Tytuł: 365 dni z Mystrade

Oryginalny tytuł: 365 Days of Mystrade

Autor: CommunionNimrod, Copgirl1964, GooberFeesh

Relacje: Mycroft Holmes/Greg Lestrade, Sherlock Holmes/John Watson

Zgoda na tłumaczenie: Czekam

Tłumaczenie: Lampira7

Beta: PersianWitch

Link: /works/1278532/chapters/2645731

Rozdział 1: Nowy początek

Pierwszą rzeczą, którą Greg zauważył w chwili, gdy się obudził był intensywny ból głowy. Jęknął, zaciskając szczelnie powieki chociaż nigdy nie otworzył oczu, próbując ocenić sytuację. Nie pamiętał, kiedy ostatni raz obchodził tak hucznie Nowy Rok jak wczoraj. Miała to być zwykła impreza biurowa, ale wszyscy upili się zbyt szybko. Starał zebrać się do kupy i przypomnieć sobie wszystko oraz…

Pościel, pod którą leżał, nie wydawała mu się znajoma. Zmarszczył brwi i wreszcie zmusił się do otworzenia oczu, by ujrzeć w ogóle nieznaną mu przestrzeń. O kurwa, z kim wrócił do domu? Można było pomyśleć, że znów był nastolatkiem. Spojrzał w dół na swój nagi tors i zauważył porozrzucane po podłodze ubrania, a potem parasol w kącie.

Parasol?

To był parasol Mycrofta Holmesa.

Jego brązowe oczy otworzyły się szeroko, a szczeka opadła. Zaprosił Mycrofta na imprezę i był mocno zaskoczony, gdy ten szykowny mężczyzna się pojawił. Od pewnego czasu miał pewne uczucie przywiązania oraz intymne myśli o polityku, ale dał sobie z tym spokój, bo i tak nigdzie by z tym nie zaszedł. Tylko wydawało się, że jednak tak się stało. Wrócił do domu z Mycroftem. Jak daleko się posunęli?

Był pogrążony w zdumieniu, gdy omawiany mężczyzna wszedł do sypialni z dwoma kubkami, z których unosiła się para. Miał na sobie ciemnoniebieski szlafrok, zawiązany ciasno w talii, a jego zwykle idealnie ułożone włosy były potargane od snu i, jak przypominał sobie Greg, od innych bardziej zabawnych zajęć. Cienkie brwi Holmesa uniosły się, gdy nawiązali kontakt wzrokowy.

— Ach, inspektorze — zaczął Mycrosoft spokojnym, ale niepewnym głosem. — Kawa?

Greg usiadł powoli z szelmowskim uśmieszkiem. Wyciągnął rękę, by wziąć oferowany napój i przesunął się, gdy drugi mężczyzna dołączył do niego na łóżku.

— Wydaje mi się, że mamy już takie formalności za sobą. Czy może się mylę? — zapytał. — Mów mi Greg.

— Masz rację, Gregory.

Greg przewrócił oczami i zaśmiał się. Wziął kilka łyków kawy, po czym odłożył ją na bok i odwrócił się w stronę młodszego mężczyzny.

— Więc, ostatniej nocy… — zaczął nieco niezręcznie.

— Może znaczyć wiele albo mało, w zależności od tego co wolisz.

Mycroft przybrał swój normalny, ostrożny ton. Taki, jakiego używał, gdy omawiali sprawy lub rozmawiali o Sherlocku. Miał niemalże sztywną postawę i nie patrzył na niego.

— Tak — powiedział powoli Greg. Jego ton głosu wystarczył, by Mycroft spojrzał na niego. Jego wzrok wyrażał niespodziewane zaciekawienie. — W zależności co wolę…

Zanim Mycroft zdążył powiedzieć coś więcej, Greg pochylił się i pochwycił jego wąskie wagi w delikatnym i namiętnym pocałunku, który wiele znaczył dla nich obu.