Od tłumacza: To opowiadanie jest tłumaczeniem „The Return of the Marauders" autorstwa TheLastZion, które możecie znaleźć w oryginale na tej stronie. Wszelkie prawa do historii należą do niego, poza prawami do świata HP, które należą oczywiście do JKR.


From translator: This is translation of „The Return of the Marauders" by TheLastZion, which can be found in English on this website. He has all copyrights for this story, except the HP world, which belongs to JKR.


Od tłumacza: Witam wszystkich w moim nowym tłumaczeniu. Witam serdecznie wszystkich moich stałych czytelników. Mam nadzieję, że będziecie to komentować z równym zapałem jak „Potrzebę", która jest na trzecim miejscu wśród najczęściej komentowanych zakończonych historii po polsku w tym serwisie. Pamiętajcie, że każdy Wasz komentarz mobilizuje mnie do pracy ;)

Witam również tych, dla których „Powrót Huncwotów" jest pierwszym kontaktem z moimi tłumaczeniami. Tłumaczę dobre (w moim mniemaniu) historie H/G, w większość z kategorii „tylko dla dorosłych", choć nie będące pornografią. W miejscach, które są nieprzetłumaczalne na polski, mogą być niezrozumiałe ze względu na różnice kulturowe lub po prostu chcę coś dopowiedzieć, stosuję gwiazdki, które rozwijam potem pod rozdziałem. Jestem osobą, która sama zarabia na swoje utrzymanie, więc czasami obowiązki zawodowe nie pozwalają mi poświęcić na tłumaczenia tyle czasu ile bym chciał. Dlatego polecam zapisać się na alerty e-mailowe (musicie być zarejestrowanymi użytkownikami), dzięki którym nie przegapicie żadnej aktualizacji.

Zapraszam także do innych moich tłumaczeń, których obszerniejsze streszczenia znajdziecie na moim profilu.

Przed nami najdłuższa z dotychczas tłumaczonych przeze mnie historii. Liczy sobie tyle, co „Armia Dumbledore'a" i „Kryształ Dusz" razem wzięte i składa się z 56 solidnej długości rozdziałów. Zaczyna się na początku piątego roku Ginny. Harry po raz pierwszy trafia do Hogwartu. Do tej pory szkolił się na wojownika pod opieką Lily i Syriusza. Chłopcem, Który Przeżył jest Neville, od początku życia manipulowany i rozpuszczany przez babkę i Dumbledore'a. W historii będzie sporo polityki, akcji, namiętności, zwierzęcej strony animagów i… sukkubów ;) Tak więc przygotujcie się na szaloną jazdę i nietypowy klimat, choć pierwsze wprowadzające rozdziały są zwodniczo spokojne.

Kończę już moje przynudzanie i zapraszam do pierwszego rozdziału, po którym możecie poświęcić chwilę na zostawienie komentarza i podziękowanie Shaunee Altmann, która po raz kolejny czyta moje wypociny jako pierwsza i eliminuje dziwne błędy i literówki, które mi się przytrafiają.


Rozdział 1

- To co… mamy jakieś szanse na cichy, odprężający rok w Hogwarcie bez ryzykowania życia? – spytała żartobliwie Hermiona Granger swoją przyjaciółkę Ginny Weasley, gdy wchodziły do Wielkiej Sali. Rzeczona dziewczyna zarzuciła ramię na szyję Hermiony, przyciągnęła ją do siebie i szepnęła jej na ucho tak, żeby tylko przyjaciółka mogła ją usłyszeć:

- A jakie są szanse, że ty i mój brat dacie radę wytrzymać cała ucztę powitalną bez bzykania się na całego… jak w pociągu?

- Skąd o tym wiesz? – Hermiona zrobiła wielkie oczy, a jej policzki spłonęły czerwienią świetnie pasującą do koloru włosów jej chłopaka. Ginny musiała użyć całej siły woli, żeby nie parsknąć śmiechem.

- Hermiono, w końcu po coś wymyślono zaklęcia ciszy.

Wydawało jej się, że twarz Hermiony nie może się bardziej zarumienić. Myliła się.

- Sły… słyszałaś na? – pisnęła Hermiona.

- Skarbie… szczytujesz dość głośno… słyszał was cały pieprzony pociąg!

- Drogi Merlinie! – Hermiona ukryła twarz w dłoniach.

- A, tak przy okazji, znalazłam to na wieku od mojego kufra. Chciałabym tylko wiedzieć jak się tam znalazły – kontynuowała Ginny, machając przed oczami przyjaciółki różowymi stringami. Hermiona szybko wyrwała kawałek materiału z jej rąk i wepchnęła do kieszeni szaty.

- O, Merlinie! O, Merlinie! O, Merlinie!

- Ciągle go dzisiaj wzywasz. Nie wiedziałam, że jest patronem orgazmów.

- Oj, przymknij się. Tak, lubię porządny seks. To mnie chyba nie czyni szmatą?

Ginny zaśmiała się cicho. Jej przyjaciółka przeszła daleką drogę od cichego mola książkowego, którego poznała cztery lata temu. Jak oni wszyscy.

Ginny już nie była tą małą naiwną dziewczynką, która marzyła o poślubieniu Chłopca, Który Przeżył. Neville był uroczy i w ogóle, ale jakoś jej nie pasował. Poza tym zmienił się po tym incydencie w Komnacie Tajemnic. Racja, uratował jej życie, ale nie samodzielnie. Miał pomoc, jak zawsze. Dumbledore zawsze był przy nim. Nie zaskoczyłoby ją, gdyby starzec trzymał Neville'owi fiuta, kiedy ten szedł się odlać.

Na domiar złego Prorok Codzienny z nabożeństwem podlizywał się chłopakowi, co jeszcze bardziej nadmuchało jego i tak już przerośnięte ego. Jego babcia przez całe życie zapewniała mu wszystko co najlepsze: prywatnych nauczycieli, ciuchy i co tylko chciał. Ginny często zastanawiała się, co o chłopaku pomyśleliby jego rodzice, gdyby mogli go zobaczyć.

Jego babka to zupełnie inna historia. Powiedzieć, że Ginny jej nie znosiła, to jak nic nie powiedzieć. Ta kobieta stanowiła zakałę jej egzystencji. Co prawda Toma Riddle nienawidziła bardziej… ale Auguście Longbottom niewiele brakowało do tego poziomu. Matka Ginny kazała okazywać babce Neville'a najwyższy szacunek przy każdej okazji. „To bardzo potężna kobieta i nie chcemy, żeby stała się naszym wrogiem" powtarzała niejednokrotnie. Trzeba jednak pamiętać, że jej matka byłaby cała szczęśliwa, gdyby Ginny została następną Lady Longbottom.

Ginny tego nie chciała, ale jej uczucia nie grały żadnej roli. Dumbledore bardzo chętnie przypominał jej, że ma wobec Neville'a Dług Życia. Jeśli nie zostanie spłacony do jej siedemnastych urodzin, Neville może ją sobie wziąć. Jako żonę… konkubinę… niewolnicę… cokolwiek wybierze. Jako że Longbottom pochodził ze Szlachetnego Rodu i był ostatnim w linii, Dumbledore reaktywował stare prawo, mówiące, że może mieć wiele żon. Właściwie jedną żonę i od zarąbania konkubin, żeby móc odbudować Ród dzięki swojemu nasieniu. Ginny nie widziała innego wyboru niż zostać jego dziewczyną, ale miała nadzieję, że z czasem zmieni go w kogoś, z kim mogłaby żyć. A przynajmniej tak tłumaczyła to sobie na początku. Jednak po fiasku w Departamencie Tajemnic straciła resztki nadziei. W tamtym miejscu ostatecznie umarło wszystko co zostało z naiwnego, dziecięcego zabujania. Nigdy mu tego nie wybaczy. Neville nie był Zbawcą Czarodziejskiego Świata, jak jej wmawiano, ale pieprzonym tchórzem.

Nie wiedziała co gorsze: to, że tak zwany dyrektor cały czas usprawiedliwiał to tym gównianym „większym dobrem" czy że ten mały gnojek nigdy jej za to nie przeprosił. Jej matka zafundowała jej monstrualnie długi wykład o przebaczeniu (ta kobieta naprawdę była ślepa) i zasugerowano jej z naciskiem, że powinna znów zostać dziewczyną Neville'a, jeśli „chce dokończyć swoją edukację w Hogwarcie". Skurwiel! Nie dano jej żadnego pieprzonego wyboru.

Ginny całowała Neville'a, jeśli ten naciskał, ale za każdym razem, kiedy jego dłonie wędrowały po jej ciele, miała wrażenie, że pod skórą lęgnie jej się robactwo. Nie mogła przecież w nieskończoność zasłaniać się, że chce zachować dziewictwo do nocy poślubnej. Kilka razy stary manipulant próbował podać jej eliksir miłosny. Na szczęście jedna z rzeczy, których nauczyła się mając za braci Freda i George'a, to żeby nigdy nie spuszczać z oka swojej szklanki.

Ginny zamyśliła się tak głęboko, że nawet nie spostrzegła, kiedy zajęła miejsce przy stole Gryffindoru. Pierwszoroczniacy zostali już przydzieleni. Kiedy to się stało? Spojrzała na lewo, gdzie siedział Ron, odbierający właśnie gratulacje od połowy facetów w szkole. Jej brat nie był może typem, który lubił się przechwalać, ale niczemu też nie zaprzeczał. Hermiona robiła się bardziej czerwona z każdą minutą. W takim tempie może zaraz zemdleć. Wystarczyło jednak, że Ginny wyjęła różdżkę, żeby stado kretynów się rozpierzchło. Jej upiorogacek był szeroko znany i wzbudzał powszechny strach.

- A to kto? – spytał z podziwem Dean. Ginny wywróciła oczami. Kolejny rok i kolejna panienka, nad którą będzie się ślinił. Czy chłopcy myślą tylko o jednym?

- Kurde, niezła laska! – zgodził się Seamus. Najwyraźniej tak.

- Te oczy… te usta… te… - Dean nachylał się nad stołem, żeby mieć lepszy widok. Ginny walnęła go w tył głowy. Co za ulga.

- Dean, ty palancie, to nowa nauczycielka – zganiła go Hermiona, wywracając oczami i unosząc z niesmakiem ręce. – Poza tym ma tyle lat, że mogłaby być twoją matką.

- Tak, to zdecydowanie MKChP – odparł Dean, szczerząc się do Seamusa.

- A co na miłość boską ma to… to nie jedno z tych twoich mugolskich powiedzeń?

- Ano! To skrót od Mamuśka, Którą Chciałbym Przele… AU! GINNY, TO BOLAŁO!

- Miało boleć, obleśny palancie.

- Ej, co ze Snapem?

- Tylko na niego spójrzcie.

- Na co? Na to, że jego włosy wyjątkowo nie mają na sobie tony łoju czy na to, że ślini się na widok twojej niedoszłej dziewczyny, Dean?

- Ej! Ja ją zobaczyłem pierwszy!

- Jakbyś miał u niej jakieś szanse. Z każdym rokiem stajesz się coraz bardziej naiwny.

- Nikt cię nie prosił o opinię, Longbottom.

- Patrzcie tylko, Wybraniec wreszcie zaszczycił nas swoją obecnością.

- Wyobraźcie sobie, że byłem na spotkaniu z Dumbledorem w cztery oczy. Powinniście się cieszyć, że marnuję swój czas na taką bandę jak wy.

- Raczej klęczał pod jego biurkiem – mruknął Ron do Hermiony. Ta skinęła głową i stłumiła chichot.

- Tak, nigdy nie wiesz kiedy będziesz musiał wydać kogoś na tortury Bellatrix Lestrange, żebyś mógł bezpiecznie uciec – wymamrotała z niechęcią Ginny. Wszystkie osoby w zasięgu słuchu spojrzały na nią gwałtownie. Najwyraźniej mówiła głośniej niż jej się wydawało. Ron zacisnął pięści, przypominając sobie, jak Neville oddał Ginny bez walki. Hermiona delikatnie położyła mu doń na ramieniu, żeby go uspokoić i napomniała wzrokiem, sugerującym, że to niewłaściwa pora.

- Dasz sobie z tym wreszcie spokój? Przecież cię uratowaliśmy.

- NIE! Tonks mnie uratowała!

- Żadna różnica.

- Zamknijcie się oboje! Dumbledore chce coś powiedzieć.

Wszyscy spojrzeli w stronę mównicy, na którą wstąpił Dumbledore. Przez kilka chwil milczał, a spojrzeniem zdawał się kogoś szukać. W końcu westchnął i zwrócił się do uczniów:

- Przed nami kolejny rok szkolny. Wygląda na to, że nasz nowy nauczyciel Obrony Przed Czarną Magią jeszcze się nie pojawił. Jednak zapewniam was, że przybędzie na czas, żeby poprowadzić jutrzejsze lekcje. Jednocześnie z żalem informuję, że profesor Flitwick został zmuszony do wzięcia długiego urlopu ze względów osobistych. Jednak z radością ogłaszam, że moja przyjaciółka i była uczennica zgodziła się go zastąpić. Powitajmy z entuzjazmem profesor Lily Potter.

W Wielkiej Sali rozbrzmiała owacja.

- Szlag! To znaczy, że on też się tu pojawi. Nie potrzeba mi tego w tej chwili – warknął Neville.

W ogólnym hałasie nikt go nie usłyszał. Jego słowa dotarły jedynie do Ginny i wzbudziły jej zainteresowanie. Neville wyglądał na zaniepokojonego i była to przyjemna odmiana od jego normalnej aroganckiej postawy. Aplauz właśnie zamierał, kiedy przez drzwi Wielkiej Sali wpadł patronus. I to nie byle jaki, ale w pełni uformowany. Srebrnobiały jeleń pogalopował przejściem miedzy stołami Gryffindoru i Hufflepuffu.

- Z DROGI! SPIEPRZAĆ Z DROGI!

Tyle usłyszeli, gdy patronus ich mijał. Profesor Potter przeskoczyła nad stołem nauczycielskim z gracją, która zaskoczyła większość obecnych. Wyszarpnęła różdżkę i leniwym machnięciem nadgarstków wypaliła zaklęcie. Przejście między dwoma domami poszerzyło się trzykrotnie. Co ciekawe żaden z uczniów nie spadł z ławki, a Wielka Sala najwyraźniej się powiększyła.

Rudowłosa kobieta podeszła do krawędzi podwyższenia, gdzie spotkała się z patronusem. Zaciskała pięści, a na jej twarzy zagościł wyraz wściekłości, który Ron świetnie znał. Jeleń zatrzymał się przed nią gwałtownie.

- Mamo… mogę wszystko wyjaśnić.

- Dla twojego dobra oby tak było!

Z zewnątrz dobiegł odległy pomruk. Szybko stawał się coraz głośniejszy, narastał znacznie szybciej niż się spodziewali. Wszyscy parzyli na drzwi, z niecierpliwością oczekując dalszego ciągu. Hałas stał się tak intensywny, że wielu uczniów zakrywało uszy, żeby choć trochę zablokować ten dźwięk.

Dwa motocykle wpadły przez drzwi wejściowe. Jeden o średnicę koła za drugim. Twarze obu motocyklistów zasłaniały kaski. Ze względu na prędkość ich dziwne szaty powiewały za nimi równolegle do podłogi. Wydawało się, że nie zdołają zatrzymać się na tyle szybko, by zapobiec zderzeniu. Nawet nauczyciele za stołem nauczycielskim nurkowali w poszukiwaniu osłony. Wszyscy za wyjątkiem Lily Potter, która stałą bez ruchu, z morderczym spojrzeniem.

Obaj motocykliści wybili się w górę, rzucając jednocześnie zaklęcia zmniejszające i lewitacji. Zawirowali w powietrzu z równą gracją jak chwilę wcześniej profesor Potter. Ich ruchy były idealnie zgrane. Obaj wylądowali tuż przed podwyższeniem i jednocześnie rozchylili swoje dziwne szaty, wykonane z jakiejś smoczej skóry, której nikt wcześniej nie widział. Podszewka ich szat była czarna jak najgłębsza noc. Zmniejszone motocykle poleciały w ich stronę. Kiedy przeleciały przez czarną podszewkę, jej powierzchnia zafalowała jak woda. Ostatnim machnięciem różdżki pozbyli się kasków, ujawniając swoje twarze.

Włosy starszego mężczyzny były równie czarne jak jego nazwisko. Tylko kilka niesfornych kosmyków opadało na jego twarz. Resztę związał w staranny kucyk, który utrzymywała stylowa złota spinka z herbem Rodu Blacków. Na przystojnej twarzy nosił starannie przystrzyżoną bródką. Jego szare oczy roztaczały aurę zagrożenia. Potrafił poruszyć coś w głębi kobiecego serca. Nawet Minerva McGonagall nie była na to odporna.

Po jego prawej stał młodszy z nich. Miał równie czarne włosy jak jego towarzysz, ale opadały mu tylko do ramion. W przeciwieństwie do starszego mężczyzny, jego włosy tworzyły nieuporządkowaną masę, w której było mu dziwnie do twarzy. Przeczesał je, mierzwiąc je jeszcze bardziej. Ginny zauważyła sygnet na jego palcu. To oznaczało, że był Lordem. Wspaniałe szmaragdowe oczy prześliznęły się po uczniach, co wywołało westchnienia pokaźnej części dziewcząt. Nawet Daphne Greengrass, ślizgnońska Królowa Lodu we własnej osobie, patrzyła na niego z rozmarzeniem. Powolny, chytry uśmiech wpłynął na jego przystojną twarz, uśmiech, który sugerował psotę. Leniwie wyciągnął nastawioną dłoń w stronę towarzysza.

- A nie mówiłem? – spytał z uśmiechem. Zapytany wywrócił oczami, wyciągnął sakiewkę ze złotem i podał młodszemu mężczyźnie.

- Poszczęściło ci się, szczeniaczku.

- To moje umiejętności i świetnie o tym wiesz.

Wymienili pełne zadowolenia uśmiechy, które Lily Potter znała aż za dobrze. Nie potrafiła pojąć jakim cudem potrafią ją jednocześnie bawić i wkurzać. Jednak tym razem wkurzenie zdecydowanie przeważało nad rozbawieniem. Przełączyła się na tryb matki.

- HARRY JAMESIE POTTERZE! SYRIUSZU ORIONIE BLACKU! MAM NADZIEJĘ, ŻE MACIE CHOLERNIE DOBRE WYTŁUMACZENIE NA TO WSZYSTKO! I PAMIĘTAJCIE CHŁOPCY… WASZE KLEJNOTY LEŻĄ NA SZALI!

Obaj mężczyźni poskoczyli i zrobili wielkie oczy.

- Dlaczego ona zawsze grozi naszym klejnotom? – spytał półgębkiem Harry. Syriusz miał mu odpowiedzieć, ale gdy otworzył usta, Lily machnęła różdżką i głowy obu mężczyzn zderzyły się.

- AU! – krzyknęli jednocześnie i zaczęli masować głowy.

- Bo to jedyne co przyciąga waszą uwagę! – odpowiedziała synowi.

- Nienawidzę, kiedy to robi – powiedział Harry do Syriusza i odwrócił się, by stawić czoła wściekłości Lily Potter. Syriusz uniósł ręce w geście kapitulacji, a Harry włożył wszystkie swoje zdolności w najlepsze spojrzenie zbitego szczeniaczka, na jakie go było stać. Lily jedynie wywróciła oczami z niesmakiem.

- Po pierwsze, nie wierzę temu wyglądowi niewiniątka ani odrobinę – powiedziała, celując różdżką w Syriusza. Potem przeniosła ją na Harry'ego. – A to spojrzenie, młody człowieku, przestało na mnie działać, gdy skończyłeś pięć lat.

- Warto było spróbować – uznał Harry, wzruszając ramionami. Lily spojrzała na niego ze złością i jej syn nerwowo przełknął ślinę. Był dobre piętnaście centymetrów wyższy od niej, a jego muskularna sylwetka przytłaczała jej drobną postać. Jego moc była znacznie większa niż jej i znał więcej czarnej magii. Wiedział, że jego matka nigdy nie przekroczy pewnych granic, za którymi on znalazł się dawno temu. Jednak wciąż wolał nie stawać się obiektem jej złości.

- Ależ Lils… - zaczął Syriusz, ale ona spojrzała na niego gwałtownie, uciszając go błyskawicznie.

- Nie mów do mnie „Lils"! Obiecuję ci, jeśli dowiem się, że zaciągnąłeś mojego syna do jakiejś przeklętej Kolonii Sukkubów, żebyś mógł sobie pójść na panienki, zawieszę cię za jaja na najwyższej wieży!

- Po pierwsze! Nie poszedłem „na panienki", jak to delikatnie ujęłaś. Po drugie, przedstawiłem mojego chrześniaka pewnym magicznym stworzeniom, jako część jego treningu, na co, przypominam, oboje się zgodziliśmy.

- Nie przypominam sobie, żebym pozwoliła mojemu synowi na stratę dziewictwa z pieprzonym sukkubem!

- Ej! Ja tu jestem!

- ZAMKNIJ SIĘ! – warknęli chórem Lily i Syriusz i znów zaczęli się kłócić.

- To by się stało prędzej czy później, a poza tym nie operuj stereotypami. Sukkuby to bardzo niezrozumiane magiczne stworzenia.

- To prawda – poparł go Hagrid zza stołu nauczycielskiego. Lily spojrzała na niego gwałtownie. Półolbrzym wytrzymał tylko sekundę nim spuścił głowę. Wyglądało na to, że jego łyżka jest niedoczyszczona i ten problem wymaga jego natychmiastowej interwencji. Lily znów popatrzyła na Harry'ego i Syriusza.

- Chciałbym powiedzieć, że to naprawdę urocze stworzenia. Ich piękno jest w równym stopniu wewnętrzne jak zewnętrzne. Mają silne więzy rodzinne i potrafią się świetnie bawić.

- Zabawne, energiczne, zwinne, hojne, otwarte na przygodę i nowe doświadczenia – wyliczał Harry, prostując kolejne palce. – A to, co potrafią zrobić z ogonem…

- HARRY JAMESIE!

- Ups! Czy ja powiedziałem to ostatnie na głos? Szlag! Użyła mojego drugiego imienia.

- Twój tato byłby dumny.

- SYRIUSZU ORIONIE! Co ja ci powiedziałam o podjudzaniu mojego syna?

- Żeby tego nie robić – odpowiedział Syriusz, udając z całych sił Złomka*. Wbił spojrzenie w buty, bo wiedział, że lepiej nie patrzeć jej w oczy, kiedy jest w takim humorze. – Nie patrz jej w oczy, szczeniaczku.

- Wiem, nie jestem w tym nowy.

Lily spojrzała na Syriusza, na Harry'ego i znowu na Syriusza.

- Być może to rozmowa, która powinna się odbyć na osobności – wtrąciła się McGonagall. Co prawda bardzo podobało jej się, jak Lily zmywała głowę obu chłopakom, ale czuła, że sytuacja może się szybko wymknąć spod kontroli.

Dopiero wtedy dotarło do całej trójki, że są w szkole przed całą Wielką Salą. Lily wyglądała na przerażoną, Syriusz uśmiechnął się szeroko, a Harry pomachał wesoło zgromadzonym.

- Proszę o wybaczenie za niestosowność naszego przybycia. Nasze spotkanie z nowym Ministrem Magii przeciągnęło się bardziej niż to planowaliśmy. Potem wpadliśmy na grupę starych przyjaciół i odbyliśmy niezwykle energiczną dyskusję pod Gringottem. Tak więc niestety młody Harry przegapił pociąg. Ale, jak to mówią, nie ma co płakać nad rozlanym piwem kremowym. Harry zaproponował, że to świetna okazja, żeby przetestować ograniczenia naszych nowych motocykli. Więc, żeby upiec dwie pieczenie na jednym ogniu, uznałem to za dobry moment, by przetestować również osłony wokół Hogwartu – Syriusz mówił spokojnie, idąc w stronę Lily. Ta zrozumiała co ma na myśli jej przyjaciel, ale posłała mu spojrzenie mówiące dobitnie, że pogadają później.

- I co pan o nich sądzi, profesorze Black? – spytał Dumbledore, dostrzegając wymienione przez nich spojrzenia. Będzie musiał mieć na oku cała trójkę. Zdecydowanie nie byli już tymi samymi ludźmi, których kiedyś znał. Nie wiedział, czy to zmiana na lepsze czy na gorsze. Czas pokaże.

- Przedostaliśmy się, więc powiedziałbym, że przydałyby im się pewne poprawki.

- Niecierpliwie czekam na pana pomysły.

- Ja również z radością je przedstawię.

- Dobrze… dobrze… Harry, mój chłopcze, musisz zostać przydzielony.

Oto drugi chłopak, o którym mogła mówić przepowiednia. Kolejny pionek na szachownicy. To powinno być ciekawe.

- Nie sądzę – odparł bez ceregieli Harry. To wywołało zdumione westchnienia kilkorga uczniów i uśmiech na twarzy Ginny. Ma charakterek… i jest niebrzydki.

- Przepraszam? – spytał zdumiony Albus Dumbledore. Nikt nie odmówił wzięcia udziału w Ceremonii Przydziału, odkąd stary czarodziej przebywał w Hogwarcie. Musiał to jak najszybciej powstrzymać. Chłopak musiał się jak najszybciej nauczyć, kto tu jest dyrektorem, a kto uczniem. Dumbledore zajrzał do umysłu Harry'ego i nie spodobało mu się to, co tam odkrył. Jego matką była Lily, więc oczekiwał jakiejś blokady. Nadział się jednak na pułapkę. Stał na pustkowiu. Przed nim znajdowały się ogniste mrówki, układające się w słowa:

WYNOŚ SIĘ Z MOJEJ GŁOWY, STARCZE!

Poczuł jak zapada się w piasek, a tysiące ognistych mrówek opadły jego ciało. Czuł ich piekące ukąszenia. Wycofał się szybko do własnego umysłu i zorientował się, że Harry Potter uśmiecha się od ucha do ucha. Nie co dzień mam okazję zmusić czarodzieja formatu Albusa Dumbledore do ucieczki niczym zbitego kundla.

- Z całym szacunkiem, panie dyrektorze, ale niezależnie od różnic w pochodzeniu, wszyscy jesteśmy tu w tym samym celu, żeby uczyć się magii. Moja matka opowiadała mi o czterech domach i cenionych przez nie cechach charakteru. Wiem świetnie jakie cechy posiadam i jakie cenię. Lojalność i ciężką pracę… inteligencję i otwarty umysł… spryt i ambicję… śmiałość i pasję. Cenię je wszystkie i wszystkich użyłem, żeby przedrzeć się przez pana osłony, czyż nie? Nie cenię żadnej z nich bardziej niż innych. Powinny się uzupełniać, a nie wykluczać. Rozumiem wagę tradycji i proszę jedynie, żebym otrzymał trochę czasu na zapoznanie się z każdym domem i jego mieszkańcami, zanim JA wybiorę sobie ten, który najlepiej do mnie pasuje.

Lily uśmiechnął się do syna z dumą. Wyrósł z niego naprawdę wspaniały młody człowiek. Choć nie zawsze aprobowała jego wybory, miał w sobie to, co najlepsze ze swojego ojca. Wyglądało też na to, że jednak nauczył się czegoś z jej lekcji.

- Całkiem słusznie mówisz, mój chłopcze. Od czego chciałbyś zacząć?

Jeśli nazwiesz mnie jeszcze raz „swoim chłopcem", to słowo daję, kopnę cię w dupę tak, że noga wejdzie mi po kolano!

- Moi rodzice byli w Gryffindorze, więc to odpowiednie miejsce, żeby zacząć – Harry ruszył w stronę Gryffindoru. W tym samym czasie Lily podeszłą do Dumbledore'a i pocałowała go przyjaźnie w policzek. Jednocześnie stary czarodziej poczuł, jak w jego żebra wbija się jej różdżka. Wyszeptała:

- Jeśli jeszcze raz naruszysz prywatność umysłu mojego syna… zjesz własne jaja na śniadanie.

Powiedział to tak słodko, że zmroziła go do kości. Wróciła na swoje miejsce, ale odkryła, że zajął je Syriusz, skutecznie odcinając ją od Snape'a. Widział, jak ten palant na nią patrzy i nie zamierzał na to pozwolić. Lily tylko wywróciła oczami. Jakbym nie mogła sobie z nim poradzić. Dzięki za zaufanie, Syriuszu.

- Wybacz, Lils. Stare przyzwyczajenia – wyszeptał Syriusz, gdy zajęła miejsce między nim i McGonagall. Rozumiała. Stał u jej boku odkąd James zginął i wiedziała, że gdyby nie on, ona i Harry nie daliby sobie rady. Ścisnęła lekko jego ramię w geście zgody. Potem spojrzała na niego zmrużonymi oczami, żeby dać mu do zrozumienia, że jeszcze nie wszystko mu odpuściła. Skinął lekko głową i zabrał się za posiłek. Żyjąc z Lily Potter nauczył się, że tak samo szybko wybaczała, jak wpadała w gniew.

- Przez chwilę, kiedy stali tak ramię przy ramieniu… - zaczęła McGonagall.

- Wiem, myślałaś, że wrócili twoi chłopcy – uzupełniła Lily. Trąciła ją lekko łokciem i McGonagall westchnęła. Lily świetnie ją znała. W młodości nauczycielka sama lubiła płatać figle, ale jako opiekunka Gryffindoru była wobec psotników bezwzględna. Jednak później wracała do swoich prywatnych pokoi i na osobności śmiała się z ich wyczynów, aż zaczynał ją boleć brzuch.

- Tęsknię za nim.

- Ja też.

- Jaki jest Harry?

- Cóż, jak widziałaś, ma w sobie dużo z ojca.

- A Syriusz go jeszcze podjudza.

- Nawet nie wiesz jak bardzo.

- Ma też bystry umysł.

- Owszem.

- Proszę, powiedz mi, że nie pamięta tej strasznej nocy.

- Są rzeczy, których nigdy nie zapomnisz. To go napędza… potrafi takie rzeczy… to po prostu niesamowite.

- I przerażające?

- Też.


Słowniczek:

Złomek (ang. Tow Mater) – jeden z bohaterów animowanego filmu „Auta".


W następnym rozdziale:

- poznajemy Daphne Greengrass – Lodową Królową Slytherinu
- Harry spotyka jedenastoletnią metamorfomag
- o czym Syriusz i Harry rozmawiali z Ministrem Magii?
- z kim Syriusz i Harry rozmawiali pod Gringottem?


Od autora: Oto pierwszy rozdział, mam nadzieję, że Wam się podoba. Osobiście lubię postać Neville'a. Ale znając jego babcię widzę, jak napawa się sławą bycia babką Chłopca, Który Przeżył. Wypełniła jego głową wizjami jego wielkości. Dumbledore musiał z nią współpracować, jeśli chciał kontrolować Neville'a w jakimkolwiek stopniu. Tak to przynajmniej widzę.

Od tłumacza: Mała uwaga na temat Neville'a. Wielu z Was wyrażało niepokój co do tej postaci. Jak napisał wyżej autor, Neville nie jest zły sam w sobie. To raczej samolubny i rozpieszczony dzieciak, zepsuty przez manipulacje dorosłych. Pamiętajcie jak bardzo brakowało mu pewności siebie. Takim kimś łatwo manipulować, zwłaszcza jako dzieckiem. Zobaczycie później, że nie jest do końca zdegenerowany, choć trudno go lubić :) Ja też go lubię w kanonie, ale zaufajcie mi – rozpieszczony Neville naprawdę fajnie funkcjonuje w tej opowieści.

Przypominam o zapisaniu się na alerty e-mailowe :)