Gdy serce pełne niepokoju
nic podszepnąć nie może,
na rozum zdać się musi,
by swoje przekazać przesłanie.

Do mnie wraz z myślą przypłynęły
mędrca starego słowa.
Rzekł, że wyjście się znajdzie
zawsze tam, gdzie woli nie zbraknie.

Więc się schroniłam w ciemnym płaszczu
i pasma złota miękkie
twardym przykryłam hełmem.
A duch Eorla rozgrzał mą krew.

Pobiegłam tam, gdzie los mnie kusił.
Obaj na mnie czekali:
Windfola i skromny miecz.
„Wybacz, ach, wybacz mi, Meduseld!".

Ucałowałam dwa końskie łby,
co serce razem tworzą,
malca skryłam przy sercu
i za głosem Jeźdźców ruszyłam.

„Naprzód! Prędko! Tam, gdzie wuj. Gdzie brat".
Uśpił zmysły krzyk wojny.
Lecz Merry zdołał mnie zbudzić.
A kiedy o imię zapytał,
szepnęłam tylko: „Dernhelm".
I oboje nas cisza zabrała.