- Mam cię!- Krzyknąłem wpadając jak burza do schronu.
Rozejrzałem się i to co zobaczyłem było bardzo w stylu Naruto. Całe wnętrze było popisane i pomalowane na różne, głupie wzory. Niestety nie było ani śladu sprawcy tego bajzlu. Sprawdziłem wszystkie wnęki i ławki oraz ukryte pomieszczenia. Nigdzie go nie było. Podszedłem do ściany, gdzie był napis obrażający Trzeciego i nagle za sobą usłyszałem dźwięk zamykanych drzwi. Cholera jasna, mały kretyn! Nie mam czasu żeby się z nim bawić w głupie gierki! Postanowiłem na drzwiach użyć jednej z technik Chidori wymagających użycia katany. Niezbyt czysta technika, ale jakże efektywna. Na tyle, że młody się zdziwi jeśli ją zobaczy.
Wyjąłem miecz i zacząłem kumulować czakrę. Po dwóch sekundach byłem gotowy, a w następnej drzwi już nie było. Teraz tylko znaleźć blondyna. Jako że Ichiraku to jego ulubione miejsce, założyłem że akurat tam będzie jedząc obiad po „dobrze" wykonanej pracy. I miałem rację. Naruto jadł już trzecią miskę, ku wielkiemu zaskoczeniu właściciela, który musiał być wstrząśnięty widząc swojego ulubionego klienta w takim stanie. Nie zamierzałem mu nic wyjaśniać. Nie musiałem. Złapałem młodego za chabety, wykręcając do tyłu rękę, na ladzie położyłem trochę pieniędzy i razem z Naruto teleportowałem nas do domu. Popchnąłem go prosto na kanapę i stanąłem prosto przed nim.
- Co to miało znaczyć?- Zapytałem marszcząc czoło ze złości.
- Niby co? W ogóle kim ty jesteś? Nie znam cię!- Wydarł się na mnie i wstał z kanapy. Natychmiast go zatrzymałem i znowu posadziłem na sofie.
- Uchiha Sasuke, jestem twoim opiekunem.
- Uchiha!- Wydarł się i pokazał na mnie palcem.- Widziałem Uchihe w gabinecie staruszka! Też miał taką głupią gębę!
- Pewnie widziałeś mojego ojca. Był komendantem policji.- Westchnąłem zirytowany i nieco oburzony na wzmiankę o "głupiej" gębie.
- Aaaa nie wiem! Chcę sobie już iść!
- Ale nie pójdziesz. Hokage powierzył mi ciebie, więc żadnych wybryków.
Jednak on mnie nie słuchał, szybko wyminął i zniknął za drzwiami. Znów za nim pobiegłem i widziałem że kieruje się do domu, gdzie siedzą Kage. Przynajmniej tak podejrzewałem. Wleciał tam otwierając na oścież drzwi, które ktoś za nim zamknął. Zamarłem. Czy to ma znaczyć, że moja próba się już zakończyła? Zebrałem się do kupy i wszedłem tam, tylko by zobaczyć Naruto siedzącego grzecznie na kolanach Kazekage z lizakiem w ustach. Czułem jak mnie krew zalewa. Znowu no Sabaku!
- Idziemy, Naruto!- Rozkazałem i odwróciłem się z zamiarem odejścia.
- Nie!- Krzyknął, zatrzymując mnie tym samym w pół kroku.- Chce zostać z Gaarą!
Zciągnąłem brwi i posłałem rudemu mordercze spojrzenie, na co on odpowiedział mi triumfalnym uśmiechem. Już nieźle wkurzony podszedłem do młodego i bezceremonialnie złapałem go pod pachy , podnosząc go z kolan rudego. Darł mordę, a no Sabaku miał mord w oczach i teraz to ja triumfowałem. Poszedłem z nim z powrotem do domu, prosto do jego nowego pokoju, mimo tego, że się wyrywał. Posadziłem go na łóżku i spojrzałem na niego groźnie. Stanąłem przed nim i zacząłem mówić.
- Ja się tobą opiekuję i to mnie masz słuchać. No Sabaku nie ma prawa żeby o tobie decydować i sam na to na pewno nie pozwolę.
- Ale on jest lepszy!- Krzyknął Naruto, a mi zadrżała żyłka na szyi.- I dał mi lizaka i mam wrażenie, że go znam. A ciebie nie znam!
- Co masz na myśli mówiąc że go znasz?- Zapytałem zdziwiony.
- A to, że wydaje się znajomy! Tylko jest jakiś wyższy i milszy, a ciebie nie pamiętam!- Cholerny Gaara! Pamięta tego kretyna, a nie mnie? Uchihy się nie zapomina! Kuso, tępy dobe! Dalej stałem niewzruszony i patrzyłem na młodego młotka, który siedział ze swoim dziecięcym foszkiem i wydętymi policzkami. Swoją drogą ta mina została mu do dzisiaj...
- Nie ważne, że no Sabaku wydaje ci się znajomy. Ja się tobą opiekuje i to mnie masz słuchać.- Powiedziałem zdecydowanie, a w małych, niebieskich oczach pojawiła się determinacja i upartość. Wiedziałem od początku, że nie będzie łatwo, ale coś czuje że nie doceniałem młota. Spojrzał na mnie buńczucznie.
- Ale ja cię nie chce! Do teraz sam sobie radziłem i nagle staruszek wysyła jakąś niańkę by się mną zajęła?! Nie zgadzam się!- Krzyknął i zaczął się rozglądać po pokoju szukając jakiejkolwiek drogi ucieczki. Jego wzrok spoczął na otwartym oknie, więc błyskawicznie zastawiłem mu okno samym sobą. Znów wydął policzki i spojrzał na mnie z wyrzutem, a ja tylko odpowiedziałem mu kpiącym uśmieszkiem. Wkurzył się i założył ręce na piersi i odwrócił głowę w przeciwnym niż do mnie kierunku.
- Jestem od ciebie silniejszy i z całą pewnością mądrzejszy...- Powiedziałem, wspominając czasy kiedy młot przegrywał głównie przez swoją głupotę.- Dlatego znajdę cię nawet jak uciekniesz i przyprowadzę cię tu z powrotem. Zrozumiano?- Zapytałem, ale w odpowiedzi dostałem tylko wytknięty język. Westchnąłem ciężko. Naprawdę, za co? Dobra, może i wiem za co... Rzuciłem jutsu na okno, które uniemożliwiało wychodzenie.
- Już pora spać.
- Nie chce!- krzyknął ze złością i wybiegł z pokoju przez drzwi. A raczej chciał, bo w połowie drogi złapałem go za kołnierz i posadziłem z powrotem na łóżko. Nie ma mowy, żeby ten bachor mnie przechytrzył!
- Ale pójdziesz i koniec dyskusji!- Podniosłem głos i spojrzałem na niego srogim wzrokiem, jakiego używał mój ojciec gdy mnie beształ. A raczej jego marną repliką. Do jego min trzeba mieć ojcowską twarz. Skrzywiłem się, na samo wspomnienie. Nie zamierzam być taki jak mój słaby ojciec.- Zawrzemy układ. Pójdziesz grzecznie spać, a jutro pójdziemy na pole treningowe i będziemy trenować rzuty kunaiami.
- Naucz mnie technik!- Odparł zdecydowanie, a ja już wiedziałem że wygrałem. Uśmiechnąłem się przebiegle.
- Jeśli cały jutrzejszy dzień będziesz się zachowywał bez zarzutu.
- Zgoda!- Odpowiedział ze swoim firmowym wyszczerzem.
- Świetnie. teraz wychodzę, a ty masz spać.- Powiedziałem zanim zamknąłem za sobą drzwi do jego pokoju.
Usiadłem na kanapie w salonie i wziąłem do ręki jeden ze zwojów jaki zostawiła mi Sakura jednego dnia w czasie pierwszego etapu. Nie miałem zamiaru ogłupiać się jednym z programów w telewizji. Po pewnym czasie sam postanowiłem udać się na spoczynek. Poszedłem do łazienki dokonać podstawowych ablucji, a jak wróciłem Sakura czekała na mnie siedząc na tym samym miejscu, które niedawno opuściłem. Spojrzałem na nią niechętnie. Nie miałem ochoty użerać się z nachalną babą. Co gorsze, ciężarną, nachalną babą. Ignorując jej rozbawienie w oczach, oparłem się o framugę drzwi i czekałem aż zacznie, powie swoje i skończy...
- No, no, no... Nigdy nie pomyślałabym, że zobaczę wielkiego Uchihę w piżamce, mokrych włosach i ręczniku na ramieniu...- Powiedziała, uśmiechając się złośliwie.
- Hn.- Było wszystkim co miałem jej do powiedzenia na temat swojego wyglądu.- Czego chcesz?
- Zdać raport. Przed tobą. Na temat tego jak ci dzisiaj poszło. Wymóg Kazekage.- Odpowiedziała, z satysfakcją obserwując mój grymas niezadowolenia.- Kazekage nie spodobało się twoje zaniedbanie, które doprowadziło do zniknięcia i poszukiwań Rokudaime.
- Jak jest taki mądry to niech sam spróbuje upilnować Naruto.- Prychnąłem pogardliwie, za co otrzymałem groźne spojrzenie.
- Na szczęście nie musi, bo to twoja kara!- Pouczyła mnie i poprawiła włosy.- Skoro już jesteśmy przy wytykaniu twoich win, to pamiętaj że nigdy nie wybaczę ci tego że nas zostawiłeś. Mnie złamałeś serce, za co teraz jestem ci wdzięczna bo mam cudownego narzeczonego, ale tego przez co przechodził Naruto po twoim odejściu nigdy cię nie zapomnę.- Mówiła stanowczo, wyciągając w moją stronę oskarżycielski palec.- Może i podczas wojny z powrotem, przez moment, byliśmy drużyną 7 ale pamiętaj, że jedna trzecia tej drużyna zawsze będzie traktowała cię jak podejrzanego. Więc Uchiha, jeśli coś się stanie wiosce, albo co gorsza, jeśli zrobisz coś Naruto, nie ważne czy teraz czy w jego normalnej postaci, ja będę pierwsza która skopie ci tyłek. A wtedy nie pomoże ci nawet Raikage.
- Zwykle nie składa się obietnic bez pokrycia.- Powiedziałem krzywiąc się nieznacznie.
- Jeśli właśnie za to uważasz moje słowa, to nie znasz siły ciężarnej kunoichi.- Powiedziała i wyszła przez salon prosto pod drzwi wejściowe. Położyła dłoń na metalowej klamce i odwróciła nieznacznie głowę.- Skończ z tym testem szybko, Sasuke. Chcę odzyskać przyjaciela.
Powiedziawszy to wyszła, zostawiając mnie samego z Naruto. Szczerze mówiąc byłem zdziwiony. To już nie jest ta płaczliwa dziewczynka sprzed i z czasu wojny, która płakała po każdym moim odrzuceniu i głupio narażała swoje życie. Może faktycznie związek z Kakashim uczynił ją silniejszą. Przejechałem ręką po mokrych włosach i udałem się do mojej sypialni. Miałem dość wrażeń jak na jeden dzień.
Następnego dnia jak zwykle wstałem o świcie i wyszedłem na taras, połączony z moim pokojem i zacząłem robić brzuszki. Zwyczaj dziwny, ale zacząłem go praktykować gdy musiałem przebywać w jednym pomieszczeniu z Taką. Kłótnie Karin i Sui'a były niezwykle denerwujące, więc musiałem znaleźć sposób by rozładować złość, bo inaczej rozładowałbym ją na nich. Pewnego dnia odkryłem, że lżejsze niż trening ćwiczenia pomagają. Ku uciesze Karin i mojej irytacji na śliniącą się dziewczynę. Teraz mogłem spokojnie zdjąć moją granatową koszulkę od piżamy i spokojnie oddać się ćwiczeniom nie martwiąc się przypadkowymi podglądaczami.
Po około godzinie skończyłem i poszedłem do łazienki. Stamtąd do jasnej kuchni, gdzie przeklinałem wszystkich Hokage że mam bachora pod opieką i muszę mu robić śniadanie. Ja sam dla siebie nie potrafię nic ugotować! Tak, właśnie przyznałem się, że Uchiha czegoś nie umie. Po prostu od takich spraw zawsze były kobiety. A po wybiciu klanu moja dieta składała się głownie z pomidorów i gotowych posiłków. Westchnąłem i zacząłem robić tosty z serem. Widziałem jak Karin je kiedyś robiła. Podobno przepis pochodzi z daleka, ale nie umiała przybliżyć kraju. Wyglądały na mało skomplikowane danie więc, postanowiłem że je zrobię. Odpaliłem gaz na kuchence i postawiłem na niej patelnię z olejem. Odwróciłem się, by wyjąć z lodówki ser, ale za nim zdążyłem ponownie spojrzeć na patelnie poczułem smród. Natychmiast spojrzałem na kuchenkę, z której strony wydobywał się ów smród. Okazało się, że zapaliła się szmata, którą wcześniej wycierałem patelnię po myciu. Szybko przeanalizowałem sytuację i doszedłem do wniosku, że dobrym rozwiązaniem będzie użycie słabego, wodnego jutsu. Po chwili pożar zniknął, a kuchnia była cała mokra. Cicho przeklnąłem i zdecydowanym krokiem poszedłem do pokoju Naruto.
- Wstawaj i myj się szybko. Zjemy śniadanie poza domem, a potem pójdziemy na pole treningowe.
Ku mojemu zaskoczeniu nie kłócił się, nie błagał o dodatkowe "5 minut", ani nie zaczął mnie wyzywać, tylko grzecznie poszedł do łazienki i umył się w przeciągu dwudziestu minut. Czyżby młotek miał dobry dzień? Nieważne, grunt że ma to pozytywny skutek. Wyszliśmy chwilę później do restauracji przy głównej ulicy, by zjeść sałatkę. Oczywiście nie obyło się bez kłótni, bo "sałatkę jedzą króliki a ja chcę rameeeeeen!". Nie dostał.
Niedługo potem byliśmy na polu, gdzie od razu zacząłem uczyć młota rzucania kunaiami do celu, a gdy zajął się sam sobą ja zacząłem trening z nowymi technikami stylu ognia. Po jakimś czasie, gdy słońce było już wysoko na niebie i wskazywało południe, Naruto podszedł do mnie z niezadowoloną miną i skrzyżowanymi rękoma na piersi. Westchnąłem ciężko, zastanawiając się czego chce. Natychmiast przerwałem technikę, a on wyciągnął w moją stronę oskarżycielski palec.
- Miałeś mnie nauczyć jakiegoś jutsu!
- Skończyłeś swój trening?- Zapytałem ostro.
- Rzucanie nożami w tarcze jest nudne!- Powiedział z wyrzutem i z obrazą dodał.- To dobre dla dzieci! Za dwa lata idę do akademii, wiesz?
Przetarłem dłonią twarz i spojrzałem na niego niechętnie. Teraz nie da mi spokoju dopóki go czegoś nie nauczę... Odwróciłem się w jego stronę i z wrednym uśmiechem odpowiedziałem.
- Dobrze. Zaczniemy od najprostszej techniki jakiej uczą w Akademii - Bunshin no Jutsu.
Dobe zrobił oczy jak pięć jenów. Nawet sobie nie wyobrażał co go czeka. Będzie tak sfrustrowany, że więcej nie będzie mnie o nic męczył. Pokazałem mu pieczęcie i jak powinien wyglądać efekt końcowy i ponownie zostawiłem go samego sobie zajmując się sobą. Gdy kończyłem ćwiczyć ostatnią nową technikę, postanowiłem zajrzeć do Naruto. Tak jak podejrzewałem obok młotka leżały trzy sflaczałe klony. Chociaż i tak jestem pod wrażeniem, że zrobił aż trzy. Uśmiechnąłem się triumfalnie pod nosem.
- Nie wychodzi mi. Co mi zrobiłeś?- Zapytał podejrzliwie.
- Nic. Po prostu jesteś jeszcze za mały, by ćwiczyć jujutsu.- Odpowiedziałem stanowczo, a on w odpowiedzi aż się zapowietrzył.
- Nie jestem za mały! Jeszcze zrobię takiego klona...! Będzie lepszy od twojego! I w ogóle kiedyś będę lepszy od ciebie!- Skrzywiłem się lekko na jego słowa. Gada dokładanie tak jak te lata temu.
- To w takim razie próbuj, a ja w tym czasie pójdę do miasta po coś do jedzenia.- Powiedziałem i odwróciłem się, żeby odejść.
- Kup mi ramen!
- Jak będziesz tutaj na mnie czekał to dostaniesz.- Odpowiedziałem, bo odkryłem że przekupstwo działa najlepiej by utrzymać go na miejscu i nie sprawiającego kłopotów.
Przytaknął, ale zrobił to jakoś zbyt grzecznie więc chcąc załatwić obiad jak najszybciej jak się dało, przyzwałem mojego sokoła i odleciałem odprowadzony tak samo zaciekawionym jak psotnym wzrokiem młotka.
Po dziesięciu minutach i załatwieniu posiłku dla siebie wszedłem do Ichiraku, by zamówić ramen dla dobe. Nagle poczułem zapach spalonego drewna i przeraźliwy ryk. Zamarłem. Znałem ten ryk, aż za dobrze - Kyuubi. Ale czy to możliwe? W końcu Naruto miał nad lisem całkowitą kontrolę. Nie mogła zniknąć tylko dlatego, że młotek postanowił zamienić sam siebie w dziecko! Tak jak podejrzewałem za sekundę obok mnie zjawił się członek ANBU. Sam kapitan sądząc po stroju.
- Uchiha Sasuke ma natychmiast stawić się na polu treningowym nr 3. Rozkaz Raikage.
Powiedziawszy to zniknął, a ja natychmiast wykonałem technikę przyzwania i po kilku sekundach byłem już na polu, gdzie zostawiłem Naruto. A raczej tam gdzie było kiedyś pole. Spojrzałem w dół i to co zobaczyłem przerosło moje najgorsze oczekiwania. Wygląda na to, że będziemy mieć powtórkę z odrodzenia lisa...
