Była deszczowa noc. Wszyscy siedzieli w domach, rozkoszując się ciepłem bijącym od kominków. Pod drzwi Jadeitowego Pałacu właśnie dostarczono zapasy. Tai Lung, młody uczeń i wychowanek mistrza Shifu wyszedł, aby zanieść je do środka. Wtem okazuje się, że w jednej ze skrzynek zamiast warzyw znajduje się mały, uśmiechnięty panda, bawiący się liściem rzodkiewki. Zdziwiony Tai Lung wniósł żywność do środka, zastanawiając się, co zrobić z malcem. W końcu zaprowadził go do starszych mistrzów, którzy rozmawiali przyciszonymi głosami w Sali Bohaterów.

- Mistrzu Shifu, mistrzu Oogway, dostarczono zapasy - powiedział.

- Bardzo dobrze, Tai Lung. Chyba wiesz, co z nimi zrobić? - spytał Shifu, uśmiechając się do ucznia.

- Tak, tak, problem w tym, że nie bardzo wiem, co zrobić z NIM - odparł, wskazując na pandę, siedzącego obok niego na posadzce.

- Co?! A skąd on się tu wziął? - Przybrany ojciec lamparta zerwał się z miejsca tak gwałtownie, że niemal wylał herbatę. Dziwnym trafem wcześniej nie zauważył biało-czarnego malca, nadal uśmiechającego się promiennie do każdego z obecnych w pomieszczeniu.

- Znalazłem go w skrzynce, w której chyba powinny być rzodkiewki, mistrzu - powiedział Tai Lung.

- Trzeba go oddać do sierocińca... - zaczął Shifu, ale Oogway uciszył go jednym gestem.

- Nie, Shifu. Ten chłopak nie trafił tutaj przez przypadek. Niech zostanie. Będzie naszym światełkiem wśród mrocznych dni - powiedział spokojnie, uśmiechając się do pandy.

- Światełkiem? - zdziwili się przyjaciele starego żółwia. Jak zwykle nikt nie rozumiał, co działo się w jego głowie. Jednakże nie mieli zamiaru kwestionować w jakikolwiek sposób jego decyzji.

- Tak, światełkiem - potwierdził starzec i podszedł do malca. - Witaj w Jadeitowym Pałacu, Po.

- Po? - zdziwił się Tai Lung.

- Tak, Po. Nasz mały panda.