Prolog dzieje się w karczmie „Mroczny Kielich", a bohaterowie są po przespanej nocy w pokoju Szlacheckim Extra Hiper Super Gold i właśnie jedzą pożywne śniadanko w stylu a'la gnom (czyli rzepę).

Aluvara

Twierdza Mroku

PROLOG

(czyli od czego się zaczęło)

- Nie wiem jak wy – zaczął młody księżycowy elf Harry Potter, przełykając kolejną bułeczkę z rzepą, zapitą łykiem nektaru z rzepy. – Ale ja dzisiaj miałem dziwny sen. Pojawił się w nim anioł, który, niczym Rafał w Edenie, wyganiał mnie i moją życiową partnerkę precz do Twierdzy Podmroku, czy Ciemności, czy… czy nie wiem! Cóż to może znaczyć?... I skąd u mojej partnerki ogonek? Tak myślałem, czy znam jakieś atrakcyjne dziewczę z ogonkiem? Ależ nie!

Od pewnego czasu w oczach kambionki Madae, drużynowej kapłanki, grupa dostrzegała coraz więcej błyskawic wymierzonych w Harrego.

- Przecież… Przecież… Przecież… Przecież do… Przecież do jasnej… do jasnej… *ja* mam ogonek! – wykrztusiła wreszcie między jedną a drugą błyskawicą Madae i nagle złagodniała, dodając swoim, jakże seksownym, głosem: - Nie miałabym nic przeciwko temu, żeby być twoją życiową partnerką, Harry.

Harry omiótł swoim przenikliwym, głęboko inteligentnym, wzrokiem po Madae i zdziwiony wykrztusił:

- Co?! To ty masz ogonek? Jakże to?! Gdzie?!

- Z tyłka jej wyrasta, ty debilu. Znam swoją siostrę od 23 lat i zawsze stamtąd wyrastał – oznajmił lodowatym głosem Isair.

- Och, Isairze, jak ty coś powiesz…! Znowu się Harry wystraszy! On taki delikatny i ciepły… Przecież wiesz, jak on się ciebie boi – obruszyła się Madae.

- Boi, nie boi - głupi zawsze będzie – podsumowała kolejna kambionka, Naru Narusegawa, przywódczyni grupy. Odrzuciła do tyłu swoje długie rude włosy i ciągnęła – Co ciekawe, mnie też się śniła Twierdza MROKU, głuptasie – zwróciła się do Harry'ego. – I ten sam anioł wyganiał mnie z Edenu z moim partnerem życiowym… Isairze – powłóczystym wzrokiem przeciągnęła po Isairze. – On miał różki jak ty… I był tak samo diabelsko przystojny.

- No co ty? Partnerem życiowym? TWOIM? Od tej twojej dobroci przewraca mi się w brzuchu. Z nudów bym przy tobie zdechł. Tylko pomagać innym, litować się, a co moje Sejmitary? Bezrobotne będą?

- Nie chcemy być bezrobotne, nie chcemy być bezrobotne! – piskliwym głosem odezwały się Siostry Sejmitary. – Zabijmy kogoś!
- Jestem za. O! Choćby tego tam – pokazał Myślący Miecz Lilarcor na facia za barem.

Ucieszone Sejmitary zawyły z radością w stronę baru:

- Faciu! Idziemy do ciebie! Już się bój!

- Nigdzie nie idziemy – warknął do nich Isair.

- I ty też wyluzuj – zganiła Naru Lilarcora.

- A wiecie co? – włączył się nagle gnomi iluzjonista Jan Jansen. – I mojemu wujciowi Twierdzuszkowi, też się ostatnio śniła Twierdza Mroku z ośmioma poziomami, a na każdym było coraz więcej rzepy do zdobycia. A na ostatnim poziomie były zapieczętowane nasiona rzepy złotej, ogromnej, jakże rzadkiej i jakże cenionej przez nas, gnomów. A i mnie też się śniła dzisiaj Twierdza Rzepy, pełna Mroku. I anioł też. No i moja partnerka życiowa… Jakże cudna… Jakże przeurocza… Jakże...

- Tylko nie mów, że podobna do mnie – wtrąciła niziołka Mazzy Fentan. – Ja się absolutnie na to nie zgadzam. Być partnerką gnoma rzepożercy nie jest marzeniem mego życia. A wręcz wprost przeciwnie.

- Przykro mi to słyszeć z ust mojej tak zacnej przyszłej partnerki życiowej, ale takie, jak widać, są wyroki niebios – rzekł Jansen. – To tak, jak kiedyś się śniło mojej cioci Petunii, która jest łowczynią. A tak, skoro już jesteśmy przy tym temacie, czy opowiadałem wam już, jak ciotka Petunia wpadła do kanalizacji w domu państwa Kagiame, gdzie czaiły się harpie? Wujcio Kłapciuch uwielbiał opowiadać tę historię. Więc, kiedy do sporych uszu ciotki dotarły wici o potworach czających się w pewnym szlachetnym domu, wyruszyła wraz ze swymi towarzyszami. Ze smokiem Czarnulkiem, którego nauczyła zrywać krasnoludy i nie tylko, z Solarem Larrym i hydrą…

- W porządku… - urwała szybko Naru. - Ale gdzie jest ta Twierdza Mroku? Czytałam ostatnio w księgach Upadłych Aniołów o Twierdzy Mroku, ale nie zwróciłam uwagi gdzie to jest…

- Wiecie, że jestem bardzo wykształconym, światowym, znanym na wielu prestiżowych akademiach czarnoksiężników czarownikiem. I oczywiście WIEM, gdzie jest Twierdza Mroku, wy głąby, aczkolwiek niedokładnie – oznajmił Isair.

- Jak chcecie, zaznaczę wam to na waszej mapie – ze spokojem wtrącił facio zza baru. – A co, myślicie, że taki gościu, co za barem stoi, to nie wie? Stoję tu tylko przypadkiem. Nazywam się Dudumus Burmumus i jestem Wielkim Magiem Krainy Elfich Dziubdziusiów.

[Mapa drużyny została zaktualizowana]

- A cio, idziem na pacierek do Twierdzy? – spytał Harry, machając w powietrzu nogami i nadal przeżuwając swoją rzepę. – A po cio?

- Słuchajcie, Harry nam znowu dziecinnieje. Jeszcze bardziej się cofa. Janie, co to za rzepa? – zapytała Mazzy.

- Cofnięcie +16 – zaśmiał się Jan.

- Czy ty sobie zawsze musisz robić jaja? – oburzyła się Mazzy. – Z biednego Harrysia?

- Byłby Minsc, dałbym mu spokój – westchnął Jan. – Wziąłbym się za chomika.

- To idziemy, czy nie? – zaświszczały niecierpliwie Sejmitary.

- No, właśnie?! – dodał Lilarcor. – By było tam kogo pozabijać…

- A wy to tylko gadać umiecie! A tu zabić by kogo trzeba było! – rzuciły wzburzone Sejmitary, błyskając groźnie. – Ostrza nam rdzewieją!

- Mnie też. A nie lubię koloru rdzy – wyraził swe zdanie Lilarcor.

- Właśnie – to idziemy, czy nie? – spytała Madae.

- Może spotkamy tam swoich partnerów życiowych? Może takie jest nasze przeznaczenie? Może czas… na miłość? – coraz bardziej rozmarzona, maślanym wzrokiem wodząc po Isairze, ciągnęła Naru.

Isair aż się wzdrygnął. Tyle dobroci zawsze go przerażało. I czego ta dziewczyna od niego chce? Zawsze się bał dziewczyn z ogonkami. Choć może to były traumatyczne wspomnienia związane z jego siostrą. Ten jej ogonek zawsze budził w nim lekki niepokój i strach. „No, ale Naru chyba nie ma ogonka" – niepewny pomyślał. – „Może warto to sprawdzić?...".

- Naru, jako dowódca naszej wspaniałej drużyny – zadecyduj. Ostatecznie, w tym sezonie mamy mało zleceń. Może sobie pozwolić na dłuższą kanikułę – powiedział Jan.

- Jasne, że idziemy! Gdzie przygody smak, tam zawsze my… - cicho zanuciła Naru.

Zza baru odezwał się facio:

- Kanikułę. Przygodę. Smak. Już wy będziecie mieli smaczną przygodę w tę kanikułę…

Wśród naszych bohaterów zapadła głęboka cisza. Każdy myślał na swój sposób o czekającej ich przygodzie. Harry nie myślał w ogóle. Nadal obżerał się rzepą. Naru, pełna nadziei na bliższe poznanie z Isairem, nadal maśliła go spojrzeniem. Isair wpatrywał się w nią dziwnym wzrokiem. Nie mogła wiedzieć, że zastanawiał się nad tym, czy ma ogonek. Madae miała nadzieję, że w trakcie takich przygód Harry spoważnieje i chociaż trochę wydorośleje, i odezwie się w nim choć tyci-tyci mężczyzna. Jan myślał tylko o rzepie, którą przygotowywała mu w zaciszu kuchni domostwa Jansenów Mazzy. Mazzy zastanawiała się, co ona tu robi i jak się z tej chryi wywinąć. Miotały nią wątpliwości. Harry, choć jeszcze takie dziecko, był jednak wielkim magiem i tak uroczo wyglądał w tych swoich okularkach…

Każdy na swój sposób przeczuwał, że zaplanowana wyprawa zmieni jego życie, które nie będzie już takie jak było. Harry nie przeczuwał nic. Nadal przeżuwał rzepę.