Od tłumacza: Wielkie brawa dla Shaunee Altman, dzięki której nie musicie się już krzywić patrząc na moje literówki ;)
Od autorów: Standardowe zastrzeżenie: Musimy zdementować krążące plotki, jakobyśmy byli J.K. Rowling. Nie mamy praw do niczego poza własną wyobraźnią, która, przyznajemy, jest chora, pokręcona i perwersyjna.
Rozdział 16 – Ostatni Rozdział i Epilog
Szkoła Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie
To wymagało mnóstwa ciężkiej pracy, ale Harry zdołał ukończyć szkołę z resztą swojej klasy. Hermiona i Ron pomagali mu nadrobić zaległości, gdy zdrowiał ze swoich ran.
Koniec szkoły. Te słowa były dla Harry'ego Pottera słodko-gorzkie. Przez siedem lat spędził najwspanialsze i najgorsze chwile swojego życia w Hogwarcie. Zakończenie szkoły wydawało mu się spaleniem za sobą mostu do swojego życia. Miał tylko nadzieję, że pojawi się przed nim kolejny most.
W następnym semestrze miał powrócić do Hogwartu, by rozpocząć coś, co, jak miał nadzieję, stanie się długą, owocną karierą w zawodzie, który mu się podobał. Przyjął posadę nauczyciela Zaklęć i zgodził się pomagać przy Obronie Przed Czarną Magią, ale to na Zaklęcia nie mógł się już doczekać. Na pożegnanie zostawił Dumbledore'owi swój notatnik z zaklęciami, które stworzył, przeszło dwoma setkami.
Po śmierci Pettigrew, ostatniego żyjącego Śmierciożercy z Wewnętrznego Kręgu, ci zwolennicy Voldemorta, którzy jakimś cudem pozostali na wolności, zakopali się w najgłębszych dziurach, jakie byli w stanie znaleźć. Ministerstwo postanowiło zachować Siły Obrony. Po Voldemorcie nikt nie chciał ryzykować, że następny Czarny Pan wzrośnie w siłę.
Inne państwa wysłały swoich reprezentantów do Wielkiej Brytanii, by dowiedzieć się więcej na temat taktyki i sprzętu użytego w bitwie. Fred i George byli bardzo szczęśliwi, gdy otrzymali pierwsze zamówienie od amerykańskiego Departamentu Magii. Wyglądało na to, że Uzbrojenie okaże się biznesowym sukcesem.
Minister Bones wydała nowe prawa, które łagodziły, a w niektórych wypadkach zupełnie znosiły ograniczenia nałożone na nieludzkie magiczne rasy. Na zmianach skorzystały zwłaszcza gobliny. Kolejną ustawą, która zaskoczyła wiele osób, było prawo uznające znęcanie się nad skrzatami domowymi za przestępstwo. Zasugerował je Harry, czyniąc Hermionę bardzo szczęśliwą czarodziejką.
Minister przekonała także, by zaklasyfikować znęcanie się nad dziećmi do najcięższych zbrodni. Wszystkie czarodziejskie dzieci, nawet te urodzone w rodzinach mugoli, miały być odwiedzane od czasu do czasu, by zapewnić im bezpieczeństwo i dobre warunki do życia. To oznaczało konieczność kontaktu z rodzicami wkrótce po tym, jak czarodziejskie dziecko się rodziło i informowania ich o czarodziejskim świecie na długo przed listem z Hogwartu.
Remus, korzystając z części rodzinnego majątku Blacków, zakładał właśnie Fundację Badań nad Likantropią, w nadziei na znalezienie pewnego dnia lekarstwa. Harry wyleczył go, korzystając z łez feniksa i własnej mocy, więc Remus miał nadzieję, że jakaś kombinacja magii i łez feniksa będzie stanowiła odpowiednie antidotum. Centrum Badawcze im. Huncwotów miało wkrótce zostać jedną z najwybitniejszych placówek naukowych w czarodziejskim świecie, korzystającą zarówno z osiągnięć magii, jak i mugolskiej technologii.
Szkoła Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie, lipiec
Dumbledore przeglądał w swoim gabinecie raporty od zagranicznych agentów Zakonu. Nagle aż podskoczył, gdy eksplodowały przed nim dwie kule ognia. Skrzydło i Arella pojawili się, wyśpiewując powitanie, odwzajemnione przez Fawkesa.
- Harry! – zawołał Dumbledore, gdy tylko Skrzydło przybrał ludzką postać. – Nie spodziewałem się ciebie tak wcześnie. Wiem, że nie możesz się doczekać nauczania, ale wydawało mi się, że nadchodzący ślub zajmie ci cały wolny czas.
Harry skrzywił się lekko, słysząc słowo „ślub" i przeszedł do powodów, dla których przybył do Hogwartu.
- Właściwie to Ginny i Hermiona poszły wybierać szaty na wesele, więc mam przynajmniej kilka godzin dla siebie. W związku z tym pomyślałem, ze wpadnę i pomogę ci w rozwiązaniu problemu, który przeze mnie stał się jeszcze gorszy.
- A jaki to problem?
- Chodzi o cytrynowe dropsy. Kiedy miałeś ich cztery miliony było naprawdę kiepsko, ale ja… eee… wmieszałem się w zemstę Hermiony na bliźniakach i sprawiłem, że ich liczba jeszcze wzrosła.
Albus złożył ręce i oparł się wygodnie, spoglądając migoczącymi oczami znad okularów.
- A jakie proponujesz rozwiązanie? – spytał.
- Możemy przejść w miejsce, gdzie je trzymasz? Łatwiej ci będzie pokazać, niż wyjaśniać.
- Oczywiście. Chodź ze mną.
Dumbledore prowadził młodszego mężczyznę do pomieszczenia, gdzie zgromadzono gigantyczne ilości cytrynowych dropsów. Arella wylądowała Harry'emu na ramionach.
- Harry, powiedz mi prawdę. Ukrywasz się przed panną Weasley i panną Granger, prawda? – spytał z uśmiechem Dumbledore.
Harry westchnął.
- Tak. Spędziłem ostatnie cztery dni na przymierzaniu szat, więc dziś rano, gdy wpadłem na rozwiązanie twojego problemu, postanowiłem użyć tego jako wymówki, żeby się na trochę wyrwać. Jeszcze trochę i zacznę marzyć o nowym Czarnym Panie, którym będę się musiał zająć – mruknął.
- Wydaje mi się, że właśnie uczysz się tego, co najważniejsze. Podczas ślubu pan młody jest tylko dodatkiem. To panna młoda ma błyszczeć w tym specjalnym dniu. No, jesteśmy na miejscu – powiedział, otwierając ze śmiechem drzwi do potężnego magazynu.
Harry wszedł do środka i potrząsnął głową. Znajdowały się tam setki kartonów, wypakowane do oporu cytrynowymi cukierkami. Obrócił się do Dumbledore'a i zaczął:
- Albusie, zaklęcie na dropsach to zwykły czar. Kiedy nad tym myślałem, zrozumiałem, że to nie pojedyncze cukierki były zaczarowane, ale ogólna ilość słodyczy.
- Tak, rozumiem. Ale to nie rozwiązuje problemu.
- Wręcz przeciwnie. Pozwól, że ci pokażę.
Harry uniósł dłoń, która rozjarzyła się jaskrawym, żółtym światłem. Rozległ się dźwięk przypominający setki miniaturowych trąb powietrznych. Po kilku sekundach kartony zostały opróżnione, a wszystkie dropsy wirowały w tornadzie na środku pomieszczenia. Po chwili z podstawy wiru zaczęły wypadać cukierki wielkości kafli.
Kiedy skończył, okazało się, że zamienił miliony małych cukierków na setki gigantycznych dropsów, wielkości kafla.
Dumbledore spojrzał na niego z przerażeniem.
- Harry, nie mogę dać tego uczniom. Są za duże i zjedzenie jednego zajmie im rok!
Harry wybuchnął śmiechem.
- Nie, nie możesz dać ich uczniom. Ale wiem na pewno, że Grawp uwielbia cytrynowe dropsy. Dałem mu jeden taki zanim pojechaliśmy na wakacje i zjadł go w kilka minut.
Dumbledore'owi zabłysły oczy, gdy pojął koncepcję.
- Jasne, Albusie, masz kilkaset cytrynowych dropsów. Ale za kilka lat…
- Harry, to świetne rozwiązanie. Może nawet uda mi się pozbyć ich wszystkich! – zawołał zadowolony dyrektor. – Skoro już tu jesteśmy, to wróćmy do mojego biura. Możemy porozmawiać o tym, czego będziesz w tym roku uczył. A panna Weasley nie będzie mogła zarzucić ci, że ją okłamałeś.
W tym samym czasie na Ulicy Pokątnej
- Ginny, chyba nie uwierzyłaś w te dzisiejsze wymówki Harry'ego? – spytała Hermiona.
- Niespecjalnie, ale spędził ostatnie cztery dni na przymierzaniu szat ślubnych, a ja wciąż nie mogę się zdecydować, które powinien ubrać. Uznałam, że dzień wolny mu nie zaszkodzi. Poza tym zauważyłam, że niektóre z tych szat drażniły mu ramię. Wieczorem spędziłam kilka godzin, próbując mu je rozmasować. Ledwo nim ruszał – odpowiedział z nieco ponurą miną.
Hermiona również marszczyła brwi. Wiedziała, że Harry wciąż dochodzi do siebie, ale część z jego ran tkwiła głęboko w duszy. Zabicie Voldemorta miało ogromny wpływ na jego psychikę. Jeśli o nią chodzi, uważała, że Voldemort był potworem, którego trzeba się było pozbyć, ale Harry nie czuł się z tym najlepiej. Przy wszystkich jego zdolnościach i mocy był tak naprawdę łagodnym i nie pragnącym rozgłosu mężczyzną, który chciał w spokoju przeżyć swoje życie..
Ginny westchnęła i kontynuowała:
- Przynajmniej nie ma już tak wielu koszmarów. Dyrektor nalegał, żeby Harry spotkał się kilka razy z myślouzdrowicielem. Sądzę jednak, że bardziej pomogło mu, że ma do kogo przytulić się w nocy.
- Mówił coś o miesiącu miodowym? – spytała z ciekawością Hermiona.
Sfrustrowana Ginny pokręciła głową.
- Ani słowa, cholera! Odkąd media dowiedziały się o ślubie, nikomu nie zdradza tego sekretu. Ciągle chce, żebyście z Ronem pojechali z nami, ale mówi tylko, ze jest to ciepłe, nienanoszalne miejsce, gdzie można popływać. Wydaje mi się, że Remus wie gdzie to jest, ale nawet jeśli, to nie powiedział nic Tonks, bo ją pytałam. O, jesteśmy na miejscu. Mam nadzieję, że Madam Malkin będzie miała to, czego potrzebujemy. Nie uśmiecha mi się spędzenie kolejnych czterech dni na poszukiwaniach właściwych szat.
Dwie kobiety weszły do Madam Malkin i udały się do kontuaru, przy którym pulchna kobieta prowadząca ten interes kończyła właśnie obsługiwać klienta.
- Madam Malkin? Jestem Ginny Weasley...
- A tak, oczywiście! Pan Potter rozmawiał ze mną przez Fiuu dziś rano. Co za miły chłopiec! A to musi być panna Granger, prawda? Nie martwcie się kochane, pan Potter zostawił mi dokładne instrukcje. Chodźcie proszę na tyły. Ściągnęłam na dziś czterech moich najlepszych projektantów i dziesięć krawcowych. Jeśli nie znajdziemy tego, co wam odpowiada, po prostu to uszyjemy...
Zaskoczona Hermiona zerknęła na Ginny. ta jednak jedynie wzruszyła ramionami w odpowiedzi.
- Chodź, Mionko. Widzę, że Harry zamierza zemścić się za te wszystkie sklepy z szatami, po których przeciągnęłam go w tym tygodniu. Teraz nasza kolej, żeby bawić się w przebieranki.
Osiem godzin później od Madam Malkin wyszły dwie zmęczone, ale zadowolone czarodziejki. Spędziły dzień w wirze szat i rozmów o ślubie. Wyglądało na to, że wszystkie osoby pracujące u Madam Malkin były kobietami, które miały niewiele do roboty poza plotkami i rozmowami o modzie. Plusem całego dnia okazał się fakt, że obie kobiety znalazły dokładnie to, czego szukały. Ku ich zaskoczeniu Madam Malkin odmówiła rozmowy o kosztach. Powtarzała jedynie, że pan Potter już się o wszystko zatroszczył.
Wieczorem w Norze rodziny Weasleyów i Grangerów zasiadały już do kolacji w ogrodzie, gdy aportował się Harry, niosący ze sobą małą skrzynkę. Postawił ją na stole między Ginny a Hermioną i uśmiechnął się porozumiewawczo do Billa. Bill roześmiał się, co sprawiło, że Ginny przyjrzała się podejrzliwie obu mężczyznom.
Sięgnęła po skrzynkę, ale Harry ją powstrzymał.
- Jeszcze nie, Gin. Zajrzysz tam po kolacji. Bill i ja spędziliśmy popołudnie wybierając jej zawartość i najlepiej będzie, jeśli obejrzysz ją, gdy kolacja dobiegnie końca. Rozumiem, że znalazłyście wszystko co chciałyście u Madam Malkin? - spytał z niewinnym uśmiechem.
Hermiona naskoczyła na niego z błyskiem w oku.
- Czy ty w ogóle wiesz przez co my dzisiaj przeszłyśmy? I o co chodzi z tym gadaniem, że za wszystko już zapłacono? Mogę zapłacić za moje własne szaty ślubne, dziękuję bardzo!
Harry usiadł obok Hermiony i roześmiał się.
- Nie wątpię, Hermiono, ale jak już mówiłem, ja płacę za ślub. Skoro ty i Ron chcieliście podwójne wesele, musicie się z tym pogodzić. Poza tym patrz ile problemów wam oszczędziłem. Spędziłyście cały dzień w jednym miejscu. Tymczasem mnie i Rona zaciągnęłyście chyba do trzydziestu sklepów przez ostatnie cztery dni.
- No, no, Harry. Chodzenie po sklepach w poszukiwaniu szat to część zabawy - wtrąciła się Molly.
Przerwał masowanie bolącego ramienia i uniósł pełen niedowierzania wzrok.
- Nie znalazłyście niczego u Madam Malkin? - spytał zdumiony.
Ginny poklepała go z czułością po policzku.
- Znalazłyśmy, ale to nie znaczy, że nie bawiłybyśmy się dobrze, szukając w innych sklepach. Poza tym to, co zrobiłeś, musiało być koszmarnie drogie. Madam Malkin zarezerwowała swoich projektantów i krawcowe tylko do naszych potrzeb i chyba nie obsłużyła przez cały ten czas nawet jednego klienta.
- To dobrze. Gdybyście nie znalazły szat, nie mogłybyście zajrzeć do skrzynki - odparł, nakładając sobie spokojnie jedzenie.
Ginny odczekała, aż Harry skończy jeść i zwróciła znów uwagę na skrzynkę, stojącą między nią i Hermioną.
- Powiesz nam w końcu co tam jest czy nie?
Harry pociągnął ostatni łyk ze szklanki.
- Spędziliśmy z Billem większość popołudnia przeglądając różne przedmioty znajdujące się w skrytkach Blacków i Potterów. Nie wiem jakie dokładnie szaty wybrałyście, ale uznaliśmy, że pewnie będziecie do nich potrzebować jakiś dodatków. Z większości rzeczy w skrytce Blacków trzeba najpierw zdjąć klątwy, więc to co jest w tej skrzynce pochodzi głównie ze skrytki Potterów. Wybierzcie sobie coś, co będzie pasowało do waszych szat ślubnych - zakończył z szerokim uśmiechem.
Ginny uchyliła wieko i natychmiast zatrzasnęła je z głośnym okrzykiem. Zbladła i zerknęła na Hermionę. Hermiona uniosła wieko i zatoczyła się do tyłu. Skrzynkę wypełniała biżuteria.
Harry roześmiał się.
- Powinno być tam coś, co będzie wam pasowało do szat. Odniosę do skrytki to, czego nie będziecie potrzebowały.
Ginny i Hermiona zaczęły przeglądać zawartość skrzynki, podczas gdy reszta rodziny przyglądała im się z rozbawieniem.
Dzień przed weselem
Im bliżej było dnia podwójnego wesela, tym bardziej Harry się denerwował. Nie żeby miał wątpliwości co do poślubienia Ginny. Po prostu stresował się tym, że wesele coraz bardziej zaczynało przypominać cyrk. Dotrzymał słowa i opłacał wszystkie koszty. To nie stanowiło problemu. Problemem były decyzje, które należało podjąć. Skąd miał niby wiedzieć, czy wybrać mieszankę róż i lilii czy może połączyć ze sobą kwiecie elfów i kwiecie smoków?
Ginny i Hermiona starały się go włączać w proces decyzyjny. Nie bardzo tylko rozumiał, czemu nie pytały o zdanie Rona. Jedyną kwestią, w której nie musiał się wypowiadać, były ślubne szaty Ginny. A jedyną decyzją, którą podjął sam i trzymał w tajemnicy to ta o podróży poślubnej.
Początkowo planował powrót na Bahamy. Ale Remus namówił go na odwiedzenie Wyspy Blacków. Ta mała wysepka na Morzu Śródziemnym w pobliżu Krety od pokoleń stanowiła własność rodziny Syriusza. Po odwiedzeniu tego miejsca, Harry uznał, że to lepsze niż Bahamy. Utrzymywał to w tajemnicy, bo media jakimś cudem dowiedziały się o nadchodzącym ślubie. Na Wyspie Blacków stała ładna chatka... o ile można nazwać piętnastopokojowy budynek chatką. Miała pełną obsadę skrzatów domowych i niemal każdy luksus, jaki można sobie wymarzyć.
Kiedy Ginny pokazała mu listę gości, aż zakręciło mu się w głowie. Jego wkładem była rodzina Lupinów i kilkoro nauczycieli. Cała reszta gigantycznej listy zawierała nazwiska wszystkich Weasleyów. Harry wiedział, że Weasleyowie to rozrośnięta rodzina, ale czegoś takiego nie oczekiwał. Weasleyowie nie byli rodziną, a prawdziwą armia, zdolnościami rozrodczymi wielokrotnie przewyższającą króliki.
Myśl o rozrodzie doprowadziła go do myśli o dzieciach, a to z kolei do nocy poślubnej. Zarumieniony Harry oddał listę Ginny, opuścił głowę, wymamrotał coś o prysznicu i wybiegł z pokoju.
W noc przed ślubem Harry leżał na plecach, patrząc w gwiazdy. Jego myśli biegały bezładnie, a ręka nieświadomie masowała uszkodzone ramię.
- Hej tam - usłyszał znajomy głos. - Skądś wiedziałam, że cię tu zjadę, Harry. Co cię dręczy? - spytała cicho Ginny.
Harry westchnął i ujął za rękę swoją narzeczoną, która usiadła obok niego.
- Nie jestem pewien, Gin. Chyba mnie to wszystko nieco przytłacza.
- Chyba nie masz wątpliwości?
Harry zmarszczył brwi. Słyszał w jej tonie, że jest bliska płaczu. Przekręcił się na bok, by spojrzeć jej w twarz.
- Wątpliwości co do poślubienia ciebie? Nigdy. Po prostu nie spodziewałem się, że jutro będzie takie zamieszanie. Będą tam setki ludzi. Na Merlina! Chciałbym, żebyśmy mogli teraz pobiec do Dumbledore'a, żeby szybko przeprowadził ceremonię.
- Wiem, kochanie. Ja też nie do końca tak to sobie wyobrażałam - przyznała cicho.
- Przez większość życia zdawałem sobie sprawę, że jestem sam, ale widok listy gości podzielonej na rodziny naprawdę mocno mi o tym przypomniał. Sprawił, że poczułem się... mały. To chyba równie dobre słowo jak inne.
Ginny wyciągnęła się na miękkiej trawie, twarzą do niego. Pogładziła delikatnie jego policzek.
- Harry, jutro o tej porze już nie będziesz ostatnim z Potterów. Pomyśl o jutrzejszym dniu jak o próbie, przez którą musimy przejść, by zacząć nową linię Potterów.
- Chciałbym tylko, żeby Syriusz albo moi rodzice tu byli - wyznał cicho.
Ginny położyła rękę na piersi Harry'ego.
- Są zawsze z tobą. Tu, w twoim sercu.
Harry uśmiechnął się.
- To musi być tam niezły tłok, by to ty zajmujesz jego większość.
Harry wstał, wyciągnął rękę do Ginny i oboje ruszyli w stronę Nory, trzymając się za ręce.
Weselne szaleństwo
Wszystko było starannie zaplanowane, więc oczywiście nic nie poszło zgodnie z planem. Bliźniacy zgłosili się na ochotników, by dotrzymać towarzystwa Ronowi i Harry'emu nim przyjdzie pora na popołudniową uroczystość. Na szczęście zadanie to przypadło ostatecznie Remusowi i Arturowi. Niestety w ten sposób nie pozostał nikt, kto mógłby nadzorować bliźniaków. W związku z ogromną ilością gości, Ron i Harry musieli spać w jednym pokoju.
Pierwszy problem rano pojawił się w efekcie prostego zaklęcia transmutacji rzuconego przez bliźniaków, zanim Remus zdołał wygonić ich z pokoju. Po chwili Ron i Harry biegali w panice, usiłując znaleźć bieliznę. Bliźniacy transmutowali wszystkie ich bokserki w kobiece figi!
Remus spokojnie transmutował część fig z powrotem w bokserki i polecił obu młodzieńcom ubranie normalnych ubrań na rano, jako że mieli pomagać w ustawianiu stołów i krzeseł na wesele na wolnym powietrzu.
Bliźniacy uderzyli ponownie, gdy Ron i Harry udali się przynieść składane krzesła. Obaj panowie młodzi szybko odkryli, że zamiast leciutkich krzeseł, których się spodziewali, mają do czynienia z zestawem, którego każdy element ważył niemal sto kilo.
- REMUS! - ryknął wściekły Harry po trzydziestu minutach rozplątywania sieci zaklęć.
Remus i Artur przybiegli natychmiast. Ron usiłował podnieść jedno z krzeseł i teraz ledwo żywy opierał się o Harry'ego, żałując z całego serca tej próby.
- Znajdźcie Freda i George'a - wysyczał Harry przez zaciśnięte zęby. Jego oczy płonęły wściekłością. - Powiedzcie im, że jeśli znajdę jeszcze choć jedną psotę, uznają to co zrobiłem Voldemortowi za niewinną pieszczotę.
Remus wybuchnął śmiechem i udał się szukać bliźniaków. Artur przyjął to trochę poważniej. Kochał swoich synów i ostatnim czego dla nich chciał to zostanie zamienionymi w żaby jako pokarm dla węży.
Remus znalazł George'a, który chichotał nad beczką z piwem kremowym. Właśnie zamykał beczkę, do której ewidentnie coś przed chwilą dodał.
- George - powiedział Remus. - Mam dla ciebie wiadomość od Harry'ego. Powiedział, że jeśli zobaczy dziś jeszcze jedną psotę, uznacie to co zrobił Voldemortowi za niewinną pieszczotę.
George zbladł.
- Eee... ale przecież jemu nie płatamy figli.
- Właśnie teraz pomaga rozstawić krzesła. A rano ani on, ani Ron nie mogli znaleźć żadnej pary bokserek do ubrania. Wszystkie zmieniły się w kobiece figi. Chcesz mi powiedzieć, że to nie wasza sprawka?
George spojrzał w ziemię i rozgarnął trawę stopą.
- Myślałem, że to Bill i Charlie zajmują się krzesłami.
W międzyczasie przy krzesłach Harry był coraz bardziej rozdrażniony. Jedno krzesło, które usiłował przesunąć, sprawiło, że jego blizna pękła w kilku miejscach, plamiąc jego białą koszulkę krwią. Odstąpił od sterty mebli, jego ręka zapłonęła magią i wszystkie krzesła ustawiły się na swoich miejscach.
- Skończone - powiedział. - Chyba mieliśmy jeszcze przynieść kwiaty, ale teraz muszę się tym zająć nim przyjadą Poppy albo Bazyli, bo inaczej spędzę moje ostatnie godziny w stanie kawalerskim wysłuchując wykładów.
Ron skinął głową i machnął ręką w stronę Nory, a potem zabrał się za kwiaty. W oddali widział ojca, który wrzeszczał na Freda.
Harry podszedł do kuchennych drzwi Nory, gdzie się zatrzymał. Powiedziano mu, że nim nie nadejdzie czas, by obaj z Ronem przebrali się w szaty ślubne, ma się nie pokazywać. Więc nie wszedł, a jedynie zapukał. Po chwili w drzwiach pojawiła się Molly.
- Harry, nie możesz... co się stało z twoim ramieniem? - spytała z troską.
- Fred i George się bawili. Teraz blizna otworzyła mi się w kilku miejscach. Mógłby ktoś przynieść mi bandaże, maść od Madam Pomfrey i czystą koszulkę? - odpowiedział.
- Na Merlina, kiedyś przez nich osiwieję! Susan, bądź kochana i przynieś maść i koszulkę z pokoju Harry'ego.
Molly wyczarowała krzesło na zewnątrz i poleciła mu zdjąć koszulkę, podczas gdy ona oczyszczała rany.
Kiedy skończyła, Harry zorientował się, że zostało mu jeszcze parę godzin. Zmienił się więc w Skrzydło i spędził kilka godzin latając nad Norą z Arellą u boku. Takie latanie było nawet lepsze niż na miotle!
Sam ślub w pamięci Harry'ego zlał się w jeden ciąg niewyraźnych obrazów. Zapamiętał jednak dwie ważne chwile, które na zawsze pozostały w jego pamięci z niezwykłą wyrazistością.
Pierwszym była Ginny w ślubnej szacie. Na jej widok serce zaczęło mu walić, jakby właśnie ukończył maraton. Dosłownie zapierała mu dech w piesi. Jej szata miała kolor połyskliwej bieli. Obejmowała każdą jej krągłość, by rozszerzyć się w pasie. Do tego oszołamiający, głęboki dekolt. Wokół szyi miała zapięty naszyjnik z diamentów i szmaragdów, pochodzący ze skrytki Potterów.
Drugie wspomnienie było jeszcze wyraźniejsze.
Ponieważ miał to być ślub podwójny, postanowiono, że Hermiona wypowie rytualne słowa nad czarą, a Harry ją rozświetli, tak jak zrobił to na ślubie Remusa.
Mamrocząc inkantację, Harry wypuścił magię, by wniknęła w czarę. Ta rozjarzyła się oślepiająco, a płyn gwałtownie zawirował, gdy nad naczyniem uniosła się chmura iskier, które następnie opadły na gości. Nawet w jasnym świetle słońca iskry aż raziły oczy. I tak jak wcześniej, muzyka zmieniła się w anielski chór. Cała czwórka nowożeńców zaczęła świecić, a Harry poczuł, jak otwiera się połączenie z Ginny, które wcześniej czuł tylko raz w życiu.
Harry z zadowoleniem popatrzył na swoją żonę. Czuł jej miłość, przelewającą się przez więź. Harry spojrzał na Dumbledore'a, który uśmiechał się szeroko do całej czwórki.
- Później - wymamrotał szybko i kontynuował ceremonię.
Po ślubie Dumbledore zatrzymał Harry'ego, Ginny, Rona i Hermionę, podczas gdy reszta gości udała się do stołów z jedzeniem.
- Czy może pan wyjaśnić co tu zaszło? - spytała zmieszana Hermiona.
Dumbledore uniósł brew.
- Myślę, że pan Potter może to wyjaśnić najlepiej, pani Weasley. W końcu to jego działo. Chociaż muszę przyznać, że jestem pod wrażeniem, Harry. To co z reguły wymaga kilku godzin rytuału, udało ci się osiągnąć w parę sekund.
Cała trójka odwróciła się do zawstydzonego Harry'ego. Ginny patrzyła na niego z chytrym uśmiechem. Domyślała się, co takiego się tu stało.
- Znaczy wiecie... to znaczy... ja...
Ginny roześmiała się i przyszła mu z odsieczą.
- Mój mąż z właściwą sobie elokwencją usiłuje właśnie powiedzieć, że związał nasze dusze. Co ja czuje, on może czuć i odwrotnie. Mionko, pomyśl o Ronie.
Ron nagle zarumienił się po czubki uszu, a Hermiona wybuchnęła śmiechem. Uściskała mocno Harry'ego i wymamrotała mu podziękowania do ucha.
Harry objął swoją świeżo poślubioną żonę i całą grupą ruszyli ku gościom weselnym.
Hogwart, dziesięć lat później
Po zmianach w prawach dotyczących dzieci i śmierci Voldemorta, klasy w Hogwarcie znacznie się zwiększyły. Po ośmiu latach pracy Harry został awansowany na wicedyrektora, gdy Albus Dumbledore przeszedł na emeryturę. Ginny Potter zastąpiła Madam Pomfrey jako główny szkolny uzdrowiciel, a Hermiona Weasley została nauczycielką Transmutacji, gdy obowiązki dyrektorki uniemożliwiły nauczanie profesor McGonagall.
Harry zbudował dla Ginny domek w Hogsmeade. Mieszkańcy nazywali go Dworem Potterów, ale oni nazywali go domem. W budynku mieściło się dziesięć sypialni, gabinet, biblioteka i boisko do quidditcha na tyłach. Zgredek i Mrużka pracowały tam, jak skrzaty domowe Potterów.
Ginny była wdzięczna za tę pomoc, jako że miała czwórkę dzieci do wychowania. Pierwsza urodziła się Molly Lily Potter, rudowłosa, zielonooka dziewczynka. Potem pojawili się James Artur, Ronald Albus i Hermiona Minerva.
Ron i Hermiona woleli skorzystać z kwater nauczycielskich w Hogwarcie. Ron pomógł Armatom z Chudley zdobyć ich pierwszy w historii puchar świata i to od razu dwa razy z rzędu. Hermiona urodziła trójkę dzieci: Harry'ego Ronalda, Emmę Ginewrę i Susan Jane.
Fred i George w końcu spotkali rudowłose bliźniaczki z Hiszpanii i poślubili je. Wzięli ślub jako ostatnie z dzieci Artura i Molly.
Severus i Serena Snape pozostali w Hogwarcie. Kiedy wyszedł ze szpitala po bitwie z Voldemortem, zaczął rozmawiać z Sereną o ciąży. Usiłował przekonać żonę, że będzie beznadziejnym ojcem i nigdy tak naprawdę nie lubił dzieci. Jego żona jedynie uśmiechała się i zmieniała temat.
Po frustrujących dziewięciu miesiącach promieniejący szczęściem Severus Snape trzymał swoją córkę, Selenę, w zagłębieniu jednego ramienia, a syna Setha w drugim. Uśmiechnął się do zmęczonej żony i podziękował jej. Odpowiedział uśmiechem i zapewniła go, że nie zamierza już nigdy więcej rodzić dzieci.
Za rok dzieci miały zacząć naukę w Hogwarcie. Ale jako że dorastały z zamku, otoczone magią, nie miały w sobie typowej nerwowości przed pójściem do najlepszej szkoły magii na świecie jak ich rówieśnicy.
Severus i Harry wciąż pracowali nad określeniem granic dla jego możliwości. Dopiero w dwudziestym szóstym roku życia moc Harry'ego przestała rosnąć. Wedle wszelkich przekazów był wtedy potężniejszy od Merlina. W wieku dwudziestu pięciu lat przejął przywództwo w Zakonie Feniksa i zmienił go w organizację, której celem było zbliżenie świata magicznego i mugolskiego.
KONIEC
Od autorów: Tak więc i ta historia, jak wszystkie inne, dobiegła do szczęśliwego końca. Dziękujemy wszystkim, którzy śledzili ją od początku Armii Dumbledore'a aż do końca Kryształu Dusz i mamy nadzieję, że Wam się podobało.
Od tłumacza: Drodzy Czytelnicy! "Armię Dumbledore'a" zacząłem tłumaczyć w marcu tego roku. Nie spodziewałem się, że skończę obie części przed końcem roku, ale Wasz entuzjazm dodawał mi ochoty i sił do pracy. Tak więc po dziewięciu miesiącach oto przed Wami cała dwuczęściowa historia, obejmująca dwie powieści, 31 rozdziałów i przeszło 350 tys. słów. W chwili gdy piszę te słowa, wygenerowaliście już niemal 70 tys. odsłon obu historii i napisaliście 174 komentarze. "Kryształ Dusz" jest pierwszym tłumaczonym przeze mnie fanficiem, który doczekał się setki komentarzy, a epilog jeszcze nie opublikowany ;)
Jeszcze raz bardzo dziękuję Shaunee Altman, która zechciała poświęcić swój czas i w naprawdę ekspresowym tempie poprawiała moje błędy. Podziękujcie jej w komentarzach lub prywatną wiadomością, zasłużyła!
Po Nowym Roku oczekujcie nowej historii. A jej tytuł: "Misja Ginny".