- Przykro mi, książę, możesz wracać do domu - odrzekła Aurora, nie zwracając nawet uwagi na smutną minę klęczącego księcia. Ten jeszcze raz rzucił tęskne spojrzenie, ale nie napotkawszy odpowiedzi, wyszedł.

- Wasza... wasza królewska mość - kanclerz był zirytowany, choć umiał to ukrywać. - To już piąty książę, który prosił cię o rękę! Dobrze urodzony, przystojny, a jeszcze sojusz...
- Niestety, nie był w moim guście.
- Ależ pani...
- Mam już kogoś kogo kocham.
- Więc przyprowadź go! Twoi poddani przyjmą go z radością!
- Obawiam się, że to byłoby... kłopotliwe...

Gdzieś w kniei, Diabolina kichnęła. Zaskoczyło ją to. Przecież wróżki nie chorują. Może znowu przedawkowała wróżkowy pyłek?