DZIEŃ BEZ UŚMIECHU

Jest taki jeden dzień w roku, gdy nasz dom wypełnia jedynie cisza.

Dzwoniąca w uszach, wręcz nieprzyjemna i po części przerażająca. Taka, którą boję się przerwać, bo czuję, że ona jest w tym momencie na miejscu i że komuś, kogo kocham ponad wszystko, jest potrzebna. Z tej miłości nie przerywam jej, lecz trwam, wpatrując się w zastygłe twarze moich bliskich i wsłuchując się w bicie własnego serca. Zastanawiam się jednocześnie, czy ta cisza kiedyś zamieni się w hałas i dochodzę w końcu do wniosku, że nie, ponieważ ta cisza, to milczenie, jest tego dnia odpowiednie.

- W tym dniu się nie uśmiechamy, Eileen - powiedział tata, gdy mając niewiele ponad pięć lat, zapytałam, dlaczego jest najsmutniejszy akurat tego dnia . - Ten dzień jest przeszłością, wspomnieniami... Dzień po dniu, Eileen. Pierwszy, gdy byliśmy wolni. Pierwszy, w którym dostrzegliśmy, jak wielką ofiarę ponieśliśmy dla tej wolności.

Tata był mądry. Zresztą, nadal jest. Kochany, spokojny tata, który zawsze patrzy na nas z taką troską i miłością tylko tego dnia, jakby się bał, że zaraz znikniemy i zostawimy go samego. Wiem, że to jedyna rzecz, której tak naprawdę się boi - że któregoś dnia obudzi się sam, bez nas, bez mamy, bez czegoś, za czym może schować swoje emocje i prawdziwe uczucia, o których nigdy nie mówi. Tata najbardziej boi się straty i jestem w stanie go zrozumieć, dlatego zawsze, gdy mówię mu, że go kocham, dodaję, że nigdy go nie opuszczę. Nie lubię patrzeć na smutek i strach malujące się w jego oczach, choć wciąż nie jestem w stanie do końca ich zrozumieć.

Mama, gdy ją o to pytam, mówi, że tata stracił wiele na wojnie. Gdy pytam, co dokładnie, milknie i spuszcza wzrok, kończąc tym samym temat. Wiem, że nie chcą mi powiedzieć. Nikt nie chce rozmawiać o tej wojnie, a ja uważam, że to by wszystkim pomogło. Wyrzucenie z siebie tego całego bólu, samotności, cierpienia i ciszy. Nie robienie z tego tabu.

Al Potter się ze mną zgadza. Nie tylko on. Każde dziecko "zwycięzców" i "przegranych" nie lubi tego dnia - dnia po Rocznicy - w którym rodzice zamykają się w swoich pokojach, zawsze oddzielnie, i udają, że świat wokoło nie istnieje.

Wydaje mi się, że tego dnia nagle zamiera wszystko. To dzień wolny od nauki, więc uczniowie snują się po szkole bez celu, wpatrzeni w gdzieś w przestrzeń. Nikt nie zawraca sobie głowy grzecznościami, nawet nauczyciele tego dnia są inni. Milczący, oderwani od rzeczywistości.

- Pokolenie rodziców - powiedział kiedyś Al, dostrzegając moje spojrzenie.

Al zna mnie, rozumie i kocha. Wiem o tym. Wiem również, że nigdy mnie nie zostawi, choć wie, że mój tata go nie lubi.

"On jest Potterem!" - warczy zawsze, czerwony ze złości. Jakby "bycie Potterem" sprawiało, że coś jest z Albusem nie tak - że mniej mnie kocha, mniej rozumie, mniej docenia. Albus jest przecież dobrym, mądrym człowiekiem i Ślizgonem. Jak ja, Greg, Scorpius... Nie pozwoli mnie skrzywdzić.
Czasami myślę, że tata jest po prostu zazdrosny i znów się boi, że go zostawię. Dlatego się nie złoszczę, tylko przytulam się do niego i mówię spokojnie, że wciąż będę jego córką, tak jak Greg wciąż będzie jego synem, i że zawsze będziemy go kochać.

Odpycha mnie i odchodzi. Nie dlatego, że mnie nie kocha. Po prostu nie lubi przy mnie płakać, a zawsze płacze, gdy mówię mu, że go kocham. Jakby to było coś złego. Jakby to, że ma kochającą rodzinę było czymś, na co nie zasłużył. Lubię wtedy myśleć, że tata jest jednak trochę głupi. W pewnych kwestiach pewnie jest. Jak wszyscy.

Tak mówi Al, a ja mu wierzę, bo on wie o pewnych sprawach dużo więcej, niż ja. Jego ojciec, Harry, jest podobno największym bohaterem tej wojny, o której nikt nie chce mówić. Nie wiem, jak jest z tym byciem i nie-byciem bohaterem. Nikt nie opowiada o tym, co się wtedy działo, więc ciężko mi ocenić, jak wygląda prawda. Nie mniej dopuszczam do siebie myśl, że Harry Potter jest bohaterem. Staram się, jak wszystkie inne "dzieci pokolenia wojny", ogarnąć to wszystko, ale ciężko mi to idzie. Wojna jest dla mnie pojęciem abstrakcyjnym. Nigdy jej nie doświadczyłam, więc szczerze wątpię, żebym nawet po szczegółowej opowieści była w stanie wszystko odpowiednio dopasować, jakoś to ogarnąć i zrozumieć - tak naprawdę.

Zastanawiam się, czy Greg wie coś więcej, czy też jest trzymany w niewiedzy - bo tak jest lepiej. Myślę, że nie wie. O tym się nie mówi. Nawet na przyjęciach z okazji Rocznicy, wszyscy są milczący i nikt nie ma ochoty na zabawę. Nie ma rozmów, tylko muzyka, szmer szeptów i stukot kieliszków. Udajemy, że nic się nie dzieje. To mi przypomina stypę po pogrzebie dziadka, na której mama siedziała sztywno i nie płakała, choć widać było, że bardzo cierpi.

Nazywam się Eileen Snape, mam dziewiętnaście lat. W tym roku kończę szkołę i wychodzę za mąż za Albusa Pottera.

Wiem, że prawdopodobnie nigdy nie zrozumiem swoich rodziców, Potterów, Weasleyów, Malfoyów, Longbottomów, moich profesorów i tych wszystkich, którzy milczą i nie uśmiechają się drugiego maja - w dzień po Rocznicy Ostatniej Bitwy o Hogwart.
Wiem, że moja mama, Hermiona, wciąż będzie płakać bezgłośnie w kuchni, myśląc, że nie widzę jej łez.
Wiem, że mój tata, Severus, wciąż będzie się bał, że któregoś dnia nas straci i że będzie płakał, i wychodził, za każdym razem, gdy powiem mu, że już nigdy nie będzie sam.
Wiem, że rodzice będą do końca życia wstydzić się tych łez - wylanych za przeszłość, za wspomnienia i za pamięć o tych, którzy dali nam wolność - choć jest to bardzo głupie z ich strony.
Wiem, że ten ból nie minie szybko i że kilka następnych pokoleń będzie również celebrować „Dzień Bez Uśmiechu", jak nazywam go od czternastu lat.
Wiem, że mimo wszystko będę szczęśliwa, bo nawet ten dzień i wszystko, co z nim związane, nie jest w stanie przyćmić reszty mojego życia, które jest naprawdę dobre i bezpieczne.

W tym roku mija dwadzieścia pięć lat od końca wojny. Świat chyba niewiele się zmienił od tego czasu. Jest tylko spokojniejszy, ale tak samo pusty i cichy, jak wtedy, o ile nie bardziej. W ten dzień czuję, że kiedyś stało się coś, o czym nie mam pojęcia i dlatego wciąż przeżywam go w ciszy, smutku i żałobie, choć nie znam - i nigdy nie poznam - tego, za czym płaczę i czego żałuję.