A/N: W związku z tym, że jutro Mikołajki, mam dla Was skromny prezent w postaci tego oto opowiadanka. Żywię ogromną nadzieję, że prezent przypadnie Wam do gustu i wyrazicie swoją opinię w postaci komentarza.

Podziękowania dla Bety – Izy. :)


Viva Las Vegas!

Czyli czego nie należy robić pod wpływem alkoholu.

— Ty kretynko!

— Jak śmiesz mówić do mnie w ten sposób?

— Skoro tak się zachowujesz, nie widzę w tym nic niestosownego.

— Prostak!

— Język, Gran… — Mężczyzna przerwał, zaciskając usta w wąską linię.

— No i co teraz, Severusie? Zabrakło słów? A może nie chciałeś kalać swojego szlachetnego nazwiska?

— Grrr… — pomruk gniewu wydobył się z gardła Snape'a, kiedy uzmysłowił sobie, że ta wrzeszcząca wiedźma ma rację. W co ja się wpakowałem? — To twoja wina.

— Ja cię spiłam? Ja?

— To może ja upiłem ciebie? — odpowiedział pytaniem na pytanie Severus. — Trzeba znać swoje możliwości.

— I kto to mówi? Nie jesteś idealnym przykładem — oburzyła się Hermiona i położyła dłonie na biodrach. Taka postawa zazwyczaj wzbudzała strach w jej przyjaciołach, ale na Mistrzu Eliksirów nie robiła żadnego wrażenia.

— To na pewno był twój pomysł — powiedział Snape, spoglądając jej prosto w oczy. Nozdrza kobiety drgały niebezpiecznie w niemej furii.

— Ty… ty…

— Zważaj na słowa.

— Trzeba było pomyśleć o tym zanim powiedziałeś „tak"!

— Nie wiedziałem co mówię! Ty zresztą też! — krzyknął mężczyzna, a poły jego szlafroka rozsunęły się nieznacznie, ukazując nagi tors. — Podobno jesteś najmądrzejszą czarownicą od czasów Roweny Ravenclaw, do cholery! Trzeba było myśleć!

— Trzeba było tyle nie pić i nie udawać pieprzonego Casanovy — odgryzła się i spojrzała na swoją prawą dłoń. Złota obrączka silnie kontrastowała z bladością jej skóry.

— Jesteśmy w dupie hipogryfa — mruknął Snape, spoglądając na swoją dłoń i siadając na niezaścielonym łóżku.

— Lepiej bym tego nie ujęła — odparła Hermiona i usiadła obok swojego męża.

18 godzin wcześniej

Granger przekroczyła próg jednego z londyńskich pubów, w mugolskiej części miasta. Potrzebowała chwili wytchnienia, a spokoju na pewno nie znalazłaby w czarodziejskim świecie. Mimo że od pokonania Voldemorta minęły już trzy lata, chwała Złotej Trójcy wciąż była żywa i nie sposób było uniknąć zaczepek, przyjacielskich poklepywań, życzeń pomyślności i wielu innych tego typu rzeczy. Było to miłe, ale w dużych ilościach męczyło.

Dziewczyna usiadła przy barze i zamówiła jeden z wymyślnych drinków oferowanych w karcie. Rozejrzała się dookoła. Lokal był pełny ludzi, większość z nich siedziała nad kuflami piwa, ale były też wyjątki. Jednym z nich był mężczyzna, który w ciemnym kącie dzierżył w ręku szklaneczkę whisky. Bez trudu rozpoznała haczykowaty nos i czarne włosy. Podziękowała za drink i ruszyła w stronę mężczyzny.

— Witam, profesorze Snape — powiedziała, stając przy stoliku.

— Granger — odparł, nawet nie podnosząc głowy.

— Mogę się przysiąść? Straszny dziś tłok. — Hermiona nie należała do osób strachliwych, były nauczyciel już od wielu lat jej nie przerażał. Usiadła na skórzanej ławie, naprzeciwko Mistrza Eliksirów i upiła łyk swojego trunku. Dopiero teraz mężczyzna na nią spojrzał. Nic się nie zmienił przez te trzy lata. Wciąż ten przenikliwy wzrok, wargi wykrzywione w ironicznym uśmieszku i tłuste włosy.

— Wydaje mi się, że nie przystałem na twoją propozycję — powiedział spokojnym głosem i zamieszał bursztynowym płynem. Hermiona patrzyła jak zahipnotyzowana na ten niewinny gest, który wydał jej się niesamowicie erotyczny. Opanuj się — skarciła się w duchu — to twój były nauczyciel! Nie mogła pomyśleć „to Snape", gdyż mężczyzna siedzący przed nią wcale nie wydawał jej się mało atrakcyjny. Wręcz przeciwnie, zawsze ciągnęło ją do mrocznego typu urody. Ron był wyjątkiem, ale jak wiadomo „wyjątek potwierdza regułę".

— Wydawał mi się pan samotny — powiedziała po chwili. — Wszystkim, od czasu do czasu, przyda się towarzystwo.

— I ty masz być moim towarzystwem dzisiejszego wieczora? — zapytał drwiąco Snape. — Ty? Mózg Złotej Trójcy chce zabawiać byłego Śmierciożercę i mordercę?

— To zaczyna być monotonne — odparła, a brew Severusa uniosła się do góry. — Wszystkie zarzuty zostały oddalone, a pańskie zasługi uznane. Wszyscy wiedzą, że działał pan na polecenie profesora Dumbledore'a. Harry zeznawał pod przysięgą i potwierdził wszystko. Jest pan wolnym człowiekiem, więc nie rozumiem skąd te nostalgiczne myśli.

Hermiona spojrzała hardo na Severusa, który uśmiechnął się ironicznie.

— Twoje zdrowie — powiedział i jednym haustem wypił zawartość szklanki, po czym skinął na barmana, by ten przyniósł kolejnego drinka. — Nie patrz w ten sposób, bo nie wyglądasz zbyt inteligentnie. Masz rację, jestem wolnym człowiekiem, ale co mi po tym? Ludzie wciąż traktują mnie jak zdrajcę i to się nie zmieni. Nie narzekam, ale właśnie z tego powodu piję sam. Zadowolona?

— I dlatego ukrywasz się w mugolskim pubie?

— Nie ukrywam się, po prostu tu nie muszę oglądać tych wszystkich kretynów, patrzących na mnie jak na ostatnie ścierwo. Swoją drogą, zastanawia mnie jedno. — Snape przerwał, gdyż barman postawił przed nim butelkę whisky. — Co taka świętoszkowata dziewczyna robi tutaj? Na dodatek siadając ze mną przy jednym stoliku. Nie boisz się o swoją reputację?

— Jak sam zauważyłeś — zaczęła. Żadne z nich nie spostrzegło, że przeszli na ty — jesteśmy wśród mugoli, nikt nas tu nie zna. Moja i twoja reputacja są bezpieczne. Zatem, mogę dotrzymać ci dziś towarzystwa?

— Skoro nalegasz — odparł i wypił kolejną szklankę bursztynowego płynu.

.::.

Jakiś czas później Hermiona chichotała w najlepsze, a nastrój Severusa również uległ znacznej poprawie. Na stole stały trzy puste butelki po whisky i kilka szklaneczek po różnych drinkach. W pubie wciąż było gwarno, ale dwójce siedzącej w kącie w zupełności to nie przeszkadzało.

— Dlaczego nie masz żony? — zapytała w pewnym momencie Hermiona, przygryzając plastykową słomkę, która wystawała z opróżnionej już szklanki.

Wbrew wszystkim przypuszczeniom jakoby Nietoperz z Lochów nie potrafił się śmiać, Severus Snape uśmiechnął się sarkastycznie i odpowiedział no to pytanie, nawet nie zająknąwszy się. — Ponieważ z moją aparycją jest wręcz niemożliwe znalezienie aż tak zdesperowanej kobiety.

— Ale przecież ty jesteś przystojny! — wypaliła dziewczyna bez zastanowienia. Procenty huczały w jej głowie, a poziom endorfin był niebezpiecznie wysoki.

— A ty czemu nie masz męża? — zapytał Mistrz Eliksirów, pochylając się w stronę Hermiony, która pokraśniała jak wisienka.

— Ponieważ z moim zamiłowaniem do wszystkiego co ma stronice oraz okładkę jest wręcz niemożliwe znalezienie aż tak zdesperowanego mężczyzny. Kto będzie rozmawiał ze mną na tematy wykraczające poza quidditch? — odparła i uśmiechnęła się szeroko.

— Na przykład takie jak najnowszy ciąg liczbowy, dzięki któremu przekładanie starożytnych runów stanie się bardziej szczegółowe? — zasugerował Snape.

— Dokładnie — ucieszyła się Hermiona. Chciała wziąć kolejny łyk drinka o niebieskim zabarwieniu, ale szklanka była już pusta. W związku z tym, całą swoją uwagę skierowała na Severusa. — Jesteśmy dla siebie idealni. Wręcz stworzeni! — wykrzyknęła.

— Czemu ja na to wcześniej nie wpadłem? — zastanowił się mężczyzna i pokiwał głową, jakby akceptując słowa wypowiedziane przez dziewczynę.

— Nie jesteś tak błyskotliwy jak ja!

— Wypraszam sobie.

— Zróbmy to!

— Co? — zapytał Severus, skupiając całą swoją uwagę na Hermionie.

— Weźmy ślub — odparła dziewczyna. — Przecież pasujemy do siebie. To jedyna opcja na bycie szczęśliwym.

— Ale gdzie? — Severus nawet nie oponował. Najwidoczniej procenty zrobiły swoje.

— Jest tylko jedno miejsce, gdzie udzielają ślubów przez dwadzieścia cztery godziny na dobę — oznajmiła panna – jeszcze – Granger. — Las Vegas!

— Ale to w Ameryce.

— No i co z tego? Jesteś pieprzonym czarodziejem czy nie? — szepnęła konspiracyjnie Hermiona.

— Jestem — odparł Snape i wstał z ławeczki. — W drogę.

Hermiona uśmiechnęła się szeroko i wziąwszy za rękę mężczyznę, wymaszerowała z pubu.

Pół godziny wcześniej — pokój hotelowy gdzieś w Las Vegas

Severusa obudził potężny ból głowy. Czuł się mniej więcej tak, jakby ktoś równomiernie uderzał w jego czaszkę młotem. Zacisnął mocniej powieki.

— Ani kropli przez najbliższy tydzień — wymamrotał. Chciał się podnieść, ale napotkał niespodziewany opór. Coś się nie zgadzało. Powoli otworzył oczy i omal nie zszedł na serce. Na jego torsie spała Hermiona Granger, to po pierwsze. Była naga, po drugie. On też był nagi, to po trzecie.

Severus nie zdążył zareagować, kiedy dziewczyna otworzyła oczy. Zamrugała sennie, by po chwili otworzyć je szeroko.

— Jasna cholera! — krzyknęła i szybko wstała z łóżka, nie patrząc na to, że jest naga. Dopiero po chwili dotarł do niej ten „drobny" fakt i z krzykiem usiadła na podłodze, zakrywając strategiczne miejsca.

W tym samym czasie, Severus transmutował poduszkę w szlafrok i założył go na siebie. Wstał i spojrzał na Hermionę. Machnął różdżką i drugi szlafrok pojawił się obok dziewczyny, która szybko go na siebie założyła.

— Możesz mi wyjaśnić co się tak właściwie stało? — zapytała, siadając na skraju łóżka i szczelnie zakrywając ciało szlafrokiem.

— Spaliśmy ze sobą. To się stało — warknął Severus.

— Acha. To w sumie nic wielkiego — mruknęła Hermiona, której twarz przybrała kolor dojrzałego pomidora. Spałam ze Snape'em! Chciała przeczesać ręką włosy, kiedy nagle to zauważyła. — AAAAAAA!

— Co do hipo… — Nie zdołał dokończyć, gdyż Hermiona pokazała swoją dłoń, a potem wskazała na niego. Na jego palcu błyszczał złoty krążek. — Ty kretynko!

Moment obecny

— I co teraz zrobimy? — zapytała Hermiona i spojrzała na Severusa, który siedział niczym kamienny posąg. — Rozwód?

— Nie bądź taka szybka. Nie wiesz jaki ślub wzięłaś.

— Sądząc z miejsca, w którym się znajdujemy, pewnie mugolski — powiedziała nieśmiało dziewczyna.

— Czy ty jesteś aż taka głupia? Mogliśmy wziąć ślub w czarodziejskiej kaplicy. Równie dobrze mogliśmy wziąć mugolski ślub, a część magiczną dopełnić w sypialni. Czy ty w ogóle zdajesz sobie sprawę w co mnie wpakowałaś?

— Ja cię wpakowałam?

— Sam bym siebie nie wmanewrował w ślub z Gryfonką! — warknął Snape.

— Tego nie wiesz, bo nic nie pamiętasz. Ja też. Musimy się tego dowiedzieć.

— Masz jakiś pomysł Panno – Wiem – To – Wszystko? — zakpił Severus.

— Użyjemy myślodsiewni Dumbledore'a. Minerwa na pewno pozwoli nam z niej skorzystać — powiedziała Hermiona, dumna ze swojego pomysłu.

— A jak wydobędziesz wspomnienia, których nie pamiętasz? — zapytał Snape, na co dziewczyna zmarszczyła czoło. — Właśnie. Wybacz, ale nie zamierzam nikomu pokazywać tych żałosnych wspomnień, a tym bardziej tej starej plotkarze.

— No wiesz co? — oburzyła się Hermiona, ale musiała przyznać rację Severusowi. — To co zrobimy?

— Trzeba się będzie tego dowiedzieć bardziej tradycyjną metodą. Popytać miejscowych.

— Zapowiada się ciekawy dzień — mruknęła Hermiona i opadła plecami na łóżko.

Koniec części pierwszej