SO, Hetalia doesn't belongs to me and 'Auf Wiedersehen sweetheart' too.

Hetalia należy do Hidakeza Himaruyi(czy jak tam się odmienia nazwisko najwspanialeszej osoby na świecie), a to opowiadanie do George'a DeValiera. Zanim ktokolwiek zapyta, oczywiście uzyskałam zgodę autora.

Mam nadzieję, że ktokolwiek przeczyta to opowiadanie, gdyż jest to jedno z najlepszych(nie tylko w moim mniemaniu). Z góry za wszystkie błędy przepraszam.. Mam 15 lat i dysortografię więc proszę nie reagować wścieklicą i przekleństwami na moję błędy ;**.

Pairing: Ludwig Beilschmidt/Feliciano Vargas (Niemcy/Włochy)

Summary: AU. Włochy , WWII. Feliciano Vargas jest gwałtownym, lekko przestraszonym włoskim człąkiem ruchu oporu((przepraszam nie wiem jak inaczej przełożyć 'resistance member')). A zakochanie się w Niemieckim pilocie było ostatnim czego mógł oczekiwać... będzie to test lojalności co do kraju, serca i ich ograniczeń.

Jest to sistrzana historia do opowiadania USUK, 'We'll meet again'. Opowiada ona losy(to nie 'We'll meet again)) Feliciano i Ludwiga. Nie musicię czytać tamtej, aby zrozumieć 'Auf wiederstehen, sweetheart'.


Feliciano nie wiedział co jeszcze mógł zrobić. Czy ten krzyczący oficer nie mógł pojąć, że on raczej nie mówi po Niemiecku? Feliciano spróbował znowu, machając swoją małą białą flagą nawet szybciej. Zawsze nosił ją na wypadek takich sytuacji, ale dzisiaj to nie wydawało się działać.

"Nie rozumiem cię! Kein Deutsch! Naprawdę chciałbym ci odpowiedzieć, ale nie mam pojęcia co do mnie mówisz! Sprechen sie Italienisch? Englisch?"To też nie działało. Niemiec krzyczał tylko głoś skurczył się pod wpływem werbalnego ataku, próbując zmniejszyć się nawet bardziej. To było całkowicie nie fair! Wszystko czego chciał to pójść do miejscowego sklepu, żeby kupić mąkę, a został zatrzymany przez tego głośnego niemieckiego żołnierza, który wydawał się niewiarygodnie zły na coś i nie przestawał krzyczeć na niego w tym nieznanym języku. Feliciano widywał Niemców w wsi i jej okolicach, ale nigdy wcześniej nie musiał radzić sobie z czymś takim. Był przerażony.

"Przepraszam!" krzyczał Feliciano gdy złość Niemca wzrosła nawet bardziej, a jego głos wzrósł do ogłuszających rozmiarów "Nie wiem co…" Serce Feliciano zatrzymało się gdy Niemiec wyciągnął pistolet z kabury. Cała ulica i otaczające ją pola wydawały się odwrócić w ich stronę. Ale żołnierz nie nakierował broni zamiast tego podniósł ją nad głowę i Feliciano obserwował jak kolba broni przesuwa się szybko w jego kierunku. Zamknął oczy i zesztywniał, czekając. Ale nic nie nadeszło. Zamiast tego dźwięk słów innego Niemca dotarł do jego uszu i Feliciano zaryzykował otwarcie jednego oka i zerknięcie w górę.

Ten nowy Niemiec był wysoki, duży, o blond włosach i mówił gniewniej do tego pierwszego żołnierza, którego rękę trzymał w pewnym uchwycie. Wydawał się przyjść z znikąd. Feliciano obserwował dziki wzrok z którym blondyn wymówił kilka gniewnych słów zanim odesłał żołnierza szorstko. Żołnierz zasalutował prędko i odszedł pośpiesznie. Feliciano chwycił swoja białą flagę, wziął głęboki oddech i czekał na to co mogło się stać następnie. Oficer spojrzał na niego i zaczął mówić po Niemiecku, ale nagle przestał. Po dłuższej chwili zapytał "I don't suppose you speak English?"((Nie przypuszczam, że mówisz po Angielsku?))

Feliciano odetchnął z ulgą. "O, dzięki Bogu! Tak mówię po Angielsku! Ten żołnierz, krzyczał na mnie, a ja nie wiedziałem czego chciał i on był naprawdę głośny i zły i straszny i bardzo ci dziękuję za zatrzymanie go przed pobiciem mnie, czy zamierzasz mnie aresztować?"

Niemiec spojrzał na niego trochę oszołomionym wzrokiem. "Nie ma za co. Nie, nie zamierzam cię aresztować."

"Och, to dobrze!" Feliciano uśmiechnął się i oficer zrobił przerwę przed odpowiedzeniem na jego pytanie..

"Przepraszam za niego. On tylko chciał zobaczyć twoje dokumenty."

"Oh," odpowiedział Feliciano, starając się wyciągnąć dokumenty z tylnej kieszeni "Mam je tutaj, ja…"

"Nie…" Niemiec trzymał dłonie w górze. "To nie potrzebne, na prawdę. Czy nic.. czy nic ci się nie stało?"

Feliciano uśmiechnął się znowu. To był najmilszy Niemiecki żołnierz jakiego kiedykolwiek spotkał, nawet jeśli wyglądał surowo i się nie uśmiechał. "Tak, Nic mi nie jest. Dziękuję."

Niemiec pokiwał niedbale. "Nie ma za co," odpowiedział znowu. Feliciano czekał, ale Niemiec nie kontynuował po prostu patrząc się na niego w skupieniu. Feliciano poczuł, że jego oddech przyśpiesza i również patrzył się na mężczyznę. Czuł prawie, jakby Niemiec przeszywał go wzrokiem na wskroś. Jego oczy były najbardziej niebieską rzeczą jaką Feliciano kiedykolwiek widział.

"Więc.." w końcu powiedział Feliciano, czując się jakby mówiąc przerywał zaklęcie "Czy mogę pójść teraz do sklepu? Ponieważ, mam kupić mąkę, a i tak jestem już spóźniony, a nie chcę żeby mój dziadek się martwił."

Niemiec zamrugał kilkakrotnie, aż w końcu jego wzrok zatrzymał się gdzieś za Feliciano. "Proszę." Skinął na Feliciano.

"Dziękuję ci. Miły niemiecki żołnierzu!" Feliciano pobiegł wzdłuż wąskiej wiejskiej drużki prowadzącej w kierunku wioski.. Po kilku krokach, niepewny dlaczego, odwrócił się. Niemiec wpatrywał się w niego, ale szybko się odwrócił.

Feliciano zadecydował, że to musi być jego szczęśliwy dzień. Po incydencie z Niemieckim żołnierzem, znalazł dużo mąki do kupienia w sklepie, plus jabłka i nawet trochę cukru, co było praktycznie niemożliwe od kiedy zaczęła się wojna.

Feliciano szczęśliwie wybiegł z wioski, machając po drodze do mieszkańców wsi. Biegnąc brudną dróżką prowadzącą do jego małego domu. Późniejszym wieczorem kiedy słońce rozjaśniło ulicę, drzewa oraz pola ciepłym pomarańczowym światłem, Feliciano nucił szczęśliwie do siebie machając swoim koszykiem z zakupami.

Kochał on, w dni takie jak ten podziwiać krajobraz swojej wioski. Mógł prawie zapomnieć o ciągłej obecności Niemców, prawie zignorować echo eksplodujących bomb wychodzących z gór, prawie pozwolić oczom uciekać od widoku popsutego i spalonego czołgu po jednej stronie drogi. Było prawie spokojnie. Podczas gdy, szedł, Feliciano zastanawiał się co by się mogło stać gdyby Niemiecki oficer nie powstrzymał żołnierza przed dalszym biciem. Feliciano nie miał za dużo do czynienia z Niemcami, ale jego dziadek i brat zawsze mówili mu że wszyscy Niemcy są okropni, paskudni i źli. Tamten oficer z pewnością nie wydawał się okropny albo zły. Feliciano nie mógł przestać zastanawiać się czy mógłby go jeszcze kiedykolwiek zobaczyć. Ale nie powinien o tym myśleć. Nie powinno go to obchodzić. Wiedz dlaczego do diabła, go to obchodziło?

Feliciano skręcił w dróżkę która prowadziła do jego frontowych drzwi. Uśmiechnął się i wbiegł do domu. Jak tylko wszedł do zatłoczonego salonu został przywitany przez wesołe okrzyki. Lovino stał na stole w centrum pokoju, grając na gitarze śpiewając tłumowi porywającą piosenkę wojenną. Feliciano zaśmiał się.. Lovino musiał być bardzo pijany. Pokój był nie za duży, a wydawał się nawet mniejszy będąc zapełnionym przez świętujących rewolucjonistów. Dziadek Roma przekroczył pokój i wziął koszyk od Feliciano i zamienił go na butelkę wina po czym uścisnął go.

„Witaj w domu, Feliciano! Och, dostałeś jabłka i cukier, dobry chłopak!"

„Dziadku, co się dzieje?" Zapytał Feliciano, zastanawiając się co tłum mógł świętować tego wieczora.

„Dziś jest dobry dzień dla wolnych Włoch!"

Feliciano wiedział co to znaczyło. Słyszał to wystarczająco dużo razy. Jaka zdobycz dziśaj?"

„Przesyłka z amunicją wyjeżdżająca z gór." Roma obrócił się i krzyknął w stronę pokoju, „To jeden wyładunek pocisków którego Niemcy nie będą mogli wystrzelać."

Pokój zawrzał od radosnych okrzyków. Feliciano klaskał razem z nimi, ale tym razem nie włożył w to tyle samo serca. „A gdzie reszta? Czy nikomu nic się nie stało?

"Dzisiaj straty ponieśli tylko Niemcy" Roma podniósł rękę Feliciano i zetknął ich kieliszki w geście toastu. Wziął duży łyk zanim uwolnił rękę Feliciano. "Trzech kierowców, siedmiu strażników. Twój stary dziadek zdjął trzech z nich w pojedynkę

„Dobra robota, dziadku!" Feliciano wziął łyk wina i spróbował zebrać myśli mimo głośnych śpiewów, rozmów i okrzyków dochodzących z pokoju pełnego rewolucjonistów. Nigdy wcześniej o tym nie myślał. Dziadek zawsze mówił, że dobry Niemiecki żołnierz był tylko martwym Niemieckim żołnierzem. Ale Feliciano nagle pomyślał, że ci żołnierze którzy zostali zabici mogli być jak ten Niemiec, którego spotkał dzisiaj na drodze. To było dziwne... Dziadek mówił mu wiele razy o żołnierzach, których zabił, ale Feliciano nigdy dłużej się nad tym nie zastanawiał. Ale teraz ten zły Niemiec, którego nauczył się nienawidzić miał twarz. Twarz z oczami niebieskimi ja niebo...

"Więc pijmy, Feli, i świętujmy kolejne zwycięstwo La Resistenza!"

Krzyki i ekscytacja członków znów zawrzały. Feliciano wiedział o nich wszystko... Mieszkańcy wsi i farmerzy, którzy przeciwstawiali się obecności Niemców we Włoszech, którzy dołączyli do sił walczących przeciwko, którzy sabotażowali ich operacje. Często spotykali się na farmie Vargasów albo w winnicy* we wsi, zazwyczaj, żeby planować misje albo świętować te właśnie zakończone. Oni byli La Resistenza... Oni byli Włoskim ruchem oporu... i aktualnie byli pośród najbardziej poszukiwanych ludzi we Włoszech. Przechwytywali niemieckie zaopatrzenie, bombardowali samochody i czołgi, przechwytywali ważne taktycznie informacje; La Resistenza pracowała bez wytchnienia sabotażując działania Niemęckich wojsk we Włoszech. I kiedy świętowali, robili to z taką samą pasją i dokładnością.

Lovino zakończył refren piosenki zeskakując ze stołu i zarzucając ramiona wokół Feliciano. "Cześć Feli!" Feliciano miał rację… Lovino na pewno wypił za dużo wina. Był szczęśliwy i towarzyski tylko po kilku drinkach i po stanowczym zwycięstwie.

„Nie byłeś zaangażowany w dzisiejszą operację, prawda?" zapytał Feliciano, naglę skoncentrowany. Wystarczającym złem było to, że dziadek zawsze wychodził i wciskał się w straszne ryzyko i niebezpieczeństwo. Nie chciał martwić także za swojego brata.

Lovino przewrócił oczami. „Żeby tylko." Lovino odwrócił się do Romy. „Kiedy pozwolisz mi pójść na prawdziwą misję, dziadku? Mam dość, jedynie podkładania bomb w samochodach. Chcę zobaczyć trochę więcej akcji!" Roma tylko zaśmiał się i zarzucił swoje wolne ramię wokół Lovino.

„Wiesz, że nie lubię widzieć moich kochanych wnuków w niebezpieczeństwie," Powiedział Roma, ściskając Feliciano i Lovino mocno.

Feliciano był wdzięczny, że dziadek stara się go chonić, ale w tym samym czasie był świadomy, że dziadek traktował go jak dziecko. Lovino, z innej strony desperacko chciał uczestniczyć w misjach od lat, nawet jeśli dziadek ciągle mówił mu, że celem La Resistanze było być praktycznie niewidzialnymi i że konflikty twarzą w tważ były żadkie.. Ale gdy dziadek, czasem pozwalał mu na więcej, Lovino chciał tylko więcej i więcej.

„Następnym razem, Lovino. Obiecuję." Powiedział Roma, uśmiechając się radośnie i zmierzwił włosy Lovino.

"Zawsze tak mówisz," mruknął Lovino, odpychając rękę Romy.

Roma tylko się zaśmiał i wziął gitarę z rąk Lovino. „Uśmiechnij się, Lovino. Świętuj i śpiewaj z nami!" Roma zabrzdąkał na gitarze, odwrócił się w stonę pokoju i nagle zaczął grać rozpoznawalną melodię. Tłum wybuchł od okrzyków uznania. Potem Roma zaczął śpiewać wszystkim znaną piosenkę.

"Una mattina mi son svegliato,(Pewnego dnia gdy się obudziłem)
O bella, ciao! Bella, ciao! Bella, ciao, ciao, ciao!(Oh witaj piękna! witaj piękna! Piękna witaj witaj witaj!)
Una mattina mi son svegliato,(Pewnego dnia gdy się obudziłem)
e ho trovato l'invasor."(Zalazłem najeźdźcę(?))

Rewolucjoniści dołączyli do śpiewu. Lovino opity winem i podekscytowany, wydawał się natychmiastowo zapomnieć o żałości i zaczął tańczyć wraz z jedną z lokalnych dziewczyn. Feliciano nie mógł nic na to poradzić. Zaczął pic wino z butelki i dołączył do ś ludzie do niego podchodzili rozmawiał z nimi szczęśliwie. Śmiał się i świętował i słuchał opowieści o zwycięstwach, potem krzyknął z wszystkimi do dziadka by ten znowu zagrał. Tańczył, cieszył się i śpiewał piosenki w kółko i w kółko, aż do ostatniej zwrotki którą każdy śpiewał tak głośno, że Feliciano był pewny, iż było to słychać nawet we wsi.

"È questo il fiore del partigiano,(Oto kwiat partyzanta)
O bella, ciao! Bella, ciao! Bella, ciao, ciao, ciao!
È questo il fiore del partigiano,(Oto kwiat partyzanta)
morto per la libertà!"(Który umarł za wolność)

Tej nocy, wykończony, pełny i szczęśliwy, Feliciano spróbował zasnąć słysząc chrapanie Lovino dochodzące z łózka obok jego. Spędził tą noc jedząc, pijąc, rozmawiając i śpiewając piosenki o włoskiej wolności z lokalnymi partyzantami. Ale gdy zamknął oczy i z zadowoleniem zaczął zasypiać, ostatnią rzeczą która przepłynęła mu przez głowę była ta o blondwłosym, niebieskookim Niemieckim oficerze, stojącym w promieniach słońca, patrzącym na niego.


To be continued…


Moje tłumaczenie może nie jest najlepsze.. szczegulnie włoskiej piosenki.. które jest tłumaczeniem angielskiego tłumaczenia ;P.

Jak byście chcieli to tu macie: (youtube) /watch?v=4CI3lhyNKfo ← Bella ciao of course.

So, jeśli ktokolwiek to przeczyta to uczynicie mnie szczęśliwą, co rozjaśni moje pochmurne dni :'(. So, comentujcie? Itd.? Itp.?