Severus obserwował pana Pottera bawiącego się z paniczem Teddym, kończąc układanie zapasów eliksirów na półkach – położonych na tyle wysoko, by chłopiec nie mógł do nich dosięgnąć. Czasami niewolnik miał wrażenie, że jego właściciel czerpie jeszcze więcej przyjemności z zabawy, niż dziecko. Przypomniał sobie, co kiedyś usłyszał o dzieciństwie Pottera.
Teddy gonił znicza, którego ruchami kierował jego ojciec chrzestny… Potter wykorzystał chwilę, by podejść i zbadać postawione na półkach eliksiry – Bezsenny Sen, Namnażacz Krwi, esencja dyptamu… kolejne buteleczki, których zawartości młody auror nie mógł rozpoznać na pierwszy rzut oka, ale wiedział, że są używane w leczeniu.
- Chciałbyś założyć aptekę, Severusie? Sądziłem, że chciałeś warzyć eliksiry na nasz użytek…
- To są eliksiry na pana użytek, panie Potter, i pańskiej żony. Kariera aurora albo gracza quidditcha jest niebezpieczna…
Młodszy czarodziej przeniósł wzrok z półek pełnych eliksirów na Severusa. Mistrz Eliksirów zobaczył w jego oczach wdzięczność, a potem Potter ściągnął okulary i nerwowo wytarł oczy rękawem. Severus miał ochotę go skarcić niczym panicza Teddy'ego.
Odszedł, przypomniawszy sobie, że ma także inne obowiązki… poza tym nie miał ochoty wysłuchiwać wyrazów wdzięczności Pottera. Sprzątając salon, obserwował panią Potter latającą w ogrodzie. Zastanawiał się, jak może ona czerpać tyle przyjemności z czegoś, co było jej pracą.
Nagle zadzwonił dzwonek. Severus zobaczył, jak Ginny Potter ląduje, by przywitać gościa. Szybko schował ścierki i mopa na miejsce. Próbował wtopić się w cień – w końcu gość przyszedł do Potterów.
Pani Potter wprowadziła do salonu niemłodą już kobietę o brązowych włosach. Gdyby nie ich kolor, Snape wziąłby ją za Bellatrix Lestrange - kobieta miała taką samą twarz. Kształt ust za to miała identyczny jak Narcyza Malfoy. Niewolnik wiedział, kogo ma przed sobą, jeszcze zanim do pokoju wbiegł panicz Teddy.
- Nana! – wykrzyknął Teddy Lupin.
Kilka kroków za chłopcem podążał pan Potter, którego twarz rozjaśniła się na widok Andromedy Tonks.
- Dobrze cię znów widzieć, Dromeda - powiedział. – Bałem się, że znowu zachorowałaś…
- Czuję się dobrze. Po prostu potrzebowałam trochę odpoczynku – Severus zobaczył w oczach Andromedy cień. Potterowie najwyraźniej też go zauważyli, bowiem wymienili spojrzenia.
- Teddy ma mnóstwo energii, czasem aż za dużo.
- Dora była taka sama – westchnęła pani Tonks.
Snape przypomniał sobie, że Andromeda Tonks straciła na wojnie męża, córkę i zięcia. Jedyną jej rodziną był mały chłopiec, biegający z ekscytacją u jej stóp. Severus pomyślał o trzech siostrach Black. Dobrze znał najstarszą, Bellatrix. Średnią, Andromedę, znał trochę gorzej. Najmłodsza, Narcyza, dopiero zaczynała naukę, kiedy on kończył szkołę. Teraz żyły już tylko Narcyza i Andromeda… Andromeda, którą wymazano z drzewa rodowego za małżeństwo z mugolakiem.
Podniósł wzrok i zobaczył, że pan Potter patrzy bezpośrednio na niego. Młody auror wstał od stołu i podszedł do niego. – Severus… znasz Andromedę?
Niewolnik skinął głową. Otworzył usta, by zadać pytanie, ale zmienił zdanie i je zamknął.
- O co chciałeś zapytać?
- Czy Narcyza i Andromeda… - zawahał się, szukając odpowiedniego słowa – utrzymują kontakty?
- Sam ją zapytaj – Potter popchnął go w kierunku Andromedy niczym panicza Teddy'ego.
Andromeda Tonks odwróciła się w jego stronę na dźwięk kroków. Kiedy go zobaczyła, z jej twarzy odpłynęła cała krew i opadła ciężko na krzesło. Ginny Potter położyła rękę na jej ramieniu.
- Severus! Słyszałam, że nie żyjesz… że Voldemort…
- Wieści nie zawsze są prawdziwe, pani Tonks. Powinna pani dobrze o tym wiedzieć.
Kobieta westchnęła.
- Czy… czy to było tego warte? Mroczny Znak? Byłam na czwartym roku, kiedy ty kończyłeś szkołę… kiedy dołączyłeś do niego…
- Co ma pani na myśli? – Snape zmarszczył brwi.
- Mówiono, że zrobiłeś to, by zemścić się na Jamesie Potterze z Gryffindoru. Albo na Lily Evans…
- L-Lily?
- Owszem. Nie myśl, że inni Ślizgoni nie zauważyli, jak nagle skończyła się twoja z nią przyjaźń. Nie byliśmy ślepi. Niejeden zastanawiał się, co widzisz w tej Gryfonce, że tak zawzięcie jej broniłeś…
Severus odwrócił wzrok. Jak dobrze pamiętał ten dzień, kiedy nazwał ją tym okropnym słowem. Wszystko było winą Jamesa Pottera. Chciał się na nim zemścić… i nigdy tego nie osiągnął.
- Nie. Mroczny Znak nie dał mi tego, czego chciałem.
- A zamiast tego ją zabił. Lily Evans… i tak wielu innych… Mojego Teda i Dorę… Powiedz mi, co czułeś, kiedy się dowiedziałeś, że twoja droga przyjaciółka nie żyje? Co wtedy czułeś? … Może wtedy będziesz wiedział, co czułam, kiedy Bella zabiła moją córkę!
Severus ledwie słyszał jej ostatnie zdanie. W uszach mu szumiało. Jakby z wielkiej odległości słyszał znowu głos Albusa, mówiącego, że Lily nie żyje. Przytłaczała go świadomość, że on sam do tego doprowadził.
Gdyby nigdy nie przyjął Mrocznego Znaku… gdyby nie chciał się przypodobać przywódcy… gdyby nigdy nie usłyszał przepowiedni Trelawney… gdyby jej nie przekazał Voldemortowi…
Lily wciąż by żyła.

Cdn.

A/N: Betowane przez cudowną Nyks. Studia piechotą nie chodzą, stąd takie opóźnienie. Mam nadzieję, że drugi semestr będzie łatwiejszy.