Autor: Winterblume
Tytuł: Ultima Ratio
Beta: Rozpaczliwie poszukiwana!
Długość: 54 rozdziały
Rating: M, za autorką (przemoc, przekleństwa)
To moje pierwsze tłumaczenie, więc nie przestraszcie się błędów, mam nadzieję, że z kolejnymi rozdziałami będzie tylko lepiej. Na razie tłumaczę ja, później pomagać mi będzie koleżanka Nika-Nube. Postaramy się dodawać nowe części co dwa tygodnie. Komentarze bardzo mile widziane, zapolujcie na galopujące przecinki!
Prolog
- Hermiono, daj spokój. Wiesz, że jesteśmy gotowi – Harry próbował uspokoić swoją przyjaciółkę. – To jest to! Musimy działać teraz!
- On ma rację, wiesz to, Hermiono – dodał Ron pocieszająco obejmując jej ramię.
Trójka przyjaciół siedziała w pokoju wyglądającym na mały apartament, ale w rzeczywistości był to magicznie powiększony namiot. Stał on w ustronnych okolicach północnej Anglii, z dala od wszelkich, mieszkań, magii czy mugoli.
- Ale.. Ale… - jąkała się Hermiona. – To już jutro. On atakuje jutro. Nie jesteśmy w stanie tego zrobić.
Zaczynała nieco panikować. Czuła się tak od kiedy dowiedzieli się o planach ataku na ministerstwo. Tylko czysty przypadek, w połączeniu z peleryną niewidką Harry'ego, zadecydował o tym, że mieli teraz przewagę nad Czarnym Panem. Miał on zamiar zaatakować serce magicznej społeczności – Ministerstwo Magii. A jeśli ministerstwo upadnie, to samo stanie się z Anglią i wszystko będzie leżeć u stóp Lorda Voldemorta. Dobrze wiedziali, że musieli działać, by temu zapobiec. Pracowali tak ciężko. Od ich szóstego roku w Hogwarcie, kiedy zginął Albus Dumbeldore, żyli i walczyli tylko w jednym celu - by uwolnić świat od Voldemorta. Teraz nadeszła długo wyczekiwana okazja. Znali jego plany, sprawili, że nie był już niepokonany. To był czas, aby uderzyć.
- Hermiono – powiedział opanowanym głosem Harry. – To jest nasza szansa. Musimy ją wykorzystać.
- Wiem! – wykrztusiła Hermiona. – Naprawdę wiem! Ale co jeśli nam się nie uda, Harry? Znamy jego plany dopiero od pięciu dni. Nie mogliśmy wziąć pod uwagę wszystkich możliwych scenariuszy. Jesteśmy dalecy od gotowości. I nie możemy tego zrobić.
Chłopak usiadł na kanapie obok Hermiony. Ron był przy jej drugim boku, nadal ją obejmując. Harry złapał jej rękę, żeby ją uspokoić.
- Masz rację Hermiono. To było tylko pięć dni temu. To nie jest wystarczająca ilość czasu, żeby opracować plan przeciwko Voldemortowi – urwał, jakby chciał zdecydować jak najlepiej dobrać następne słowa. – Ale nie przygotowywaliśmy się tylko przez te pięć dni. Szczęśliwym trafem dowiedzieliśmy się o ataku zaplanowanym na jutro. Ale cała ta sprawa? Jak długo to planowaliśmy? – zapytał, następnie odpowiadając samemu sobie. – Dwa lata Hermiono! Dwa lata! - Pochylił się i szepnął jej do ucha: – Jesteśmy gotowi. Nie martw się!
Następnie puścił jej dłoń i wstał.
Hermiona wiedziała, że miał rację. Do tej pory ich droga była ciężka i trudna. Walczyli by znaleźć i zniszczyć horkruksy Voldemorta. Poświęcili tak wiele, ale w końcu się udało, wszystkie zostały zniszczone. Dziennik, pierścień, medalion Slytherina, diadem Ravenclaw, czara Huffelpuff i sztylet Gryffindora były teraz zwykłymi, popsutymi błyskotkami. Został tylko jeden odłamek duszy Czarnego Pana, uwięziony w jego ciele. Ale ten ostatni kawałek okazał się bardzo trudny do zdobycia. Od odrodzenia cztery lata temu Voldemort urósł w siłę. Jego armia zwolenników była już na tyle liczna, aby przejąć kontrolę nad całym krajem. Dzielił go tylko krok od osiągnięcia swoich celów. Voldemort może już nie był nieśmiertelny, ale nadal pozostawał potężny i niebezpieczny. Jeśli udałoby mu się jutro zająć ministerstwo, stałby się władcą kraju. A potem, z horkruksami czy bez, będzie nietykalny.
Kiedy więc Harry usłyszał o planach ataku Voldemorta zadecydował, że nadszedł czas aby wypełnić przepowiednię.