Odetchnęła z ulgą, gdy w końcu udało jej się wydostać na taras, nie urażając przy tym wszystkich, z którymi rozmawiała. Potrzebowała świeżego powietrza tak bardzo, że myślała już, że nie wytrzyma i magią oczyści sobie drogą na zewnątrz z tych wszystkich natrętnych durni, którzy chcieli zamienić kilka słów, bądź zatańczyć, czy poflirtować z panią domu. Nie żeby miała coś przeciwko tym flirtom na tego typu balach – zawsze dochodziło do tego, gdy rozmówcy byli już mocno wcięci i miała naprawdę dobrą zabawę, gdy starali się zwrócić jej uwagę, jednocześnie próbując udawać trzeźwych. Wszyscy wiedzieli, że oficjalnie nie lubiła rozmawiać z pijanymi, ale na trzeźwo nie mogli się zdobyć na taką bezczelność, by podrywać ją przy Lucjuszu. Pomimo ostatnich niepowodzeń jej mąż wciąż miał spory autorytet w towarzystwie innych Śmierciożerców. Na tyle spory, że wszyscy udawali przy niej, że nic nie wiedzą o jego nieustannych zdradach. Z początku ją bolało, że ma ją za idiotkę, która nie potrafi przejrzeć gierek męża, ale po jakimś czasie przeszła nad tym do porządku dziennego. Sama nie potrafiła się posunąć do czegoś takiego, zbyt mocno tkwiły w niej zasady, które zawsze wpajała jej Andromeda.
Z zamyślenia wyrwał ją jakiś ruch w zaciemnionej części tarasu. Zerknęła w tamtą stronę i uśmiechnęła się lekko, widząc Sanguine'a opartego niedbale o ścianę ze szklaneczką whisky w ręce. Bardzo rzadko miała okazję ujrzeć go pijącego. Miała dziwne podejrzenia, że starannie jej unikał, gdy już sięgał po alkohol. Nie wiedziała dlaczego, ale nawet nie próbowała tego zrozumieć. Sanguine zawsze był bardzo skryty i traktował wszystkich z wielkim dystansem. Między innymi też dlatego nie potrafiła porozmawiać z nim poważnie i wciąż ukrywała uczucia, jakim go darzyła. Sanguine jej się podobał. Przy nim zawsze czuła się bezpiecznie, a gdy stawał zbyt blisko niej, czuła dziwne ciepło promieniujące od podbrzusza na całe ciało. Wiele razy była bliska wtulenia się w jego umięśniony tors, ale… bała się jego reakcji. Był na tyle zamknięty w sobie, że nie miała pojęcia, co mógłby sobie o niej pomyśleć. Dlatego trzymała w sekrecie wszystko, co do niego czuła, dzięki czemu nie musiała zmierzyć się z odrzuceniem. Starała się traktować go jak przyjaciela, ale były takie chwile, gdy musiała wykręcić się w jakiś sposób od rozmowy, by się nie zdradzić. Teraz jednak był jeden z takich momentów, kiedy nie darowałaby sobie, jakby z nim nie porozmawiała. Tym bardziej, że z tego co zauważyła, wypił już dosyć sporo.
Dyskretnie upewniła się, czy nikt ich nie obserwuje i powoli podeszła do mężczyzny, wpatrującego się w migoczące wesoło gwiazdy. Drgnął, gdy zatrzymała się tuż obok niego. Uśmiechnęła się, gdy spojrzał na nią z uniesioną brwią i zerknęła w niebo.
- Coś ciekawego tam dostrzegłeś? – zapytała spokojnie, zastanawiając się, czy tylko jej się przywidziało, czy faktycznie zauważyła w jego oczach lekki niepokój.
- Gwiazdy – odparł po chwili cicho. Narcyza zaśmiała się lekko.
- A coś poza nimi?
Na chwilę zapanowało milczenie, gdy Sanguine wyraźnie wahał się z odpowiedzią.
- Zastanawiałem się, dlaczego nie masz własnej gwiazdy – odparł w końcu na tyle cicho, że prawie go nie dosłyszała przez dźwięki zabawy, wylewające się z salonu. Nie wiedziała, co na to odpowiedzieć, ale wyraźnie nie czekał na jej słowa. – Jest gwiazdozbiór Andromedy i gwiazda Bellatrix w gwiazdozbiorze Oriona, ale nie na gwiazdy o twoim imieniu. Dlaczego?
- Nie mam pojęcia, nie nadawałam gwiazdom nazw – odparła po chwili z nutką rozbawienia w głosie.
Zerknęła na niego z ciekawością, gdy przyjrzał się jej uważnie. Czuła się trochę dziwnie pod jego oceniającym spojrzeniem, tym bardziej, że lekko marszczył brwi, a blizna przecinająca jego lewe oko, nadawała mu drapieżny wygląd. I nagle poczuła się jeszcze dziwniej, gdy dotarły do niej jego następne słowa.
- To chyba nie jest dobry pomysł, żebyśmy teraz rozmawiali.
Spojrzała na niego ze zdziwieniem, nie wiedząc, co o tym myśleć. Nigdy jeszcze nie zdarzyło się, by jej towarzystwo mu w jakiś sposób przeszkadzała.
- Nie bardzo rozumiem, dlaczego? – odparła powoli, zważając na słowa.
Sanguine odwrócił wzrok i spojrzał znów w niebo. Znów przez chwilę milczał, a gdy odpowiedział, bardzo ostrożnie dobierał słowa.
- Jestem pijany. I mogę zrobić coś, co by ci się nie spodobało, dlatego lepiej, żebyśmy dziś nie rozmawiali.
Nie była pewna, czy bardziej czuje się urażona tym, co powiedział – znaczyłoby to, że jej nie ufa – czy może zaintrygowana. Ciekawość jednak była dużo silniejsza, gdyż mimowolnie przysunęła się bliżej do niego i zapytała cicho:
- A co takiego mógłbyś zrobić?
Sanguine westchnął ciężko.
- Narcyzo, proszę cię, naprawdę nie chciałbym stracić w twoich oczach.
- Na razie tracisz tym, że nie chcesz mi zaufać.
- To nie tak, że ci nie ufam – westchnął, pocierając niecierpliwie czoło. – Po prostu… - zaczął i urwał, jakby zabrakło mu słów. Przez chwilę milczał, aż w końcu jednym haustem opróżnił szklankę i z rezygnacją opuścił głowę. – Nie chcę, żebyś mnie znienawidziła.
- Sanguine – uniosła rękę i niechcący musnąwszy palcami jego policzek, położyła dłoń na jego ramieniu. – Nie jesteś w stanie jednym czynem sprawić, żebym cię znienawidziła – powiedziała miękko, wpatrując się w niego z lekkim uśmiechem.
Po chwili wahania obrócił głowę i spojrzał jej prosto w oczy. Przeszedł ją przyjemny dreszcz, gdy w jego wzroku dostrzegła coś, czego nie potrafiła w żaden sposób określić. W jej głowie rozbrzmiał alarm, wołający, że już czas, by się od niego odsunęła, zanim stanie się coś, czego później będzie żałować, ale nie zdążyła.
Niespodziewanie Sanguine odstawił szklankę na balustradę i ujął jej twarz w dłonie. Znieruchomiała, gdy przez chwilę przyglądał jej się z tym dziwnym czymś w oczach, aż nagle pochylił się i czule pocałował ją w usta.
Oczy rozszerzyły jej się ze zdumienia, gdy dotarło do niej, co się właściwie stało. Ciężko było jej uwierzyć, że to, o czym marzyła od tak dawna, wydarzyło się tak po prostu. Zanim jednak w pełni otrząsnęła się ze zdumienia, Sanguine zmarszczył brwi i gwałtownie się odsunął. Momentalnie za to doszła do siebie, kiedy minął ją szybkim krokiem.
- Sanguine! – zawołała, łapiąc go za rękę.
Z cichym westchnięciem zatrzymał się, ale pozostał odwrócony do niej plecami. Powoli zbliżyła się do niego, przezornie nie puszczając jego ręki.
- Dlaczego to zrobiłeś? – zapytała cicho.
Wyraźnie się spiął i obrócił głowę w bok, by nawet przypadkiem na nią nie spojrzeć.
- Narcyzo, przepraszam, wiem, że nie powinienem tego robić. Nie wiem, co sobie my…
- Proszę cię, odpowiedź mi na to jedno pytanie – przerwała mu jego pospieszne przeprosiny.
Znów zamilkł. Bez słowa wpatrywał się w podłogę, a po jego postawie widać było, że gdyby nie trzymała go za rękę, już dawno by go tu nie było. Tak bardzo zależało mu na ucieczce, że nie potrafił skupić myśli na czymkolwiek innym.
- Sanguine?
Drgnął, gdy wypowiedziała cicho jego imię. Wziął głęboki oddech i spojrzał na nią, a w jego oczach dostrzegła desperację.
- Chcesz wiedzieć, dlaczego to zrobiłem? – Kiwnęła głową. – Ponieważ cię kocham.
Narcyza zamarła. Wszystkiego by się spodziewała, ale nie takich słów. Nie tego, że spełni się jej marzenie.
- Ty kretynie – szepnęła cicho, na co skrzywił się i prawie wyszarpnął rękę z jej uścisku. – Dlaczego? Dlaczego dopiero teraz mi to mówisz?
Na jego twarzy odmalowało się wyraźne osłupienie. Wiedziała, że zaskoczyła go swoimi słowami, ale czy teraz, po tym, co zrobił i powiedział, czy naprawdę musiała dalej udawać, że nic dla niej nie znaczy?
Poczuła wilgoć, zbierającą się w jej oczach i zamrugała kilkakrotnie, by odegnać łzy szczęścia. Sanguine powoli otrząsał się z szoku, a gdy już w pełni dotarły do niego jej słowa, zaskoczył ją gwałtownością, gdy niespodziewanie przytulił ją tak mocno, że prawie zabrakło jej tchu i wpił się w jej usta, pokazując przez ten gwałtowny pocałunek całą tęsknotę, jaka gromadziła się w nim od dawna.
Z pasją odpowiedziała na jego pocałunek, zarzucając mu ręce na szyję, by przyciągnąć go jeszcze bliżej. Czuła rozpierającą ją radość. Nie obchodziło ją, czy ktoś ich widzi, czy nie. Liczył się tylko on, człowiek, który od tak wielu lat ją intrygował i pociągał samą swą niezwykłą osobowością…