betowała cudowna okularnicaM:*:*:*


Harry czuł się jak idiota. Hermiona zawsze mówiła mu, że był w gorącej wodzie kąpany i powinien dłużej myśleć nad swoimi decyzjami, ale nigdy jej nie słuchał. Instynkt rzadko go okłamywał i to dzięki niemu przez te wszystkie lata utrzymywał się przy życiu.

Hermiona mówiła mu, żeby nie rzucał się w kolejny związek zaraz po Draco. Oddając się komuś w całości. Znowu. Mówiła, że jednak jego instynkt może się mylić jak pokazał przykład Malfoya.

Prawda była jednak taka, że od samego początku wiedział, że z Draco jest coś nie tak. Wszystko było zbyt łatwe. Nie było zgrzytów, których spodziewał się, gdy zaczął się spotykać z kimś, z kim łączyła go tak wroga przeszłość. Wszystko wyglądało tak, jakby Malfoy nagle zmienił się kompletnie. I uwierzył w to naiwnie, że dorastanie, aż tak wpływa na ludzi.

Z Severusem było inaczej.

Snape wciąż pozostawał dupkiem. Wciąż dawał mu znać, że uważał go za idiotę, a jednocześnie jednak rozmawiał z nim jak równy z równym. Pozwalał mu na obejmowanie kontroli nad ich wspólnym czasem. Harry może nie posiadał najbardziej światłego umysłu tych czasów, ale był człowiekiem akcji. I to poprzez czyny chciał zaimponować Snape'owi. Po to podjeżdżał pod niego mugolskim samochodem i dlatego zawsze płacił za kolację, chociaż wiedział, że Severus bardzo dobrze zarabiał.

Hermiona poinformowała go lata temu, że najbardziej intratnym zajęciem w czarodziejskim świecie było warzenie eliksirów. Im trudniejszych tym lepiej. Sama zarabiała na tym przez parę lat, chociaż nie posiadała tytułu. Teraz sporadycznie przyrządzała coś dla znajomych czy Rona. Eliksir na kaca jednak nie był zbyt skomplikowany.

Severus zresztą w odróżnieniu od Draco zdawał się być szczery. Wredny, ale szczery i to było w zasadzie najważniejsze. Wyrwał go te dwa razy z baru, upokorzył, ale to nie było nic nowego. Podobnie zachowywali się w szkole. Teraz jednak inaczej podchodził do tych wymyślnych inwektyw. Bardziej bawiły go niż urażały dumę.

I tym razem musiał przyznać, że posłuchał swojego instynktu, i zawiódł się. Naprawdę się zawiódł.

Oczywiście nigdy nie wyrzucił notatki Regulusa. Wciąż posiadał oba medaliony; falsyfikat, który zdobyli z Dumbledore'em, a który dyrektor przypłacił życiem oraz oryginał, zniszczony przez Rona. Przełamany na pół Mieczem Gryffindora wciąż spoczywał na półce w kamienicy, którą odziedziczył po Syriuszu. Kamienicy, do której wprowadził się jeszcze tego ranka. W której od rana sprzątał, żeby zaprosić Severusa na kolejną kolację.

Obaj byli zajętymi ludźmi, ale jednak Snape nigdy nie odmawiał spotkań, co było miłe. I seks. Seks też był miły.

Severus w odróżnieniu od Draco nie był zimny w łóżku i może to go zwiodło. Ta pozorna namiętność. Mężczyzna wydawał się nie kontrolować podczas tej pierwszej nocy, którą spędzili razem, a której – jak się zaklinał – nie pamiętał.

Harry nie wiedział teraz już w co wierzyć. Snape oczywiście musiał czegoś chcieć. Miał jakiś plan. To w zasadzie było logiczne. Najpierw dał mu nadzieję, że może Draco go kochał jednak, całkiem świadom tego jak działali Ślizgoni, a potem udawał pocieszyciela w tym swoim lekko sarkastycznym stylu, który go uwiódł.

I najgorsze było to, że mógł po prostu spytać, gdy wpadli na siebie po raz pierwszy w Gospodzie pod Świńskim Łbem. Nie dogadywali się w szkole, ale Snape w końcu pomógł oczyścić imię Syriusza. Dał Remusowi swoje wspomnienia z Wrzeszczącej Chaty i nie rozmawiali o tym więcej.

Nawet bez tego niewielkiego długu Harry oddałby mu ten przeklęty świstek i medaliony. Były mu zbędne. Stanowiły pamiątkę czasów, gdy wariat czyhał na jego życie. Przypominały mu o śmierci Dumbledore'a, która poszła na marne, bo medalion okazał się fałszywy.
A jednak nie potrafił ich wyrzucić, bo stanowiły namacalny dowód ich zwycięstwa.

To zapewne byłoby zbyt zwyczajne. Jak przystało na dzielnego ucznia Slytherina Severus też musiał najpierw udawać dobrego, okłamywać go swoją nagłą dobrocią i zainteresowaniem po to, żeby na koniec zrobić dokładnie to co Draco. Wykorzystać go do swoich celów.

- Harry? – spytała Hermiona lekko zaniepokojona tym, że nie odzywał się podczas kolacji.

Zaprosił ją i Rona, bo szkoda było cholernego jedzenia nad którym pracował tak długo.

- Myślę o przeniesieniu się do Hogwartu – powiedział całkiem szczerze.

- Harry? – zaczął Ron. – Wiem, że jesteś teraz w dość…

- Nic mi nie jest. Potrzebuję spokoju i izolacji – wszedł mu w słowo. – Wokół mnie ostatnio za wiele się dzieje. Potrzebuję zniknąć, ale jednocześnie tak, żeby nie wyglądało to na ucieczkę – dodał.

Ostatnim czego chciał to kolejne szydercze artykuły w Proroku Codziennym. Draco i tak nie szczędził czasu udzielając raz za razem nowych wywiadów dla kroniki towarzyskiej. Nie czytał ich, ale wiedział, że jego koledzy z pracy są na bieżąco. Seamus jako jeden z pierwszych zaczął reagować na śmiechy sekretarek. Zazwyczaj pogodny, stał się pogromcą plotkar.

ooo

W zasadzie kolejne tygodnie ciągnęły się niemożliwie. I było w tym coś dziwnego, bo najwyraźniej większość uważała, że ciężko przeszedł rozstanie z Draco, co zaczęło go bawić. Temat Malfoya przestał dla niego być wiodącym tak szybko, że nawet zaczynał w tym względzie czuć wyrzuty sumienia. Spędzili w końcu parę lat razem. A jednak to chyba nie było aż tak żarliwe uczucie jak sądził początkowo, skoro jedynym o czym mógł myśleć to cholerne dwa tygodnie, które spędził ze Snape'em.

Severus próbował do niego pisać kilkukrotnie, ale Harry nie odbierał od niego sów. W końcu zirytowany odesłał bez słowa medaliony i świstek pergaminu, który najwyraźniej tak zaprzątał głowę Snape'a. Kolejna sowa nie nadeszła i nie wiedział czy czuje z tego powodu ulgę czy gorycz.

McGonagall na szczęście jeszcze tego samego dnia napisała do niego w sprawie wakatu na stanowisko nauczyciela Mugoloznawstwa. Co prawda nie była to Obrona Przed Czarną Magią, ale to nie tak, że do Hogwartu ciągnęła go chęć nauczania. Pamiętał mgliście wykłady z mugolskiej historii i na pewno nie mógł poprowadzić tego przedmiotu gorzej.

Świstoklik zabrał go spod domu dokładnie w tydzień później i kolejny wdech wziął już na hogwarckich błoniach. Zakazany Las w tle rzucał złowrogi cień sięgający aż do chatki Hagrida. Stary gajowy przeniósł się co prawda do Francji za namową Madame Maxime, ale wciąż dbano o jego dawny dom.

McGonagall czekała na niego przy wejściu do zamku.

- Pani dyrektor – przywitał się, robiąc kolejny głębszy wdech.

- Panie Potter – odparła kobieta z lekkim uśmiechem. – Poleciłam przygotować panu komnaty w Wieży Gryffindoru poniżej dormitoriów – poinformowała go.

Harry uśmiechnął się po raz pierwszy od tygodni.

- Dziękuję pani dyrektor – odparł, starając się rozsmakować w tych słowach.

Po śmierci Dumbledore'a to Snape zajął jego gabinet, gdy jeszcze jako szpieg został wyznaczony przez Voldemorta do strzeżenia Hogwartu. Jednak po wojnie odmówił, chociaż McGonagall nalegała, aby ponowie tym razem oficjalnie objął to stanowisko.

- Nie wiesz nawet jaka jestem zadowolona, że zdecydowałeś się pomóc Severusowi – podjęła kobieta w pewnej chwili, gdy przechodzili koło Wielkiej Sali.

Harry prawie potknął się na prostej drodze.

- Obawiam się, że nie rozumiem – odparł, czując suchość w ustach.

Hermiona próbowała namówić go do rozmowy, ale nie miał ochoty opowiadać jej jak wielkim głupcem ponownie był.

- Severus jest bardzo prywatnym człowiekiem, więc nie jestem zaskoczona, że nie powiedział ci wszystkiego – ciągnęła dalej McGonagall. – Lata zabiegał o to, aby Regulus został oczyszczony.

Harry zamrugał lekko zaskoczony.

- Nie bardzo jestem w temacie – przyznał szczerze, obserwując jak McGonagall marszczy brwi. – Oczywiście podarowałem mu medalion – powiedział, starając się nie brzmieć gorzko.

- Wiesz, że Syriusz Black miał brata – zaczęła McGonagall. – Byli bardzo blisko z Severusem. Obaj wstąpili w szeregi Voldemorta i Severus na pewno się nie przyzna, ale to był pomysł Regulusa.

- Regulus Black odnalazł jednego z horkruksów – powiedział Harry, bo to wiedział na pewno.

Stworek opowiedział mu tę historię ze szczegółami.

- Regulus zniknął. Przez lata był uznawany za zaginionego, a potem za poszukiwanego Śmierciożercę. Zostawił Severusowi list, że chce odkupić ich winy, ale nawet chociaż Severus przedstawił ten dowód przed Wizengamotem nie uniewinniono Regulusa. Przez prawie dwadzieścia lat szukał namacalnego dowodu na to, że Regulus sprzeciwił się Voldemortowi – ciągnęła McGonagall.

Harry przygryzł policzek. W zasadzie nie spodziewał się, że ten medalion był aż tak ważny. Czy notatka, w której brat Syriusza kpił z Voldemorta. W zasadzie to było tak bardzo w stylu Blacków, że dopiero teraz zrozumiał powiązanie. Czuł się trochę jak idiota. Mógł sam wnieść o oczyszczenie imienia Regulusa, ale dla niego mężczyzna był wyłącznie portretem. Wirtualnym wspomnieniem, które szybko umknęło jego pamięci.

Snape najwyraźniej zadał sobie wiele trudu, aby wyśledzić ruchy Blacka, chociaż teraz wydawało mu się to dziwne. Severus nie wyglądał mu na kogoś, kto łatwo nawiązuje przyjaźnie. W zasadzie przypominał sobie nawet, że mężczyzna wprost powiedział mu, że nigdy przyjaciół nie miał. Partnerów do rozmowy owszem, ale braterstwo, które Harry dzielił z Ronem było mu obce.

Harry przełknął, orientując się nagle dlaczego Severus tak bardzo chciał oczyścić imię mężczyzny. Teraz to wydawało się nawet logiczne. Kto inny wciągnąłby go w rozgrywki z Voldemortem jak nie kochanek, ktoś komu ufał. Mógł sobie to nawet wyobrazić. Regulus podobnie jak Syriusz podobno był dość spontaniczny. Nie przemyśliwał każdej decyzji o czym jego ojciec chrzestny wspominał z pogardą. Sugerował wtedy, że chodzi o wstąpienie w szeregi Voldemorta.

Snape był zbyt analityczny i ostrożny, żeby rzucić się od tak w wir wydarzeń.

- … tak bardzo się cieszę – powiedział McGonagall i Harry zorientował się, że musiał przegapić część tego, co kobieta mówiła.

- To chyba trochę niesamowite, że kochał kogoś przed dwadzieścia lat – powiedział, bo to była pierwsza myśl, która pojawiła się w jego umyśle.

- Nie nazwałabym tego niesamowitym. Severus zawsze był człowiekiem sporego zaangażowania – odparła McGonagall. – Kiedy robił cokolwiek, oddawał się temu w zupełności. Dlatego tak bardzo się cieszę, że ponownie zostanie naszym Mistrzem Eliksirów – dodała i Harry zatrzymał się na środku korytarza.

- Snape zgodził się uczyć? – spytał przez zaciśnięte gardło.

Właśnie od tego chciał uciec.

- Napisaliście mniej więcej w tym samym czasie i też pytał o stanowisko nauczyciela Obrony Przed Czarną Magią – poinformowała go McGonagall. – Sądziłam, że rozmawialiście ze sobą o tym – dodała, marszcząc brwi.

Harry ze wszystkich sił starał się zwalczyć chęć odwrócenia wzroku. I udało mu się. McGonagall nie wiedziała, że się spotykali, ale przez jego pytania zaczęła nabierać podejrzeń, że coś jednak stało się pomiędzy nimi. On sam jako auror zaniepokoiłby się nagłym zainteresowaniem.

- Czy to będzie problemem, panie Potter? – spytała nagle całkiem oficjalnie McGonagall. – Zapewniam pana, że Severus…

- Wiem, pani profesor – wszedł jej w słowo.

Nie chciał kolejnego wykładu.

- Nie sądzę, żebyście często na siebie wpadali. Wolne chwile spędza w kryptach. Regulusa przeniesiono tam niecały tydzień temu. Jeśli pan nie będzie się kręcił po lochach albo w tamtych okolicach, nawet się nie spotkacie – dodała McGonagall.

Harry przełknął nadmiar śliny, gdy kobieta spojrzała na niego lodowato.

ooo

Harry nie wychodził ze swoich komnat. Przez pewien czas udawał, że potrzebuje czasu, aby stworzyć od podstaw program. Zajęcia miały zacząć się już za dwa tygodnie, ale nie potrafił się skupić. Myśl, że Severus był kilka pięter pod nim nie była przyjemna.

Snape naprawdę sporo czasu spędzał w kryptach. To było trochę żałosne, ale Harry spoglądał czasem w nocy na Mapę Huncwotów i obserwował jak Severus schodzi do podziemi, gdzie przeniesiono trumnę Dumbledore'a po tym jak Voldemort ją otworzył. Nie chciano kolejnych incydentów.

Czasami zastanawiał się jaki był mężczyzna, którego Severus pokochał taką miłością.
Uczuciem, które przetrwało dwadzieścia lat z okładem. Zdjęcia z albumów szkolnych niewiele mówiły, ale Severus też wyglądał na nich na oschłego. Pod tym względem do siebie pasowali.

Kilka dni przed rozpoczęciem roku szkolnego, w okno jego komnaty zapukała sowa. Grube kraty, którymi zabezpieczono okna Wieży uniemożliwiły dostarczenie przesyłki, więc zaklął cicho. Sowiarnia znajdowała się po przeciwnej stronie zamku, a nie miał ochoty słuchać pytań McGonagall dlaczego nie przychodził na wspólne posiłki. Z tego co się orientował, Snape też się na nich nie pojawiał, ale nie chciał ryzykować.

Wspiął się po schodach i westchnął, gdy sowa pochwyciła niewielką przekąskę, którą jej przyniósł. W niewielkim pakunku znalazł oznaczone i opisane przez Ministerstwo medaliony. Pergamin z odręczną notatką Regulusa został obłożony czarem konserwacyjnym.

I nagle poczuł, że ktoś za nim stoi. Nie musiał też się długo zastanawiać kto wspiął się tak wysoko, żeby z nim porozmawiać. Z dala od McGonagall i ciekawskich oczu pozostałej części kadry.

- Nie musisz dziękować. Cała przyjemność po mojej stronie – odparł, starając się brzmieć spokojnie.

- Nie zamierzam ci dziękować za coś, co powinno być zrobione wraz z oczyszczeniem Blacka – wypluł Snape i tego Harry raczej się nie spodziewał.

Obrócił się na pięcie akurat po to, żeby zobaczyć jak Severus zaplata dłonie na piersi.

- Jesteś idiotą – powiedział mężczyzna.

- Wracamy do Hogwatu i wracamy do obrażania mnie – dodał Harry kwaśno.

- Jesteś idiotą i jesteś mi kompletnie zbędny. Chcę, żebyśmy sobie wyjaśnili pewne kwestie – zaczął Snape patrząc na niego chłodno. – Jesteś i byłeś irytujący. Twój samochód wydaje irytujące dźwięki i nie widzę powodów, dlaczego dwóch dorosłych czarodziejów nie mogło aportować się w jakieś miejsce jak normalni ludzie. Masz tak nikły zasób słownictwa, że twój skrzat powinien cię dokształcać – ciągnął dalej.

Harry zamrugał kompletnie zaskoczony.

- Dlatego chcę zapytać czy masz dzisiaj ochotę wyjść ze mną do Hogsmeade na kolację – zakończył Snape.

Harry zesztywniał, kompletnie zszokowany.

- Zapraszasz mnie na kolacje? – spytał z niedowierzaniem.

- Jesteś bezużyteczny, więc myślę, że owszem, zapraszam cię na kolację – powiedział Severus.

Harry nie bardzo wiedział jak powinien odczytać ten ton. Coś mu jednak nie pasowało. Czuł, że w jego gardle wyrasta nieprzyjemna gula, gdy w jego głowie pojawiła się pewna myśl.

- Nie chciałeś… - zaczął niepewnie.

- Nigdy nic od ciebie nie chciałem. Uściślijmy to sobie – powiedział chłodno Severus. – Elsbeth szukała dla mnie dokumentów od lat. Miałem się z nią spotkać w Gospodzie pod Świńskim Łbem, gdy pierwszy raz na ciebie wpadłem.

- I drugi – przypomniał sobie Harry.

Nagle to było oczywiste. Snape nigdy potem tam nie chodził, prócz tych wieczorów, gdy na siebie wpadali przypadkowo.

- To czysty zbieg okoliczności – stwierdził, czując się jak idiota.

Severus wciąż patrzył na niego chłodno.

- Przepraszam, ja… - zaczął Harry.

- Chyba ustaliliśmy coś w kwestii twoich przeprosin i podziękowań – sarknął Snape, ale powoli ten chłód znikał z jego oczu. – Zadałem ci proste pytanie i domagam się na nie odpowiedzi – przypomniał mu.

Harry uśmiechnął się szerzej.

- Tak – odparł krótko.