Kiedy za panną Williamson zamknęły się drzwi, profesor wrócił do gabinetu. Usiadł za biurkiem, odsunął imbryk i wyciągnął z szuflady pamiętnik Pottera. Pogładził niebieską okładkę.

Wciąż siedział w tej pozycji, kiedy Śnieguszka weszła do pokoju niosąc srebrną tacę. Bez słowa przełożyła na nią filiżanki i imbryk, i ruszyła do wyjścia z pokoju. W progu jednak zatrzymała się i zawahała. Powoli odwróciła się w stronę profesora.

- Czy… czy panna Williamson była zadowolona? – spytała niepewnym głosem.

- Tak – odparł profesor nie podnosząc głowy.

Śnieguszka stała przez chwilę w miejscu. W końcu znów się odwróciła i już miała wyjść, kiedy ponownie rozległ się głos profesora.

- Znowu to zrobiłem.

Zerknęła przez ramię. Profesor wciąż siedział z opuszczoną głową, wbijając wzrok w okładkę pamiętnika.

- Słucham? – zapytała.

- Traktuję ich historię jak… Jak towar na sklepowej półce. To się sprzeda, wiesz, Śnieguszko? To doskonały materiał na książkę, nawet ja nie jestem w stanie tego zepsuć!

Zamilkł na chwilę. Wciąż nie podnosząc głowy, powiedział w końcu:

- Nie wiem, jak sobie z tym poradzić, Śnieguszko. To takie typowe podejście. Żerowanie na cudzej tragedii! – w końcu uniósł głowę, spojrzał skrzatce prosto w oczy. – Nie sądziłem, że kiedyś się taki stanę. Jestem potworem.

- Nie… - zaczęła Śnieguszka, ale profesor przerwał jej ruchem dłoni. Wyprostował się w fotelu.

- Sprzątnij te rzeczy, przygotuj mi kąpiel i pościel łóżko. Chcę pójść dzisiaj wcześniej spać.

- Jutro zacznie pan swoją książkę, profesorze?

- Tak.

KONIEC