Z pewnością stało się coś.
W przeciwnym razie Snape nie trzymałby tego w tajemnicy.
x x x
Koniec rozdziału 16
